piątek, 25 maja 2012

WRR - CZĘŚĆ 2


-Wszystko w porządku? - do pokoju weszły moje przyjaciółki.
-Nie. - odparłam nawet nie patrząc na nie. - Zerwaliśmy.
-Jak to ?! - krzyknęła Cher. - Wrócicie do siebie.
-Normalnie. Nie Cher. Nie wrócimy. Nie po tym co usłyszałam od niego. To chyba najpodlejsze co kiedykolwiek mogłabym usłyszeć. Nawet Ty mi tak nie pocisnęłaś .. Wiem, że przesadziłam ...
-To fakt, ale on też był nie fair. Wiedział, że jesteś na nią cięta. - wtrąciła się Mattie.
-Do dupy z tym wszystkim. - zaczęłam się ubierać.
-Gdzie idziesz? - spytały.
-Nie wiem. Najdalej stąd.
-Pójdziemy z Tobą.
-Nie, chcę być chwilę sama. - powiedziałam po czym wyszłam.
Szłam uliczkami Londynu. Był wieczór, ale na ulicach był spory ruch. Wstąpiłam do pierwszego lepszego baru. Zamówiłam kolejkę czystej wódki. I tak kilka razy pod rząd. Wypiłam także kilka drinków i chwiejnym krokiem poszłam do domu. Było chyba nad ranem, bo ptaki już ćwierkały.
Weszłam po cichu.
-Gdzie Ty byłaś?! - naskoczyły.
-Dajcie mi spokój. Idę spać.
-Alice jesteś kompletnie pijana. - podeszła do mnie Mattie.
-Idę. - poszłam i przewróciłam się na schodach.
-Pomożemy Ci. - powiedziały i zaniosły do mojej sypialni.
Obudziłam się, gdy już słońce było wysoko na niebie. Głowę mi rozsadzało, a tu jeszcze telefon dzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz: Niall. Odrzuciłam połączenie. Zeszłam na dół, dziewczyny rozmawiały o czymś w kuchni. Weszłam, a one zaczęły:
-Jak się spało Królewno?
-Dajcie mi spokój. Jest coś na kaca? - spytałam.
-Zaraz zaparzę Ci kawę. - powiedziała Matt.
-Dzięki.
Usiadłam przy stole.
-Jak się czujesz? - spytała Cher.
-Głowa mnie boli. - odpowiedziała.
-Ale ja nie o tym. O Niallu mówię.
-Dzwonił przed chwilą.
-I co? - dopytywała się.
-Nie wiem.
-Jak to?
-Nie odebrałam.
-Dlaczego?
-Cher, czy Ty musisz zadawać takie głupie pytania? - powiedziała Mattie. - Na jej miejscu też bym nie odbierała. Po tym co jej powiedział ...
-Skąd o tym wiecie?
-Zapytałyśmy go i na prawdę świnia z niego. Jakby mi Harry tak powiedział to ....
-Nie kończ. Idę spać.
-Masz zamiar przespać całe życie?
-Tak, bo nic innego mnie nie czeka. Jestem nienormalna, a dla nienormalnych nie ma życia.
Poszłam na górę, nawet nie pijąc tej kawy. Zamknęłam drzwi na klucz. Telefon dzwonił cały czas, w końcu go wyłączyłam. Położyłam się na moim wielkim łóżku i zaczęłam płakać. Czułam na sobie resztki makijażu, cała śmierdziałam papierosami i alkoholem.
Nie wiem ile tak leżałam płacząc, ale z mojego użalania się wyrwało mnie pukanie do drzwi. Nie odzywałam się, po prostu nasłuchiwałam kto to.
-Alice, chodź coś zjedz. Jest już po 19, a Ty od rana nie miałaś nic w ustach. - to była Mattie.
-Nie jestem głodna. - powiedziałam. - Idź stąd, proszę. Zostawcie mnie samą.
-Ale tak nie można. Chodź do nas na dół. Jest Harry z Zaynem. Pośmiejesz się. Proszę.
-Nie mam ochoty, nie jest mi do śmiechu.
-Proszę Cię, przynajmniej coś zjedz. Ugotowałam twoją ulubioną zupę pieczarkową. Zjesz i możesz wrócić do pokoju.
-Nie chcę mi się. - odparłam bez entuzjazmu.
-Wpuść mnie, pogadamy, proszę Cię. Alice .. - nie odpuszczała przyjaciółka.
Podeszłam do drzwi i otworzyłam. Spojrzałam na Mattie i pokierowałam się na dół.
-Matko jedyna jak Ty wyglądasz?! - krzyknął Zayn.
-Dzięki, miłe powitanie. - mruknęłam. - Gdzie ta zupa?
-W garnku. Siadaj odgrzeję Ci. - powiedziała Mattie.
-To jak to zrobisz to mnie zawołaj. - chciałam wstać z krzesła, ale Cher przytrzymała mnie gestem ręki.
-Zostań z nami. - powiedziała. - Tak nie można.
-Ja tylko wiecznie słyszę, że nie można, nie można. Dajcie mi spokój. Będę chciała, będę wyglądała jak strach na wróble, będę siedziała w pokoju aż do usranej śmierci i nie będę nic jadła. - wydarłam się.
-Spokojnie, nie denerwuj się. Nie wyglądasz jak strach na wróble. - powiedział Zayn.
-Yhym, Twoja reakcja na mój widok była świetna. Nie kłam przynajmniej Ty. Straciłam ochotę na tę zupę. Cześc. - pokierowałam się do swojego pokoju. Jeszcze nigdy nie miałam tak cholernego doła.
-Alice! - krzyknął Harry.
-Co?
-On nie chciał tego powiedzieć, uwierz mi. Nerwy go poniosły. Od rana z resztą próbuje się z Tobą skontaktować. - powiedział.
-Czy ja mówię w innym języku? Nie obchodzi mnie nic. - podeszłam do barku i wyciągnęłam Jack'a Daniell'sa.
-Co Ty robisz z tą butelką? - spytała Cher.
-Biorę ją do siebie do pokoju, aby się napic.
-To nalej sobie no szklanki.
-Ale ja ją całą opróżnię. Pójdę jutro po nową.
-Nie ma mowy. Nie popadniesz w alkoholizm. Idź się wykąp i chodź z nami obejrzeć film.
-Nie odpuścicie? - skapitulowałam.
-Nie. - zaśmiali się.
-No dobra. - powiedziałam.
Po kąpieli, zeszłam na dół. W salonie było ciemno. Nie wiedziałam co się dzieje.
-Ei gdzie wy jesteście wszyscy? - zapaliłam światło. Na kanapie siedział Niall.
-Przepraszam. Ja wcale tak nie myślę. Rozumiem mogłaś się zdenerwować. Wróćmy do siebie.
-Nie Niall. Nie chcę. Kocham Cię, ale nie umiem tak. Jestem chyba zbyt zazdrosna o Ciebie, a Ty nie widzisz, że Madison na Tobie zależy. Spróbuj z nią, może wam wyjdzie. Ja dwa razy do tej samej rzeki nie wchodzę.
-Ale ja Ciebie kocham, a nie ją.
-Przykro mi moja decyzja jest nieodwołalna. - czułam, że moje oczy się zaszkliły.
-Okej. - wstał i pokierował się ku drzwiom. - Ale pamiętaj jakby co to dzwoń kiedy tylko chcesz.
-Idź już. - powiedziałam szeptem.
Chciała żeby był jej to teraz ma. Nic jej już nie stoi na przeszkodzie ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz