niedziela, 17 lutego 2013

WYSTĘP - CZ.9


Obudzili mnie wcześnie rano, abym pojechała na wszystkie badania. Odzyskałam czucie w rękach, to już było coś. Byłam prze szczęśliwa, natomiast nogi były jak kołki. Wieźli mnie na wózku, miałam dziwne badania, o których nawet nie miałam pojęcia.
Pobrali mi krew i momentalnie zrobiło mi się słabo, pielęgniarka kazała mi się nie patrzeć, bo nie chciała, abym zemdlała.
Około 11 wróciłam do sali. Mama miała przyjechać, więc przynajmniej nie będę się nudzić, pomyślałam. Gdy wjechałam do sali, moje oczy zaszkliły się ze szczęścia.
-Niall co Ty tu robisz? - spytałam, gdy chłopak porwał mnie w objęcia.
-Musiałem przyjechać, nie wyobrażasz chyba sobie tego, że zostawię Cię z tym wszystkim samą.
Tuliłam go do siebie cały czas. Nie mogłam uwierzyć, że mam tak kochającego chłopaka.
Pielęgniarka nas zostawiła i do końca dnia miałam czas wolny, no pomijając lekarzy, którzy mieli mnie później skonsultować.
-Jak Ty to zrobiłaś? - spytał Niall, gdy położył mnie na łóżku.
Opowiedziałam mu całą historię ze szczegółami. Martwił się biedny, tak samo jak ja.
-Zostawię was samych dzieciaki. Pojadę do Wieliczki, babcia ugotowała obiad, to Wam przywiozę. - uśmiechnęła się.
-Dzięki mamo. - posłałam jej buziaka w powietrzu.
Zapadła między nami niezręczna cisza. W końcu musiałam zapytać go o to, co mnie nurtowało.
-Czy jak już nigdy nie stanę na nogach, zostawisz mnie? - spytałam.
-Nie, zwariowałaś?! Kocham Cię. - powiedział te magiczne słowa.
-Ale to jest bardziej prośba. Nie chcę być dla Ciebie ciężarem. - opuściłam głowę na dół.
-Nigdy Cię nie zostawię. Nieważne czy będziesz chodzić czy nie. A po za tym, jeżeli tu nic nie zrobią, zabiorę Cię do najlepszych klinik na świecie. Będziesz jeszcze biegała, zobaczysz. - pstryknął mnie w nos.
-A jeżeli nie? Jeżeli będę musiała jeździć na tym czymś? - wskazałam na wózek. - Myślisz, że przetrwamy to?
-Nie wiem Al, ale to nie jest powód, abyśmy zrywali, więc nie myśl o tym, prześpij się. - uśmiechnął się.
-To chyba jednak nie będzie możliwe. - powiedziałam, bo zadzwonił mój telefon. - To Matts.
-No gdzie Ty jesteś? Wczoraj nie było Cię na gg, dziś nie ma Cię w szkole. Co się dzieje? Jesteś chora? - zasypała mnie pytaniami
-No tak jakby jestem chora. - odpowiedziałam.
-Jak to 'tak jakby'? - zdziwiła się.
-Jestem w szpitalu. - powiedziałam.
-Nie. Nie mów, że to Ty jesteś dziewczyną, którą karetka zabrała wczoraj ze szkoły.
-No tak, to ja. Widzę, że wieści szybko się rozchodzą. - zaśmiałam się.
-I co, co Ci jest?
-Nóg nie czuję, ręce już okej.
-To rąk też nie czułaś? Matko Boska. - krzyknęła.
-No już jest w porządku, Niall jest ze mną.
-Gdzie Ty leżysz? - pytała.
-W Krakowie.
-Aha, no to tyle dobrze, że Nialler z Tobą jest. Ja też wpadnę. Powiem Rachel wszystko.
-Okej, okej. - powiedziałam.
-Kończę, bo muszę ogarnąć wzory, mam zaraz sprawdzian z matmy.
-Trzymam kciuki, pa. - pożegnałam się z przyjaciółką. -Kocham Cię, wiesz? - powiedziałam nagle do mojego chłopaka.
-Wiem, ja Ciebie też. - zaśmiał się i pocałował mnie prosto w usta.

sobota, 16 lutego 2013

WYSTĘP. - CZ.8


3 miesiące później

Oficjalnie z Niallem byliśmy parą, aczkolwiek nie chwaliłam się tym za bardzo, wręcz przeciwnie, wolałam, aby to zostało póki co w tajemnicy, lecz się wydało. Nie chciałam kłamać, więc powiedziałam prawdę, a mój chłopak postąpił tak samo.
Nieller stara się przylatywać do mnie raz w miesiącu na weekend.
Dziś był już czwartek. Miałam dwie godziny wychowania fizycznego. Jako że był październik wuefistka powiedziała, że idziemy biegać na czas. Byłam zadowolona, bo bieganie było moją pasją od pierwszej klasy gimnazjum.
Rozgrzewka polegała na tym, że mamy obejść jedno kółko. Nie tego mnie uczyli na treningach. Nie odezwałam się, pomyślałam, że może się coś zmieniło, bo od roku nie biegam z powodu moich kostek. Najpierw zwichnęłam jedną, potem drugą, a potem znowu tę pierwszą. Lekarz powiedział, żebym lepiej przestała uczęszczać na treningi, ale na szczęście nie zabronił biegać mi w szkole.
Bieg się zaczął, a ja na początku czułam się świetnie. Biegłyśmy na 900 metrów. Pod koniec czułam, że coś jest nie tak. Ciężko mi się oddychało i słabo widziałam. Dobiegłam do nauczycielki, powiedziała mi mój czas, a ja ledwo wydyszałam, że mi słabo.
-Musisz przejść się kawałek. - odparła i dalej siedziała na ławce.
-Nic nie widzę. - krzyknęłam z przerażenia i usiadłam na ziemi,
Poczułam, że ktoś mnie łapie z tyłu, ale po chwili straciłam kontakt ze światem.
Obudziłam się w karetce pogotowia.
-Słyszysz mnie? - nade mną stała jakaś kobieta.
-Tak. - wymamrotałam i nadal nie mogłam złapać ostrości obrazu.
-Jedziemy do szpitala, Twoja mama jest w drodze.
Znowu poczułam, że moje powieki są ciężkie.
-Nie zasypiaj, halo! - mówiła głośno kobieta, ale to i tak nic nie dało. Po raz kolejny straciłam przytomność.
***
-Słyszysz mnie? - tym razem nade mną stał jakiś facet.
-Tak. - odparłam. Tym razem było lepiej, widziałam już dobrze.
-Pamiętasz co się stało? - spytał.
-Tak, biegłam, potem słabo mi się zrobiło, upadłam i urwał mi się film. W karetce rozmawiałam z jakąś kobietą.
-Dobrze, teraz Cię zbadam. - powiedział. - Co czujesz?
-Nic. - odpowiedziałam.
-Porusz nogami.
-Nie mogę. - powiedziałam. Łzy spłynęły mi po policzku. - Rąk też nie mogę unieść.
-Spokojnie, to pewnie chwilowe. - zapewnił mnie lekarz. - Zaraz przyjdzie do Ciebie mama, ja w tym czasie dzwonię do szpitala w Krakowie, bo nie mamy tu neurologii dziecięcej. Nie skończyłaś jeszcze osiemnastu lat, więc dlatego tam Cię posyłamy.
Mama weszła po chwili, starała się trzymać, ale widziałam, ale płakała.
Czułam się okropnie. Wszystko przed oczyma mi wirowało.
***
-Kiedy mi to wyciągniecie? - wskazałam na wenflon, który wkładała mi w szpitalu pielęgniarka.
-Jak lekarz stwierdzi, że nie trzeba podawać Ci kroplówek. - uśmiechnęła się.
-Jesteś głodna? - spytała moja mama.
-Trochę. - uśmiechnęłam się.
-Jak się czujesz?
-Trochę lepiej, nie wiruje mi nic przed oczami. Gdzie jest mój telefon?
-Proszę. - podała mi rodzicielka.
-Możesz sprawdzić, kto dzwonił?  - spytałam, bo nadal nie mogłam ruszyć górnymi kończynami.
-Jasne. - uśmiechnęła się. - Niall, Niall, Niall, Niall... - zaśmiała się.
-Ile razy dzwonił? - spytałam.
-Wooow 17. - zdziwiła się.
-Ma przyjechać w sobotę, ale w takim stanie, to chyba będzie lepiej jeżeli zostanie w domu. - posmutniałam.
-Skarbie, przecież wiesz, że może spać u nas, a do szpitala go zawiozę.
-Nie, nie chcę, aby widział mnie w takim stanie. Powiem, że po prostu mam bardzo dużo nauki na przyszły tydzień.
-Nie okłamuj go, bo stracisz jego zaufanie. Mówię Ci, wiem coś o tym i zaufaj chociaż raz starej matce.
-Okej... -  spuściłam głowę na dół. - Wykręcisz mi numer? - spytałam.
-Jasne, tylko jak ten Twój telefon się obsługuje? - zaśmiała się.
-Wciśnij tylko tutaj, mam go na szybkim wybieraniu.
Mama przyłożyła mi telefon do ucha, a ja czekałam, aż mój chłopak odbierze.
-Czemu nie odbierałaś? Przecież lekcje dawno skończyłaś. - powiedział od razu, gdy podniósł słuchawkę.
-Tak wiem, przepraszam. Bo wiesz... - zaczęłam mówić, ale miałam ogromna gulę w gardle. Źle się czułam z tym, że mogę już  nigdy nie poczuć nóg i rąk.
-Co się dzieje? - spytał.
-Nie no to  nic takiego. Po prostu nie możemy się spotkać w ten weekend, bo jestem w szpitalu. - powiedziałam.
-Co?! - krzyknął. - Co się stało?
-Naprawdę nic wielkiego. - odpowiedziałam.
Mama zabrała mi słuchawkę i w skrócie powiedziała o co chodzi. Byłam zła, bo nie chciałam go martwic.
Rodzicielka skończyła rozmowę, a ja naprawdę miałam ochotę jej coś zrobić.
-Nie wtrącać się następnym razem. - warknęłam.
-On ma prawo wiedzieć, jest Twoim chłopakiem.
-Mamo, nie wiem, czy to poważny związek.
-On zasługuje na prawdę. To jest porządny chłopak. - broniła Nialla.
-Skoro tak mówisz. - zaśmiałam się.
-Tak, bo tak jest. - powiedziała i mocno mnie przytuliła.