czwartek, 21 czerwca 2012

SUPERMARKET - CZ.7


5 miesięcy później

-Jesteś pewna, że dobrze wyglądam?  - spytałam po raz enty Mattie.
-Tak, jest idealnie, na prawdę nie wiem czym się tak stresujesz. Przecież od dawna jesteście ze sobą. - powiedziała przyjaciółka.
-Nie prawda. - odparłam.
-Oficjalnie nie, ale i tak każdy wie jaka jest prawda. To tylko kwestia tego, abyście o tym pogadali szczerze, a tego za was nikt nie zrobi. - powiedziała mądrze.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Boję się. - szepnęłam.
-Jaka Ty jesteś głupia. - powiedziała Matts.
Poszłam otworzyć drzwi. Stał w nich Niall z wielkim bukietem róż.
-Hej, proszę to dla Ciebie. - podał mi kwiaty.
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się. - Wejdź, wsadzę je do wazonu i możemy jechać.
-Cześć Niall. - powiedziała moja przyjaciółka do blondyna. Wydawało mi się, że wymienili porozumiewawcze spojrzenia, ale nie byłam tego do końca pewna.
-Już, to jak jedziemy? - spytałam.
-Jasne, chodź. - powiedział i wyszliśmy.
Droga była dość napięta, prawie się do siebie nie odzywaliśmy. Weszliśmy do jakieś restauracji, zamówiliśmy kolację i czekaliśmy w ciszy.
-Czemu się nie odzywasz? - wypaliłam. - Zawsze przecież rozmawiamy ze sobą. Dziś jest jakoś inaczej ... - posmutniałam. - Coś się stało? Przecież wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko.
-Bo ... Jezu nie wiem jak Ci to powiedzieć . - powiedział, nie patrząc mi w oczy.
-Niall, spójrz na mnie. - powiedziałam spokojnie i pogładziłam jego rękę. - Nie denerwuj się. - uśmiechnęłam się, chociaż w środku byłam kłębkiem nerwów. Zrobił tak jak kazałam.
-Chciałbym się Ciebie zapytać, czy ... no wiesz ... od kilku miesięcy nie rozstajemy się na krok, zależy mi na Tobie.. - powiedział. - I chciałbym się Ciebie spytać czy ... czy ... czy nie zostałabyś moją dziewczyną? - wreszcie to z siebie wydusił. Tak długo na to czekałam, wyobrażałam sobie co mu odpowiem, a teraz miałam kompletną pustkę. Rozpłakałam się.
-Powiedziałem coś nie tak? - przeraził się.
-Nie .. - dalej łkałam. - Ja po prostu się cieszę. - mówiłam przez łzy.
-Nigdy nie płakałaś jak się z czegoś cieszyłaś ... - powiedział zakłopotany.
-Na prawdę to ze szczęścia. Ja też chciałabym, abyśmy oficjalnie zostali parą. - powiedziałam.
-Jezu, na reszcie. - krzyknął na całą restaurację, wstał z krzesła, pociągnął mnie za rękę i mocno przytulił. Potem zaczął mną okręcać, a ludzie patrzyli się na nas jak na nienormalnych.
-Puść mnie wariacie. - zaśmiałam się.
-No, ale mnie kochasz? - puścił mnie i spojrzał prosto w oczy.
-A Ty mnie? - nie odpowiedziałam.
-Ja Ciebie bardzo. - powiedział szeptem.
-Ja Ciebie też. - mój głos również był cichy.
Zbliżyliśmy się do siebie i na oczach wszystkich złożyliśmy gorący pocałunek. To był początek nowej miłości .. oby tej na całe życie.
---------------
Ostatnia, mam nadzieję, że się podoba.

kissonme


xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz