piątek, 25 maja 2012

SĄSIADKA


-Mamo oszalałaś. Ja nigdzie nie idę. - powiedziałam.
-Chodź to są nowi sąsiedzi trzeba ich przywitać. - naciskała.
-Pójdę tam kiedy indziej z Mattie. - odparłam.
-Dobra, ale pójdziecie dziś wieczorem. - pogroziła palcem.
-Nie mogę iść jutro? Nie chcę się im narzucać. - powiedziałam.
-Chyba, że idziesz teraz ze mną. - powiedziała.
-Dobra, dobra pójdę z Matt.
Moja mama jak zwykle nie mogła odpuścić. Zawsze była przyjazna i jak tylko ktoś nowy się wprowadził leciała z ciastem i bóg wie jeszcze czym do nich, żeby ich przywitać. Zadzwoniłam do przyjaciółki.
-Mattie musisz ze mną iść do tych nowych sąsiadów co się tydzień temu wprowadzili. - zaczęłam na wstępie.
-Po co ja tam? - spytała zdezorientowana.
-Bo sama tam nie pójdę, a mama mi suszy od rana głowę. Przyjedź, bo ciasto jeszcze upiec trzeba.
-No my we dwie w kuchni równa się pożar lub coś w tym stylu. - zaśmiała się.
-Nie denerwuj mnie. Wyślę Ci smsem co masz kupić jak będziesz jechała. Czekam. - powiedziałam i się rozłączyłam.
Wysłałam jej tę listę i czekałam. Po godzinie przyjechała i zaczęłyśmy. Upiekłyśmy murzynka, bo tylko to umiałam piec. O 18 był gotowy, a mojej mamy jak nie było tak nie ma.
-Chodź idziemy. - powiedziała Mattie.
-Już, tylko buty ubiorę. Mama mi cały czas biadoli, że niby oni przystojnego syna mają. Tyle, że ja go nigdy nie widziałam. Pewnie zmyśla. - zaśmiałam się.
-No chodź już. - krzyknęła.
Zamknęłam dom i szłam z blachą ciasta do nowych sąsiadów. Zadzwoniłyśmy dzwonkiem i otworzył nam blondyn o niebieskich oczach. Dobrze, że Mattie była ze mną, bo nasze ciasto wylądowało by na ziemii. Przecież to był Niall Horan!
-No ten ... - zaczęłam, a on tylko się uśmiechał.
-No ciasto przyniosłyśmy i witamy w okolicy. - powiedziała Mattie.
-Wejdźcie. - powiedział i zaprosił nas gestem ręki.
-Nie, nie my się spieszymy. - powiedziałam.
-Gdzie? - spytała głupio moja przyjaciółka.
-No więc wchodźcie. - zaśmiał się.
Boże czułam się jak kompletna idiotka. Zaprosił nas do kuchni, a ja dalej trzymałam tę blachę z ciastem.
-Dzień dobry. - powiedziałyśmy nie śmiało w stronę rodziców Nialla. - O mama. - powiedziałam.
-Tak się zagadałyśmy, że straciłam rachubę czasu. O ciasto upiekłyście? - powiedziała moja rodzicielka.
-A no. Proszę. - podałam je Niallowi.
-Mmm pysznie wygląda. - powiedział.
-Dobra idziemy. Nie będzięmy przeszkadzać. - zwróciłam się do przyjaciółki.
-No właśnie. - przytaknęła mi.
-Zostańcie chociaż na herbacie. - zwróciła się do Nas Pani Horan.
-Na prawdę nie możemy, musimy zrobić projekt do szkoły. - skłamałam.
-Przecież są wakacje. - powiedział Niall.
-Ale my to na dodatkową ocenę, na nowy rok robimy, więc do widzenia. - uśmiechnęłam się i pociągnęłam Mattie za sobą. Czułam, że spalę się tam ze wstydu. Nigdy więcej nie pójdę witać nowych sąsiadów!
-Ja ją zabije! - wrzeszczałam w domu.
-Alice uspokój się. - mówiła ze śmiechem Mattie.
-Jak ja mam być spokojna?! I czemu Ty się śmiejesz? Przecież zrobiłam z siebie idiotkę przed Niallem. No weź mnie trzymaj. Boże też jej się zachciało nowych sąsiadów witać. Jakby chcieli sami by przyszli, ale nie ona jest Matką Teresą. - wrzeszczałam na cały dom. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Idź otwórz. - powiedziała Mat.
-Nienawidzę tego domu. - mówiłam pod nosem. - I w ogóle kogo niesie teraz?
Otworzyłam z impetem drzwi.
-Czego?! - warknęłam. Nawet dobrze nie popatrzyłam kto przed nimi stoi ...
-Chciałem jeszcze raz rozpocząć naszą znajomość, ale widzę, że chyba jesteś w złym humorze to wpadnę potem. - powiedział Niall.
-Eee, nie wejdź. Przepraszam po prostu mam gorszy dzień.
-Nie, na prawdę możemy to przełożyć na kiedy indziej.
-No wchodź, przecież Cię nie zjem. - zaśmiałam się przyjaźnie.
Zaprosiłam go do środka i zawołałam Mattie żeby zeszła.
-Czyli Ty jesteś Mattie. - zwrócił się do mojej przyjaciółki. - A Ty ? - spojrzał na mnie.
-Alice. - odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Ja lecę, mama na mnie czeka. - puściła mi oko Matt i już jej nie było.
Nie wiedziałam o czym mam rozmawiać z kimś takim jak Niall. Przecież on był kimś, a ja tylko zwykłą dziewczyną.
-Jak to się stało, że przeprowadziłeś się tutaj z rodziną? - zadałam mu pytanie, które zaczęło mnie nurtować.
-Po prostu mama chciała być bliżej mnie, a że ja większość czasu spędzam w Londynie, więc się tutaj przeprowadzili. A Ty od dawna tu mieszkasz?
-Od zawsze. - uśmiechnęłam się. -Wiesz z jednej strony Ci zazdroszczę, a z drugiej nie.
-Dlaczego? - uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
-Bo też chciałabym podróżować po świecie w tak młodym wieku i nie przejmować się szkołą, nauką i ocenami, ale z drugiej strony nie chciałabym, aby każdy mój ruch był śledzony.
-Masz rację, wszystko ma swoje plusy i minusy. A jak tam Wasz projekt do szkoły? - zaśmiał się, a ja poczułam, że się czerwienie.
-Nie ma żadnego projektu. Po prostu tak mnie sparaliżował strach, więc musiałam coś szybko wymyślec. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. - powiedziałam.
-Jasne, że nie. Mogę Cię o coś zapytać? - popatrzył mi w oczy.
-Oczywiście.
-Jesteś naszą fanką?
-Eee, może jakąś psycho to nie, ale chętnie poszła bym na wasz koncert. - uśmiechnęłam się. - Chcesz coś do picia, jedzenia cokolwiek? Przepraszam, że nie zapytałam wcześniej.
-W najbliższym czasie nie mamy żadnych koncertów, ale może do mnie wpaść jak przyjadą chłopaki. - powiedział przyjaźnie. - Sok poproszę.
-Nie wiem, zastanowię się. - nadal czułam się nieswojo. Podałam mu pomarańczowy sok, a sama zajęłam się kolacją, byłam głodna. - Zjesz razem ze mną? - spytałam.
-A co dobrego robisz?
-Makaron z sosem serowym.
-Pewnie, że się skuszę. Chodź pomogę Ci. - powiedział.
-Siadaj, ja sama zrobię.
-Nie i nawet nie dyskutuj. - popatrzył na mnie niby groźnie, a ja się zaśmiałam.
-Okej, chodź.
Cały czas się wygłupialiśmy. On przede mną nikogo nie udawał, był po prostu zwykłym nastolatkiem. Gdy makaron się ugotował, a sos był gotowy zaczęłam  nakładać na talerze. Niallowi buzia się nie zamykała, ale odpowiadało mi to. Po skończonej kolacji pożegnaliśmy się z Horanem, ale w duchu modliłam się, żeby to nie był ostatni raz, gdy gościłam w swoim domu samego Nialla Horana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz