piątek, 25 maja 2012

WRR - CZĘŚĆ 1

-Ciekawe czemu tak długo ich nie ma? - Mattie niespokojna chodziła po pokoju. 
-Może coś ich zatrzymało? - starałam się nie wpaść w żadną panikę.
-Nie coś, tylko ktoś. - Cher również była na skraju wytrzymałości. 
-Kogo masz dokładnie na myśli? - spytała Mattie.
-Caroline, Madison i Genevę. 
-Nawet nie psuj mi humoru. Spróbujmy się do nich dodzwonić. - powiedziałam.
-Już próbowałyśmy. Do Nialla zadzwoń. - powiedziała Cher.
-Ma wyłączony telefon ... No, ale może mają próbę. 
-Mieli być dwie godziny temu! - Cher była wściekła.
-Jedziemy do studia. - zawyrokowała Mattie.
Po chwili byłyśmy na miejscu. Po chłopakach ani śladu. Niepokój zagościł na nowo. 
-Zaraz nie wytrzymam! - Matt machała rękami jak oszalała. 
-Uspokój się. - podeszłam do niej. 
-Nie to już przechodzi wszelkie granice! - krzyknęła. 
-Też tak myślę. - przytaknęła jej Cher.
-To co robimy? - spojrzałam na nich bezradnie. 
-Zawiadamiamy policję! - zerwała się Mattie.
-Zwariowałaś! - krzyknęłam wraz z Cher.
-Idziemy do MilkShake City. Może tam są. A przy okazji kupię sobie shake'a, bo strasznie mam na niego ochotę. - powiedziałam.
-Okej. - przytaknęły mi przyjaciółki. 
Wsiadłyśmy ponownie do białego Audi. Przez korki nasza podróż zajęła więcej czasu niż sądziłyśmy. 
Weszłyśmy do MSC i oczywiście przeczucie nas nie myliło. Byli tam z tymi trzema wywłokami ...
-Chodźcie zamówimy shake'i i podjedziemy tam. - zaproponowałam. 
Kupiłyśmy trzy truskawkowe napoje. Podeszłyśmy do nich. Byli bardzo zdziwieni tym, że jesteśmy. One nic z tego sobie nie zrobiły. Jeszcze bardziej kleiły się do naszych chłopaków. Madison do Nialla, Caroline do Harrego, a do Zayna Geneva. 
Nie wytrzymałam, otworzyłam wieczko i cała zawartość kubka wylądowała na głowie Madison.
-Oszalałaś?! - krzyknęli wszyscy. 
-Nie. - wyszłam, a za mną moje przyjaciółki. 
-Alice, bez spiny. - Matt próbowała mnie uspokoić. 
Za nami wybiegł Harry.
-Mattie! - wołał ją i złapał za ramię. 
-Aj zostaw mnie. - wyszarpała się.
-To nie tak jak myślicie. - usprawiedliwiał się.
-A jak? - była mega rozzłoszczona.
-Yyy.. - jąkał się. 
-Tak też myślałam. - odpowiedziała z ironią.
Za chwilę obok zjawiły się Caroline i Geneva.
-Jeszcze te wywłoki. - powiedziałam z pogardą i szłam do samochodu. -Mattie, chodź jedziemy. Cher Ty też! 
Nie zwracając na nikogo uwagi pojechałyśmy do swojego mieszkania. Weszłam do swojego pokoju i opadłam na łóżko. To nie był pierwszy raz, kiedy Niall spotykał się z Madison. Ufałam mu, ale jej niekoniecznie. Rozmawialiśmy na ten temat tysiąc razy, jednak do niego jak widać, nic nie dociera. 
-Alice, do Ciebie! - krzyknęła Cher, a w drzwiach mojego pokoju stał Niall. Był zły.
-Czy Ty jesteś normalna?! Dlaczego wylałaś na nią tego shake'a ?! Co ona Ci zrobiła?! - krzyczał i zamknął drzwi od mojego pokoju.
-O co Ci chodzi!? Wiesz jak ona mnie denerwuje! Tyle razy o tym rozmawialiśmy, ale Ty nic złego w tym nie widzisz!
-No jasne, że nie! Ty masz wiecznie jakieś problemy! - darł się.
-Ty się sapiesz o wszystkich kolegów! - nie była mu dłużna z krzykami.
-Bo się do nich kleisz! 
-Co?! Robisz ze mnie ladacznicę?! Wiesz co, wyjdź stąd. Nie mam ochoty Cię nigdy więcej widzieć! Nie spodziewałam się tego po Tobie! 
-I dobrze! Może ktoś inny do Ciebie dotrze, bo ja nie umiem! Wiecznie tylko pretensje. - ciągnął.
-Wynoś się stąd. - warknęłam. 
On posłusznie zamknął drzwi, a po moich policzkach znowu spłynęły łzy .. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz