piątek, 25 maja 2012

POWRÓT Z HAWAI - CZĘŚĆ 2


-Proszę. - powiedziałam.
Do mojego pokoju wszedł Niall. Momentalnie poderwałam się z łóżka i usiadłam.
-Spokojnie, możesz leżeć. - zaśmiał się.
-Jakoś tak mi głupio. - powiedziałam.
-Dlaczego? - spytał, jakby nie znał odpowiedzi na to pytanie.
-Eee, bo cię nie znam i nie było by to grzeczne gdybym leżała. Z resztą nie ważne. - uśmiechnęłam się. - Co Cię do mnie sprowadza?
-A no przyszedłem przekonać Cię, abyś poszła z nami jednak na tę imprezę.
-Na prawdę jestem zmęczona. - zaczęłam się wykręcać, choć chyba tak na prawdę to po prostu czułam się przy nich dośc niekomfortowo.
-Żyje się tylko raz, wyśpisz się po śmierci. - usiadł obok mnie na łóżku.
-Czemu Ci tak zależy, abym poszła? - zapytałam.
-Mattie z Cher dużo mi o Tobie opowiadały. - zaczął.
-Co?! - poczułam, że się czerwienię.
-Mówiły, że jestem Twoim ulubieńcem z zespołu. - teraz to byłam jak burak.
-A-a-a-ha. - wyjąkałam. - Chyba pójdę się przejść. - wstałam z łóżka i pokierowałam się w stronę drzwi.
Pobiegłam na dół, wzięłam kurtkę, założyłam w pośpiechu buty i wybiegłam. Dlaczego tak zrobiłam? Sama nie wiem. Po prostu to była jedyna myśl, jaka przyszła mi w tamtym momencie do głowy. Nienawidziłam siebie za to, że nie potrafię być bardziej śmielsza, chociaż wszyscy za taką mnie uważali. Przecież pracowałam w gazecie mimo że mam 18 lat, jestem na dobrej uczelni dziennikarskiej. Ale jeżeli chodzi o miłość nie byłam w niej ekspertem. Moje związki kończyły się po miesiącu, dwóch. Byłam niestała w uczuciach i chyba nadal taka jestem.
Usiadłam na ławce i wzięłam kilka głębszych wdechów. Mój telefon zaczął dzwonić. Odebrałam, to była Mattie.
-Alice co się stało? - spytała.
-Nic. Na prawdę jest wszystko w porządku. - zapewniłam ją.
-Dlaczego tak wybiegłaś nagle z domu? - dopytywała się.
-Zastanówcie się z Cher co i komu mówicie. Nie jestem na was zła, ale wiesz jaka jestem ....
-Przepraszam. Powiedziałyśmy to, żeby Ci pomóc. - przerwała mi.
-Nieważne. Nie gniewam się, nie długo będę. Mam klucze, więc spokojnie możecie iść na imprezę. - zakończyłam rozmowę.
Popatrzyłam na bezchmurne, ciemne niebo. Świeciło mnóstwo gwiazd. Zaczęłam zastanawiać się nad swoim życiem. Czy ja coś czuję do Nialla mimo, że znam go kilka godzin? Przecież jest tylko moim idolem. Tylko? Czy aż? Sama nie wiem. Ciągnie mnie coś do niego, ale nie nadaje się do związków.
Po dłuższych rozmyślaniach doszłam do wniosku, że nie mam się czym przejmować. Przecież to nic nie znaczy, a on i tak nie zwróci na mnie uwagi. Pozostanie tak jak jest czyli ja nadal będę ich zwykłą fanką. Było już grubo po północy, gdy przekręciłam klucz w zamku. Weszłam do domu, nie było ich kurtek na wieszakach to znaczy, że poszli na imprezę. To dobrze, przynajmniej będę sama. Poszłam do kuchni napić się soku, na lodówce wisiała kartka o treści:
"Przepraszamy, na prawdę jest nam przykro. Mamy nadzieję, że się nie gniewasz. 
Love u"
Z podpisami wszystkich oprócz Nialla. W ogóle dlaczego oni się podpisali, skoro dziewczyny mnie chyba przepraszały. Boże never mind, nie ogarniam. Poszłam do salonu i zapaliłam światło.
-Aaaaaa! - krzyknęłam.
Na kanapie spał Niall.
-Co się stało? - spytał zmęczonym głosem.
-Czemu Ty tu śpisz? - nie odpowiedziałam.
-Chciałem Cię osobiście przeprosić. Nie powinienem Ci tego mówić. Nie wiedziałem, że jesteś taka wrażliwa. - podrapał się za uchem.
-Aha. Nie no okej. Nie gniewam się. - uśmiechnęłam się.
-To co. Możemy choć na chwilę zapomnieć, że jestem Niall Horan z One Direction i po prostu może zacząć naszą znajomość jeszcze raz?
-Hmm. Nie no jasne. - zaśmiałam się. - Ale idę spać. Dobranoc. - powiedziałam.
-Idź, bo jesteś zmęczona. Ja pojadę do siebie. - wstał z kanapy.
-Jak chcesz to tu zostań. Tam masz jakiś koc. - popatrzyłam w jego niebieskie oczy.
-Jeśli Ci to nie przeszkadza ....
-Dobranoc. - uśmiechnęłam się i poszłam na górę. Cóż za ekscytujący dzień ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz