sobota, 16 czerwca 2012

FANKA - CZ.3


kilka dni później

Jak zwykle przesiadywałam w pracy dłużej niż zamierzałam. Chociaż mi to na rękę, zapominam o wszystkim, skupiam się na tym co dla mnie najważniejsze. Z kolejnego dziennikarskiego skupienia wyrwał mnie telefon. Myślałam, że to Mattie, więc nawet nie patrząc na wyświetlacz powiedziałam:
-Matts nie wiem za ile będę.
-Cześć. - usłyszałam inny głos, niż mojej przyjaciółki, ale nie był mi obcy.
-Hej Eleanor. Przepraszam, pomyliłam Cię z Mattie.
-Nie ma za co. Słuchaj ja dzwonię w sprawie ten imprezy. Miałaś dać znać, a do tej pory nie miałam telefonu od Ciebie.
-A tak, przepraszam. Nie dam rady jednak. - starałam się wykręcić.
-Niby dlaczego? - spytała.
-Mam dużo pracy, nie wyrobię się. - powiedziałam.
-Nie wierzę Ci, ale okej, jak nie chcesz iść to nie. Ale mam pytanie. - oznajmiła.
-Słucham.
-Masz pożyczyć trochę leżaków? Bo stwierdziliśmy, że zrobimy ognisko tak na 20 osób i każdy będzie sobie leżał w śpiworze na leżaku. - odparła.
-Jasne, mamy całą szopę tego. Ale nie mamy 20. - powiedziałam.
-Nie ważne, pożycz mi tyle ile masz.
-Okej, mam je wam przywieźć, czy wy się po nie pofatygujecie?
-Jeżeli dla Ciebie to nie problem, to mogłabyś je mi podrzucić?
-Jasne, jutro z samego rana.
-Ale to nam na dziś potrzebne. - zmieszała się.
-Dobra przywiozę je wam za dwie godziny. Na razie. - rozłączyłam się. Wyłączyłam laptopa, wzięłam torebkę i pojechałam do domu. Zobaczyłam w jakim stanie są leżaki, nie były takie złe, trzeba było je przetrzeć. Upchałam je jakoś to swojego Range Rowera, było ich aż 11! Jechałam sobie powoli, śpiewałam piosenki, które leciały w radiu. Po 40 minutach dojechałam pod dom Eleanor. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i po chwili drzwi otworzyła mi dziewczyna.
-Alice, dzięki, że je przywiozłaś! - powiedziała radośnie.
-Spoko, tylko wypakujcie je sobie z samochodu.
-Jasne. Zaraz chłopcy to zrobią.
-Samochód jest otwarty. - uśmiechnęłam się.
-Wejdź. - pokazałam gestem ręki.
Weszłam do środka, panował tam trochy nie ład, ale nie przeszkadzało mi to, ja u siebie w pokoju miałam o wiele gorzej.
-Chcesz coś do picia? - spytała.
-Nie, dzięki, śpieszę się. - powiedziałam.
-Może jednak zostaniesz na ognisku? - zaczęła mnie namawiać.
-Nie tym razem, ale może wy wpadniecie do nas, w sobotę wraca Cher, więc na pewno będzie impreza. - powiedziałam.
-Okej. - zgodziła się od razu. -  Louis! - krzyknęła do swojego chłopaka. - Idźcie wypakować z samochodu Al te leżaki!
-Już idziemy skarbie. - powiedział chłopak.
Siedziałyśmy w kuchni, gdy nagle oni weszli.
-Cześć Alice. - oznajmili wszyscy.
-Cześć. - odparłam.
-Daj nam kluczyki. - powiedział Niall.
-Zostawiłam otwarty samochód. - uśmiechnęłam się do niego. Boże jaki on był słodki, tylko schrupać takie ciasteczko.
-Zaraz wrócimy. - powiedzieli.
-Niall jest wolny. - usłyszałam po chwili.
-To co z tego? - zaśmiałam się histerycznie.
-Nie mów, że Ci się nie podoba. - powiedziała Eleanor.
-Ładny jest, ale ... - nie dane było mi dokończyć.
-Nie ma żadnego ale. Może jednak zostaniesz? - cały czas mnie namawiała.
-Nie tym razem, ale tak jak powiedziałam, wpadnijcie do nas w sobotę. - uśmiechnęłam się.
-Jesteś uparta, ale okej. Zgadzam się.
-Napiszę Ci wszystko jeszcze co i jak. - powiedziałam.
-Dobra.
-Spadam już, mam jeszcze trochę pracy. - wstałam i pokierowałam się w stronę drzwi wyjściowych.
-Odprowadzę Cię. - powiedziała El. Poszłyśmy, a tam chłopacy ganiali się jak mali chłopcy.
-Louis! - krzyknęła dziewczyna. - Mieliście coś zrobić! Alice już jedzie.
-Dajcie nam jeszcze 5 minut. - odparł chłopak, a ja się zaśmiałam.
Gawędziłyśmy sobie jeszcze długą chwilę, gdy wreszcie się uporali z tymi leżakami. Wsiadłam do samochodu i odjechałam. Cały czas chodziło mi po głowie to co mówiła El ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz