niedziela, 24 czerwca 2012

X - FACTOR - CZ.1


-To widzimy się za dwie godziny? - spytałam Mattie.
-Ta, bądź w parku i weź piłkę. - opowiedziała.
-Możesz jednak pójdziesz teraz ze mną? - zrobiłam po raz kolejny błagalne spojrzenie.
-Na prawdę bym chciała, ale nie mogę. Pa. - powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
Z torbą na ramieniu i z piłką do siatki pod pachą, szłam na obiad do mojej babci, która była kucharką w X-Factor. Nie chciałam tam iść, bo nie chciałam zrobić sobie jakieś wiochy, ale dziś mama mi kazała, ponieważ jej nie będzie do późna, a na mieście są same świństwa. Matts szła jeszcze na trening, więc musiałam iść tam sama. Stanęłam przed wielkim budynkiem, niemiły ochroniarz nie chciał mnie wpuścić, mówił, że jestem napaloną fanką One Direction. Zadzwoniłam do babci, która po mnie wyszła. Pan mnie przepuścił i poszłam za kulisy tego wielkiego show.
-Nie ma nikogo w kuchni, prawda? - upewniałam się jak nienormalna.
-Nie bój się, przecież nikt Ci nic nie zrobi. - moja babcia wybuchła śmiechem.
-Boję się tego, że siarę zrobię. - powiedziałam szeptem.
Weszłyśmy do kuchni, babcia przedstawiła mi swoje koleżanki, Odłożyłam torbę i piłkę i usiadłam przy stole. Nagle do kuchni wleciało jak tornado pięciu chłopaków. Zabrali moją piłkę i rzucali nią w siebie nawzajem.
-Uspokójcie się! - zaśmiała się moja babcia.
-Tak Sam! - krzyknęli i usiedli do stołu. Boże modliłam się, aby nic do mnie nie mówili.
-To jest moja wnuczka, Alice. - powiedziała babcia.
-Cześć. - wybełkotałam i starałam się na nich nie patrzeć.
-Cześć, jestem Niall. - powiedział jeden z nich.
-Ja Harry.
-Louis.
-Liam.
-A ja jestem Zayn, ten najfajniejszy. - powiedział ostatni, a wszyscy obecnie w kuchni wybuchli śmiechem.
-Aha. - powiedziałam tylko, bo byłam zbyt skrępowana.
-Co się dzieje? - spytał Liam.
-A nie nic, po prostu tak jakoś ... - powiedziałam.
-Po prostu moja wnuczka się wstydzi. - powiedziała babcia Sam, a ja spaliłam buraka.
-To nie tak. - starałam się jakoś wytłumaczyć.
-Nie wstydź się. Nie ma czego. - powiedział Blondynek.
-Okej. - uśmiechnęłam się. -Kiedy obiad? Głodna jestem, a po za tym umówiłam się z Matts w parku.
-Co będziecie w tym parku robić? - zaśmiała się babcia.
-Grac, tak jak zwykle. - powiedziałam.
--Oj dziecko, dziecko, nie mogę nigdy za Tobą nadążyć.
-Może pójdziemy z Wami? Nie mamy co do roboty dziś. - powiedział Louis, a ja zrobiłam oczy, jak dwie piłki do tenisa.
-Yy.. No nie wiem ... - odparłam.
-No weź, będzie fajnie. - powiedział Niall.
-Spoko. - uśmiechnęłam się.
-No to fajnie. - powiedział Zayn.
-Też cię cieszę. - dodał Harry.
Ja natomiast siedziałam cicho i się nie odzywałam. Jak Mattie zobaczy kogo przyprowadziłam to chyba mnie zabije ...

czwartek, 21 czerwca 2012

FANKA - CZ.4


-Matts zaprosiłam El i chłopaków na imprezę, którą robimy. - powiedziałam pewnego wieczoru przyjaciółce.
-Spoko. - uradowała się, a mi nie było do śmiechu. - Co jest? Nie cieszysz się?
-Nie. - powiedziałam. - Jakoś nie mam ochoty na imprezowanie.
-Kiedy Ty się wreszcie opamiętasz? - naskoczyła na mnie. - Jestem Twoją przyjaciółką, ale na litość boską ileż można? Minęło już tyle czasu .. - powiedziała.
-Wiem, ale nie umiem zapomnieć. - rozpłakałam się jak małe dziecko, a Matts tylko mnie przytuliła. To nie był pierwszy raz kiedy tak robiła.
-Już.. cicho .. - mówiła i pocałowała mnie w głowę, ta jak zawsze robi to mama. - Nie warto, pokaż mu, tak jak innym, że jesteś niezniszczalna. Zobacz ile już osiągnęłaś. W szkole masz bardzo dobre wyniki, w pracy wychwalają Cię ponad niebiosa, masz świetne przyjaciółki i znając Ciebie nie jeden się w Tobie kocha. - powiedziała.
-A jedzie mi tu czołg? - spytałam i zaśmiałam się.
-Idź umyj buzię i pooglądamy jakiś film. Jutro pojedziemy na zakupy.
Zrobiłam tak jak kazała i nawet poprawił mi się humor.
***
sobota
-O której ona będzie? - spytała Mattie.
-Zaraz powinna być. - spojrzałam na kuchenny zegar, jedząc płatki. Usłyszałyśmy, że ktoś otwiera drzwi kluczem. To ona.
-Cicho. - powiedziała szeptem Mattie.
-Wróciłam! - z przedpokoju darła się Cher. - Zejdźcie do kuchni, chcę Wam kogoś przedstawić! - powiedziała.
-Cher, ale my jesteśmy w kuchni. - odkrzyknęłyśmy.
Nagle do pomieszczenia weszła Cher z .... Zaynem z One Direction. Myślałam, że się przywidziałam.
-Alice? - spojrzał na mnie dziwnie.
-Zayn? - również zrobiłam głupie spojrzenie.
-To wy się znacie? - popatrzyła na nas pytająco.
-Tak. - pokiwaliśmy głowami.
-Heloł ja też tu jestem. - powiedziała Matts.
-No tak to jest Mattie. - wskazała na szatynkę Cher. - A to jest Zayn. - powiedziała.
-Miło mi. - powiedział.
-To więc Wy skąd się znacie? - spytałam i mieszałam łyżką w płatkach.
-Wpadliśmy na siebie w księgarni. To już dawno, chciałam was sobie przedstawić, gdy to będzie coś poważnego. - mówiła uradowana Cher.
-To to jest coś poważnego? - spytała Matts, a ja o mało co nie wyplułam płatków. Musiałam spuścić głowę w dół, aby nikt nie widział jak się śmieję.
-Tak. - powiedzieli oboje.
Wstałam od stołu i dałam miskę do zlewu. Podeszłam do Cher i poklepałam ją po ramieniu.
-Tylko pamiętaj, następnym razem, gdy będziesz chciała przedstawić mi kogoś ważnego dla Ciebie uprzedź mnie, abym nie miała na sobie starych, poplamionych dresów, bo nie każdy musi widzieć jak w nich wyglądam. - powiedziałam. - A no i gratuluję. - odparłam i pokierowałam się do swojego pokoju.
***
-Jesteś już gotowa? - Matts dobijała się do mojego pokoju.
-Nie. Jeszcze muszę założyć sukienkę. - powiedziałam.
-Pospiesz się, bo jak zwykle na Ciebie czekamy. - mówiła zniecierpliwiona.
Po pół godzinie, zeszłam na dół. Impreza już trwała, ja podeszłam i wzięłam sobie drinka. Nagle zaczepiła mnie Eleanor.
-Jak tam? - uśmiechnęła się radośnie. -Długo na Ciebie trzeba było czekać. - zaśmiała się.
-Wiem, wiem, ja nigdy nie mogę się wyrobić. - również wybuchłam śmiechem.
-Przyszliście wszyscy? - spytałam.
-Tak, Zayn  już był wcześniej. Patrz, ale się zrobiło, że się spiknęli z Twoją przyjaciółką, nie?
-No, zdziwiłam się jak dziś przyszli razem. Ale życzę im szczęścia. - uśmiechnęłam się.
-Teraz trzeba pomóc Ci znaleźć Twoje. - powiedziała.
-Moje odeszło .. - spuściłam głowę.
-Nie wydaję mi się. Stoi tam w kącie. - pokazała palcem na ... Nialla.
-Chyba żartujesz. W życiu do niego nie podejdę. - powiedziałam.
-Albo Ty to zrobisz, albo ja. - popatrzyła na mnie surowo.
-Dobra już idę. - odparłam i ruszyłam w stronę blondyna.
-Cześć. - zaczęłam.
-Hej Alice. - uśmiechnął się na mój widok.
-Zatańczysz? - wypaliłam.
-Jasne. - pociągnął mnie za rękę i już byliśmy na parkiecie. Tańczyliśmy bez wytchnienia, odpoczęliśmy podczas wolnego. Niall delikatnie mnie przytulił i to było takie słodkie.
Potem poszliśmy się napić i Nialler zapytał mnie o coś, czego bym się nigdy nie spodziewała:
-Może wyskoczymy gdzieś kiedyś razem?
-Jasne. - powiedziałam.
-Masz ładne oczy.
-Twoje są ładniejsze. - zaśmiałam się.
Przybliżył się do mnie i mnie pocałował. Nie spodziewałam się tego po nim, ale odwzajemniłam pocałunek.
-Nie jestem pijany. - szepnął. - I nie zrobię Ci krzywdy, jesteś wyjątkowa.
-Mam nadzieję. - pierwszy raz od kilku miesięcy uwierzyłam w prawdziwą miłość.
------------------
Również ostatnia. Mam nadzieję, że Wam się podoba. :)

kissonme


xx

SUPERMARKET - CZ.7


5 miesięcy później

-Jesteś pewna, że dobrze wyglądam?  - spytałam po raz enty Mattie.
-Tak, jest idealnie, na prawdę nie wiem czym się tak stresujesz. Przecież od dawna jesteście ze sobą. - powiedziała przyjaciółka.
-Nie prawda. - odparłam.
-Oficjalnie nie, ale i tak każdy wie jaka jest prawda. To tylko kwestia tego, abyście o tym pogadali szczerze, a tego za was nikt nie zrobi. - powiedziała mądrze.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Boję się. - szepnęłam.
-Jaka Ty jesteś głupia. - powiedziała Matts.
Poszłam otworzyć drzwi. Stał w nich Niall z wielkim bukietem róż.
-Hej, proszę to dla Ciebie. - podał mi kwiaty.
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się. - Wejdź, wsadzę je do wazonu i możemy jechać.
-Cześć Niall. - powiedziała moja przyjaciółka do blondyna. Wydawało mi się, że wymienili porozumiewawcze spojrzenia, ale nie byłam tego do końca pewna.
-Już, to jak jedziemy? - spytałam.
-Jasne, chodź. - powiedział i wyszliśmy.
Droga była dość napięta, prawie się do siebie nie odzywaliśmy. Weszliśmy do jakieś restauracji, zamówiliśmy kolację i czekaliśmy w ciszy.
-Czemu się nie odzywasz? - wypaliłam. - Zawsze przecież rozmawiamy ze sobą. Dziś jest jakoś inaczej ... - posmutniałam. - Coś się stało? Przecież wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko.
-Bo ... Jezu nie wiem jak Ci to powiedzieć . - powiedział, nie patrząc mi w oczy.
-Niall, spójrz na mnie. - powiedziałam spokojnie i pogładziłam jego rękę. - Nie denerwuj się. - uśmiechnęłam się, chociaż w środku byłam kłębkiem nerwów. Zrobił tak jak kazałam.
-Chciałbym się Ciebie zapytać, czy ... no wiesz ... od kilku miesięcy nie rozstajemy się na krok, zależy mi na Tobie.. - powiedział. - I chciałbym się Ciebie spytać czy ... czy ... czy nie zostałabyś moją dziewczyną? - wreszcie to z siebie wydusił. Tak długo na to czekałam, wyobrażałam sobie co mu odpowiem, a teraz miałam kompletną pustkę. Rozpłakałam się.
-Powiedziałem coś nie tak? - przeraził się.
-Nie .. - dalej łkałam. - Ja po prostu się cieszę. - mówiłam przez łzy.
-Nigdy nie płakałaś jak się z czegoś cieszyłaś ... - powiedział zakłopotany.
-Na prawdę to ze szczęścia. Ja też chciałabym, abyśmy oficjalnie zostali parą. - powiedziałam.
-Jezu, na reszcie. - krzyknął na całą restaurację, wstał z krzesła, pociągnął mnie za rękę i mocno przytulił. Potem zaczął mną okręcać, a ludzie patrzyli się na nas jak na nienormalnych.
-Puść mnie wariacie. - zaśmiałam się.
-No, ale mnie kochasz? - puścił mnie i spojrzał prosto w oczy.
-A Ty mnie? - nie odpowiedziałam.
-Ja Ciebie bardzo. - powiedział szeptem.
-Ja Ciebie też. - mój głos również był cichy.
Zbliżyliśmy się do siebie i na oczach wszystkich złożyliśmy gorący pocałunek. To był początek nowej miłości .. oby tej na całe życie.
---------------
Ostatnia, mam nadzieję, że się podoba.

kissonme


xx

poniedziałek, 18 czerwca 2012

SUPERMARKET - CZ. 6


Pojechałam do swojej pracy, aby zabrać wszystkie rzeczy. Było mi ciężko, że odchodzę, ale cóż ... takie życie i ja nic na to nie poradzę .... Wzięłam kartonowe pudło i zaczęłam pakować wszystkie rzeczy z biurka.
-A gdzie Ty się wybierasz? - spytała nagle szefowa. Nie wiem jakim cudem znalazła się w tym pomieszczeniu. Zazwyczaj siedziała u siebie w gabinecie i nosa z niego nie wyciągała.
-Przecież już tu nie pracuję. - odparłam oschle.
-Kto Ci tak powiedział? - popatrzyła na mnie dziwnie.
-To chyba jasne. - powiedziałam.
-Musimy sobie coś wyjaśnić, za 5 minut widzimy się w moim gabinecie.
Chciałam jej coś powiedzieć, ale szybko zniknęła mi z oczu. Usiadłam na krześle i patrzyłam na zegarek, który niemiłosiernie wolno chodził. Po chwili wstałam i pokierowałam się do gabinetu tej żmii.
-Chciała mnie Pani widzieć. - powiedziałam łaskawie.
-Tak, siadaj. - wskazała miejsce na przeciwko niej. -Masz rację, źle zrobiliśmy pisząc taki artykuł, ale zrobiliśmy to dlatego, aby nasza gazeta zyskała na sprzedaży. Na prawdę przepraszam, że zgodziłam się na to Twoim kosztem, nie powinnam, nawet za taką cenę. Dlatego podwyższę Ci pensję i dam więcej tematów. Co Ty na to? - spojrzała na mnie pytająco.
-Propozycja kusząca, lecz wolę dostać dobre referencje do nowej pracy. Z tą nie chcę mieć nic wspólnego. Chciałam być uczciwą dziennikarką i pracować z uczciwymi ludźmi. Jednak pomyliłam się. Więc przykro mi, ale odchodzę. - wstałam z krzesła i pokierowałam się w stronę drzwi. - A i kiedy mogę przyjść po papiery?
-Jeżeli chcesz się zwolnic musisz to zrobić z trzymiesięcznym wyprzedzeniem. - kocica wystawiła pazury. Nie lubiła, gdy ktoś się jej sprzeciwiał.
-A czy ja mam to gdzieś zgłosić, że Pani złamała umowę? - spojrzałam na nią, a ona nic nie odpowiedziała. - Tak też myślałam, jutro przyjdę po te papiery. Do widzenia. - powiedziałam i wyszłam.
Czułam się wolna, szczęśliwa, lecz było mi smutno, że musiałam zakończyć pracę. Wzięłam resztę moich rzeczy, pożegnałam się ze wszystkimi i pojechałam windą na dół. Pożegnałam się również z portierem i wyszłam z tego przeklętego, a zarazem wspaniałego budynku. Wsiadłam do samochodu, gdy nagle zadzwonił mój telefon.
-Słucham? - spytałam i jednocześnie zapinałam pasy.
-Spotkamy się dziś? - usłyszałam głos Nialla.
-Jasne, o której?
-17, w Nandos?
-A teraz nie możesz? - uśmiechnęłam się.
-Mogę, a Ty nie jesteś w pracy? - słyszałam w jego głosie zdziwienie.
-Później Ci wszystko wytłumaczę. To za godzinę w Nandos? - spytałam.
-Jasne, już się ogarniam. - powiedział i zakończył rozmowę.
Ruszyłam spod budynku, miałam spory kawałek. Po godzinie dotarłam na miejsce.
-Hej. - dałam mu buziaka w policzek. - Co zamawiamy? - spytałam.
-Nie wiem. Na co masz ochotę?
-Hmm. W sumie sama nie mam pojęcia. Wybierz coś. - podsunęłam mu kartę z menu.
Po chwili zamówił jakieś kurczaki i frytki.
-Więc dlaczego nie jesteś w pracy? - spytał zajadając się.
Opowiedziałam mu całą historię.
-Zawzięta jesteś. - podsumował na koniec. - Ale jest mi trochę głupio, że to przeze mnie. - podrapał się po głowie.
-Nie ma powodu. Ja tam jestem szczęśliwa. - odparłam i zrobiłam coś, czego bym się po sobie nie spodziewała. Pocałowałam Nialla Horana na oczach wszystkich w Nandos. To był zdecydowanie mój najlepszy pocałunek.

sobota, 16 czerwca 2012

SUPERMARKET - CZ. 5


Postanowiłam nie marnować czasu na leżenie, tylko gdzieś iść. Ubrałam się w luźne rzeczy, lekko się pomalowałam i włosy związałam w luźny kucyk. Wzięłam moją torbę i postanowiłam pójść się przejść. Wyszłam na zewnątrz, a tam było pełno paparazzi. Robili mi zdjęcia, krzyczeli do mnie, większości nie rozumiałam. Zmieniłam szybko swoje plany i wsiadłam do mojego samochodu. Odjechałam z piskiem opon. Postanowiłam, że muszę wyjaśnić to z Niallem. Stanęłam przy jakimś kiosku i zaczęłam szukać w moim notesie ich adresu. Gdy w końcu znalazłam, wyszłam jeszcze na świeże powietrze, lecz nie nacieszyłam się nim długo, bo moją uwagę przykuła wisząca gazeta, w której pracuję. Zobaczyłam wielki nagłówek "NIALL HORAN Z ONE DIRECTION Z NASZĄ POCZĄTKUJĄCĄ DZIENNIKARKĄ". Myślałam, że szlak mnie jasny trafi, wzięłam portfel i poszłam kupić butelkę wody i ten szmatławiec. Zanim pojechałam do chłopaków postanowiłam zahaczyć o biuro. Wsiadłam do samochodu i byłam strasznie zdenerwowana. Przecież w umowie miałam jasno napisane, że nie mogę pisać o innych dziennikarzach, ale oni o mnie również nie mogą. Przeczytałam co tam napisali. Były tam straszne bzdury. Dowiedziałam się, że zakochaliśmy się podczas wywiadu, który z nimi przeprowadzałam, że ukrywaliśmy to i że byliśmy ze sobą już od tamtej pory, ale postanowiliśmy to trzymać w tajemnicy, ponieważ nie chcieliśmy rozgłosu. Po skończeniu tego dennego artykułu pojechałam do swojego miejsca pracy. Weszłam do budynku jak burza. Od razu poszłam do szefowej i rzuciłam jej gazetę na biurko.
-Co to jest? - zapytałam oschle.
-Nasza gazeta. - powiedziała nie patrząc na mnie. Wybuchłam.
-Co proszę?! Tu są same brednie o mnie! - krzyknęłam.
-Nie przesadzaj. - zbagatelizowała.
-Słuchaj wredna babo. Znosiłam to, że nie szanujesz mnie, ani innych, ale teraz to się skończyło. Patrz jak do Ciebie mówię! - czułam, że jej zaraz przyłożę.
Spojrzała na mnie zdumiona.
-Przegięłaś. - warknęła.
-Nie to Ty przegięłaś. W umowie mam jasno napisane, że nie piszę o innych dziennikarzach z naszej gazety, ale ja również nie mogę być w nich opisywana. Więc złamałaś umowę , a ja tego nie zostawię. Żegnam. - powiedziałam i trzasnąwszy drzwiami wyszłam z budynku. Byłam wściekła. Zadzwoniłam do Nialla.
-Możemy się spotkać? - spytałam, a po moich policzkach spłynęła łza złości.
-Chyba musimy. Kiedy? - powiedział.
-Mogę do Ciebie teraz wpaść jeśli to nie problem.
-Dobra to czekam. - odparł i oboje zakończyliśmy rozmowę.
Jechałam cały czas płacząc. Moje życie legło w gruzach, straciłam pracę, nikt mi nie daje spokoju, ludzie patrzą się na mnie albo z nienawiścią, albo z zazdrością. Dlaczego ja nie posłuchałam Mattie?
Gdy byłam pod ich domem, wytarłam swoje oczy od łez i poszłam. Zapukałam, a w drzwiach stał Nialler.
-Przepraszam. - spuścił wzrok.
-Za co? - spojrzałam na niego.
-Przeze mnie płakałaś ...
-Nie prawda, możemy wejść do środka, czy chcesz tutaj gadać? - spytałam.
-Jasne, wejdź. - zaprosił mnie do środka.
-Cześć Alice. - usłyszałam.
-Cześć. - odparłam bez entuzjazmu.
-Nie płacz, to przejdzie, te hejty. - powiedział Liam.
-O czym Ty gadasz? Ja nie hejtami się przejmuję. - odpowiedziałam całkiem szczerze.
-Chodź na górę, pogadamy na osobności. - powiedział Nialler.
-Okej. - przytaknęłam i poszliśmy.
-To co się stało, że płakałaś? - spytał, gdy siedzieliśmy na jego łóżku.
-Straciłam pracę. - spuściłam wzrok.
-Ale dlaczego? - zrobił wielkie oczy.
Opowiedziałam mu jak naskoczyłam na szefową.
-Ale nie powiedziała Ci, że Cię zwalnia. - powiedział.
-To już tylko kwestia czasu. - posmutniałam.
-Ja uważam, że nie. A nawet jeśli jesteś wspaniałą dziennikarką, więc znajdziesz wszędzie pracę.
-Tak myślisz? - spojrzałam na niego.
-Jasne. - uśmiechnął się, a ja to odwzajemniłam. - Słuchaj co do wczoraj to ...
-Okej, nie ma problemu, zapomnę. Było minęło. - przerwałam mu.
-Ale ja właśnie nie chcę zapominać. - odparł, a mi oczy o mało nie wypadły z orbit.
-Jak to? - spytałam.
-Jak już cały świat wie, że jesteśmy razem to niech to będzie na prawdę.
-Co proszę? - dalej nie dowierzałam.
-Chciałbym, aby między nami było coś więcej ... - spuścił wzrok.
-Nie wiem co powiedzieć. - odparłam szczerze. - Hmm.. nie mówię nie, ale może na początek spotykajmy się tylko. Jak na będzie nam ze sobą dobrze to wtedy pomyślimy o czymś poważniejszym, co? - powiedziałam po dłuższym namyśle.
-Na prawdę? - spytał.
-Jasne. - uśmiechnęłam się.
-To może wybierzemy się dziś do kina? - zaproponował.
-Dziś chcę być sama, ale jutro?
-Okej, przyjadę po Ciebie. - uśmiechnął się.
-Dobra. - odparłam. - Lecę już. - wstałam i pokierowałam się w stronę drzwi.
-Dostanę chociaż buziaka? - złapał mnie za rękę.
-Daj policzek. - zaśmiałam się. Po chwili złożyłam na jego policzku buziaka.
-Dziękuję, ale daj mi teraz swój. - powiedział.
Zrobiłam tak jak kazał i po chwili poczułam jego usta. Był to zwykły buziak, a cieszyłam się jak głupia.
-To do jutra. - powiedziałam przy drzwiach.
-Pa. - pomachał mi, a ja wsiadłam do swojego Range Rowera.
Jednak nie jest tak źle, jak myślałam.

FANKA - CZ.3


kilka dni później

Jak zwykle przesiadywałam w pracy dłużej niż zamierzałam. Chociaż mi to na rękę, zapominam o wszystkim, skupiam się na tym co dla mnie najważniejsze. Z kolejnego dziennikarskiego skupienia wyrwał mnie telefon. Myślałam, że to Mattie, więc nawet nie patrząc na wyświetlacz powiedziałam:
-Matts nie wiem za ile będę.
-Cześć. - usłyszałam inny głos, niż mojej przyjaciółki, ale nie był mi obcy.
-Hej Eleanor. Przepraszam, pomyliłam Cię z Mattie.
-Nie ma za co. Słuchaj ja dzwonię w sprawie ten imprezy. Miałaś dać znać, a do tej pory nie miałam telefonu od Ciebie.
-A tak, przepraszam. Nie dam rady jednak. - starałam się wykręcić.
-Niby dlaczego? - spytała.
-Mam dużo pracy, nie wyrobię się. - powiedziałam.
-Nie wierzę Ci, ale okej, jak nie chcesz iść to nie. Ale mam pytanie. - oznajmiła.
-Słucham.
-Masz pożyczyć trochę leżaków? Bo stwierdziliśmy, że zrobimy ognisko tak na 20 osób i każdy będzie sobie leżał w śpiworze na leżaku. - odparła.
-Jasne, mamy całą szopę tego. Ale nie mamy 20. - powiedziałam.
-Nie ważne, pożycz mi tyle ile masz.
-Okej, mam je wam przywieźć, czy wy się po nie pofatygujecie?
-Jeżeli dla Ciebie to nie problem, to mogłabyś je mi podrzucić?
-Jasne, jutro z samego rana.
-Ale to nam na dziś potrzebne. - zmieszała się.
-Dobra przywiozę je wam za dwie godziny. Na razie. - rozłączyłam się. Wyłączyłam laptopa, wzięłam torebkę i pojechałam do domu. Zobaczyłam w jakim stanie są leżaki, nie były takie złe, trzeba było je przetrzeć. Upchałam je jakoś to swojego Range Rowera, było ich aż 11! Jechałam sobie powoli, śpiewałam piosenki, które leciały w radiu. Po 40 minutach dojechałam pod dom Eleanor. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i po chwili drzwi otworzyła mi dziewczyna.
-Alice, dzięki, że je przywiozłaś! - powiedziała radośnie.
-Spoko, tylko wypakujcie je sobie z samochodu.
-Jasne. Zaraz chłopcy to zrobią.
-Samochód jest otwarty. - uśmiechnęłam się.
-Wejdź. - pokazałam gestem ręki.
Weszłam do środka, panował tam trochy nie ład, ale nie przeszkadzało mi to, ja u siebie w pokoju miałam o wiele gorzej.
-Chcesz coś do picia? - spytała.
-Nie, dzięki, śpieszę się. - powiedziałam.
-Może jednak zostaniesz na ognisku? - zaczęła mnie namawiać.
-Nie tym razem, ale może wy wpadniecie do nas, w sobotę wraca Cher, więc na pewno będzie impreza. - powiedziałam.
-Okej. - zgodziła się od razu. -  Louis! - krzyknęła do swojego chłopaka. - Idźcie wypakować z samochodu Al te leżaki!
-Już idziemy skarbie. - powiedział chłopak.
Siedziałyśmy w kuchni, gdy nagle oni weszli.
-Cześć Alice. - oznajmili wszyscy.
-Cześć. - odparłam.
-Daj nam kluczyki. - powiedział Niall.
-Zostawiłam otwarty samochód. - uśmiechnęłam się do niego. Boże jaki on był słodki, tylko schrupać takie ciasteczko.
-Zaraz wrócimy. - powiedzieli.
-Niall jest wolny. - usłyszałam po chwili.
-To co z tego? - zaśmiałam się histerycznie.
-Nie mów, że Ci się nie podoba. - powiedziała Eleanor.
-Ładny jest, ale ... - nie dane było mi dokończyć.
-Nie ma żadnego ale. Może jednak zostaniesz? - cały czas mnie namawiała.
-Nie tym razem, ale tak jak powiedziałam, wpadnijcie do nas w sobotę. - uśmiechnęłam się.
-Jesteś uparta, ale okej. Zgadzam się.
-Napiszę Ci wszystko jeszcze co i jak. - powiedziałam.
-Dobra.
-Spadam już, mam jeszcze trochę pracy. - wstałam i pokierowałam się w stronę drzwi wyjściowych.
-Odprowadzę Cię. - powiedziała El. Poszłyśmy, a tam chłopacy ganiali się jak mali chłopcy.
-Louis! - krzyknęła dziewczyna. - Mieliście coś zrobić! Alice już jedzie.
-Dajcie nam jeszcze 5 minut. - odparł chłopak, a ja się zaśmiałam.
Gawędziłyśmy sobie jeszcze długą chwilę, gdy wreszcie się uporali z tymi leżakami. Wsiadłam do samochodu i odjechałam. Cały czas chodziło mi po głowie to co mówiła El ...

czwartek, 14 czerwca 2012

SUPERMARKET - CZ.4


kilkanaście dni później

Zostałam w domu sama, bo dziewczyny pojechały na szkolenia. Matts na coś związanego z gimnastyką, a Cher z filmówką. Siedziałam sobie na kanapie, gdy nagle natchnęło mnie, aby zadzwonić do Nialla. W końcu powiedziałam, że się odezwę.
-Halo? - usłyszałam w słuchawce.
-Cześć, tu Alice. - powiedziałam skrępowana.
-Cześć. - powiedział poważnie.
-Może miałbyś ochotę wpaść do mnie na obiad? - spytałam.
-Kiedy? - jego głos rozpromieniał.
-Dziś, tak o 14? - zaproponowałam.
-Okej, będę, podaj mi tylko adres. - powiedział.
-Wyślę Ci smsem, do zobaczenia. - uśmiechnęłam się do telefonu.
-Pa. - odpowiedział.
Popatrzyłam w lustro, wyglądałam dobrze. Nie zamierzałam się stroić. Miałam czarne rurki, białą bokserkę i na to luźną, pomarańczową bluzkę. Włosy miałam związane w luźną kitkę, a makijaż był bardzo delikatny.
Napisałam szybko smsa do Nialla i poszłam do kuchni, wyciągnęłam potrzebne składniki na leczo. Zaczęłam kroić, mieszać i całkiem dobrze mi to szło. Po około 40 minut zadzwonił dzwonek do drzwi. Wytarłam ręce w ścierkę i otworzyłam. Przede mną stał Niall. W jednej ręce trzymał kwiaty, a w drugiej wino.
-Wiem, że to za wcześnie, ale nie mogłem się doczekać. - uprzedził moje pytanie.
-Okej, wejdź. - zaprosiłam go do środka. - Jeszcze w sumie nie skończyłam. - powiedziałam.
-Poczekam. - uśmiechnął się. - A i proszę to dla Ciebie. - podał mi kwiaty i butelkę z winem.
-Dziękuję. - odwzajemniłam uśmiech i wskazałam na siedzące miejsce.
Usiadł przed blatem, a ja zaczęłam dalej krzątać się po kuchni.
-Ładnie wyglądasz jak gotujesz. - powiedział nagle.
-To zapamiętaj ten widok, bo to może być ostatni raz, kiedy widzisz mnie w kuchni.
-Dlaczego? - zdziwił się.
-Bo zazwyczaj nie gotuję. Wolę jeść u babci, albo na mieście. - zaśmiałam się.
-Może kiedyś coś razem ugotujemy? - poruszył śmiesznie brwiami.
-Może. - wybuchłam po raz kolejny śmiechem.
Gadaliśmy jeszcze przez kolejną godzinę, potem podałam leczo i jedliśmy.
-Kiedy ostatni raz byłaś z kimś na poważnie w związku? - spytał.
-Hmm .. Nie pamiętam, ale to było dawno. Raczej  nie kręci mnie być  z kimś, jest mi dobrze samej. - popatrzyłam na niego. - A Ty?
-Też dawno z nikim nie byłem, ale doskwiera mi już ta samotność. - popatrzył mi głęboko w oczy.
-Aha. - speszyłam się.
Zjedliśmy do końca, rozmawiając o filmach, podróżach, książkach. Mieliśmy dużo wspólnego i było na prawdę fajnie. Otworzyliśmy butelkę wina i sączyliśmy je powoli. Nawet nie wiem kiedy z 13 zrobiła się 20.
-Idziemy na spacer? - zaproponował, gdy opróżniliśmy całą butelkę.
-Jasne. - zaśmiałam się, bo miałam już całkiem dobry humor.
Wyszliśmy z domu i cały czas się śmialiśmy. Poszliśmy do pobliskiego parku. Usiedliśmy na ławce i wygłupialiśmy się. W pewnym momencie popatrzyliśmy sobie w oczy. Nialler stopniowo przybliżał się do mnie, a ja się nie opierałam. W końcu nasze usta się spotkały. Jakie to było cudowne. Jeszcze nigdy z nikim nie czułam takiej chemii jak z nim. Po długiej chwili oderwaliśmy się od siebie.
-Wracajmy już. - szepnęłam i przygryzłam jego ucho.
-Dobrze. - odpowiedział również szeptem.
Złapał mnie za rękę i tak szliśmy do mojego domu. Pożegnaliśmy się pod moimi drzwiami, oczywiście namiętnym pocałunkiem. Gdy weszłam do środka, od razu poszłam spać, bo ledwo trzymałam się na nogach. Trzeba przyznać, mocnej głowy do picia to ja nie miałam.
Rano obudził mnie dźwięk telefonu. Odebrałam.
-Alice coś Ty zrobiła?! - wydarła się Mattie.
-Ciszej, głowa mnie boli. O co Ci chodzi. - mówiłam zdezorientowana?
-Jesteś na wszystkich portalach, gazetach, wszędzie, jak całujesz się z Niallem! Dziewczyno co Ci odbiło? - spytała.
-Boże, ja nic nie pamiętam.
-Umawiałyśmy się, że ja nie będę z Harrym, a Ty z Niallem, mimo że nam się podobali. Przecież wiesz, że to nam by zniszczyło życie. W sumie już niszczy, bo od rana dzwonią do mnie z różnych gazet o to, abym potwierdziła to, że jesteście razem. - mówiła wkurzona.
-Niall pewnie to odkręci, a jeżeli nie to ja to zrobię. Jezu, byłam pijana. - odparłam. - Pamiętam tylko, że piliśmy wino i poszliśmy na spacer .. - powiedziałam.
-Kretynka! - krzyknęła. -Kończę, mam nadzieję, że wyjdziesz z tego bagna. - odparła i zakończyła rozmowę. Czułam się fatalnie. Jak ja mogłam coś takiego zrobić ?!

niedziela, 10 czerwca 2012

SUPERMARKET - CZ. 3


Obudziłam się w czymś pokoju. Głowa pękała mi na drobne kawałki. Próbowałam sobie przypomnieć co się działo poprzedniego wieczoru, ale na marne. Miałam na sobie ubrania co znaczyło, że nie przespałam się z nikim. Wstałam z łóżka, założyłam buty i poszłam na dół. O mało co się nie zabiłam po schodach. Szłam jak najciszej żeby nikt mnie nie usłyszał. Już byłam przy drzwiach, gdy usłyszałam za sobą:
-A dokąd to się wybierasz?
Obróciłam się i zobaczyłam Nialla? Tak, to był on.
-Do domu. - odpowiedziałam.
-Nie poczekasz na przyjaciółkę? - spytał.
-A ona też tu jest?
-Tak, śpi w pokoju Harrego.
-A on gdzie śpi ?! - spanikowałam.
-Nie drzyj się. W salonie. - wskazał ruchem głowy.
-Aha. Dobra tam Mattie trafi do domu. Cześć. - złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi.
-Poczekaj! - krzyknął. -Nie miałem jak do Ciebie zadzwonić, nie braliśmy telefonów, byliśmy na wywiadzie, który się przedłużył. Przepraszam. - powiedział jednym tchem.
-Fantastycznie! - powiedziałam z sarkazmem i poszłam przed siebie.
-Zaczekaj. Może jesteś głodna? Tak, na pewno jesteś. Chodź zjemy razem śniadanie, to tak jak ten nasz lunch. Nie daj się prosić. - zrobił słodkie oczy.
-Dobra, ale zgadzam się tylko dlatego, że na serio burczy mi w brzuchu.
Poszliśmy do środka. Nogi cholernie mnie bolały, więc zdjęłam swoje szpilki.
-Gdzie jest łazienka? - spytałam blondyna, który coś robił w kuchni.
-Na lewo, prosto i po prawej. - powiedział.
Poszłam do łazienki, zmyłam makijaż. Bez niego wyglądałam okropnie, ale cóż. Włosy związałam w kitkę. Z kopertówki wyjęłam fluid i tusz do rzęs. Pomalowałam się delikatnie i wyglądałam już jako tako. Przydałby mi się prysznic, ale to zrobię jak wrócę do siebie.
Poszłam do kuchni, z której dobiegały cudowne zapachy.
-Mmmm. Co tak ładnie pachnie? - spytałam siadając na krześle.
-Naleśniki, lubisz? - spytał Horan.
-Śmiesznie wyglądasz w tym fartuszku. - zaśmiałam się. - Tak lubię.
-Nie wiem co Ty chcesz od tego fartuszka. - powiedział Niall.
-No nic, ładny jest. - powiedziałam.
-Wyglądasz inaczej. - odparł zamyślony.
-No zmyłam ciemne cienie, nie wyglądam jak z sekty. - powiedziałam bawiąc się jabłkiem.
-A no faktycznie. - mówił patrząc na mnie.
-Niall coś się przypala. - powiedziałam.
-Boże! Naleśnik! - krzyknął na cały dom i zaczął go 'ratować'. Oczywiście się nie udało, więc spalony naleśnik poszedł do śmieci.
-Niall, nie drzyj się tak. - do kuchni wszedł w samych bokserkach Styles.
-O matko jedyna.  - powiedziałam.
-Co? - spytali jednocześnie.
-Nic, cześć Harry. - powiedziałam cała czerwona.
-Cześć. - odpowiedział i chwilę na mnie popatrzył. - Ja Cię znam. Alice, prawda?
-Wow, pamiętasz. - zaśmiałam się.
-Jak mógłbym zapomnieć kogoś, kto cały czas się śmieje. - powiedział.
-Nie przesadzaj. - odparłam. - Głodna jestem.
-Już podaje, chwila. - Horan zaczął coś tam robić.
-Mattie śpi jeszcze? - spytał Harry.
-Tak, ale trzeba ją obudzić. - powiedziałam.
-To wy się znacie? - spojrzał na mnie dziwnie.
-Mieszkamy razem.
-Aha. - powiedział z grobową miną.
-To źle?
-Nie, skądże. - zaśmiał się. - Idę ją obudzić.
-Proszę. - przede mną pojawił się talerz z naleśnikami i owocami. Z jagód był napisz "SMILE, PLEASE XX". Uśmiechnęłam się, bo to na prawdę było miłe. Zjadłam i podziękowałam Horanowi za posiłek.
-Smakowało Ci? - dopytywał się.
-Jasne.
-Nie gniewasz się już na mnie?
-Nie wiem. - udałam obojętną.
-Na prawdę przepraszam. Następnym razem na pewno się pojawię.
-Skąd wiesz czy będzie następny raz? - spytałam.
-Proszę?
-Zobaczę, dam Ci znać, na razie idę do domu. Na razie. - powiedziałam i wyszłam z domu One Direction, zostawiając tam przyjaciółkę. Chyba nie będzie zła. Oby!

sobota, 9 czerwca 2012

SUPERMARKET - CZ. 2


Wróciłam do domu i nawet nie odpakowywałam zakupów. Poszłam na górę się szykować. Stanęłam przed moją wielką garderobą i zaczęłam główkować co na siebie założę. Po dłuższym zastanowieniu wybrałam czarne rurki, biała bluzkę, włosy rozpuściłam i starannie wyprostowałam. Delikatny makijaż i byłam gotowa. Zeszłam na dół założyłam białe conversy i pokierowałam się do swojego samochodu. Spojrzałam na zegarek, było dopiero chwilę po 12. Droga minęła mi dość szybko, trochę się denerwowałam. Weszłam do Nandos była 12:50. Usiadłam przy jednym ze stolików przy oknie i patrzyłam na ruchliwą ulicę. Stukałam moimi długimi paznokciami o blat i zastanawiałam się jak to będzie. Po upływie 20 minut Nialla wciąż nie było. Postanowiłam jeszcze chwilę poczekać, przecież są korki. Minęło kolejne 20 minut, więc zadzwoniłam do niego. Odezwała się poczta głosowa. Było już wpół do drugiej, więc postanowiłam iść. Byłam wściekła. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu.
-Co tak wcześnie? - spytała Mattie.
-Nie denerwuj mnie. Dupek nie przyszedł. - powiedziałam wkurzona.
-Żartujesz? - spojrzała na mnie jak na nienormalną.
-A wyglądam jakbym żartowała?! - krzyknęłam.
-Masz rację, nie przejmuj się. - powiedziała przyjaciółka.
-Nie mam takiego zamiaru, ale jak tylko go spotkam to chyba zabije na miejscu. - syknęłam.
-Nie chcę być w jego skórze. - powiedziała.
-Dobra idę coś popisać, potem może wyjdziemy na miasto? Jakaś impreza czy coś? - spojrzałam na Matts.
-Jasne. - zaśmiała się.
Poszłam do swojego pokoju i zaczęłam pisać felieton. Przelałam wszystkie moje żale na komputer. Po upływie godziny zaczęłam szykować się na imprezę. Wzięłam długą kąpiel, maseczki, peelingi itd. Pomalowałam się trochę odważniej, ciemne cienie, róż na policzkach i błyszczyk na ustach. Włosy zakręciłam, a na siebie założyłam małą czarną. Do tego wysokie czarne szpilki i mała kopertówka.
-Mattie jestem już gotowa, a Ty? - spytałam przyjaciółki.
-Już tylko buta założę. - krzyknęła z pokoju.
Po upływie kilku minut była na dole. Miała na sobie cukierkową sukienkę, w tym samym kolorze szpilki, czarną marynarkę i kopertówkę. Makijaż miała delikatny, kompletne przeciwieństwo mnie.
-Widzę, że humor zły. - powiedziała.
-Trochę. - odparłam i wyszłyśmy do wyjścia. Zamówiłyśmy taksówkę i pojechałyśmy do jednego z londyńskich klubów.
Gdy weszłyśmy do środka, było pełno ludzi. Podeszłyśmy do baru i zamówiłyśmy sobie po drinku. Poszłyśmy na parkiet i zaczęłyśmy się bawić. Rozluźniłam się i tańczyłam z jakimś kolesiem. Całkiem przystojny. Dopiero na wolnym kawałku zorientowałam się, że to Louis Tomlinson.
-Nie poznałam Cię z początku. - powiedziałam.
-Za to ja Ciebie tak. Jak można zapomnieć taką niezwykłą dziennikarkę.
-Proszę Cię. - zaśmiałam się. -Co Ty tutaj robisz? - spytałam.
-Przyszliśmy wszyscy. - odparł.
-Niall też jest? - spytałam zła.
-Też.  A co nie lubisz go? - popatrzył na mnie.
-Można tak powiedzieć, sorry, ale nogi mnie już bolą. - wyswobodziłam się z jego objęć i poszłam w stronę baru. Zamówiłam kolejkę czystej i wypiłam. Potem drugi raz i trzeci. Na sam koniec zamówiłam drinka i siedziałam na tym wysokim krześle przy barze. Nagle zobaczyłam, że w moją stronę idzie Niall.
-Musimy sobie chyba coś wyjaśnić. - powiedział nieśmiało.
-Nie słyszę Cię, za głośno jest. - skłamałam i poszłam na parkiet. Na cholerę miałam słuchać jego wyjaśnień? Niech się zajmie jakąś inną laską, ja z nim nie chcę mieć nic wspólnego.

piątek, 8 czerwca 2012

SUPERMARKET - CZ. 1

Jak co sobotę pojechałyśmy z Mattie na zakupy. Była zima, ale śniegu nie za wiele. Ubrałyśmy dresy, jakieś swetry, włosy związałyśmy w kitkę i lekki makijaż. Założyłyśmy trampki i wsiadłyśmy do mojego czerwonego Range Rowera. Pojechałyśmy do supermarketu.
Zadzwonił mój służbowy telefon, jak zawsze odebrałam.
-Tak, w poniedziałek o 11. - powiedziałam do słuchawki. - Do widzenia. - zakończyłam połączenie. Chciałam zablokować telefon, gdy nagle Matts wyrwała mi go i wyłączyła.
-Dostaniesz dopiero w poniedziałek rano. - powiedziała.
-Mattie! Oddaj! - krzyknęłam na cały sklep.
-Nie drzyj się tak, bo siarę robisz. Skup się na prywatnym życiu. Masz wolne, więc proszę Cię nawet nie dyskutuj. - ucięła i poszłyśmy robić nasze zakupy.
Po godzinie poszłyśmy do kasy.
-Jak ja nienawidzę tych swetrów z reniferami. - powiedziałam Mattie, wskazując głową na chłopaka przed nami. Obrócił się.
-Na prawdę jesteś bardzo dyskretna. - powiedziała.
-Cześć. - powiedział owy chłopak. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to Niall z One Direction. Jakieś dwa miesiące temu robiłam z nimi wywiad.
-A hej. - odpowiedziałam i się zarumieniłam.
-Ja za to lubię swetry z reniferami. - powiedział do mnie, a ja myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Mattie zaczęła się śmiać.
-Ja nie koniecznie, ale ładnie Ci w nim. - starałam się ratować sytuację.
-To dobrze. Co tam u Ciebie? - spytał.
-W porządku. A u Ciebie? Jak tam wasza kariera?
-Dobrze. Akurat teraz mamy chwilę wolnego. - uśmiechnął się. - Może pójdziemy dziś razem na lunch? - zaproponował, a mi o mało co oczy nie wyszły z orbit.
-Yyy.. Jasne, o której?
-13 w Nandos, pasuje Ci? - popatrzył na mnie.
-Jasne.
-Masz mój numer, więc w razie czego dzwoń. - powiedział.
-Nie mam.
-Jak to? - spojrzał na mnie jak na debila, bo podawał mi.
-Ja mam jej telefon służbowy, więc nie ma. - wtrąciła się Mattie widząc moje zakłopotanie.
Podał mi jakąś karteczkę, na której przed chwilą coś pisał.
-Do zobaczenia! - powiedział i odszedł ze swoimi zakupami od kasy.
-Ale masz szczęście. - powiedziała.
-Głupi zawsze je ma. - zaśmiałam się i razem z Mattie wyszłyśmy ze sklepu. W końcu miałam jakieś dwie godziny na to, aby się wyszykować.

FANKA - CZ. 2


Przyjechałam do domu, było już późno, bo jeździłam chwilę bez celu. Odkąd się rozstaliśmy, moje życie diametralnie się zmieniło. Oczywiście na gorsze. Wyszłam na nasz ganek i usiadłam na bujanej ławce. Wzięłam sobie koc, zrobiłam drinka i paliłam papierosa za papierosem. Patrzyłam w niebo i zastanawiałam się dlaczego jestem aż tak beznadziejna.
-Idziesz już spać? - spytała Mattie.
-Nie, posiedzę tu jeszcze. - powiedziałam.
-Pobyć trochę z Tobą?
-Nie, idź spać. Potrzebuję chwili spokoju.
-Okej, ale nie siedź za długo. - powiedziała i weszła do domu.
Wypaliłam już chyba połowę paczki. Zaciągałam się, gdy pod nasz dom podjechał jakiś samochód. Ujrzałam jakąś szczupłą postać. Weszła na ganek i chyba się mnie trochę przestraszyła.
-Przyniosłam Ci. To chyba Twoje. - podała mi teczkę. Ahh tak, to były materiały do kolejnego wywiadu.
-Dziękuję. Eleanor jesteś wielka. - uśmiechnęłam się do niej. - Chcesz? - wskazałam na papierosy.
-Jasne. - podałam jej i obie zapaliłyśmy. -Czemu tak nagle wyszłaś? Powiedzieliśmy coś nie tak? - popatrzyła na mnie.
-Nie. To ze mną jest coś nie w porządku. - powiedziałam, ledwo tłumiąc łzy.
-Chcesz o tym pogadać? - spojrzała na mnie, a ja nie wiem dlaczego opowiedziałam jej o moim żalu, mówiłam jej to co czuję. Do tej pory wiedziała o tym tylko Mattie.
-Nie powiem Ci "nie przejmuj się", bo tak się nie da. Potrzebujesz czasu. - powiedziała.
-Ale ile jeszcze? - spojrzałam na nią cała we łzach.
-Nie wiem. To zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. Idź kogoś poznaj. - zachęcała.
-Nie chcę żadnych związków, niczego. - odpowiedziałam.
-Nie każe być Ci kimś w związku, spotkaj się z jakimś kolesiem i tyle. Albo mam lepszy pomysł.
-Jaki? - popatrzyłam na nią dziwnie.
-Organizujemy imprezę, może masz ochotę wpaść? - spytała.
-Nie wiem, zobaczę. A kiedy?
-W przyszłym tygodniu. Daj mi swój numer to do Ciebie zadzwonię co i jak.
Podyktowałam jej ciąg liczb, a ona mi.
-Idę, bo Louis będzie narzekał, że długo mnie nie było. Pamiętaj, że możesz do mnie dzwonić o każdej porze dnia i nocy.
-Dzięki El. - uśmiechnęłam się.
Pożegnałyśmy się, a ja zostałam sama ze swoimi przemyśleniami.

poniedziałek, 4 czerwca 2012

FANKA - CZ.1


Szefowa jak zwykle wysłała mnie po coś, co ona miała załatwić. Miałam zanieść jakieś materiały jej siostrzenicy Eleanor. Wzięłam ogromną teczkę i pojechałam pod wskazany adres. Oczywiście musiałam zaparkować gdzieś indziej, bo pod jej domem były ze trzy samochody. Zapukałam do drzwi i czekałam aż ktoś łaskawie mi otworzy. W sumie nie wiem dlaczego tak bardzo zależało mi na czasie, skoro nikt na mnie nie czekał, prócz moich dwóch przyjaciółek - Mattie i Cher. Dziś minęło dokładnie 5 miesięcy odkąd zakończył się mój związek. Do tej pory nie mogłam się z tym pogodzić i nie sadziłam, że kiedykolwiek mogę kogoś darzyć tak wielkim uczuciem. Po chwili otworzyły się drzwi.
-Kolejna fanka? Nie, nie robimy sobie już zdjęć. - powiedział zirytowany koleś. Gdy mu się przyjrzałam, był to Louis Tomlinson.
-Miłe powitanie. Nie, ja do Eleanor. - odparłam spokojnie.
-Ona też nie robi sobie zdjęć! - krzyknął.
-Przyniosłam papiery, które przekazała jej ciocia. Masz przekasz jej. Na razie. - powiedziałam i obróciłam się. Musiałam się ugryźć w język żeby mu nieodpyskowac, a pięści mocno zaciskałam, bo chyba bym mu przestawiła nos.
-Ej! Poczekaj! - krzyknął.
Udawałam, że go nie słyszę i szłam do swojego samochodu. Pobiegłabym, gdybym nie była na szpilkach ...
-Mówię poczekaj. - złapał mnie za ramię. - Przepraszam, nie powinienem być tak nie miły. - powiedział.
-Mam to gdzieś. - powiedziałam szczerze. - Współczuję fankom, że ślepą wierzą, że je kochacie.
-My na prawdę je kochamy, ale czasami to jest męczące, każdemu mogą puścić nerwy.
-Spoko. Cześć. - powiedziałam i się obróciłam. Nie byłam dziś w nastroju do pogawędek.
-Chodź. Zrekompensuję Ci to jakoś.
-Boże. - zaśmiałam się.
-No chyba kawy nam nie odmówisz? - spojrzał na mnie.
-Nam? - spytałam.
-No wszyscy jesteśmy u El. - powiedział.
-Aha, ale nie będę wam przeszkadzać.
-Nie marudź, poznasz wybrankę mojego życia. - pociągnął mnie za rękę i za nim się obejrzałam byłam już w środku.
-Louis przecież masz Eleanor. Po co Ci jeszcze jedna dziewczyna? - usłyszałam za sobą męski głos. Boże to był Zayn. Aż nogi mi się ugięły. Jaki on był przystojny, lecz jakbym miała wybierać z nich wszystkich to wzięłabym sobie Nialla. Taki niewinny.
-No właśnie. Muszę Wam przedstawić ..... yyy ... jak Ty właściwie masz na imię? - spojrzał na mnie, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
-Alice. - powiedziałam, gdy się uspokoiłam.
-No właśnie. Byłem okropny wobec niej. W sumie wy też, bo myśleliście, że to fanka dzwoni, a ona - spojrzał na El. - przyniosła Ci papiery od Twojej cioci.
-Ojejku dzięki. - powiedziała i wzięła teczkę od swojego chłopaka.
-Spoko. - uśmiechnęłam się. - To spadam. Nie gniewam się. - puściłam oko do Louisa i chciałam już wyjść.
-Nie, nie. Chcesz coś do picia? Jakiś drink czy coś?
-Na prawdę się śpieszę. - powiedziałam.
-Nie wierzę. Co jest dziś ważnego?
-Mam rocznicę. - powiedziałam.
-O z chłopakiem? - powiedział Niall.
-Nie Niall, z dziewczyną. - odgryzł się Harry.
-A skąd wiesz czy nie jestem lesbijką? - popatrzyłam na niego, a wszyscy zrobili oczy jak 5 złotych. - Nie no nie jestem, ale uciekam już.
-Nie no nie żartuj. Zostań na jakieś kawie. - powiedziała przyjaźnie Eleanor. - Nie nie robisz kłopotu. - uprzedziła mnie i obie się zaśmiałyśmy.
Poszliśmy do kuchni. Wszyscy się na mnie patrzyli, co było dość krępujące.
-Ubrudziłam się gdzieś? - spytałam popijając kawę.
-Nie. - zaśmiała się Eleanor. - Oni tak zawsze jak kogoś poznają, a szczególnie dziewczynę. Bo wiesz jak są cicho to znaczy, że każdy z nich myśli do którego byś pasowała i jeżeli jest wolny zrobią wszystko żebyście byli razem.
-Aha. - popatrzyłam na nich dziwnie.
-Ale Ty jesteś zajęta, nie? - powiedział Liam.
-Nie.
-Przecież masz rocznicę. - powiedział zdezorientowany.
-Tak. Rocznicę wspomnień. - popatrzyłam w dół. Zawsze, gdy o tym myślę, chce mi się płakać. - Pójdę już. - powiedziałam i wyszłam szybko z ich domu. Oczy mnie aż piekły od łez.
Wsiadłam do samochodu i odjechałam z piskiem opon. Tak uciekanie - to chyba jedyna rzecz, w której jestem specem. Zawsze mogę udzielać z tego korepetycji ...

niedziela, 3 czerwca 2012

POZNANIE - CZ. 2


-Nie mogę teraz rozmawiać. - powiedziałam do telefonu.
-Mieliśmy się spotkać. - odparł niezadowolony Niall.
-Wynagrodzę Ci to, ale teraz nie dam rady. - mówiłam szeptem. - Oddzwonię do Ciebie. - rozłączyłam się.
Jak zwykle, gdy sobie coś zaplanuję, wypadnie mi jakieś gówniane zebranie w pracy. Boże jak ja tego nienawidzę! Już wolałabym chyba w szkole siedzieć.
Około 17 wyszłam z gazety. Od razu zadzwoniłam do mojego chłopaka.
-Słucham? - odparł oschle.
-Przepraszam, wiem, że obiecałam, ale to nie moja wina. - zaczęłam się tłumaczyć.
-Jak zwykle. - prychnął.
-Nie obrażaj się na mnie. - powiedziałam czule.
-Muszę kończyć, zajęty jestem. - odpowiedział mi i się rozłączył. Kopnęłam jakiegoś kamyka i wsiadłam do swojego samochodu. Postanowiłam pojechać do domu chłopaków. Przez korki byłam tam dopiero przed 19.
Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili otworzył mi Zayn.
-Cześć, jest Niall? - spytałam.
-Jasne, ale jest w kiepskim stanie. - powiedział.
-Domyślam się. - weszłam do środka, wymijając Mulata. Poszłam do pokoju mojego miśka. Zapukałam, lecz odpowiedziała mi głucha cisza. Weszłam bez pozwolenia. Siedział przy biurku, grzebał coś w necie i miał słuchawki na uszach. Podeszłam od tyłu i pocałowałam go w policzek.
-Co Ty tu robisz? - spytał ściągając jedną słuchawkę.
-Przyjechałam Cię przeprosić. Na prawdę nie chciałam, aby tak wyszło. - powiedziałam.
-Spoko. - odparł nawet na mnie nie patrząc.
-No nie gniewaj się na mnie. To nie była moja wina. - czułam, że zaraz wybuchnę.
-Ta jasne, to nigdy nie jest Twoja wina. Może od razu mi powiedz, że nie chcesz się ze mną spotykać, zakończmy to i tyle. - wypalił.
-Ty słyszysz sam siebie? - popatrzyłam na niego jak na nienormalnego.
-Tak. - powiedział.
-Wiesz co? Jak Ci przejdzie to się odezwij, bo widzę, że ta rozmowa nie ma sensu, a nie chcę powiedzieć o kilka słów za dużo. - powiedziałam i trzasnęłam drzwiami od jego pokoju.
-Cześć chłopaki. - rzuciłam w ich stronę.
-Nie zostaniesz Alice? - spytał Louis.
-Nie dziś, miłego wieczoru. - uśmiechnęłam się blado i wyszłam z ich domu zatrzaskując mocno drzwi. Wyciągnęłam z torebki paczkę papierosów i zapaliłam jednego.
-Ty palisz? - usłyszałam za sobą.
-Czasami. - powiedziałam zaciągając się.
-Nigdy bym nie powiedział, że Ty ... - Zayn zaczął się jąkać.
-Daj spokój. - powiedziałam i rzuciłam peta na ziemię. - Lecę, na razie.
-Nie chcesz pogadać? - powiedział.
-Nie, jestem zmęczona i zła. Pa. - pomachałam mu i wsiadłam do swojego samochodu.
Do domu wróciłam koło 22. Cher spała, bo była zmęczona, a Mattie oglądała jakiś film, ale chyba się na nim nie skupiała, bo cały czas smsowała.
-Pokłóciłam się z Niallem. - powiedziałam siadając na kanapie.
-Słyszałam, Harry mi pisał. - odpowiedziała. - O co?
Opowiedziałam jej całą historię.
-Ty nie masz pretensji, jak on coś odwołuje. Zupełnie go nie rozumiem. - pokręciła głową. -Przejdzie mu i jeszcze Cię przeprosi zobaczysz. - poklepała mnie po ramieniu.
-Idę spać, jestem padnięta. Dobrze, że jutro mam wolne. - powiedziałam i poszłam do swojego pokoju.
Poszłam się wykąpać i ubrałam się w piżamę. Siedziałam na łóżku przeglądając strony plotkarskie, gdy nagle mój telefon zawibrował. Dostałam wiadomość od Nialla.
"Jak możesz bądź za 15 minut w parku, na przeciwko waszego domu"
Ubrałam moje szare dresy, zarzuciłam jakąś czarną bluzę, włosy związałam w kucyka. Nie zdążyłam się pomalować, ale już mi na tym nie zależało. Jak się przestraszy to trudno.
-A gdzie Ty się wybierasz o tej porze? - spytała Mattie.
-Niall chce się spotkać w parku. - powiedziałam zakładając buty.
-Jakby do domu przyjść nie mógł. - prychnęła.
-Nie ważne, lecę. - powiedziałam i wyszłam z domu.
Założyłam kaptur na głowę i szybkim krokiem szłam przed siebie, w ręce trzymając telefon, bo było już ciemno. Z oddali widziałam Nialla siedzącego na jednej z ławek. Był ubrany podobnie do mnie, co mnie trochę rozbawiło.
-Jestem. - powiedziałam niby oschle. Chciałam żeby zobaczył jak ja się poczułam.
-Wiem, że zachowałem się jak kretyn. - zaczął.
-No, no kontynuuj. - powiedziałam patrząc na swoje paznokcie.
-Przepraszam. - złapał moje ręce i popatrzył głęboko w oczy.
-No nie wiem, nie wiem. - udawałam, że się waham.
-Alice.. - powiedział.
-Oczywiście, że przyjmuje przeprosiny. Nie umiem się długo gniewać. W szczególności na Ciebie. - uśmiechnęłam się.
-Daj buziaka. - powiedział i się uśmiechnął.
-Nie. - zaśmiałam się.
-Jak to nie? - oburzył się.
-Nie zasłużyłeś. - wystawiłam mu język.
-Chodź tu. - pociągnął mnie za biodra, a ja oplotłam ręce wokół jego szyi.
-Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham. - powiedział szeptem.
-To mi to pokaż. - odpowiedziałam, a po chwili poczułam jego usta na moich.
To był chyba nasz najdłuższy pocałunek. Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy poszliśmy w kierunku mojego domu.
-Wejdziesz? - spytałam, gdy staliśmy pod drzwiami.
-A mogę?
-Co się tak głupio pytasz? Chodź. - pociągnęłam go za rękę.
Weszliśmy po cichu do środka. Poszliśmy do kuchni.
-Nigdy nie widziałem Cię w kręconych włosach. - powiedział i popatrzył na mnie. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że jestem bez makijażu i mam beznadziejne włosy.
-Oh God! - krzyknęłam.
-Ślicznie wyglądasz. Dla mnie nie musisz się malować, prostować włosów i bóg wie co jeszcze. Kocham Cię za Twoje wnętrze, a nie za wygląd. - powiedział nie odrywając ode mnie wzroku.
-O Jezus. - jęknęłam.
Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
-Kocham Cię. - powiedziałam i zakończyłam ten wieczór namiętnym pocałunkiem.

sobota, 2 czerwca 2012

LONDYN - CZ.2

Chłopcy zostawili nam namiary i pożegnali się z nami wychodząc przez okno. Cher piszczała jak głupia, a Alice się szczerzyła.
 Nie cieszysz się ? - spytała Alice ze zdziwieniem.
- Mhm - wzdychałam udając, że ją słucham.
- Myślisz o Jeremim ? - spytała zauważając mojego zainteresowania czymś innym.
- Mhm - odpowiedziałam jej tym sammym co poprzednio.
- MATTIE ! Słyszysz mnie ? - wrzasnęła.
Ocknęłam się.
- Jasne - pokiwałam znacząco głową.
- Co jest ? - Cher wlazła do pokoju.
- Nic. Mattie jak zawsze myśli o jednym. Koniecznie musimy jej to wybić z głowy - Alice poklepała ją po ramieniu.
- No to czas na ogarnianie. Zaraz wyruszamy -
- Jakie zaraz. Dla Ciebie godzina to 1/4 potrzebnego czasu - Alice zaśmiała się.
- Nie w tym przypadku - westchnęłam.
- Oj tam. Rozchmurz się - mruknęła i wyszła z pokoju.
Po czterdziestu minutach już siedziałam na łóżku z rękami opartymi na kolanach. Po chwili dołączyły do mnie dziewczyny.
- Gotowa ? - Alice podniosła głos. Wstałam i ruszyłyśmy do wyjścia.
Przez całą dorgę nie wydobyłam z siebie nawet słowa. Moje przyjaciółki komentowały każdego przechodzącego obok nas przez ulicę. To miał badziewną spódnicę, źle dobraną bluzkę, fajne włosy [..] ładną torebkę.
Dotarłyśmy pod podany adres. Dość elegancki dom, ogromny basen. Mnóstwo ludzi i oni.
- Mattie, proszę Cię ostatni raz - usłyszałam głos za sobą. - Zobacz jaki Harry jest miły i jak na Ciebie patrzy, wiem, że tobie też się pewnie podoba - wymądrzała się Alice.
Po chwili zobaczyłam idących chłopaków w naszą stronę. Przytulili nas na powitanie i zaprosili na ogródek. Co chwilę czułam Harrego oddech na swoim ramieniu. Cały czas był blizko, praktycznie nie odstępował mnie na krok. Może denerwowało mnie to bo nie miałam humoru. Bywa, ale trzeba przyznać, że jest słodki.
Cher zajęła się Zaynem, a Alice powędrowała do Nialla i jego kolegi Josha. Ja siedziałam przy stole z Louisem i Harrym. Było dość sympatycznie dopóki Hazza nie zaczął się do mnie dobierać. Pociągnął mnie za rękę i zaciągnął do domu. Włożył swoje ręcę pod moją bluzkę i błądził nimi. Było przyjemnie, ale czułam, że tak nie może być. Próbowałam się wyrywać, ale alkohol robił swoje. PO chwili dołączył do nas Lou i odciągnął Harrego ode mnie uderzając go w policzek. Czułam totalną niemoc. Zaniósł mnie na górę do pokoju i położył na łóżku podając wodę w szklance.
- Wszystko dobrze? -spytał siadając obok mnie.
- Taak - odpowiedziałam pijąc wodę.
- On tak ma jak przesadzi z wypiciem - usprawiedliwiał go Louis.
- Dzięki - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. Przesunął się i spojrzał mi w oczy. Odchyliłam głowę. Jego usta zagościły na mojej szyi. Po czym pocałował mnie delikatnie w usta. Kiedy się ocknął zerwał się i stanał na równe nogi.
- Jestem idiotą - złapał się za głowę.
- To moja wina przepraszam - usprawiedliwiałam się.
- Zapomnijmy o tym. Przepraszam. - wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą.
Wyszłam zaraz za nim tylnym wyjściem. Usiadłam w parku na łąwce i się rozpłakałam. Łzy leciały strumieniami. Nie wiedziałam co mam zrobić ze sobą. Wróciłam do pokoju. Dzieczyn nie było. Przesiedziałam całą noc przed hotelem na schodach.
Wieczorem obudził mnie dzwonek telefonu.
- Halo ? - odebrałam rozespanym głosem.
- Obudziłem Cię.
To był Harry.
- Może. Coś się stało ?
- Spotkamy się za hotelem za dadzieścia minut ? - zaproponował.
Po kilkunastu minutach stałam już na dole rozglądając się. Przede mną pojawiły się dwie sylwetki dobrze zbudowanych chłopaków w kapturach i ciemnych okularach.
- Cieszę się, że jesteś - zaczął Harry. - Chciałbym Cię strasznie przeprosić za wczorajszy incydent. To był ostatni raz - usprawiedliwiał się.
- Ok - odpowiedziałam twardo.
- Nie moja wina, że tak bardzo mnie pociągasz - usmiechnął się cwaniacko.
Roześmiałam się. Louis zaprosił mnie do nich do domu. Zgodziłam się i za chwilę staliśmy już przed furtką. Kiedy Harry otwierał kluczem drzwi Louis odciągnał mnie na bok.
- Ja też Cię przepraszam za wczoraj. Nie powinienem tak robić. WIedziałem, że się podobasz Harremu i ma w związku do Ciebie jakieś plany.
Uśmiechnęłam się.
- Nie przejmuj się - przytuliłam go i poszłam za Harrym.
- Teraz już możesz się za niego brać, bo jest w pełni świadomy - krzyczał za mną.
- Wariat - szepnęłam do siebie.
Stanęłam przed drzwiami oparta o kolumnę. Po chwili poczułam, że ktoś obejmuje mnie od tyłu i całuje w policzek.
- Wszystko dobrze ? - szpenął.
- Jasne - uśmiechnęłam się patrząc na niego.
Usiedliśmy na ławce obok basenu. Harry opowiadał mi jak Cher wojowała na stole. Załamałam się. Wstyd za dziewczynę. No, ale co cała Cher. Posiedzieliśmy chwilę w ciszy.
- Pocałuj ją - darła sie Alice, która stała z Niallem za nami. Zawstydził się. Przejęłam inicjatywę. Wstałam i pociągnęłam go za rękę. Pocałowałam go. Chwilę trwaliśmy blisko siebie. W końcu się roześmiałam i lekko go oplułam.
- Przepraszam - wybuchłam nieopanowanym śmiechem.
- Zabawne - parsknął i wepchnął mnie do basenu.
- Nienawidzę Cię ! - krzyczałałam śmiejąc się.
- Pomóż mi wyjść - poprosiłam go podpływając do brzegu. Podał mi rękę. Wciągnęłam go do środka.
- M ! Nie umiem pływać - udawał, że się topi.
Wystraszyłam się i podpłynęłam do niego z próbą pomocy. Zaczął mnie wciągać pod wodę.
Kiedy zmęczyliśmy się wariowaniem wskoczyłam na niego. Teraz on śmialej prysunął się do mnie i mocno, soczyście pocałował.

Alice połączyła sie z Niallem. Cher z Zaynem tworzyli świetną parę. Po tym jeszcze zdarzało mi się myśleć o Jeremim, ale na szczęście rzadziej. Harry zastępował mi wszystkich. Nie wiedziałam, że na świecie jest tak idealny człowiek. Kocham go najbardziej na świecie.
-----------------
Końcówkę tego imagina napisała Wam Matts ♥

kissonme

xx

POZNANIE - CZ. 1


-Słucham? - odebrałam z uśmiechem na twarzy.
-Cześć słońce. - usłyszałam od niego.
-Stęskniłeś się? - spytałam siadając na łóżku.
-Bardzo. Może wpadniesz dziś do mnie? - spytał Nialler.
-A chłopaki gdzieś wychodzą?
-Właściwie to nie. - odpowiedział po chwili.
-To jak Ty sobie to wyobrażasz?
-I tak krążą nasze zdjęcia po necie. Na początku im nie mówiłem, tak jak prosiłaś, ale już nie wytrzymałem i im powiedziałem, że jesteśmy razem. Więc chcieli Cię poznać. - powiedział. - Al, jesteśmy razem od trzech miesięcy.
-Wiem, ale nie wiem czy to odpowiedni moment. - zaczęłam się wahać. Bałam się spotkania z nimi.
-A kiedy będzie odpowiedni? - spytał, a ja nic nie odpowiedziałam. - Jeżeli będzie Ci raźniej weź ze sobą Matts i Cher.
-Okej. O której mamy być?
-Jesteśmy cały dzień w domu. Wpadajcie o której chcecie.
-To do zobaczenia. - powiedziałam i chciałam się rozłączyć.
-Poczekaj! - krzyknął.
-Co? - zaśmiałam się.
-Kocham Cię.
-Oh, ja Ciebie też. - powiedziałam i się rozłączyłam.
-Dziewczyny! - wydarłam się z mojego pokoju.
-Co?! - usłyszałam Mattie.
Zbiegłam po schodach do salonu i zastałam tam Matts malującą paznokcie.
-Gdzie ta nasza ładna? - spytałam.
-Śpi w pokoju. Brzuch ją boli. - powiedziała przyjaciółka.
-Oo, aha.
-A co chcesz? - spytała.
-Niall dzwonił i chce mnie chłopakom przedstawić i powiedział, żebyście też przyjechały.
-To na co czekasz? Idziemy ją budzić i jedziemy. - powiedziała entuzjastycznie.
Poszłyśmy do pokoju Cher. Wskoczyłyśmy na jej wielkie łóżko i zaczęłyśmy ją delikatnie budzić.
-Co chcecie? - spytała zaspana.
-Chodź, pojedziesz z nami do chłopaków. - powiedziałam opierając się o jej ramie.
-Jakich? O czym ty gadasz Alice? - podniosła się.
-No Nialler nas zaprosił do nich. - powiedziałam.
-Sorry, ale nie dam rady. Brzuch mi rozsadza. - odparła.
-No chodź, fajnie będzie. - zachęcałam ją.
-Innym razem, ja na prawdę się źle czuje.
-To przełożymy to. Zostaniemy z Tobą. - odparłyśmy jednocześnie z Matts.
-Nie, jedźcie, ja będę miała spokój. - powiedziała.
-Na pewno? - chciałam się upewnić.
-Tak. Idźcie już, bo chcę spać. - wygoniła nas z pokoju przyjaciółka.
-Za godzinę widzimy się na dole. Pojedziemy po jakiś alkohol jeszcze. - powiedziałam.
-Dobra. - przytaknęła Mattie i rozeszłyśmy się do swoich pokoi, aby się przygotować.
***
-Jak zwykle tak samo. - zaśmiałyśmy się obie.
Ona ubrała się podobnie, beżowe rurki, białe conversy, tyle, że ja krótkie, ona do kostek. Biała bokserka i na to biała luźna bluzka. Ja swoje spodnie lekko podwinęłam, bo było dziś dość ciepło.
Wsiadłyśmy do mojego czerwonego Range Rowera i pojechałyśmy do sklepu. Wzięłyśmy wózek i zaczęło nam odwalać.
-To co bierzemy? - spytałam stojąc przed wielkim stoiskiem z alkoholami.
-Jack'a Daniells'a to ze dwie butelki i piwo. - zaczęła pakować wszystko do wózka.
-Ale jakie? Skąd ja mam wiedzieć jakie piwo oni lubią? - spytałam.
-To zadzwoń do Nialla, a nie mnie się głupio pytasz. - powiedziała.
Wykręciłam numer do swojego chłopaka.
-Skarbie jakie mam piwo wziąć? - spytałam.
-A po co Ci piwo? - odparł.
-Ale Ty pytania zadajesz. - zirytowałam się. - Jesteśmy w sklepie i zastanawiamy się co kupic.
-Obojętnie. - powiedział po dłuższej chwili. - A za ile będziecie?
-Do godziny powinnyśmy być. - powiedziałam.
-Okej, pa. - powiedział.
-Kocham Cię, pa. - odparłam.
-Ja Ciebie też. - zaśmiał się i zakończyliśmy naszą rozmowę.
-Bierzemy cokolwiek. - powiedziałam do przyjaciółki.
-Dobra. - zaczęła wkładać co popadnie do wózka. - Możemy jechać do kasy.
Gdy zapłaciłyśmy za wszystko, każdy się na nas patrzył jak na nienormalne. Zapakowałyśmy wszystko do samochodu.
Podjechałyśmy pod ich wielki dom.
-No zapiera dech w piersiach. - powiedziała przyjaciółka.
-Czy ja wiem. Nasz lepszy. - zaśmiałam się.
-To oczywiste. - zawtórowała mi przyjaciółka i przybiłyśmy sobie piątki.
-Boję się. - powiedziałam.
-Ale Ty jesteś głupia. Nie ma czego, no chodź, bo pomyślą, że nienormalne jesteśmy, że w samochodzie siedzimy. - powiedziała Matts.
Wysiadłyśmy z samochodu i wyciągnęłyśmy z bagażnika siatki z alkoholem. Jakieś słodycze też kupiłyśmy.
Zadzwoniłyśmy dzwonkiem do drzwi.
-Hej skarbie. - drzwi otworzył mi Niall. - Cześć Mattie. - zwrócił się do mojej przyjaciółki.
-No hej, hej Nialler. - powiedziała.
-Masz te siatki, ciężkie są. - podałyśmy mu.
-Boże, co wyście kupiły?! - krzyknął.
-Takie tam. - zaśmiałam się.
-Wejdźcie do salonu. Ja tu wszystko rozpakuję. - powiedział.
Niepewnie weszłyśmy. Siedzieli tam wszyscy i patrzyli na nas jak na kosmitki.
-Yyy.. Czeeeśc. - powiedziałyśmy nieśmiało.
-Czeeeeśc. - odparli chórem. - Ty jesteś dziewczyna naszego Irlandczyka? - spytał mnie Louis.
-No taak. - spaliłam buraka.
-No siadaj, musimy cię sprawdzić. - powiedział Harry.
-Ale czekaj, czekaj. - powiedział Zayn. - Miało byc was trzy, a jest was dwie.
-A no tak, Cher została w domu. - odpowiedziałam.
-Dlaczego? - spytał Liam.
-No takie tam. Kobiece sprawy. - powiedziałam.
-Oj boże, wielka mi tajemnica. Okres ma i brzuch ją boli. - wypaliła Mattie.
Wszyscy zaczęliśmy śmiac. Chłopcy zaczęli zadawac mi przeróżne pytania. Przyznam to było dziwne.
-No możesz byc dziewczyną Nialla. - powiedział Liam.
-O dzięki za pozwolenie. - zaśmiałam się.
Atmosfera się rozluźniła, gdy wszyscy wypili.
-A Ty czemu nie pijesz? - spytał Zayn.
-Prowadzę. - uśmiechnęłam się.
Potem przyszły jeszcze Eleanor z Danielle. Nogi się pode mną ugieły. One takie ładne, a ja jak ze wsi przy nich wyglądałam. Były całkiem miłe, miałyśmy dużo wspólnych tematów.
Spojrzałam na zegarek, było już po 23.
-Matts jedziemy. - zwróciłam się do przyjaciółki.
-No późno już, a jeszcze idziemy do pracy. - wstałyśmy z kanapy.
-Szkoda. - powiedział Niall, a Harry mu przytaknął. Moja przyjaciółka mu się spodobała i to chyba ze wzajemnością.
Pożegnałyśmy się ze wszystkimi i pokierowałyśmy się w stronę przedpokoju.
-Będę tęsknił. - złapał mnie za rękę Niall.
-Ja za Tobą też - zbliżyłam się do niego.
-Biorę Twoją torebkę i idę do samochodu gołąbeczki. - zaśmiała się Mattie.
Niall mnie pocałował i staliśmy przytuleni dłuższą chwilę.
-Muszę już iść. - zaśmiałam się.
-Nie puszczę Cię. - ścisnął mnie mocniej.
-Jutro się zobaczymy. - śmiałam się jeszcze bardziej.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.
-Nie wykręcisz się jakimś spotkaniem? - spojrzał na mnie badawczo.
-Nie wykręcę.
-Zadzwonię jeszcze jutro. - dał mi buziaka na pożegnanie.
-Dobrze. - wyswobodziłam się z jego objęć.
-Kocham Cię. - powiedział.
-Ja Ciebie też. - odpowiedziałam i ruszyłam w stronę przyjaciółki, która zawzięcie rozmawiała o czymś z Harrym.
-To widzimy się na lunchu jutro. - usłyszałam.
-Jasne. - powiedział Harry. - Do zobaczenia. - posłał jej zabójczy uśmiech i pocałował w policzek na pożegnanie.
-Cześć Harry. - powiedziałam w jego stronę.
-A, cześć Alice. - podszedł i pocałował mnie w policzek. - Masz świetną przyjaciółkę. - szepnął.
-Wiem. - zaśmiałam się i ruszyłyśmy z Matts do domu.

piątek, 1 czerwca 2012

LONDYN - CZ.1


Nareszcie środa. Tak długo czekałyśmy na ten dzień. Wycieczka do Londynu i to jeszcze na tydzień. Mamy milion planów nie koniecznie do spełnienia. Ale jesteśmy dobrej myśli. Podróż minęła tak jakby jej wcale nie było.
Zakwaterowaliśmy się w hotelu i poszłyśmy w kierunku pokoju.
-Ja pierwsza zajmuję łazienkę - wymachiwałam ręką jak głupia.
- Ja po M - Alice podniosła rękę.
Cher jak zwykle stała naburmuszona, bo jak twierdzi nikt nie liczy się z jej zdaniem. Rozwaliłyśmy się na łóżkach. Chwyciłam ręcznik i poszłam do łazienki. Poprosiłam Alice, żeby otworzyła okno, bo jest strasznie duszno. Kiedy skończyłam czynności w łazience zabrałam rzeczy i wróciłam do rozpakowywania. Ktoś za mną chrząknął. Odwróciłam się przerażona i aż podskoczyłam.
- Jezus Christ! - krzyknęłam
- Cześć - powiedziało pięciu chłopaków siedzących na wolnym łóżku.
- Kim jesteście? - nie mogłam się uspokoić.
Nie odpowiedzieli tylko się uśmiechnęli do mnie. Lekko mnie to zdenerwowało. Nagle drzwi od pokoju się uchyliły. Weszła Alice.
- Mother of God ! Matt, kogo ty tu sprowadziłaś. Nas nie było jakieś piętnaście minut. A ty jeszcze w samym ręczniku ? - darła się.
- ALe fakt. Nieźli są - poruszyła brwiami, a ja wybuchnęłam smiechem.
Cher dobijała się, aby A ją przepuściła, bo nie wiedziała o co chodzi.
Weszła do pokoju i wydukała tylko głupie "yyy"
-To co wy tu robicie? - spytała Alice.
-No uciekaliśmy, a to były pierwsze otwarte drzwi, więc weszliśmy. - powiedział Blondyn.
-No fakt. Trzeba je teraz zamykac na klucz. - powiedziała przyjaciółka.
-A przed kim ucielkaliście? - zapytałam.
-Jak to przed kim? Przed fankami. Nie znacie nas? - spytał chłopak w kręconych włosach.
-Hmm. Ja ich gdzieś kiedyś widziała, ale nie pamietam gdzie. - powiedziała po chwili namysłu Cher.
-Nie, no ja ich nie znam. - skapitulowała Alice.
Nagle chłopcy zaczęli śpiewac.
"Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed ... "
-WIEM! Wy jesteście One Di..... - zaczęła się jąkac Cher.
-Direction. - dokończył za Nią Mulat.
-Też to w radiu słyszałam. - powiedziała Alice.
-No ja też. - przytaknęłam jej.
-Teraz moja kolej. Matt skończyłaś? - zwróciła się do mnie Alice.
-Tak, ale teraz będziesz się kąpac? - zrobiłam wielkie oczy.
-Śmierdzę. - odparła i wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
-To idź. - powiedziałam ledwo opanując śmiech. Ona zawsze miała fioła na punkcie kąpieli.
-To my już pójdziemy. - powiedzieli.
-Nie, no możecie zostac. Przed hotelem jest mnóstwo fanek. No chyba, że chcecie iśc to już nie nas interes. - odparłam.
-Chłopaki, zostajemy! - krzyknął lokowaty. Alice poszła się myc, a my z Cher gadałyśmy z nimi. Nagle do pokoju ktoś zapukał. Nie pewnie poszłam otworzyc. Była to jakaś dziewczyna.
-Yyy.. Słucham? - spytałam.
-Widziałaś One Direction?
-Nie wiem o czym Ty mówisz. - starałam się byc wiarygodna.
-Aha, to sorry, pa. - powiedziała i poszła dalej.
Byłam zdziwoina, ale rozbawiła mnie ta sytuacja i wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
Chłopcy byli na prawdę sympatyczni, ale jak dla mnie zbyt pewni siebie.
-Dlaczego ona się tak długo kąpie? - spytał nagle Niall.
-A co spodobała Ci się? - zaśmiała się Cher, a on tylko się zaczerwnił. - Nie no serio? - zrobiła wielkie oczy.
-Teen. No ładna dziewczyna jest. - powiedział po chwili.
-Ooooo. - krzyknęli chłopcy.
-Nie no dajcie mu spokój. - stanęłam w obronie blondyna. - A Ty Zayn. - zwróciłam się do Mulata. - Tobie się podoba Cher, co nie?
-Mi, no co Ty. - wyparł się, ale był cały czerwony jak burak.
-Nie? To czemu się tak czerwienisz? - spytałam podejrzliwie.
-No ładna dziewczyna jest. - powiedział dokładnie to co Nialler. Cher wygladała tak jakby zaraz miała znaleźc się w niebie, w niebiosach.
-Ty też jesteś śliczna. - powiedział nagle Harry.
-Yy.. dzięki. - powiedziałam za komplement.
-Ktoś widział mój balsam? - nagle z łazienki wyszła w samym ręczniku Alice. - O boże, zapomniałam, ze wy tu jesteście, a ja tu tak paraduje, goła prawie. - zrobiła się czerwona, a ja nie mogłam opanowac śmiechu.
-W walizce zobacz. - powiedziałam w końcu.
Zaczęła grzebac coś w swojej wielkiej torbie. Ta jak zwykle brała milion niepotrzebnych rzeczy. Nagle zrobiła cos czego bym się po niej w sumie spodziewała. Wysypała wszystko na ziemie. Wyleciały jej staniki, majtki, skarpetki, bluzki, spodnie, wszystko. Nie przejmowała się tym. Miała cel, żeby znaleźc balsam i to było teraz najważniejsze.
-Jezu, ja to jak zwykle mam porządek. Wrr. - zaczęła się denerwowac.
-Pamiętasz nasz zakład? - spytałam ze śmiechem.
-Pamiętam, ale tak mnie ciągnie, że zaraz chyba litanie z tego stworzę. - powiedziała wkurzona jak nigdy dotąd.
-Jaki? - spytał Louis.
-Alice oducza się przeklinania. - zaśmiała się Cher.
-A pier... to znaczy mam gdzieś ten balsam idę się ubrac. - powiedziała Alice, a my wybuchliśmy śmiechem.
Gdy jaśnie księżna wróciła, zaczęła sprzątac swoje rzeczy.
-Musimy już leciec, ale może pójdziecie dziś z nami na imprezę? - spytali.
-Hmm, właściwie czemu nie? - powiedziałam.
-To do wieczora. - powiedziałyśmy i wyszli.
Ten pobyt w Londynie będzie lepszy niż myślałam.
--------------
Moje nudzenie się z Matts ♥ w szkole. Jak M napisze 2 częśc to dodam tutaj.

kissonme

xx

TAKIE TAM W ŁÓŻKU


-Zrobiłam Ci śniadanie. - powiedziałam do Nialla, który leżał jeszcze w łóżku.
-Nie wierze, że to mówię, ale nie jestem głodny. Chodź jeszcze do mnie. - mruknął zaspany.
Przyznam, że to była bardzo kusząca propozycja. Podeszłam do łóżka i położyłam się obok niego. Od razu mocno mnie przytulił i powiedział:
-Nie wyjdziemy z tego łóżka przez najbliższy tydzień.
Zaśmiałam się i bardziej przytuliłam. Wiedziałam, że jest tylko mój.

NIALLER ♥


Dlaczego tak musiało być? Co ja jej zrobiłam? Czybyłam aż tak beznadziejna, że najbliższa mi osoba jak zwykle mnie poniżała? Nie wytrzymałam tego.. Wzięłam komórkę, torebkę i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Czułam łzy na moich policzkach. Od razu wiedziałam gdzie pójdę. Udałam się do domu Nialla - mojego chłopaka. On mnie rozumiał, nie musiałam przed nim udawać kogoś kim nie jestem. Zapukałam do wielkich, białych drzwi. Miałam nadzieję, że był w domu. Otarłam policzki od łez i cierpliwie czekałam aż ktoś otworzy. Po chwili klamka się poruszyła, a przede mną stał Niall.
-Co Ty tu rob ...- nie dokończył, bo przytuliłam się do niego i ponownie rozpłakałam.
-Ej skarbie, co się dzieje? - zapytał swoim czułym głosem.
Odsunęłam się delikatnie i popatrzyłam w jego oczy.
-Wejdź. - weszliśmy do środka. - Chodź do kuchni. Weszłam tam. Przy stole siedziała Pani Horan. Miałam z nią bardzo dobry kontakt, bardzo ważne było dla mnie jej zdanie.
-Dziecko co się stało? - wstała i mnie przytuliła.
Rozpłakałam się jeszcze bardziej.
- Siadaj. - powiedziała.
Opowiedziałam im wszystko od A do Z. Nigdy nikomu nie mówiłam o problemach z mamą, jak mnie wyzywa, ale teraz już nie mogłam. Musiałam się komuś wygadać.
Niall mocno mnie przytulił.
-Dlaczego mi nic powiedziałaś? Kocham Cię. Idź do mojego pokoju, odpocznij.
-Nie mogę, muszę wracać. - spojrzałam na zegarek.
-Nigdzie nie idziesz. - powiedział stanowczo.
Poszłam do jego sypialni. Jego zapach unosił się w powietrzu. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Zasnęłam.
*oczami Nialla*
-Nie mogę w to uwieżyć. Mamo musimy coś z tym zrobić. - powiedziałem.
-Niech będzie kilka dni u nas, ale w końcu będzie musiała wrócić do domu. Jest jeszcze niepełnoletnia.
-To jeszcze 7 miesięcy!
Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć.
-Jest u Ciebie Alice? - przede mną stała jej matka. Miałem ochotę skłamać, ale nie potrafiłem.
-Niech Pani wejdzie. - powiedziałem oschłym tonem. Usiedliśmy w kuchni. Zacząłem:
-Alice powiedziała nam o wszystkim. Chciałbym, aby z nami zamieszkała.
-Nie zgadzam się na to. Ona jest jeszcze dzieckiem. - powiedziała.
-Już nie długo. Jeżeli teraz ma Pani z tym problempoczekamy z tym do jej 18stych urodzin.
*ja*
-Co ona tu robi? - wskazałam głową na matkę.
-Przyszłam z Tobą porozmawiać.
-Masz pięć minut. - powiedziałam nie patrząc na nią.
Niall z jego mamą wyszli.
Mama zaczęła przepraszać, ale miałam to gdzieś. Chciała mnie przytulić, ale odeszłam. Szła w moją stronę, ale wybiegłam i zamknęłam się w łazience.
-Nienawidzę Cię! - krzyknęłam.
-Alice chodź do domu.
-Daj jej kilka dni u nas nie stanie sie jej krzywda. Potem wróci obiecuję. - usłyszałam głos mamy Nialla. Gdy drzwi frontowe się zamknęły wyszłamniepewnie z toalety.
-Chodź. Idziemy spać skarbie. - powiedział Niall a ja poszłam za nim. Przy nim czułam się bezpiecznie. Mój anioł.

LOUIS ♥


Jak co sobotę poszłaś do swojego chłopaka Lousia. Ale dziś nie był jakiś zwykły dzień. To dokładnie rok temu zaczęliście swój związek. Kupiłaś mu bokserki z napisem "his mine" i jego ulubione perfumy. Zapukałaś do domu chłopaków. Otworzył Ci Zayn.
-Hej, gdzie mój Lou? - weszłaś do środka i zaczęłaś rozglądać się po salonie.
-Śpi jeszcze - odparł Mulat.
-Jak to śpi? Przecież dziś jest najważniejszy dzień w roku.
-Tak? Jaki?- usłyszałaś za sobą głos swojego chłopaka.
-Żartujesz teraz prawda? - spojrzałaś na niego blado.
-Yyy ... No nie. - podrapał się po głowie.
Poszłaś usiąść do kuchni. Lou poszedł za Tobą.
-Masz. - dałaś mu prezent.
-O to dla mnie? A z jakiej to okazji? - spojrzał na Ciebie. - O jakie ładne bokserki. O i moje ukochane perfumy. Na prawdę jesteś kochana, ale nie mam pojęcia dla czego. Przyniesiesz mi jakieś ciuchy? Kompletnie nie wiem co mam na siebie włożyć. - zwrócił się do Ciebie.
Wstałaś bez słowa i ruszyłaś do jego pokoju. Otworzyłaś mocno drzwi, a tam zamarłaś. Na łożku leżał wielki, biały miś, bukiet róż i jakaś mała paczuszka. Wszędzie były pozapalane małe świeczki.
-Lou! Wiedziałam, że nie zapomnisz. - powiedziałaś szeptem sama do siebie.
-Nie mógłbym zapomnieć od dniu, w którym związałem się z najcudnowniejszą kobietą pod słońcem. - usłyszałaś za plecami.
-Nabrałeś mnie! - krzyknęłaś i podeszłaś do niego. - Ale i tak Cię kocham. - wyszeptałaś.
-Ja Ciebie też. Nawet nie wiesz jak bardzo. - powiedział Tomlinson, a po chwili wasze usta złączyły się w jedność.