czwartek, 27 września 2012

DLACZEGO HEJTUJECIE ELEANOR CALDER ?!


Dlaczego hejtujecie Eleanor? Może wiele z Was nie weźmie sobie do serca to co napiszę, ale muszę to zrobić, bo dosłownie krew mnie zalewa. 

1.Na gali KCA Eleanor szła przed siebie, ponieważ nie chce być szarą myszką, że też chce do czegoś 
dojść. A po co miała zwracać uwagę na papparazi? Żeby pozowac do zdjęć i żebyście znowu mówiły jaka to ona nie jest, że się lansuje? Louis potrzebuje dziewczyny, która jest pewna siebie, a Eleanor dokładnie taka jest.
2.Szła z Lou i podeszła fanka, on odmówił. Dobrze zrobił, bo był na RANDCE i nie chciał jej zostawić samej. Jak Wy byście się poczuły, będąc z którymś chłopakiem z 1D na randce i on by podszedł do fanek i pozował by sobie do zdjęć, a któraś z Was siedziałaby jak głupia i patrzyła na to? A to, że powiedział, że nie jest w pracy to JEGO SPRAWA. On ma swój rozum i to nie jest wina El, że tak odpowiedział. A Eleanor ma swoje życie i co ją w sumie obchodzą fanki 1D? Sama nazwa mówi FANKI ONE DIRECTION, A NIE ELEANOR CALDER, więc co jej do tego ?!
3. Sytuacja w MSC. Co ona miała robić? Stala z boku i tyle. Stara się żyć jak normalna dziewczyna. Fanki były JEGO NIE JEJ
4. Pieniądze dla Eleanor nie są ważne. To, że ON jej coś kupuje, nie znaczy, że jest z nim dla pieniędzy. El pracuje w sklepie i wykłada towar. Więc zastanówcie się czy gdyby była z nim dla kasy to czy by nadal tam pracowała !? -.-
5.Co do trendsa o Hannie i Lou, mogło jej się zrobić przykro, bo to jednak była dziewczyna jej chłopaka. Żadna z Was nie jest tego pewna w stu procentach, że zadzwoniła do Louisa i płakała. Nawet gdyby, to pokazała, że jest wrażliwa i to nie jest nic złego.
6. Funcluby są o niej, bo ją kochają. Jak Wy tego nie rozumiecie to już Wasza sprawa. Ja nie lubię Perrie i nie piszę o niej, że się lansuje, choć nie raz była taka sytuacja, ale nie ważne, nie chcę o tym mówić. Po prostu zachowuje to dla siebie, bo w porównaniu do Was jestem dojrzała. 
7. Danielle i Perrie dużo osiągnęły, ale zauważcie, że El jest ZWYKŁĄ dziewczyną i gdyby, któraś z Was, była dziewczyną któregoś z nich to było by Wam miło, gdyby mówili, że nic nie macie? Tak jak wszystkie Directionerki jesteście prostymi dziewczynami, nie osiągnęłyście nic, nie usłyszał o Was świat. 
8. NIE DZIWIĘ SIĘ Louisowi, że blokuje, czy coś w ten deseń, osoby, które są jego fanami, a jednocześnie hejtują Eleanor. Tak jak Wy bronicie całe One Direction, gdy ktoś inny nazywa ich cyt. pedałami czy rzuca w nich innymi obelgami, tak i on broni swojej ukochanej osoby. 
9. Ja sama kiedyś nie lubiłam Eleanor, ani Danielle, ale zrozumiałam, że nic mi nie zrobiły i jest je za co podziwiać. To w większości dzięki Mattie. Teraz jestem, no można powiedzieć, że fanką Eleanor. Chciałabym bardzo ją poznać, bo naprawdę jest wspaniałą osobą jak każda z Directionerek. 

Pisałam to do dziewczyny, która założyła bloga i obrażała na nim Eleanor. Trochę pozmieniałam, ale chcę Was uświadomić, że nie warto jest obrażać innych. Ci co nie lubią El, dobrze wiedzą o jakie sytuacje mi chodzi i nawet ich nie rozwijałam. Pewnie większość z Was jest szarymi myszkami, które nie są zauważane w szkole i hejtują innych w sieci, bo im zazdroszczą. To nie jest dobre. Życie nie polega na ukrywaniu się, trzeba się pokazać. Świat należy do odważnych. 
A i jeszcze jedno. Nawet jak zerwą ze sobą to będę ją kochać. Nawet gdy go zrani. BO KAŻDY JEST CZŁOWIEKIEM I KAŻDY POPEŁNIA BŁĘDY!
Eleanor Calder, you are amazing :) xx

Jeżeli są tutaj jakieś osoby, które nie lubią Eleanor to po prostu nie czytajcie dalej mojego opowiadania, bo ja chcę, aby czytały to PRAWDZIWE Directionerki. A prawdziwe Directionerki to takie, które akceptują wszystko w chłopkach. Ich styl, ich humorki, ich samych, a PRZEDE WSZYSTKIM ich wybory miłosne.
 
To z mojej strony na fb, na photoblogu też to zamieściłam, rozgłaszam to wszędzie, gdzie się da. Mam nadzieję, że chociaż cześć z Was mnie popiera.
 
 
kissonme
 
xx

czwartek, 20 września 2012

JOSH


-[T.I] słuchaj jestem z kumplami możemy wpaść do Ciebie? - spytał Josh podczas naszej rozmowy telefonicznej.
-Mówiłam Ci, że jestem chora. Chciałam, abyś zrobił mi zakupy. - odpowiedziałam z grymasem.
-No zrobimy je po drodze, co chcesz?
-Josh, wiesz, że okropnie wyglądam, gdy jestem chora.
-Nie przesadzaj, do godziny będziemy, tylko powiedz co chcesz ze sklepu.
-Nic nie chcę, nie przyjeżdżaj. Cześć. - zdenerwowałam się i zakończyłam rozmowę.
Byłam na niego zła, nigdy nie mogę na niego liczyć. Niby się przyjaźnimy, ale prawda jest taka, że gdy ja go potrzebuję, żeby był sam, to on zawsze ma wymówki, ale jak on ma załamkę to ja jestem w ciągu 5 minut u niego i rzucam wszystko. Poszłam do swojej sypialni, od dwóch miesięcy mieszkałam sama, miałam już skończone 18 lat. Josha znałam od dziecka, wychowaliśmy się na tym samym przedmieściu, był starszy ode mnie o trzy lata i dopiero jak miałam 15 lat zbliżyliśmy się do siebie. Nie, nie jako para, jako przyjaciele.
Położyłam się do łóżka i przykryłam kołdrą. Byłam zmęczona, bolała mnie głowa, do tego gorączka, dreszcze. Cały czas miałam katar i ciężko mi się oddychało. Zamknęłam oczy i starałam się zasnąć. Prawie spałam, gdy ktoś zadzwonił do moich drzwi. Nie chciało mi się schodzić na dół, więc czekałam, aż nieznajomy sobie pójdzie. Po chwili rozdzwoniła się moja komórka. Kto dzwonił? Oczywiście Josh.
-Halo? - odebrałam zła.
-Otworzysz mi drzwi? - spytał.
-Śpię.
-Zrobiłem Ci zakupy, jestem sam. - powiedział.
-Zaraz zejdę. - rozłączyłam się i zeszłam na dół.
Gdy mnie zobaczył, przeraził się.
-Naprawdę jesteś chora.
-Co Ty nie powiesz? Bystrzak z Ciebie, naprawdę. - powiedziałam z sarkazmem.
-Kupiłem Ci dużo owoców, jakieś soki, wodę. - zaczął wymieniać.
-Połóż to w kuchni, a potem przyjdź do mnie na górę. - pokierowałam się w stronę sypialni. Położyłam się na łóżku i włączyłam telewizor. Cały czas smarkałam i kaszlałam. Po kilku minutach przyszedł do mnie Josh. Położył się obok mnie i objął mnie ramieniem. Pierwszy raz czułam się przy nim inaczej. Nie jak przyjaciółka z przyjacielem, ale jak dziewczyna z chłopakiem. Popatrzyłam na niego, a on odwrócił głowę w moją stronę i również patrzył się na mnie. Zaczął się zbliżać, co mnie trochę przestraszyło.
-Będziesz chory. - szepnęłam.
-Trudno. - pocałował mnie namiętnie w usta.
-Co Ty robisz? - przerwałam pocałunek.
-Przecież to było kwestia czasu, dobrze wiesz, że Cię kocham. - odparł.
-Skąd wiesz, że ja czuję to samo do Ciebie?
-Aha, rozumiem. - wstał z łóżka, a ja szybko złapałam jego rękę.
-Ja Ciebie też. - przyciągnęłam go do siebie i mocno wpiłam się w jego usta.
-------------
Taki trochę inny :D

kissonme

xx

środa, 19 września 2012

NIESZCZĘŚLIWY WYPADEK - CZ.4 (OSTATNIA !!!)


-Żartujesz? - krzyknęła Matts, gdy o wszystkim jej opowiedziałam.
-Nie. - zaśmiałam się w miarę możliwości.
-Uwierzyłaś mu? - przyjaciółka spoważniała.
-Zwariowałaś? Niech mają tę satysfakcję, że to łyknęłam, niech to - wskazałam na policzek - nie zaszkodzi w ich karierze. - powiedziałam. - Wiesz, Matts nie chcę Cię wyganiać, ale muszę jeszcze trochę popracować.
-Masz leżeć i odpoczywać, a nie. Lekarz nie po to dał Ci zwolnienie, abyś leżała cały dzień w domu przy komputerze. - jak zwykle moja przyjaciółka mi matkowała.
-Dobrze obiecuję, że długo siedzieć nie będę. A propo zwolnienia to mogłabyś je podrzucić Mery?Obiecałam, że jej dowiozę, a nie chcę mi się wychodzić póki co z domu.
-Jasne, gdzie je masz?
-Na przedpokoju, na stoliku. - uśmiechnęłam się.
-Wpadnę do Ciebie po treningu. Trzymaj się. - posłała mi buziaka i wyszła.
Przykryłam się bardziej kołdrą i wzięłam swojego laptopa na kolana. Zaczęłam poprawiać tekst o One Direction. Z pracy wyrwał mnie dźwięk telefonu.
-Słucham? - rzuciłam nie patrząc kto dzwoni.
-Cześć, tu Niall. - odpowiedział głos po drugiej stronie.
-O. Cześć. - zamurowało mnie.
-Co u Ciebie? - spytał.
-Może być. - odpowiedziałam. - A u Ciebie?
-W porządku. Słuchaj, może byśmy się dziś wybrali na obiad? - słyszałam, że jest spięty.
-Nie boisz się reporterów? - spytałam zachrypniętym głosem. Gardło znowu mi wysiadało.
-Jeżeli oni Tobie nie będą przeszkadzać to mi też nie. - odparł. -Dobrze się czujesz? Masz dziwny głos.
-Jestem chora, więc dziś obiad odpada. - powiedziałam i kichnęłam.
-Na zdrowie.
-Dziękuję. - zaśmiałam się.
-Potrzebujesz czegoś? Jakieś zakupy czy coś? - spytał z troską.
-Nie, wszystko mam, Matts i mama o mnie dbają. Teraz mam chwilę spokoju i siedzę sama. - zaśmiałam się.
-Szkoda, że tak wyszło. W razie czego dzwoń. - powiedział.
-Myślę, że nie będzie takiej potrzeby, ale jakby co mam Twój numer. A co do obiadu to może innym razem. - powiedziałam.
-Tak. - odparł. - Nie będę Cię dłużej męczył. Zdrowiej szybko. Na razie.
-No, pa. - rozłączyłam się.
Nie rozumiałam tych jego gierek. Widać było, ze robi to tylko dla tego, że czuje się winny, albo dlatego, że manager mu każe, żebym nie zrobiła nic, co mogło by im zaszkodzić. W sumie to było trochę wobec mnie nie w porządku, bo co by było, gdybym na prawdę się w nim zakochała? Skończyłam artykuł i wysłałam go na pocztę Mery. Na odpowiedź nie czekałam długo.
"Zamiast pracować, leż w łóżku! To polecenie służbowe! Trzymaj się :) xx" 
Mery nie zachowywała się jak szefowa, była na prawdę bardzo fajna, potrafiła każdego zrozumieć, o lepszym pracodawcy nie mogłam marzyc, ona jest jedyna w swoim rodzaju. Bo kto o zdrowych zmysłach zatrudnił by 19-latkę, która dopiero zaczęła studia dziennikarskie? No właśnie, tak stuknięta to była tylko ona.
Odłożyłam swojego laptopa na stolik i włączyłam telewizor. Rzadko go oglądałam, a teraz miałam prawdziwą okazję do tego, aby nadrobić swoje zaległości w serialach.
Nie wiem ile czasu tak leżałam, ale w pewnym momencie zasnęłam. Drzemki w salonie to była moja ulubiona rzecz. Zawsze jak byłam chora, schodziłam na dół ze swojej sypialni i leżałam w salonie.
Ze snu wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Zdziwiłam się kto to może być, przecież Matts i mama miały klucze. Założyłam szlafrok i wycierając chusteczka nos, poszłam otworzyć drzwi.
Od razu pożałowałam, ze to zrobiłam, przede mną stał Niall.
-Co Ty tu robisz? - spytałam i zaczęłam kaszleć.
-Przywiozłem Ci trochę owoców. Trzeba poprawić odporność. - uśmiechnął się.
Nie wiedziałam co powiedzieć, więc bez słowa wpuściłam go do domu. Wyglądałam fatalnie. Za duży szlafrok, kapcie - pandy, wysoki rozwalający się kucyk. Myślałam, że ze wstydu zapadnę się pod ziemię. A no i jeszcze do tego siniak, którego nie malowałam, bo nigdzie nie wychodziłam.
-Nie wiedziałem, że aż tak Ci przyłożyłem. Przepraszam. - dotknął mojego policzka. Szybko się odsunęłam i stanęłam w bezpiecznej odległości.
-Wejdź do kuchni. - pokazałam mu stronę, w którą ma iść, sama pobiegłam do salonu, aby złożyć kołdrę i wyrzucić zużyte chusteczki. - Przepraszam za bałagan, nie spodziewałam się gości.
-Nic nie szkodzi. Idź się połóż, a ja zrobię Ci sałatkę owocową, a potem coś ugotuję.
-Nie trzeba, mama przywiezie mi obiad. - odparłam.
-Ale to żaden problem. - powiedział.
-Niall jestem chora, Ty to robisz z litości, ja naprawdę się nie gniewam już za tego siniaka, nie musiałeś fatygować się z tymi różami, potem ta udawana fascynacja mną tylko po to, abym nie zniszczyła wam kariery.
-Wiedziałaś od początku, prawda? - spytał cicho.
-Tak, ale w głębi duszy miałam nadzieję, że się mylę ... - spuściłam głowę. - Idź już.
On bez słowa wyszedł i zostawił mnie samą.
Zaczęło się na nieszczęśliwym wypadku, skończyło na nieszczęśliwym zauroczeniu ...
--------------------
mój twitter: cocaine1309
follow me = follow you

kissonme

xx

niedziela, 16 września 2012

NIESZCZĘŚLIWY WYPADEK - CZ.3


W południe jak i po południu w moim biurze pojawiły się takie same bukiety róż. W tym pierwszym znalazłam liścik z napisem:
"Pewnie zastanawiasz się kim jestem. Hmm ... Korci mnie, aby podjeść do Ciebie, ale boję się Twojej reakcji .... xx"
Czy ja byłam aż taka straszna? No fakt, nie uśmiechałam się od czasu, gdy wyglądam jak potwór, ale to tylko dlatego, że Niall przywalił mi tą butelką od spray'a.
Chodziłam po moim budynku pracy i spoglądałam na każdego faceta, którego minęłam. Nie miałam nigdy adoratorów skąd nagle się to wzięło. Przyznam, że było to dla mnie miłe, ale gdy zobaczyłam drugi bukiet róż trochę się zdenerwowałam. Kto w ogóle wchodził do mojego biura przez nikogo nie zauważonym? Gdy pytałam się sekretarki, mówiła, że nic nie wie. Otworzyłam liścik i zamarłam.
"Będę czekał na Ciebie w MSC dziś o 18. Mam nadzieję, że przyjdziesz, bo muszę przyznać ta gra trochę mnie zmęczyła ... xx"
Spojrzałam na zegarek. Było po 17. Spakowałam szybko swojego notebooka i wyleciałam z biura jak z procy.
Przez korki na miejscu byłam o 18:15. Myślałam, że mojego adoratora nie będzie, jednakże myliłam się ...
Usiadłam przy stoliku na końcu, tak, abym nie była dla nikogo widoczna, z powodu mojego wyglądu. Wyciągnęłam swojego białego Iphone i weszłam na twittera. Nagle dostałam smsa.
"Widzę, że jesteś, ale boję się podejść ..."
Przeraziło mnie to. Zaczęłam się nerwowo rozglądać po pomieszczeniu. A jeżeli to jakiś świr?
Jednak ciekawość zwyciężyła i odpisałam:
"Nie jestem taka straszna na jaką wyglądam :) Nie zjem Cię"
Odpowiedzi się nie doczekałam, bo podszedł do mnie chłopak w kapturze i okularach. Poznałabym go wszędzie.
-Niall? - wydukałam.
-Nie krzycz proszę. - usiadł naprzeciwko mnie.
-Po co te wszystkie gry? Te kwiaty i w ogóle. I skąd masz mój numer? - zasypałam go milionem pytaniem.
-Odpowiem Ci na wszystko, ale może zamówmy coś najpierw? - zaproponował.
-Nie mam ochoty, chcę mieć to za sobą. - byłam twarda.
-Wszystko źle odebrałaś. To nie był przypadek, że to akurat Ty dostałaś tym spray'em. Znaczy nie miałaś nim oberwać, myślałem, że go złapiesz, ale stało się inaczej.
-Po co miałam go złapać? - zdziwiłam się.
-Spodobałaś mi się i wiedziałem, że zanim Cię poznam miną długie godziny, albo wcale do tego spotkania nie dojdzie, bo nie starczy czasu, albo Tobie się znudzi i pójdziesz. No to założyłem się z chłopakami, że uda mi się zdobyć Twój numer telefonu. Wtedy w garderobie nie śmiali się z Ciebie, ale ze mnie. Że jestem takim ofermą. - spuścił wzrok, mimo że miał ciemne okulary widziałam po jego oczach, że jest mu przykro.
-Nie jestem aż taka straszna. - zaśmiałam się. - Trzeba było głośniej krzyczeć, a ja mogłam być bardziej uważna. Co do tej historii powiedzmy, że Ci wierzę i jak Ci zależy to możemy się umówić. - odparłam.
-Naprawdę?! - krzyknął.
-Tak, ale nie krzycz tak. - zaśmiałam się. - Chętnie zostałabym dłużej, ale na mnie już czas. - spojrzałam na zegarek.
-Odwieźć Cię do domu? - spytał.
-Nie, mam samochód. Zdzwonimy się. - uśmiechnęłam się i  wstałam od stolika. Niall złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego pytająco.
-Obiecujesz, że jeszcze się spotkamy? - powiedział cicho.
-Jasne, ale jak będziesz wyglądał normalnie. Bez okularów i bez kaptura na głowie.
-Nie chcę, żeby nas zadręczyli reporterzy.
-Coś wymyślimy. Uciekam, pa. - cmoknęłam go w policzek i wyszłam z lokalu ...
-----------------------------
mój twitter: cocaine1309
follow me = follow you 

kissonme

xx

sobota, 15 września 2012

NIESZCZĘŚLIWY WYPADEK - CZ.2


Zamknęłam z hukiem drzwi od mojego biura. Byłam wściekła, zła, czułam się okropnie widząc tych pięciu chłopaków. Wstydziłam się ich po ostatnim incydencie. Nerwowo zaczęłam bawić się kolczykiem, który był w moim wiązadełku. Usiadłam przy biurku i obróciłam się krzesłem do okna. Nagle mój biurowy telefon zadzwonił. Odebrałam.
-Przyjdź do mojego biura, natychmiast. - powiedziała, głosem nieznoszącym sprzeciwu, Mery.
-Jasne, zaraz będę. - odparłam i poszłam do gabinetu szefowej. Modliłam się, aby już ich nie było.
Weszłam jak zwykle bez pukania, a moje modlitwy nie zostały wysłuchane.
-Słucham? - spytałam nie pewnie stojąc przy drzwiach.
-Weź się nie wygłupiaj tylko siadaj. - powiedziała moja szefowa i wskazała na wolne miejsce na przeciwko jej biurka, a za razem koło Nialla.
-Żeby poprawić Wasze stosunki musisz spędzić jeden dzień z One Direction i go opisać. - odparła.
-Zwariowałaś, prawda? - popatrzyłam na nią jak na nienormalną.
-Nie, chłopcy się zgodzili. - powiedziała.
-Ale ...
-Nie ma żadnego 'ale'. - przerwała mi.
-Muszę iśc dzisiaj na uczelnię. - powiedziałam.
-Napiszę Ci zwolnienie. - na wszystko znalazła wymówkę.
-Na prawdę nie czuję się na siłach, aby robić ten artykuł. Nie możesz dać go komu innemu? - spytałam.
-To ma byc na poprawienie waszych stosunków. Żegnam. Nie chcę Cię tu widzieć do póki nie skończysz tego artykułu. - powiedziała.
-U mnie na biurku masz to co chciałaś na dziś. Idę się ubrać i możemy jechać. - wstałam wściekła i poszłam do swojego biura po swój czarny płaszczyk.
Spotkałam się z chłopakami przy windzie. Starałam zakryć się włosami obity policzek, ale coś mi nie wychodziło. Nie wyglądam aż tak źle, bo miałam na sobie grubą warstwę makijażu.
-Gdzie jedziemy? - spytałam.
-Może do MilkShake City? - zaproponował Harry.
-Albo do Nandos. - wtrącił się Niall.
-Najlepiej do domu. - powiedział Zayn.
-Jedźmy do MSC. Spotkamy się na miejscu. - powiedziałam i poszłam do swojego samochodu. Chciałam, aby ten dzień się skończył, na prawdę już ich nie traktowałam jak własnych idoli. Bo kto normalny śmieje się z czyjeś krzywdy? Jakiś idiota.
Dotarłam na miejsce trochę po czasie.
-Zamówiliśmy Ci shake 1D, jak chcesz innego to powiedz. - popatrzył na mnie Liam.
-Nie, dzięki. - mówiłam półsłówkami.
-Wiemy tylko tyle, że jesteś Directionerką i masz na imię Alice. - powiedział Harry. - Może chcesz z nami zdjęcie?
Też miał tupet, kretyn jeden.
-Nie, nie jestem Directionerką, bo idole się tak nie zachowują jak zachowaliście się Wy. - zmierzyłam go wzrokiem. - Czyli wiecie, że mam na imię Alice i pracuję w gazecie i nic więcej Wam do szczęścia nie jest potrzebne. - warknęłam.
-Ja Cię na prawdę przepraszam, to mi tak wyleciało z rąk, krzyczałem 'UWAGA!', ale chyba nie usłyszałaś, na prawdę przepraszam. - mówił nieskładnie Niall.
-Na Ciebie się akurat nie gniewam. Przeprosiłeś mnie i się nie śmiałeś z tego jak wyglądam. Bo na prawdę nie wiem co jest w tym śmiesznego, że dziewczyna ma limo na pół twarzy. Ciekawe czy byś się śmiał - zwróciłam się do Louisa - gdyby Eleanor tak wyglądała. - wzięłam dużego łyka shake'a.
Szatyn spuścił głowę i nic nie odpowiedział.
Atmosfera przy stoliku nie była ciekawa.
-Jedziemy do domu, nie? - spytał Zayn.
-Tsa. - odparli wszyscy.
-Podajcie mi adres. - powiedziałam.
-Nie możesz się zabrać z któryś z nas?  - spytał Liam.
-Nie, bo nie będę wracała tutaj po mój samochód. - odparłam.
Na kartce napisali mi gdzie mam jechać. Wyszłam z lokalu i usiadłam wygodnie w moim aucie.
***

Na miejscu byłam wcześniej niż chłopcy. Czekałam na nich siedząc w samochodzie i stukając paznokciami o kierownicę. Gdy podjechali zapukali w moją szybę, a ja wyszłam i poszłam razem z nimi do domu.
-Rozgość się. - powiedział Lou. - Harry zaraz coś ugotuje, a my zagramy, grasz z nami?
-Nie dzięki. Udawajcie, że mnie tu nie ma. - powiedziałam i usiadłam na krześle w kuchni. Wyciągnęłam z torebki mojego małego notebooka i go włączyłam. Miałam przenośny internet, więc szybko zalogowałam się na facebook'a i twitter'a. Na fb zobaczyłam nowe fotki znajomych, polajkowałam trochę, a na tt dodałam kilka wpisów, a potem wyłączyłam przeglądarkę internetową. Włączyłam Worda i zaczęłam pisać. Zajrzałam co robią chłopaki w salonie i wróciłam do kuchni, aby to napisać. Gdy weszłam, zobaczyłam jak Harry coś robi przy moim notebooku.
-Ja Ci się w garnki nie wtrącam, więc Ty odczep się od moich rzeczy. - powiedziałam zła.
-Chciałem tylko sprawdzić co piszesz, czy nas przypadkiem nie ośmieszysz. - odpowiedział zażenowany.
-Nie jestem taka za jaką mnie uważasz. - powiedziałam cicho i usiadłam na krześle i zaczęłam pisać.
Pod wieczór wyszłam z ich domu i pojechałam do siebie. To był tragiczny dzień, mimo że spędziłam go z kimś, o kim marzyłam przez ostatnie 8 miesięcy.
***

Na drugi dzień przyszłam do gazety. Artykuł był skończony, udało zrobić mi się kilka zdjęć więc było nie źle. Zanim poszłam do szefowej, wstąpiłam do swojego biura. Gdy weszłam, zamarłam. Na moim biurku stało w wielkim koszu ze trzy tuziny róż. Podeszłam bliżej i znalazłam mały bukiecik.
"Tak ładnie wyglądasz, gdy się uśmiechasz. Rób to częściej. xxx"
Kto to mógł być? To pytanie będzie mi chodziło po głowie przez cały, najbliższy dzień.

piątek, 14 września 2012

NIESZCZĘŚLIWY WYPADEK - CZ.1


Czekałam z przyjaciółką na autograf naszych idoli. Stałyśmy w kolejce, gdy nagle poczułam, że dostałam czymś bardzo ciężkim w twarz. Upadłam i na chwilę chyba straciłam przytomność. Obudziłam się w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Do mojego lewego oka Mattie przykładała mi lód.
-Co się stało? - spytała i syknęłam z bólu.
-Pięknisie przyłożyli Ci sprayem. - powiedziała przyjaciółka. - A dokładniej Niall.
-Jak ja wyglądam? - spytałam i panicznie dotknęłam lewego oka, na które ledwo co widziałam i lewy policzek.
-Lepiej nie patrz w lustro. Będziesz zdrowsza. - powiedziała.
-Ja na prawdę nie chciałem. Przepraszam Cię z całego serca, zapłacę Ci tyle ile chcesz, tylko nie idź z tym do sądu. - mówił błagalnie Blondyn, a reszta zaczęła się śmiać.
-Nie wiem co wy widzicie w tym śmiesznego. - odpowiedziałam zła.
-Zabawnie wyglądasz. - odpowiedział ze łzami w oczach Harry.
Podeszłam do lusterka i myślałam, że oszaleję. Miałam siniaka na pół twarzy, a mój policzek okropnie spuchł. Wybuchłam płaczem i wybiegłam z tego pomieszczenia. Biegłam przed siebie, gdy byłam wystarczająco daleko od hali, w której był koncert zadzwoniłam po mamę żeby po mnie przyjechała. Podałam jej dokładny adres i usiadłam na chodniku. Płakałam, bo bo bolała mnie twarz, a z drugiej strony byłam wściekła, że tak zachowali się moi idole. Dość, że wyglądam jak potwór to oni się z tego śmiali. No oprócz Nialla, ale to i tak nie zmienia faktu, że moje zdanie o nich zmieniło się o 180 stopni.
Gdy moja rodzicielka mnie zobaczyła, chciała dzwonić na policję, ale jak w miarę udało mi się wytłumaczyć co tak na prawdę zaszło, zawiozła mnie do mojego mieszkania. Weszła jeszcze ze mną na górę, aby mnie opatrzeń  dać worek lodu i ułożyć do snu. Mama zawsze była nadopiekuńcza. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu, na którym było milion nieodebranych połączeń od Mattie. Oddzwoniłam do niej.
-Gdzie jesteś? - spytała.
-W domu, mama mnie przywiozła.
-Jak się czujesz? - słyszałam, że była zdenerwowana.
-Boli mnie strasznie. - odparłam i poczułam łzy na policzkach. To na prawdę mnie bolało. - Jak ja pójdę do pracy?
-Weź sobie wolne. - poradziła przyjaciółka.
-Nie, no co Ty zwariowałaś. Wezmę tabletki przeciwbólowe, przecież do poniedziałku musi mi to przejść. A resztę zamaluję jakoś.
-No dobrze skarbie. A co do nich to daj spokój. Kazali Cię przeprosić, ale powiedziałam im żeby się walili i oplulam im podłogę i po prostu wyszłam. Oczywiście zbluzgałam ich dzisiejsze zachowanie.
-Dzięki, ale nie trzeba było. - uśmiechnęłam się.
-Trzeba. Idź odpocząć. Dobranoc. Przyjadę do Ciebie jutro. - powiedziała przyjaciółka.
-Dobranoc.
***
poniedziałek

Byłam na lekach przeciwbólowych. Niall musiał mieć siłę, bo mój siniak był tragiczny, ale musiałam iść do pracy. Pomalowałam się jakoś, założyłam czarne okulary i pojechałam do gazety. Potem miałam jechać na uczelnię, ale nie wiem czy leki podziałają przez cały dzień, a nie mogę już wziąć więcej tabletek.
Weszłam do biura i poszłam do gabinetu mojej szefowej. Weszłam bez pukania.
-No mam dla Ciebie już te ...... - zamarłam, gdy przy biurku zobaczyłam One Direction. Moja teczka z artykułami o mało co nie wypadła mi z rąk.
-Co Ci się stało w policzek? Ktoś Cię pobił? - spytała Mery.
-Yyy nie ... Przyjdę później.
-Poczekaj. - powiedział chyba Harry, ale ja zamknęłam za sobą drzwi i szłam jak najszybciej do swojego biura.
--------------
Miałam dodać wczoraj, ale nie zdążyłam go dokończyć. Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)

mój twitter: cocaine1309
follow me = follow you

kissonme

xx

poniedziałek, 10 września 2012

TA DRUGA- CZ.2 (OSTATNIA)


Pogrzeb Emilly był okropny. Niall cały czas krzyczał żeby wróciła, że obiecała, że zawsze z nim będzie. Ja sama wolałabym, żeby ona tu była, bo wtedy mój przyjaciel nie byłby taki smutny. Na stypę nawet nie poszliśmy. Nialler zbyt bardzo to przeżywał, dałam mu jakieś tabletki na uspokojenie, które poleciła mi mama, która z zawodu jest farmaceutką. Blondyn zasnął, a ja siedziałam z chłopakami, z Dan, El i nowo poznaną Perrie w salonie. Wcześniej jakoś nie miałam okazji poznać dziewczyny Mulata. Żadne z nas nie miało odwagi się odezwać. Każdy z nas ubolewał nad tym, że wśród nas nie ma Emilly. Mimo że kochałam Nialla, wolałam, aby był z nią szczęśliwy niż ze mną nie.
-Dobra, ja już muszę się zbierać. - popatrzyłam na zegarek, który wskazywał już 17.
-Dokąd? - spytał Zayn.
-O 21 mam samolot. Muszę się jeszcze spakować i dojechać na lotnisko.
-Daj spokój, któryś z nas Cię odwiezie. - powiedział Louis.
-Nie poczekasz, aż Niall wstanie? - spytała cicho Eleanor.
-Niech śpi. - powiedziałam. - Pójdę jeszcze do niego na chwilę, ale przekażcie mu, że będę za nim tęsknic. - wstałam i pokierowałam się do pokoju przyjaciela. Wyglądał tak słodko, tak niewinnie. Widać było jeszcze ślady łez, ale oddychał normalnie. Usiadłam obok niego i ucałowałam go mocno w policzek. Położyłam jeszcze głowę na jego głowie, i głaskałam po policzku. Złapał mnie za rękę, pewnie myślał, że to Ems.
-Będę tęsknic. - wyszeptałam, pocałowałam go w czoło i wyszłam po cichu z pokoju.
Założyłam swój czarny płaszcz i szpilki.
Przytuliłam każdego po kolei i wyszłam. Gdy znalazłam się w hotelu dałam upust emocjom i rozryczałam się jak małe dziecko. Teraz ja pozwoliłam sobie na chwilę słabości. Około 19 spakowałam kosmetyczkę do walizki i byłam gotowa jechać na lotnisko. Zamówiłam taksówkę i zeszłam na dół do recepcji. Oddałam klucz i pożegnałam się z sympatyczną, straszą panią. Na dworze zaczął padać deszcz. Miły Pan z taksówki zapakował mi do bagażnika bagaż, a ja rozsiadłam się na tylnym siedzeniu. Przez całą drogę na lotnisko patrzyłam na Londyn. Na prawdę niczym mnie to miasto nie zachwycało ...
Na lotnisku, jak zwykle było mnóstwo ludzi. Gdy udało mi się dojść do odpowiedniego okienka, ktoś zaczął mnie wołać.
-Alice! Czekaj! Nie jedź jeszcze!
Obróciłam się i zobaczyłam Nialla. Był cały zdyszany.
-Alice, zdążyłem. - mówił, ledwo łapiąc oddech. - Dlaczego na mnie nie poczekałaś? Nie możesz zostać jeszcze trochę? Kilka dni, proszę.
-Skarbie, nie mogę, ale postaram się przylecieć za tydzień, dobrze? - popatrzyłam w jego oczy.
-Ale Ty jesteś mi teraz najbardziej potrzebna. - mówił ze łzami w oczach.
-Wiem, ale na prawdę nie mogę zostać. - powiedziałam ze smutkiem.
-Alice proszę ... - wiedziałam, że bardzo mu na tym zależy.
-No dobrze .. W pracy wezmę jeszcze kilka dni urlopu, a na uczelni nie mam jeszcze nic wielkiego ..
-Wiedziałem, że się zgodzisz! - krzyknął.
-Ale jest jeden mały problem.
-Jaki? - popatrzył na mnie badawczo.
-Nie mam więcej ciuchów.
-Pójdziemy na zakupy. - oświadczył. -Muszę się czymś zająć.
-W takim razie chodźmy. - złapałam go pod rękę. Pani, która mnie obsługiwała była zdezorientowana, ale ja już się tym nie obchodziłam.
***
2 lata później

Siedziałam w domu i czekałam na Jego powrót. To właśnie z Jego powodu porzuciłam wszystko co było w Irlandii i przeprowadziłam się do Londynu. Kochałam go i to właśnie z tej miłości byłam gotowa zrobić dla niego wszystko.
-Kochanie, wróciłem! - usłyszałam uradowany głos Nialla.
-Siadaj, obiad już czeka. - uśmiechnęłam się do niego, gdy wszedł do kuchni i dał mi buziaka. - Jak Ci minął dzień? - spytałam i nałożyłam mu na talerz gorącą zupę.
-Dobrze. Nagrywaliśmy dziś ostatni kawałek na naszą płytę. Nie mogę się doczekać kiedy nasi fani ją usłuchają. - mówił podekscytowany.
-Cieszę się. - uśmiechnęłam się i usiadłam na krześle obok. - Kupiłam niebieskie róże, na grób Ems. - powiedziałam.
-To były jej ulubione. - uśmiech nie schodził mu z twarzy. - Była taka uradowana, gdy na każdej naszej randce dawałem jej bukiet takich róż.
Bolały mnie cholernie jego słowa, ale byłam na to gotowa, bo go kocham.
-No to jedz szybciej i zaraz jedziemy. - wstałam od stołu i poszłam do łazienki, aby poprawić makijaż. Czy płakałam? Hmm.. Na początku tak, teraz zdążyłam się przyzwyczaić do tego, że jestem tą drugą.
-Jestem już gotowy, idziesz? - usłyszałam jak Niall mnie woła.
-Tak. - wyszłam z łazienki i szybko narzuciłam na siebie kurtkę i conversy.
Wyszliśmy trzymając się za ręce. Ja byłam wniebowzięta, dla niego to było normalne. Pewnie on czuł się tak jak ja teraz, będąc z Emilly. Szkoda, że ja nie mogę nią być. Może lepiej by było, gdybym to ja zginęła, a nie ona?
Gdy dotarliśmy na cmentarz, Niall uśmiechnięty postawił kwiaty na jej grobie.
-Wiesz ... - zaczęłam nagle.
-Co? - popatrzył na mnie.
-Ja już się z tym pogodziłam. - wypaliłam.
-Ale z czym? - nie wiedział o co mi chodzi.
-Z tym, że ja jestem tą drugą. Że tak na prawdę to Emilly kochasz, a ze mną jesteś tylko dla pocieszenia.
-O czym Ty mówisz, Alice? - spytał.
-Spokojnie, ja nie mam Ci tego za złe. Nie odejdę, bo Cię kocham, ale jeżeli Ty będziesz chciał odejść to Ci na to pozwolę.
-Kocham Cię rozumiesz? - złapał mnie za ramiona i popatrzył w moje oczy. - Emilly też kocham. Mam was dwie, a Tobie nigdy nie pozwolę odejść. - pocałował mnie czule.
Do domu wróciliśmy trzymając się za ręce, cali zmoczeni od londyńskiego deszczu.

niedziela, 9 września 2012

TA DRUGA - CZ.1


Dziewiętnastoletnia dziewczyna, która chyba jeszcze nie za bardzo dojrzała do swojego wieku ... Tak to ja.
Mimo że pracuję w gazecie, ciągle potrafię się wygłupiać, oglądam bajki. Każdy myśli, że dla mnie jest za wcześnie na miłość, ale się mylą. Od podstawówki marzę tylko i wyłącznie o Nim. Przyjaźniliśmy się od dzieciństwa, razem chodziliśmy do wszystkich klas, w liceum się zmieniło, bo poszedł do X-Factora, ale to i tak dla mnie był ten sam Niall. Cieszyłam się, gdy mu się udało, gdy robił swoją karierę. Jednego tylko nie trawiłam - JEJ. Niebieskookiej blondynki, która skradła Niallowi serce. Gdy on był szczęśliwy, ja czułam, jak rozpadam się na milion kawałków. Ale oczywiście, gdy pytał czy jest okej, zawsze byłam gotowa skłamać. Byli ze sobą 2 i pół roku, a dla mnie to było jak 10 lat. Co się stało, że zerwali? W sumie to nie było zerwanie... Bo muszę przyznać, ona również go kochała i nie chciała wykorzystać. Pozwoliłam im być szczęśliwymi, ale wracając do tematu. Właśnie... Emilly zginęła w wypadku samochodowym. Gdy się o tym dowiedziałam, pierwsze co zrobiłam to wsiadłam w pierwszy lepszy samolot do Londynu, żeby móc być w tych trudnych chwilach z przyjacielem.
Gdy dotarłam na miejsce, zastałam go w strasznym stanie. Leżał w swojej sypialni i nie chciał ani jeść, ani pic, ani tym bardziej wyjść z łóżka.
-Jest coraz gorzej. - powiedział smutny Harry.
-Pójdę do niego. - poklepałam go po ramieniu i poszłam do pomieszczenia, w którym był niebieskooki.
-Mogę wejść? - spytałam cicho, wsadzając tylko głowę do jego pokoju.
-Jeżeli musisz. - odparł oschle.
Nie miałam mu tego za złe. Rozumiałam, że może mu być ciężko. Usiadłam na jego wielkim łóżku i pogłaskałam po jego nodze.
-Nie dotykaj mnie. Ems mi mówiła. - powiedział.
-Ale o czym? - zdziwiłam się.
-Nie udawaj. Powiedziała mi, że widzi, że się we mnie zakochałaś. Może to przez Ciebie zginęła, co ?! - wydarł się, a mi napłynęły łzy do oczu.
-Może to i prawda, ale nie sądzisz, że zrobiłabym to wcześniej, a nie po ponad dwóch latach?! - ja również podniosłam głos.
-Przepraszam. - wyszeptał Niall.
Nie umiałam się na niego gniewać, po prostu go przytuliłam i pozwoliłam mu się wypłakać. Nie wiem ile tak siedzieliśmy, w pewnym momencie Nialler zasnął. Przykryłam go kołdrą i pogładziłam po włosach. Ucałowałam go lekko w policzek, już miałam wychodzić, gdy usłyszałam:
-Emilly, nie opuszczaj mnie. - mówił przez sen. Zabolało mnie i to bardzo. Cicho wyszłam z pokoju, myślałam, że chłopcy już poszli, ale wszyscy siedzieli u Nialla w salonie.
-I jak z nim? - spytał Zayn.
-Śpi, jest potwornie zmęczony. - odparłam i opadłam na kanapie. Sama czułam zmęczenie, bo od dwóch dni nie mogłam zmrużyć oka.
-O co się kłóciliście? - odezwał się Lou.
-O nic. - nie chciałam drążyć tematu. - Niall po prostu wini wszystkich dookoła o śmierć  Ems. Naprawdę mi przykro z tego powodu, ale on musi się wreszcie pogodzić, że to był tylko i wyłącznie nieszczęśliwy wypadek. - moje oczy zrobiły się szkliste.
-Błagam tylko Ty nie płacz. - podszedł do mnie Harry i mocno mnie przytulił.
-Nie, nie będę. Na mnie już czas. - zaczęłam się zbierać.
-A gdzie Ty zamierzasz nocować? Myślałem, że zostajesz u Nialla. - powiedział Liam.
-Do hotelu, mam już rezerwację. - skłamałam. Tak na prawdę musiałam po prostu stąd wyjść, bo zbyt bardzo bolało mnie, że Nialler wie o moich uczuciach.
-Nie wygłupiaj się, Niall by na to nie pozwolił. - odparł Zayn. - Masz tu dużo miejsca, jeżeli chcesz to pójdziemy do siebie.
-Nie, na serio chłopaki, zostańcie tutaj, ja przyjdę jutro z samego rana. Jak coś jestem pod telefonem. - powiedziałam i zaczęłam zakładać swoje szpilki. Przyzwyczaiłam się do nich, bo w pracy musiałam być elegancko ubrana.
-Nie mamy Twojego numeru. - podrapał się po głowie Harry.
No tak, nie byłam z nimi jakoś blisko, ot kilka razy byliśmy na imprezie jak byli w Irlandii. Wygrzebałam z torebki moją wizytówkę, tak zrobili mi w biurze, co aż mnie zdziwiło, bo byłam zwykłą początkującą dziennikarką.
-Proszę, dzwońcie o każdej porze. - uśmiechnęłam się, złapałam za rączkę od mojej małej walizki i wyszłam z apartamentu Nialla.
Szłam ulicami Londynu, były takie nijakie. Nie widziałam w nich nic zachwycającego, wszędzie szaro, ludzie zaganiani, mnóstwo spalin. Fuu. Złapałam taksówkę i poprosiłam do najbliższego hotelu.
Jechałam zaledwie 10 minut, gdy znalazłam się przed jakimś budynkiem. Pisało na nim "Rose Hotel ***" Odpowiadał mi. Zapłaciłam taksówkarzowi i weszłam do środka. Zadzwoniła dzwonkiem, gdy wyszła jakaś Pani w średnim wieku.
-Dzień dobry. - uśmiechnęła się do mnie.
-Dzień dobry. - odpowiedziałam jej. - Chciałabym wynająć pokój, na dwa dni.
-Sprawdzę czy jest coś jeszcze wolnego. - odparła i wystukała coś w komputerze. - Proszę - podała mi klucze - trzecie piętro, pokój numer 31.  Na wprost jest winda.
Podziękowałam jej i pokierowałam się najpierw do windy, a potem do pokoju. Nie był duży, ale nie obchodziło mnie to, ważne, żebym miała gdzie spać i wykąpać.
Weszłam pod letni prysznic, potem położyłam się do łóżka. Obudził mnie dźwięk mojego telefonu.
-Cześć, tu Harry. Będziesz dziś u Nialla? - spytał.
-Tak, jasne. - starałam się, aby nie wyczuł, że mnie obudził.
-Dopiero wstałaś czy zrobiłem Ci pobudkę? - zaśmiał się.
-To drugie. - przeciągnęłam się. - Która godzina?
-Po 8. Połóż się jeszcze. - powiedział łagodnie.
-Nie, nie. Do godziny powinnam być, jak on się czuje?
-Jeszcze nie wstał, w zasadzie każdy śpi z wyjątkiem mnie. - powiedział.
-Kupię coś na śniadanie. - odparłam. - Do zobaczenia.
-Tak, do zobaczenia. - oboje się rozłączyliśmy.
Wstałam z łóżka, poszłam ogarnąć się w łazience, wyciągnęłam z walizki moją kosmetyczkę, umyłam zęby, lekko się pomalowałam. Potem związałam byle jak moje włosy, założyłam rurki, białą bokserkę i czarną marynarkę. Ubrałam czarne, wysokie szpilki, uwierzcie mi, że z biegiem czasu da się do nich przyzwyczaić, nawet można w nich biegać, ale bez przesady.
Gdy wyszłam z hotelu, poszłam do jakiegoś marketu, kupiłam świeże pieczywo, jakieś owoce, nutellę, coś na obiad. Wyszłam cała obładowana zakupami. Złapałam taksówkę i podałam adres, na którym chcę wysiąść. Po kilku minutach byłam na miejscu, cały czas patrzyłam na drogę, bo jak będę wracać od Nialla, mogłabym iść spacerkiem, bo to nie daleko.
-Może by mi ktoś pomógł? - spytałam, gdy weszłam do środka. Dobrze, że mam zapasowe klucze.
-Po co to wszystko? - spytał Harry, który wziął ode mnie przeklęte reklamówki.
Weszłam do salonu, gdzie siedziało całe One Direction. Niall mia podkrążone oczy, ale starał się uśmiechać.
-Cześć Alice. - podszedł i mnie przytulił.
-Witaj. - pocałowałam go w policzek, a po chwili sama skarciłam się w myślach. Nie powinnam tego robić.
-O kupiłaś dwa słoiki Nutelli ! Dzięki! - krzyknął Harry z kuchni.
-Nie ma za co. - zaśmiałam się i poszłam do loczka, aby zrobić śniadanie. Kuchnia była połączona z salonem, wiec mogłam robić śniadanie i rozmawiać z chłopakami. Rozkroiłam bułki i zajęłam się pracą.
-To, w którym hotelu się w końcu zatrzymałaś? - spytał Zayn.
-Jest niedaleko. Nie pamiętam nazwy. - odpowiedziałam nie odrywając się od pracy.
-Jaki hotel? Myślałam, że poszłaś na zakupy. Alice o co chodzi? - spytał Niall.
-Zatrzymałam się w hotelu. - powiedziałam spokojnie.
-Dlaczego? - nagle zamyślił się. - Słuchaj, jeżeli chodzi Ci o to co wczoraj powiedziałem, to na prawdę przepraszam. Przyjaźnimy się już tyle, że ... - nie dałam mu dokończyć.
-W porządku, nie gniewam się. Wcześniej już robiłam rezerwację, bo nie chciałam Ci siedzieć na głowie. - skłamałam. W duchu dziękowałam mojej przyjaciółce, która mówiła mi, żebym wzięła swoją kartę kredytową, bo pewnie bym jej nie wzięła, bo po co mi tutaj?
-Może jednak zmienisz zdanie? - spytał Nialler.
-Na prawdę nie trzeba. W piątek mam samolot do Irlandii.
-Przecież to za dwa dni. - powiedział Liam.
-No właśnie, myślałem, że przyjechałaś na dłużej. - spuścił głowę Niall.
-Ja też wolałabym być tutaj z Tobą, ale muszę wracać do pracy, do szkoły. Ale obiecuję Ci, że zawsze będę pod telefonem i będziemy mogli rozmawiać tyle ile zechcesz. - pogłaskałam go po policzku, brudząc mu go przy tym nutellą.
-Ej to nie fair! - zaśmiał się. Wziął słoik i zaczął smarować moją twarz czekoladową słodkością. Mieliśmy z tego wiele frajdy.
-Dobra, nie marnujcie nutelli. - zaśmiał się Liam.
Skończyliśmy naszą zabawę, a ja podałam im kanapki do stołu. Sama stałam oparta o blat i popijałam kawę z mlekiem.
-Siadaj. - powiedział Niall.
-Dzięki, postoję. - zaśmiałam się i spojrzałam w wielkie okno.
-Nie wygłupiaj się, tylko siadaj. - wstał, wziął mnie za rękę i usadził na krześle obok. - A teraz coś zjedz.
-Nie jestem głodna. - powiedziałam.
-Alice, błagam Cię. Nutelli nigdy nie odpuścisz. - zrobił mi kuksańca w brzuch.
-No dobra. - zaśmiałam się i wzięłam bułkę do ust. Po posiłku Nialler umył naczynia, a ja usiadłam na kanapie. Cieszyłam się, że mój przyjaciel wreszcie się odzywa.
-W piątek jest pogrzeb Ems. - powiedział smutno, kładąc głowę na moim ramieniu. Kolejny raz dał upust emocjom i się rozpłakał. - Bardzo bym chciał, abyś wtedy ze mną była. - popatrzył na mnie.
-Spokojnie, samolot mam dopiero wieczorem. - pogłaskałam go po twarzy.

sobota, 8 września 2012

HOLIDAY - CZ.6 (OSTATNIA)


tydzień później

Jak zwykle wstałam po 12. Te rozmowy z Niallem do rana były szaleństwem, ale akurat tej nocy nie udało nam się pogadać. Nie wiem dlaczego go nie było. Czekałam, aż do 5, bo musiałam to przyznać. Podoba mi się i to cholernie. Szkoda jednak, że mieszka tak daleko. Poza tym Matts wczoraj poleciała i tak nudno było mi bez niej w domu. Wyszłam na zewnątrz, aby wziąć poranną gazetę. Jednak zdziwiłam się, że zastałam na wycieraczce, zamiast gazety wielki kosz czerwonych róż. W środku była karteczka. Wzięłam te cudo do domu i położyłam na stole w kuchni. Otworzyłam liścik i od razu zrobiło mi się cieplej na sercu.
"Przepraszam, że dziś nie pogadaliśmy, ale chciałem zrobić Ci niespodziankę. Jeżeli możesz to zadzwoń do mnie xx"
Zdziwiona, nie wiedziałam o co mu chodzi. Wybrałam jego numer.
-Jesteś w domu? - usłyszałam jego głos.
-Taak. - zaśmiałam się. Usłyszałam dzwonek do drzwi. - Czekaj, ktoś się do mnie dobija.
Otworzyłam i zamarłam. Przede mną stał Niall i się uśmiechał.
-Co Ty tu robisz? - przytuliłam się do niego mocno.
-Mamy tutaj trasę i postanowiłem, że Cię odwiedzę. - powiedział, a ja nie mogłam wypuścić go ze swoich objęć.
-Nie wiedziałem, że aż tak za mną tęsknisz. - zaśmiał się.
Zmieszana puściłam go i spuściłam wzrok.
-Yyy to tak z radości. - tyle udało mi się wyjąkać.
-Jasne, jasne, ale nie bój się, ja za Tobą też cholernie tęskniłem. - złapał mój podbródek tak, abym popatrzyła w jego niebieskie oczy.
-To fajnie. Wejdź. - zmieniłam temat.
-Mieszkasz sama? - spytał.
-Yhym. - przytaknęłam.
-Wiesz, bo ja bym chciał Cię zaprosić na nasz koncert dzisiejszy. - zaczął Niall.
-Jeżeli chcesz to przyjdę. - starałam się brzmieć naturalnie, ale to było na prawdę trudne.
-A może potem gdzieś wyskoczymy? Na jakąś późną kolację?
-Nie będziesz zmęczony po koncercie? - spytałam.
-Nie no co Ty.A i nie będziesz się nudziła. Będzie jeszcze Eleanor i Danielle.
-Ahaa ... To fajnie. - popatrzyłam na niego blado. Miałam poznać dwie dziewczyny, przy których wyglądam jak szara mysz.
-Przyjadę po Ciebie o 17, dobrze? Bo mamy próby przed koncertem, a on zaczyna się o 20. Pasuje Ci, bo jeżeli nie to ... - przerwałam mu.
-Jest okej. Możesz przyjechać o 17, a potem możemy iść na późną kolację. - uśmiechnęłam się. Widziałam, że był spięty.
-Chcesz coś do picia? - spytałam.
-Wody.
-Zjesz ze mną? Zgłodniałam, a dopiero wstałam i ... - właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, że jestem w koszulce i w majtkach. Ale w sumie widział mnie w bikini więc to mi nie zrobi różnicy.Ponadto jest jedynym chłopakiem, który widział mnie bez makijażu.
-Siadaj, ja Ci coś zrobię. Tylko powiedz mi gdzie co masz. - powiedział Niall.
-Przestań, jesteś moim gościem, zrobię nam coś do jedzenia. Albo najlepiej zamówmy pizzę. - zaproponowałam.
-Jeżeli chcesz. - przytaknął.
-To zamów pizzę, a ja pójdę się ubrać. Daj mi 15 minut. - zrobiłam słodkie oczy.
-Jasne. - posłał mi buziaka, którego odwzajemniłam. Nie wiem co się ze mną działo. Przecież ja nie chcę mieć nikogo. To aż dziwne.
Założyłam szare dresy i białą bokserkę. Związałam włosy w wysokiego kucyka, umyłam twarz i zęby i zeszłam na dół. Niall siedział w salonie i czytał moje artykuły.
-I co o nich sądzisz? - spytałam.
-Fajne, aż dziwne, że ktoś w moim wieku potrafi tak fajnie pisać. - powiedział.
-Nie przesadzaj. - zaśmiałam się.
Południe minęło nam szybko, nim się obejrzeliśmy była 15.
-Jeżeli chcesz możesz na mnie poczekać i pojedziemy o 17. - zaproponowałam.
-Nie będzie Ci to przeszkadzało? - spytał.
-Jasne, że nie. Tu masz pilota od telewizora, laptop leży tam, nie mam hasła, kuchnia wiesz gdzie jest, więc sobie poradzisz. A no i toaleta prosto i na prawo. - wskazałam mu drogę.
-Jasne. - uśmiechnął się.
Poszłam do łazienki na górze. Wykąpałam się, wysuszyłam dokładnie włosy, potem je wyprostowałam. Mocniej się pomalowałam. Zrobiłam kreski na górnych powiekach i dokładnie rozdzieliłam swoim tuszem rzęsy. Moje zielone oczy bardzo ładnie wyglądały. Dodałam jeszcze róż na policzkach. W szlafroku udałam się do swojej garderoby i wyciągnęłam beżową sukienkę i w tym samym kolorze wysokie szpilki. Gdy byłam gotowa była równo 17.
-I jak? - spytałam Nialla, który siedział na kanapie i oglądał telewizor obżerając się żelkami.
On się nic nie odzywał tylko na mnie patrzył.
-Źle? - zrobiłam się smutna.
-Oszalałaś?! Nie widziałem piękniejszej dziewczyny! - powiedział.
-To możemy już jechać. - uśmiechnęłam się.
Na miejscu byliśmy po zaledwie pół godzinie. Weszliśmy tylnym wejściem. Wszyscy już na nas czekali.
-A co to za ślicznotka? - spytał Harry i zmierzył mnie od stóp do głów.
-Nie zgrywaj się Harry. - zaśmiałam się.
-Alice?! - zrobił wielkie oczy.
-Nie udawaj, że mnie nie poznałeś.
-Nie przypominam sobie, abyś była blondynką. - odparł.
-Przestań to są tylko końcówki. Nadal mam brązowe włosy. - zaśmiałam się.
-I w ogóle wyglądasz tak inaczej, ładniej. - zaczął się podlizywać.
-Harry... - powiedział z zażenowaniem Louis.
-No co?
Ja zaczęłam się śmiać, a wszyscy mi zawtórowali.
-Chłopaki, styliści na was czekają. Musimy jeszcze zrobić próbę. - powiedział ich manager.
-Z tego wszystkiego zapomniałem was sobie przedstawić. - powiedział Niall. -Alice to są Eleanor i Danielle. El, Dan to jest właśnie Alice. - odparł Blondyn.
-Miło mi. - podałam im rękę.
-To my was teraz zostawiamy same, a po koncercie pójdziemy gdzieś na imprezę. - oznajmił Zayn.
-My z Al mamy już plany. - odparł Horan.
-Tak, właśnie. Mamy już plany. - za wszelką cenę chciałam być z nim potem sam na sam.
***
Koncert się zaczął, z dziewczynami świetnie się bawiłam za kulisami. Przez dwie godziny non stop tańczyłam, śpiewałam, śmiałam się. Potem chłopcy zeszli i poszli na podpisywanie płyt. W tym czasie siedziałyśmy i rozmawiałyśmy głównie o tym jak się z nimi poznałam.
-My nie mogłyśmy z nimi pojechać niestety. - powiedziała smutno Danielle.
-Nie przejmujcie się. W przyszłym roku na pewno Wam się uda. - uśmiechnęłam się.
-No już po wszystkim - weszli chłopcy.
-To jak zbieramy się? - spytał mnie Niall.
-Jasne, ale Ty nie chcesz odpocząć? Wyglądasz na zmęczonego. - powiedziałam.
-Spokojnie. Chodź. - podał mi rękę. Pożegnałam się ze wszystkimi i wyszliśmy z budynku. Niall nie puszczał mojej dłoni, cieszyłam się z tego, bo chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Pojechaliśmy do jakieś knajpki. Zjedliśmy lasagne i rozmawialiśmy o życiu.
-Słuchaj Al, bo wiesz .... mimo że my się nie znamy długo to ja ... ja wiem, że Ty nie chcesz mieć nikogo, ale błagam Cię daj mi szansę ... Wyjedź ze mną do Londynu, jeszcze możesz się przenieś. Ja się w Tobie zakochałem, Alice. - powiedział to z prędkością karabinu maszynowego. Nie wiedziałam co powiedzieć. Z jednej strony nie chciałam nikogo, a z drugiej .. Za każdym razem, gdy słyszałam, widziałam Nialla dostawałam rumieńce, serce mi szalało, a brzuch rozrywało stado motyli. To chyba stan zakochania.
-Ja w Tobie też. - powiedziałam patrząc w jego przerażone oczy.
-Będziesz ze mną? - spytał.
-A obiecujesz, że nigdy mnie nie zostawisz? - spytałam.
Podszedł do mojego krzesła i kucnął łapiąc mnie za rękę.
-Obiecuję. - pocałował moją dłoń.
Cóż miałam zrobić. Zgodziłam się. Dziś mijają dwa lata, a ja ani trochę nie żałuję, że przewróciłam do góry nogami całe moje życie tylko po to, aby wreszcie być szczęśliwą.

czwartek, 6 września 2012

HOLIDAY - CZ.5


Obudziłam się po 15. Do domu przyjechałam z Matts o 5 rano. Przyjaciółka miała być u mnie do końca tygodnia, a potem wracała do siebie, do Londynu. Było mi smutno, że znowu musimy się rozstać, ale takie już jest dorosłe życie. Ona wybrała Londyn, ja Chicago. Może kiedyś ja się tam przeprowadzę, albo ona tutaj do mnie. Lecz chyba nie mam na co liczyć, bo w jej życiu pojawił się Harry i, mimo że nie znają się długo, coś zdążyło ich już połączyć.
-Szkoda, że te wakacje tak szybko mijają. - powiedziała Mattie, gdy leżałyśmy w salonie przed telewizorem. Lubiłam to, że mieszkałam sama, przynajmniej nie słyszałam zrzędzenia mamy, że mam posprzątać.
-No, też żałuję, ale mam nadzieję, że następne wakacje przyjdą równie szybko. - odparłam.
-Przyjedziesz do mnie w listopadzie, prawda? - spytała.
-Nie wiem, jak będę miała luz na uczelni, a w pracy dadzą mi urlop to jak najbardziej. - uśmiechnęłam się.
-Musisz się przecież spotkać z Niallerem. - dodała.
-Przestań. - zaśmiałam się.
-No co? - zdziwiła się.
-To tylko wakacyjna przygodna. - powiedziałam.
-Ja z Harrym nadal mam kontakt. Podobno Niall smuta bez Ciebie ...
-Oj przestań. - rzuciłam w nią poduszką.
Siedziałyśmy tak do wieczora, w między czasie dzwonił Niall, ale nie dane mi było odebrać, bo Matts wyrwała mi słuchawkę i sama z nim rozmawiała. W sumie było mi to na rękę, nie chciałam się do niego zbytnio przywiązywać.

oczami Nialla

-A kiedy ona będzie? - spytałem Mattie.
-W listopadzie. - odpowiedziała szeptem dziewczyna.
-Przecież to dopiero za trzy miesiące! - krzyknąłem.
-Nie drzyj się tak! - upomniała mnie rozmówczyni. - Przecież i tak macie trasę koncertową w Ameryce, w Chicago też będziecie, więc co to za problem ją odwiedzić?
-Nie znam jej adresu. - powiedziałem.
-Przecież ja Ci go podam. - zaproponowała. - O nic się nie martw. - dodała mi otuchy. - Masz, dam Ci jeszcze Al.
-Słucham? - usłyszałem jej piękny głos. Od razu przed oczyma zobaczyłem jej roześmianą twarz i lekko rozczochrane włosy z dodatkiem piasku.
-Heej. Co u Ciebie? - mówiłem cały zestresowany.
-W porządku, ale muszę Ci powiedzieć, że trochę się stęskniłam, za naszymi rozmowami.
-A za mną? - wypaliłem.
-Też. - odpowiedziała po chwili.
-Jak tam plany na końcówkę wakacji? - zadałem pytanie, które pierwsze przyszło mi do głowy.
-Hmm.. I tak za dwa dni idę do pracy. A szkołę zacznę od października. Rozleniwiłam się trochę ... - zaśmiała się.
-Nie przesadzaj. Na pewno będziesz, w sumie jesteś świetną dziennikarką. - powiedziałem.
-Nie skończyłam jeszcze studiów, więc nią nie jestem. - odparła.
-I tak jesteś w tym świetna. - dodałem jej otuchy.
-Dzięki. - zaśmiała się.
-Podasz mi swoją nazwę twittera? - spytałem.
-Wyślę Ci ją smsem.
-A skype? - kułem żelazo póki gorące.
-Może frytki do tego? - usłyszałem jej fantastyczny śmiech.
-Nie pogardziłbym. - również się zaśmiałem.
-Wszystko napiszę Ci w smsie, a teraz kończę, bo mam mnóstwo rzeczy do zrobienia. - powiedziała.
-Okej, czekam na smsa. - powiedziałem.
-Na pewno Ci wyślę. Na razie.
-Pa. - zakończyliśmy rozmowę, a ja czułem, że jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi.
-----------------------
Przepraszam, że tak rzadko, ale zaczęłam liceum.

kissonme

xx