środa, 19 września 2012
NIESZCZĘŚLIWY WYPADEK - CZ.4 (OSTATNIA !!!)
-Żartujesz? - krzyknęła Matts, gdy o wszystkim jej opowiedziałam.
-Nie. - zaśmiałam się w miarę możliwości.
-Uwierzyłaś mu? - przyjaciółka spoważniała.
-Zwariowałaś? Niech mają tę satysfakcję, że to łyknęłam, niech to - wskazałam na policzek - nie zaszkodzi w ich karierze. - powiedziałam. - Wiesz, Matts nie chcę Cię wyganiać, ale muszę jeszcze trochę popracować.
-Masz leżeć i odpoczywać, a nie. Lekarz nie po to dał Ci zwolnienie, abyś leżała cały dzień w domu przy komputerze. - jak zwykle moja przyjaciółka mi matkowała.
-Dobrze obiecuję, że długo siedzieć nie będę. A propo zwolnienia to mogłabyś je podrzucić Mery?Obiecałam, że jej dowiozę, a nie chcę mi się wychodzić póki co z domu.
-Jasne, gdzie je masz?
-Na przedpokoju, na stoliku. - uśmiechnęłam się.
-Wpadnę do Ciebie po treningu. Trzymaj się. - posłała mi buziaka i wyszła.
Przykryłam się bardziej kołdrą i wzięłam swojego laptopa na kolana. Zaczęłam poprawiać tekst o One Direction. Z pracy wyrwał mnie dźwięk telefonu.
-Słucham? - rzuciłam nie patrząc kto dzwoni.
-Cześć, tu Niall. - odpowiedział głos po drugiej stronie.
-O. Cześć. - zamurowało mnie.
-Co u Ciebie? - spytał.
-Może być. - odpowiedziałam. - A u Ciebie?
-W porządku. Słuchaj, może byśmy się dziś wybrali na obiad? - słyszałam, że jest spięty.
-Nie boisz się reporterów? - spytałam zachrypniętym głosem. Gardło znowu mi wysiadało.
-Jeżeli oni Tobie nie będą przeszkadzać to mi też nie. - odparł. -Dobrze się czujesz? Masz dziwny głos.
-Jestem chora, więc dziś obiad odpada. - powiedziałam i kichnęłam.
-Na zdrowie.
-Dziękuję. - zaśmiałam się.
-Potrzebujesz czegoś? Jakieś zakupy czy coś? - spytał z troską.
-Nie, wszystko mam, Matts i mama o mnie dbają. Teraz mam chwilę spokoju i siedzę sama. - zaśmiałam się.
-Szkoda, że tak wyszło. W razie czego dzwoń. - powiedział.
-Myślę, że nie będzie takiej potrzeby, ale jakby co mam Twój numer. A co do obiadu to może innym razem. - powiedziałam.
-Tak. - odparł. - Nie będę Cię dłużej męczył. Zdrowiej szybko. Na razie.
-No, pa. - rozłączyłam się.
Nie rozumiałam tych jego gierek. Widać było, ze robi to tylko dla tego, że czuje się winny, albo dlatego, że manager mu każe, żebym nie zrobiła nic, co mogło by im zaszkodzić. W sumie to było trochę wobec mnie nie w porządku, bo co by było, gdybym na prawdę się w nim zakochała? Skończyłam artykuł i wysłałam go na pocztę Mery. Na odpowiedź nie czekałam długo.
"Zamiast pracować, leż w łóżku! To polecenie służbowe! Trzymaj się :) xx"
Mery nie zachowywała się jak szefowa, była na prawdę bardzo fajna, potrafiła każdego zrozumieć, o lepszym pracodawcy nie mogłam marzyc, ona jest jedyna w swoim rodzaju. Bo kto o zdrowych zmysłach zatrudnił by 19-latkę, która dopiero zaczęła studia dziennikarskie? No właśnie, tak stuknięta to była tylko ona.
Odłożyłam swojego laptopa na stolik i włączyłam telewizor. Rzadko go oglądałam, a teraz miałam prawdziwą okazję do tego, aby nadrobić swoje zaległości w serialach.
Nie wiem ile czasu tak leżałam, ale w pewnym momencie zasnęłam. Drzemki w salonie to była moja ulubiona rzecz. Zawsze jak byłam chora, schodziłam na dół ze swojej sypialni i leżałam w salonie.
Ze snu wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Zdziwiłam się kto to może być, przecież Matts i mama miały klucze. Założyłam szlafrok i wycierając chusteczka nos, poszłam otworzyć drzwi.
Od razu pożałowałam, ze to zrobiłam, przede mną stał Niall.
-Co Ty tu robisz? - spytałam i zaczęłam kaszleć.
-Przywiozłem Ci trochę owoców. Trzeba poprawić odporność. - uśmiechnął się.
Nie wiedziałam co powiedzieć, więc bez słowa wpuściłam go do domu. Wyglądałam fatalnie. Za duży szlafrok, kapcie - pandy, wysoki rozwalający się kucyk. Myślałam, że ze wstydu zapadnę się pod ziemię. A no i jeszcze do tego siniak, którego nie malowałam, bo nigdzie nie wychodziłam.
-Nie wiedziałem, że aż tak Ci przyłożyłem. Przepraszam. - dotknął mojego policzka. Szybko się odsunęłam i stanęłam w bezpiecznej odległości.
-Wejdź do kuchni. - pokazałam mu stronę, w którą ma iść, sama pobiegłam do salonu, aby złożyć kołdrę i wyrzucić zużyte chusteczki. - Przepraszam za bałagan, nie spodziewałam się gości.
-Nic nie szkodzi. Idź się połóż, a ja zrobię Ci sałatkę owocową, a potem coś ugotuję.
-Nie trzeba, mama przywiezie mi obiad. - odparłam.
-Ale to żaden problem. - powiedział.
-Niall jestem chora, Ty to robisz z litości, ja naprawdę się nie gniewam już za tego siniaka, nie musiałeś fatygować się z tymi różami, potem ta udawana fascynacja mną tylko po to, abym nie zniszczyła wam kariery.
-Wiedziałaś od początku, prawda? - spytał cicho.
-Tak, ale w głębi duszy miałam nadzieję, że się mylę ... - spuściłam głowę. - Idź już.
On bez słowa wyszedł i zostawił mnie samą.
Zaczęło się na nieszczęśliwym wypadku, skończyło na nieszczęśliwym zauroczeniu ...
--------------------
mój twitter: cocaine1309
follow me = follow you
kissonme
xx
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Piękny i nic więcej nie umiem powiedziedź masz naprawdę orginalne pomysły/ natalia <33
OdpowiedzUsuńdzięki
Usuńxx