poniedziałek, 18 czerwca 2012

SUPERMARKET - CZ. 6


Pojechałam do swojej pracy, aby zabrać wszystkie rzeczy. Było mi ciężko, że odchodzę, ale cóż ... takie życie i ja nic na to nie poradzę .... Wzięłam kartonowe pudło i zaczęłam pakować wszystkie rzeczy z biurka.
-A gdzie Ty się wybierasz? - spytała nagle szefowa. Nie wiem jakim cudem znalazła się w tym pomieszczeniu. Zazwyczaj siedziała u siebie w gabinecie i nosa z niego nie wyciągała.
-Przecież już tu nie pracuję. - odparłam oschle.
-Kto Ci tak powiedział? - popatrzyła na mnie dziwnie.
-To chyba jasne. - powiedziałam.
-Musimy sobie coś wyjaśnić, za 5 minut widzimy się w moim gabinecie.
Chciałam jej coś powiedzieć, ale szybko zniknęła mi z oczu. Usiadłam na krześle i patrzyłam na zegarek, który niemiłosiernie wolno chodził. Po chwili wstałam i pokierowałam się do gabinetu tej żmii.
-Chciała mnie Pani widzieć. - powiedziałam łaskawie.
-Tak, siadaj. - wskazała miejsce na przeciwko niej. -Masz rację, źle zrobiliśmy pisząc taki artykuł, ale zrobiliśmy to dlatego, aby nasza gazeta zyskała na sprzedaży. Na prawdę przepraszam, że zgodziłam się na to Twoim kosztem, nie powinnam, nawet za taką cenę. Dlatego podwyższę Ci pensję i dam więcej tematów. Co Ty na to? - spojrzała na mnie pytająco.
-Propozycja kusząca, lecz wolę dostać dobre referencje do nowej pracy. Z tą nie chcę mieć nic wspólnego. Chciałam być uczciwą dziennikarką i pracować z uczciwymi ludźmi. Jednak pomyliłam się. Więc przykro mi, ale odchodzę. - wstałam z krzesła i pokierowałam się w stronę drzwi. - A i kiedy mogę przyjść po papiery?
-Jeżeli chcesz się zwolnic musisz to zrobić z trzymiesięcznym wyprzedzeniem. - kocica wystawiła pazury. Nie lubiła, gdy ktoś się jej sprzeciwiał.
-A czy ja mam to gdzieś zgłosić, że Pani złamała umowę? - spojrzałam na nią, a ona nic nie odpowiedziała. - Tak też myślałam, jutro przyjdę po te papiery. Do widzenia. - powiedziałam i wyszłam.
Czułam się wolna, szczęśliwa, lecz było mi smutno, że musiałam zakończyć pracę. Wzięłam resztę moich rzeczy, pożegnałam się ze wszystkimi i pojechałam windą na dół. Pożegnałam się również z portierem i wyszłam z tego przeklętego, a zarazem wspaniałego budynku. Wsiadłam do samochodu, gdy nagle zadzwonił mój telefon.
-Słucham? - spytałam i jednocześnie zapinałam pasy.
-Spotkamy się dziś? - usłyszałam głos Nialla.
-Jasne, o której?
-17, w Nandos?
-A teraz nie możesz? - uśmiechnęłam się.
-Mogę, a Ty nie jesteś w pracy? - słyszałam w jego głosie zdziwienie.
-Później Ci wszystko wytłumaczę. To za godzinę w Nandos? - spytałam.
-Jasne, już się ogarniam. - powiedział i zakończył rozmowę.
Ruszyłam spod budynku, miałam spory kawałek. Po godzinie dotarłam na miejsce.
-Hej. - dałam mu buziaka w policzek. - Co zamawiamy? - spytałam.
-Nie wiem. Na co masz ochotę?
-Hmm. W sumie sama nie mam pojęcia. Wybierz coś. - podsunęłam mu kartę z menu.
Po chwili zamówił jakieś kurczaki i frytki.
-Więc dlaczego nie jesteś w pracy? - spytał zajadając się.
Opowiedziałam mu całą historię.
-Zawzięta jesteś. - podsumował na koniec. - Ale jest mi trochę głupio, że to przeze mnie. - podrapał się po głowie.
-Nie ma powodu. Ja tam jestem szczęśliwa. - odparłam i zrobiłam coś, czego bym się po sobie nie spodziewała. Pocałowałam Nialla Horana na oczach wszystkich w Nandos. To był zdecydowanie mój najlepszy pocałunek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz