niedziela, 3 czerwca 2012

POZNANIE - CZ. 2


-Nie mogę teraz rozmawiać. - powiedziałam do telefonu.
-Mieliśmy się spotkać. - odparł niezadowolony Niall.
-Wynagrodzę Ci to, ale teraz nie dam rady. - mówiłam szeptem. - Oddzwonię do Ciebie. - rozłączyłam się.
Jak zwykle, gdy sobie coś zaplanuję, wypadnie mi jakieś gówniane zebranie w pracy. Boże jak ja tego nienawidzę! Już wolałabym chyba w szkole siedzieć.
Około 17 wyszłam z gazety. Od razu zadzwoniłam do mojego chłopaka.
-Słucham? - odparł oschle.
-Przepraszam, wiem, że obiecałam, ale to nie moja wina. - zaczęłam się tłumaczyć.
-Jak zwykle. - prychnął.
-Nie obrażaj się na mnie. - powiedziałam czule.
-Muszę kończyć, zajęty jestem. - odpowiedział mi i się rozłączył. Kopnęłam jakiegoś kamyka i wsiadłam do swojego samochodu. Postanowiłam pojechać do domu chłopaków. Przez korki byłam tam dopiero przed 19.
Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili otworzył mi Zayn.
-Cześć, jest Niall? - spytałam.
-Jasne, ale jest w kiepskim stanie. - powiedział.
-Domyślam się. - weszłam do środka, wymijając Mulata. Poszłam do pokoju mojego miśka. Zapukałam, lecz odpowiedziała mi głucha cisza. Weszłam bez pozwolenia. Siedział przy biurku, grzebał coś w necie i miał słuchawki na uszach. Podeszłam od tyłu i pocałowałam go w policzek.
-Co Ty tu robisz? - spytał ściągając jedną słuchawkę.
-Przyjechałam Cię przeprosić. Na prawdę nie chciałam, aby tak wyszło. - powiedziałam.
-Spoko. - odparł nawet na mnie nie patrząc.
-No nie gniewaj się na mnie. To nie była moja wina. - czułam, że zaraz wybuchnę.
-Ta jasne, to nigdy nie jest Twoja wina. Może od razu mi powiedz, że nie chcesz się ze mną spotykać, zakończmy to i tyle. - wypalił.
-Ty słyszysz sam siebie? - popatrzyłam na niego jak na nienormalnego.
-Tak. - powiedział.
-Wiesz co? Jak Ci przejdzie to się odezwij, bo widzę, że ta rozmowa nie ma sensu, a nie chcę powiedzieć o kilka słów za dużo. - powiedziałam i trzasnęłam drzwiami od jego pokoju.
-Cześć chłopaki. - rzuciłam w ich stronę.
-Nie zostaniesz Alice? - spytał Louis.
-Nie dziś, miłego wieczoru. - uśmiechnęłam się blado i wyszłam z ich domu zatrzaskując mocno drzwi. Wyciągnęłam z torebki paczkę papierosów i zapaliłam jednego.
-Ty palisz? - usłyszałam za sobą.
-Czasami. - powiedziałam zaciągając się.
-Nigdy bym nie powiedział, że Ty ... - Zayn zaczął się jąkać.
-Daj spokój. - powiedziałam i rzuciłam peta na ziemię. - Lecę, na razie.
-Nie chcesz pogadać? - powiedział.
-Nie, jestem zmęczona i zła. Pa. - pomachałam mu i wsiadłam do swojego samochodu.
Do domu wróciłam koło 22. Cher spała, bo była zmęczona, a Mattie oglądała jakiś film, ale chyba się na nim nie skupiała, bo cały czas smsowała.
-Pokłóciłam się z Niallem. - powiedziałam siadając na kanapie.
-Słyszałam, Harry mi pisał. - odpowiedziała. - O co?
Opowiedziałam jej całą historię.
-Ty nie masz pretensji, jak on coś odwołuje. Zupełnie go nie rozumiem. - pokręciła głową. -Przejdzie mu i jeszcze Cię przeprosi zobaczysz. - poklepała mnie po ramieniu.
-Idę spać, jestem padnięta. Dobrze, że jutro mam wolne. - powiedziałam i poszłam do swojego pokoju.
Poszłam się wykąpać i ubrałam się w piżamę. Siedziałam na łóżku przeglądając strony plotkarskie, gdy nagle mój telefon zawibrował. Dostałam wiadomość od Nialla.
"Jak możesz bądź za 15 minut w parku, na przeciwko waszego domu"
Ubrałam moje szare dresy, zarzuciłam jakąś czarną bluzę, włosy związałam w kucyka. Nie zdążyłam się pomalować, ale już mi na tym nie zależało. Jak się przestraszy to trudno.
-A gdzie Ty się wybierasz o tej porze? - spytała Mattie.
-Niall chce się spotkać w parku. - powiedziałam zakładając buty.
-Jakby do domu przyjść nie mógł. - prychnęła.
-Nie ważne, lecę. - powiedziałam i wyszłam z domu.
Założyłam kaptur na głowę i szybkim krokiem szłam przed siebie, w ręce trzymając telefon, bo było już ciemno. Z oddali widziałam Nialla siedzącego na jednej z ławek. Był ubrany podobnie do mnie, co mnie trochę rozbawiło.
-Jestem. - powiedziałam niby oschle. Chciałam żeby zobaczył jak ja się poczułam.
-Wiem, że zachowałem się jak kretyn. - zaczął.
-No, no kontynuuj. - powiedziałam patrząc na swoje paznokcie.
-Przepraszam. - złapał moje ręce i popatrzył głęboko w oczy.
-No nie wiem, nie wiem. - udawałam, że się waham.
-Alice.. - powiedział.
-Oczywiście, że przyjmuje przeprosiny. Nie umiem się długo gniewać. W szczególności na Ciebie. - uśmiechnęłam się.
-Daj buziaka. - powiedział i się uśmiechnął.
-Nie. - zaśmiałam się.
-Jak to nie? - oburzył się.
-Nie zasłużyłeś. - wystawiłam mu język.
-Chodź tu. - pociągnął mnie za biodra, a ja oplotłam ręce wokół jego szyi.
-Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham. - powiedział szeptem.
-To mi to pokaż. - odpowiedziałam, a po chwili poczułam jego usta na moich.
To był chyba nasz najdłuższy pocałunek. Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy poszliśmy w kierunku mojego domu.
-Wejdziesz? - spytałam, gdy staliśmy pod drzwiami.
-A mogę?
-Co się tak głupio pytasz? Chodź. - pociągnęłam go za rękę.
Weszliśmy po cichu do środka. Poszliśmy do kuchni.
-Nigdy nie widziałem Cię w kręconych włosach. - powiedział i popatrzył na mnie. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że jestem bez makijażu i mam beznadziejne włosy.
-Oh God! - krzyknęłam.
-Ślicznie wyglądasz. Dla mnie nie musisz się malować, prostować włosów i bóg wie co jeszcze. Kocham Cię za Twoje wnętrze, a nie za wygląd. - powiedział nie odrywając ode mnie wzroku.
-O Jezus. - jęknęłam.
Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
-Kocham Cię. - powiedziałam i zakończyłam ten wieczór namiętnym pocałunkiem.

1 komentarz: