środa, 30 maja 2012
NOGA
Rozglądałam się po sali. Nie było go. Tak bardzo zależało mi, aby chociaż dzisiaj był. To był najważniejszy mecz.
-Alice! Skup się. Jeszcze raz! Wyskok i mocno! - darł się na mnie trener.
Jak zwykle zapomniał, pomyślałam i skupiłam się na rozgrzewce. Potem był mecz. Nie przyszedł. Grałam do samego końca, ale czułam, że moje starania są beznadziejne ... Jak wygramy tego seta mamy mistrzostwa szkół średnich. Była moja zagrywka. Było już 24:21 dla nas. Właśnie miałam ściąć, gdy niefortunnie upadłam. Poczułam mocne rwanie w kolanie.
-Przerwa! - zażądał sędzia. Wszyscy się zbiegli wokół mnie, lecz ja szukałam tej jednej twarzy. Nialla. Oczywiście nie znalazłam jej ...
-Nic mi nie jest. Mogę grac. - wstałam i poczułam jeszcze gorsze rwanie. - Ał. - syknęłam.
-Jedziemy do szpitala. - zażądał mój trener. -Dziewczyny mają tu dobrą opiekę. Nie zawiedźcie mnie. - zwrócił się do nich.
Założyłam nasze klubowe spodnie i bluzę. Trener zaniósł mnie na rekach do swojego samochodu. Jechaliśmy w milczeniu. Wyciągnęłam swoją komórkę. Wykręciłam numer do niego.
-Cześć Skarbie, co tam? - spytał.
-Dlaczego nie przyszedłeś na mój mecz? - przeszłam od razu do rzeczy.
-To dzisiaj?! - krzyknął. - Całkiem zapomniałem! Przepraszam. Wygrałyście? - powiedział.
-Jak zwykle. Nie wiem, jadę do szpitala. - mówiłam przez zaciśnięte zęby.
-Co się stało ?! - wydarł mi się do słuchawki.
-Trzeba było być na meczu. Cześć. - rozłączyłam się i wyłączyłam komórkę.
-Problemy z chłopakiem? - spytał trener.
-Nie chcę o tym gadać. - ucięłam.
-Jak wolisz. Dobra jesteśmy. Pomogę Ci wysiąść. - powiedział i już wyciągał mnie z samochodu.
Poszliśmy do poczekalni. Było strasznie dużo ludzi. Usiadłam na krześle i podwinęłam spodnie. Kolano spuchło jak cholera.
-Zerwałaś pewnie więzadła. - powiedział. - Słyszałaś chrupnięcie? - spytał trener.
-Niestety tak ... - posmutniałam.
-Nie martw się będzie dobrze, jeszcze w nie jednym meczu zagrasz. - poklepał mnie po ramieniu. Po jakiś dwóch godzinach była moja kolej. Lekarz zbadał moją nogę i kazał prześwietlić. Po kolejnych dwóch godzinach potwierdziło się to co mówił trener. Zerwałam więzadła. Oznaczało to, że już nigdy nie będę taka jak byłam. Zagipsowali mi nogę na tydzień. Potem miałam zgłosić się po opaskę na kolano, a jeszcze później będę miała najprawdopodobniej operację ...
Gips miałam aż do uda. Dostałam ładne kule i pokierowałam się wraz z trenerem do samochodu. Zaczęłam płakać.
-Nie martw się. Za kilka tygodni wrócisz do siatkówki. - pocieszał mnie.
-A co jeśli nie? - powiedziałam rozżalona.
-Nie ma takiej opcji. Jesteś liderką. Musisz byc. - powiedział i odpalił silnik. Zawiózł mnie do domu. Zadzwoniłam dzwonkiem. Drzwi otworzyła mi Cher.
-Boże jedyny! Co Ci się stało? - krzyknęła. - Niall Twoja dziewczyna ma nogę w gipsie!
-Mogę wejść do środka? - spytałam ironicznie i pokuśtykałam o kulach do przedpokoju.
-Alice! Co się stało? - kolejny mądry zadający takie pytania.
-Już Ci mówiłam. Mogłeś być na meczu. - warknęłam.
-Jeszcze będę nie na jednym.
-Wątpię. Nie wiem czy uda mi się powrócić do sportu ... - posmutniałam.
-Al, co się stało? - powiedział czule.
-Jezu kochany. - do salonu weszli Mattie z Harrym. - Alice co to jest ? - spojrzeli na moją nogę.
-Zerwałam więzadła w kolanie, mam nosić to tydzień. Potem opaska, no a na końcu może operacja. Oby nie. - powiedziałam.
-Moje skarbie kochane. - Horan podszedł i chciał mnie przytulic.
-To był najważniejszy dzień w moim życiu, a Ty nawet nie przyszedłeś, tylko obżerałeś się i leżałeś. Mam Cię gdzieś. - powiedziałam patrząc prosto w jego oczy.
-Alice, jesteś niesprawiedliwa. Pierwszy raz zdarzyło mi się zapomnieć.
-Co proszę? Cały czas o wszystkim zapominasz. Ale jak ja bym to zrobiła to oczywiście byś się darł. Nie mam ochoty już z Tobą gadać. Idę spać. - powiedziałam kierując się do swojego pokoju. Pokuśtykałam po schodach, wreszcie byłam w swojej sypialni. Usiadłam na łóżku i się poryczałam. Przez najbliższe miesiące nie będę mogła grac.
-Alice, przepraszam. - do mojego pokoju wszedł Niall i mnie przytulił.
-Odejdź ode mnie. - powiedziałam.
-Masz rację, jestem debilem. Zapomniałem. Od dziś obiecuję, że będę wszystko zapisywał. Kocham Cię i nie gniewaj się na mnie. - mówił słodko.
Ja nic nie odpowiedziałam, tylko jeszcze bardziej się rozpłakałam.
-Nie płacz, jeszcze nie raz zagrasz. - powiedział czule.
-Obiecujesz? - popatrzyłam.
-Tak. - pocałował mnie. - Chodź na dół, zjemy nutellę.
-Nie chce mi się znowu schodzić. - powiedziałam.
-A no tak. - podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.
-Wariat. - poczochrałam jego włosy i zaśmiałam się po raz pierwszy tego dnia.
poniedziałek, 28 maja 2012
SMUTEK
-Chciałabym do niego napisać. - wyznałam pewnego wieczoru Mattie.
-Ale on nie wróci. - powiedziała.
-Wiem. Ale wiesz, ja go nadal kocham, mimo że minęły już dwa lata. Jak patrzę na niego w telewizji, w internecie, jak słucham jego głosu. Tak bardzo mi go brakuje. - pierwsze łzy pociekły mi po policzkach.
-Alice, daj odejść temu uczuciu. Nie powinnaś się tym zadręczać. Powinnaś skupić się na teraźniejszości. Spotkaj się z jakimś facetem, bądź z kimś. - przytuliła mnie.
-Nie, jeszcze nie teraz. Wierzę nadal, że on wróci. Tak, wiem co o tym sądzisz, ale ja wciąż mam nadzieję ... - odpowiedziałam. - Idę się położyć, jutro jadę do babci na obiad. Mają być jeszcze moi i jego rodzice. - posmutniałam.
-Na cholerę tam Nialla rodzice?! - wydarła się.
-Nasze rodziny się przyjaźnią. - odpowiedziałam.
-Czy oni nie widzą jak on Cię skrzywdził ?! - krzyknęła.
-Myślą tylko, że to było szczeniackie uczucie i że pewnie się już pozbierałam, bo to dwa lata minęły. - powiedziałam. - Ile razy nasze rodziny się spotykały, tyle razy go nie spotkałam.
-Mam nadzieję, że tym razem też go nie spotkasz. - powiedziała. - Wiesz co o nim myślę i uwierz mi, że jak go kiedyś spotkam to mu nos przestawię. - mówiła cały czas zła.
-Dobranoc. - przytuliłam ją i poszłam do siebie.
Położyłam się na łóżku, nie płakałam już chyba dlatego, że już wiele razy wylałam swoje smutki w poduszkę. Obróciłam się w stronę okna i zasnęłam.
***
Oczywiście zaspałam. Moja babcia mieszkała godzinę drogi stąd ode mnie, pewnie jeszcze korki mnie zatrzymają więc z godziny zrobią się dwie. Rozpuściłam swoje długie włosy, wyprostowałam je. Pomalowałam się delikatnie - tak jak zawsze lubił Niall. Założyłam czarne rurki, czarną bokserkę i na to czarną marynarkę.
-Wyglądasz jakbyś szła na pogrzeb. - powiedziała Mattie. Codziennie to od niej słyszałam.
-Wiesz, że nie mam innych ciuchów. - odgryzłam się.
-Może w końcu wybierzesz się ze mną na zakupy i kupisz coś KOLOROWEGO. - ostatnie słowo bardzo zaakcentowała.
-Może. - powiedziałam i założyłam swoje czarne szpilki. - Nie wiem o której będę. Na razie. - pożegnałam się i wsiadłam do mojego czerwonego Range Rovera. Jedyne co miałam kolorowego to właśnie samochód.
Podróż minęła szybko. Ale nie odbyło się bez korków i oczywiście się spóźniłam. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Otworzyła mi uradowana babcia.
-No gdzieś Ty dziecko była? Jak zwykle musimy czekać na Ciebie. - 'mile' mnie przywitała.
-Korki były, przepraszam. - powiedziałam.
-A co Ty masz żałobę? Co Ty tak wiecznie na czarno chodzisz? - zasypała mnie pytaniami. - Nie pamiętam kiedy widziałam Cię w jakimś kolorze.
-Daj spokój. Co na obiad? - zmieniłam temat.
-Chodź do salonu. - powiedziała. Ściągnęłam moje buty. Weszłam do salonu i zamarłam.
-Dzień Dobry? - bardziej zapytałam niż powiedziałam.
-Witaj Alice. - powiedziała Pani Horan i wstała, aby się ze mną przywitać. Jego ojciec jak na gentelmena przystało pocałował mnie w rękę, a on patrzył na mnie tymi swoimi paczadłami. Tak bardzo je kiedyś kochałam. Teraz miłość mieszała się z nienawiścią.
-Cześć. - powiedziałam już nie patrząc na niego.
-Cześć. - odpowiedział.
-A wy nadal nie rozmawiacie ze sobą? - spytała moja mama. - Przecież minęło tyle czasu. Ile to już? Dwa lata? - spytała i zaśmiała się.
-Co widzisz w tym śmiesznego? - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. - Co z tego, że dwa lata? Z resztą nie ważne. Już nic nie jest ważne. - mówiłam ze złością. - Zmieńmy temat, chyba, że mam już iść, więc ... - powiedziałam.
-No już podaję do stołu. - powiedziała moja babcia.
Ja podeszłam do Liama, mojego młodszego brata. Miał zaledwie 10 miesięcy. Był taki słodki. Kuzyn Nialla też był taki jakieś dwa lata temu. Często się nim opiekowaliśmy, ale to już odległe czasy ...Podeszłam do niego i wzięłam go na ręce. Jak zwykle się śmiał. Pocałowałam go.
-Zabiorę go do siebie w tym tygodniu, dobrze? - spytałam mamy.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Przestań mamo, mam wolne, a nie będę do was jeździła. Dacie mi to przenośne łóżeczko, ciuszki i wszystko co jest potrzebne i wezmę Liamka do siebie. Wy z tatą zostaniecie trochę sami. - uśmiechnęłam się.
-No dobra, a co z pracą? - spytała.
-Nie martw się.
-Siadajcie. - powiedziała Babcia.
Miałam miejsce na przeciwko niego. Wszyscy śmiali się, gadali o czymś. Ja trzymałam Liamka na kolanach i dłubałam tylko w swoim jedzeniu.
-Nie jesz? - spytała Babcia.
-Nie mam apetytu. Pójdę z Liamem do ogrodu. Ładna pogoda jest. Wezmę jakieś Twoje kapcie, bo mam szpilki. - powiedziałam i odeszłam od stołu.
Znalazłam jakieś japonki i poszliśmy z bratem do ogrodu. Jaki on był słodki. Zaczęliśmy bawić się w piaskownicy. Pamiętam jak sama tu kiedyś robiłam babki z piasku, jak byłam mała.
-Mogę się do was przyłączyć? - usłyszałam za sobą ten znajomy głos.
-Co Ty tu właściwie robisz? - spytałam.
-Przyjechałem w odwiedziny do rodziców. I tak przyszliśmy do Was. - odpowiedział.
-Aha. Chodź Liam. Siostra już jedzie. - wzięłam go na ręce i poszłam do domu. Nie chciałam mieć z Niallem nic wspólnego.
-Czemu tak wcześnie? - spytała Babcia.
-Mam dużo pracy. Muszę jeszcze przygotować dom jak ma Liam u mnie być kilka dni. Więc jadę już.
-Na pewno to o to chodzi? - spytała mnie dyskretnie.
Posłałam jej tylko porozumiewawcze spojrzenie i powiedziała, że nie będzie mnie zatrzymywać. Ubrałam buty i marynarkę i wyszłam. Szłam po woli, rozmyślając o tym wszystkim.
-Alice zaczekaj! - z zamyśleń wyrwał mnie głos Nialla. Nie wiem dlaczego stanęłam.
-Słucham? - spytała łagodnie.
-Przepraszam Cię. Teraz widzę jak cierpisz, jak jest Ci z tym ciężko. Myślałem, że po kilku miesiąc wrócisz do normalnego życia.
-Jak widzisz wszystko jest po staremu. Ja nadal żyję w smutku, a to dla Twojej kariery. Czasami zastanawiam się co by było gdybym nie namówiła cię na tego X Factora. Ale teraz już nie ważne. Mogę Ci tylko jedynie podziękować za spierdolenie mi życia.
Odeszłam i wsiadłam do samochodu. Odjechałam, a po moim policzku spłynęła łza .. Cóż to definitywny koniec.
piątek, 25 maja 2012
MOJE POZOSTAŁE BLOGI
MOŻECIE WCHODZIC NA MOJE POZOSTAŁE BLOGI
WCHODŹCIE RÓWNIEŻ NA
DODAWAJCIE DO ZNAJOMYCH !!!
kissonme
xx
(tego już nie prowadzę, ale warto przeczytać)
WCHODŹCIE RÓWNIEŻ NA
DODAWAJCIE DO ZNAJOMYCH !!!
kissonme
xx
SZKOŁA
Piątek. Już jesteśmy zmęczone, a to dopiero pierwsza lekcja. Na dodatek jeszcze historia. Nuda jak cholera. Siedząc w ostatniej ławce przy oknie zaczęłam rozmowę:
-Ciekawe co nasi chłopcy robią. -szturchnęłam Alice w ramię.
-Pewnie jak zwykle śpią albo wydurniają się i rozwalają cały dom.
-Nie denerwuj mnie. - zrobiłam skwaszoną minę.
-Dziewczynki czy jest coś w tym momencie ważniejszego od historii? - spytała zirytowana nauczycielka.
-Tak ... - odpowiedziałam z powagą.
-Nie. - przerwała mi Alice.
Nauczycielka udała, że nie słyszy naszej odpowiedzi. Podeszła do mapy i wymachiwała na wszystkie strony wskaźnikiem. Przybiłyśmy piątkę i zaczęłyśmy się do siebie śmiać. Jak zwykle robimy największy szum w klasie. Nie nasza wina, że jest sztywno i trzeba rozluźnić trochę atmosferę. Rysowałyśmy karykatury w zeszycie i po raz kolejny zostałyśmy upomniane.
-No nie ładnie. - usłyszałam czyjś głos. Twierdzenie było zapewne kierowane do nas. Zlekceważyłam to.
-Mattie, Mattie ... Mattie pssss... - zdenerwowana wyjrzałam przez okno i zobaczyłam Harrego i Nialla chowających się w krzakach. Uchyliłam szerzej okna.
-Harry, co Ty tu robisz?
-Tęskniłem.
-Alice, Alice .. - szturchnęłam i wołałam przyjaciółkę, która opowiadała coś zawzięcie Cher. Po chwili zareagowała.
-Co chcesz? - zaśmiała się.
-Cześć kwiatuszku. - przywitał ją Niall.
-Niall kretynie co Ty tu robisz? - oboje zrobili dziwne miny.
-Chodźcie do nas. - zaproponowali.
-Chyba oszaleliście. - odpowiedziałyśmy chórkiem.
-Tylko z miłości. - powiedział z powagą Harry.
Wybuchłam śmiechem.
-Mattie, Alice!! - krzyknęła historyczka.
-Przepraszamy. - przeprosiłyśmy i zerknęłyśmy przez okno.
-Matt. - zrobił słodkie oczka.
-Nienawidzę Cię. - podniosłam rękę do góry.
-Mattie, słucham. - popatrzyła na mnie nauczycielka.
-Mogę wyjść do toalety?
-Tylko szybko.
Wywinęłam się szybko na boisko. Pobiegłam, żeby nikt mnie nie zobaczył. Wpadłam wprost na Hazzę.
-No hej kochanie. - złapał mnie i pocałował.
-Ja przez Ciebie wylecę ze szkoły. - mruknęłam.
-Już jestem. - biegła Alice aż brakowało jej tchu. Wyglądała śmiesznie.
-Jak? Jak Ty to zrobiłaś? - zrobiłam wielkie oczy.
-Błagam Cię, gdzie mój ładny?
-Al, wiedziałem, że do mnie przylecisz.
-Nie schlebiaj sobie. - zaśmiała się. Pociągnął ją i namiętnie pocałował.
-Niall my musimy wracać. - powiedziała przyjaciółka.
-Ale dlaczego? - spytali chórem.
-No lekcje mamy! - krzyknęłyśmy. Idźcie już. - Za 4 godziny się spotkamy. - powiedziałyśmy i poszłyśmy do sali.
Historyczka dziwnie na nas popatrzyła, ale nic nie powiedziała. Usiadłyśmy na swoje miejsca cały czas się śmiejąc.
Znowu ktoś (dobrze nam znany) zaczął walić kamieniami po oknie.
-Boże co za debile! - powiedziała Alice. - Napiszę Niallowi smsa
-Przeczytaj jak napiszesz. - powiedziałam.
-"Idźcie stąd, bo nas ze szkoły wywalą!" Może być? - spytała przyjaciółka.
-No, ale nie wiem czy do nich coś dotrze.
Zadzwonił dzwonek, a nasza następna lekcja była na drugim piętrze, więc będziemy miec spokój.
*po przerwie*
Wyciągnęłyśmy z Alice podręczniki do matmy i usiadłyśmy znowu z tyłu. Przed nami była ławka wolna, bo nasze przyjaciółki Cher i Rachel były na wycieczce szkolnej. Zaczęliśmy sprawdzać zadanie domowe. Alice się zgłosiła, brawa dla niej pierwszy raz zrobiła coś z matmy! Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Dzień dobry! - ujrzałyśmy naszych chłopaków, a Alice aż upuściła książkę. - My jesteśmy nowi. - zaczął Niall
-To znaczy mamy zobaczyć czy się dobrze czujemy w tej szkole i być dzisiaj z tą klasą na wszystkich lekcjach. - dokończył Harry.
-Siadajcie. - powiedziała matematyczka.
Harry zajął miejsce obok mnie.
-Spadaj, ja tu siedzę. - powiedziała Alice, która wracała od tablicy.
-Ale Al .. - powiedział mój chłopak.
-Nie wydaje mi się, abym Ci się przedstawiała, więc idź do swojego kolegi, którego też NIE ZNAM. - bardzo zaznaczyła dwa ostatnie słowa. - I daj mi spokój.
Widać, że była wściekła. Usiadła i ze złości się nie odzywała.
-Spokojnie. - zaczęłam się śmiać, a Alice mi zawtórowała. Dostałyśmy karteczkę od chłopaków.
"Jesteście złe?"
Chciałam odpisac, ale Al wyrwała mi kartkę i zaczęła coś bazgrać swoim czarnym długopisem.
-Co napisałaś? - spytałam.
-Że nie, ale nie rozumiem ich zachowania. - odpowiedziała.
Pisaliśmy jeszcze chwilę z nimi, ale potem poprosiłyśmy, aby nam nie przeszkadzali, bo my się skupiamy.
-Mattie. Nudzi mi się. - Alice zaczęła ciąć nożyczkami gumkę do mazania na małe kawałeczki.
-Co robisz? - spytałam.
-Patrz. - zaczęła rzucać we włosy naszych chłopaków. Zawtórowałam jej.
-Co wy robicie? - odwrócił się Niall.
-Ale co? - udawałyśmy, ze jesteśmy zajęte lekcją.
-Te gumki to chyba wy, co nie? - powiedział Harold.
-Od kiedy my jesteśmy białe? - zaczęłyśmy się śmiać i przybiłyśmy sobie piątki.
-Mattie chodź do następnego przykładu. - powiedziała matematyczka.
Niechętnie podeszłam do tablicy. W ogóle nie miałam pojęcia o czym jest mowa. Na szczęście zadzwonił dzwonek. Poszłam po swoje rzeczy i wyszliśmy z sali.
-Idziemy do kibla. - Alice pociągnęła mnie za rękaw. Weszłyśmy do pomieszczenia, a za nami nasi chłopcy.
-To damska toaleta! - krzyknęłyśmy.
-Ale i tak tu nikogo nie ma. - powiedział Niall i pociągnął Alice do jeden z kabin.
-Weźmy z nich przykład. - zamruczał mi do ucha Harry.
Poczułam delikatne pocałunki na mojej szyi. Weszliśmy do kabiny obok i zachłannie się całowaliśmy. Hazza rozpiął moje spodnie, a ja jego. Czułam, że już mu stoi, ja tez byłam rozpalona. Założył czekoladową prezerwatywę. Oplotłam swoimi nogami jego biodra. Po chwili był we mnie. Nawzajem zasłanialiśmy sobie usta, żeby nie było słychać naszych jęków. Harry poruszał się bardzo energicznie. Usłyszeliśmy dzwonek. Potrzebowaliśmy dosłownie chwilę, aby dojść do końca. Wreszcie się stało. Pospiesznie założyłam spodnie, Harry również i wyszliśmy z kabiny.
-Ładni, kończcie już! - walnął w ich drzwi mój chłopak.
Chwilę później Alice wyszła dopinając swoją bluzkę, a Niall zapinał swój pasek od spodni.
-My idziemy. Przyjdźcie do nas po szkole. - powiedzieli.
Myśmy poszły do klasy. Mieliśmy technikę.
-Przepraszamy za spóźnienie. - powiedziałyśmy i usiadłyśmy w pierwszej ławce. Nawet fajnie się tam siedziało, bo Pan był spoko.
-A gdzie są Ci chłopcy co mówiła wasza wychowawczyni?
-Yyy .. noo.. teen. - Alice zaczęła się jąkać.
-Nie spodobało im się to sobie poszli. - wybrnęłam z sytuacji i razem z Al zaczęłyśmy się śmiać, a pan się tylko dziwnie popatrzył.
----------------------------
Ten imagin pisałyśmy z Mattie razem. Dużo jest naszych wspólnych imaginów, bo nudzi się nam na lekcjach, więc nie dziwcie się dlaczego główną bohaterką jest Matt, a nie Alice.
kissonme
xx
POWRÓT Z HAWAI - CZĘŚĆ 4
kilka tygodni później
Za namową dziewczyn zaczęłam umawiać się z Jackob'em. Całkiem przystojny chłopak, brunet o piwnych oczach, interesujący, wiele dziewczyn się za nim ugania, lecz on mnie nie obchodzi. Cały czas mam w głowie Nialla.
Jak co dzień, umówiliśmy się na lunch. Zamówiliśmy kurczaka z frytkami. Gadaliśmy o mojej pracy w gazecie, o moich obowiązkach. Potem jak zwykle on mówił jakieś newsy, a ja tylko przytakiwałam. Nagle zobaczyłam, że znana mi sylwetka wchodzi do lokalu. Szybko spuściłam głowę w dół. Lecz on mnie zauważył. Podszedł do naszego stolika.
-Cześć. - powiedział.
-Cześć. - odpowiedziałam, nie patrząc w jego jak ocean oczy.
-Mogę się dosiąść? - spytał.
-Nie. - zaprzeczyłam.
-Tak. - zgodził się Jackob.
-Siadaj. - powiedziałam zdenerwowana. - To jest Niall mój znajomy, a to Jackob mój .... - nie wiedziałam co powiedzieć.
-Chłopak. - dokończył za mnie brunet. Co ?! - pomyślałam.
-Tak. - nie miałam odwagi zaprzeczyć. To mój chłopak. - powiedziałam, a Jackob złapał moją rękę.
-Aha. Miło poznać. - powiedział Niall. - Możemy pogadać przez chwilę? - zwrócił się do mnie. -Tak sam na sam. - dodał.
Spojrzałam na zegarek. W prawdzie miałam jeszcze dużo czasu, ale nie miałam ochoty na rozmowy z nim.
-Nie teraz, mam zaraz spotkanie. Zgadamy się jeszcze. Na razie. - wstałam od stolika.
-Może Cię podwieźć? - spytał Jackob.
-Przecież mam swój samochód. - powiedziałam i wyszłam stamtąd. Byłam jednocześnie wściekła i rozbita. Nie wiedziałam co mam robic ... Zadzwoniłam do pracy, że źle się czuję. Pojechałam prosto do domu. Byli tam tylko Harry i Mattie.
-O, a Ty dzisiaj co tak wcześnie? - spytała.
-W skrócie Jackob to mój chłopak i spotkałam Nialla.
-Co ?! - krzyknęli oboje. - Od kiedy jesteście razem? - spytała przyjaciółka.
-Sens w tym, że nie jesteśmy. Znaczy Niall przyszedł do knajpki, w której jedliśmy i nas zauważył, podszedł i jak ich przedstawiałam to nie wiedziałam co powiedzieć, że kim jest dla mnie Jackob to ten za mnie dokończył i wypalił, że jest moim chłopakiem. Świetnie. Niall myśli, że ułożyłam sobie życie, a to nie prawda. Mało tego. Chciał ze mną gadać, ale wykręciłam się niby spotkaniem. W pracy powiedziałam, że źle się czuję i jestem. - powiedziałam jednym tchem.
-To się wpakowałaś. - poklepał mnie po ramieniu Harry.
-Nie dołuj mnie bardziej. - sięgnęłam do barku, bo Jacka Daniells'a. Wypiłam dwie szklanki. - Już mi lepiej. - dodałam.
-Wiesz, że Niall będzie chciał z Tobą gadać? - sprowadziła mnie na ziemię Mattie.
-Trudno. Ja nie chcę. - powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Dziewczyny wyszły wieczorem z chłopakami, a ja leżałam na kanapie i oglądałam telewizor. Przerwał mi ktoś bardzo natręty, który dzwonił cały czas dzwonkiem. Zwlekłam się i otworzyłam drzwi.
-Co tu robisz? - spytałam Nialla.
-Mieliśmy pogadać, nie pamiętasz? - spytał.
-Jak nie zadzwoniłam, to chyba znaczyło, że nie mam ochoty z Tobą rozmawiać. - powiedziałam niemile.
Pocałował mnie. To działo się bardzo szybko, aż za. Całował mnie tak zachłannie, a tak delikatnie. Zaniósł mnie do sypialni. Czułam się szczęśliwa, a jednocześnie wszystko rozwalało mnie od środka.
-Wiesz, że to był błąd? - spytałam go patrząc w sufit.
-Nie, to było najlepsze co w życiu przeżyłem. - powiedział i nachylił się nade mną. Złożył już chyba tysięczny pocałunek na moich ustach dzisiejszego dnia.
-Niall, ale ... - nie zdążyłam dokończyć, bo zamknął mi ponownie usta pocałunkiem.
-Kocham Cię. Zrozumiałem to dopiero wtedy, gdy zobaczyłem Ci z nim. Czułem takie ukłucie w sercu, które Ty pewnie czułaś nie raz ... - posmutniał. - Alice, przepraszam. - powiedział.
-Ja jestem z Jackobem. - powiedziałam.
-Możesz z nim zerwać. - odparł.
-Nie chcę go ranić. - powiedziałam.
-Kochasz go? - spojrzał mi w oczy.
-Nie. - powiedziałam.
-A mnie?
Patrzyłam na niego dłuższą chwilę. Kiwnęłam twierdząco głową.
-Przepraszam, że Cię tak skrzywdziłem. - powiedział.
-Nic już nie mów, tylko mnie kochaj. - odparłam i wtuliłam się w niego. Czułam, że nareszcie będę szczęśliwa.
POWRÓT Z HAWAI - CZĘŚĆ 3
rok później
-Niall idziemy? - zwróciłam się do przyjaciela. Tak cały czas się przyjaźnimy. Czy chcemy czegoś więcej? Hmm.. Ja na pewno, ale przecież nie zrobię z siebie kretynki i mu tego nie powiem. Cher z Matt cały czas gadały mi, abym w końcu mu to powiedziała. Miałam taki zamiar dziś. Mieliśmy iść do kina, jak co piątek. To nasz zwyczaj.
Gdy byliśmy już w kinie jak zwykle obżeraliśmy się popcornem. Później poszliśmy na pizzę.
Złożyliśmy zamówienie i cierpliwie czekaliśmy. Po pół godzinie dostaliśmy swoje zamówienie.
-Muszę Ci coś powiedzieć. - powiedziałam niepewnie.
-Słucham? - popatrzył mi w oczy.
-Bo wiesz. Jak ja Cię kiedyś nie znałam to kochałam Cię jak fanka idola, a teraz to się zmieniło. Poznałam Cię i zrozumiałam jaki jesteś na prawdę. I teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że Cię kocham. - powiedziałam jednym tchem.
-Cenię sobie to, że mi to powiedziałaś, ale .... - przestał mówić.
-Rozumiem nic do mnie nie czujesz. - posmutniałam.
-To nie tak. Traktuję Cię jak przyjaciółkę, prawie, że siostrę ..
-No okej. Niech zostanie po staremu. - powiedziałam z uśmiechem, ale w środku rozwalało mnie na milion kawałków.
-Na pewno? - spojrzał na mnie.
-Tak. - uśmiechnęłam się, chciałam wyjść z tego z twarzą.
Zjedliśmy pizzę i na prawdę się starałam, aby nic nie było po mnie poznać. Niall cały czas gadał, ja tylko głupio się uśmiechałam.
-Wracamy? - spytałam. Chciałam wreszcie się komuś wypłakać.
-Tak wcześnie? - spytał.
-Muszę jeszcze ogarnąć kilka rzeczy. Cały weekend mam zawalony nauką. - kłamałam w żywe oczy.
-To chodźmy. - objął mnie ramieniem, tak jak zawsze to robił. Szkoda, że to tylko jak siostrę ...
Wsiedliśmy do jego samochodu. Udawałam, że zasypiam. Nie chciało mi się po prostu z nim gadać.
-Alice, jesteśmy już ... - potrząsł mnie lekko za ramię.
-A tak .. Pa. - uśmiechnęłam się i chciałam wyjść z samochodu.
-A buziak? - powiedział. Najchętniej bym mu powiedziała, aby poszedł do jakieś laski, ale nie umiałam. Przecież musiałam uszanować jego decyzję.
Weszłam do domu, dziewczyny siedziały z Harrym i Zaynem. Tak oni byli szczęśliwymi parami, ja tylko taki outsider. Myślałam, że po dzisiejszym wieczorze coś się zmieni, ale nie. Nadal musiałam być singielką.
-I jak było? - spytała Cher.
-Normalnie. Jak co piątek.
-Nie powiedziałaś mu? - wszyscy wychylili się z kanapy.
-Powiedziałam.
-I co? - zaczęła dopytywać się Mattie.
-Co co? Nie odwzajemnia tego. Jestem jego siostrą bla bla bla. Nie chcę o tym gadać, co oglądamy? - zmieniłam temat.
-Moje biedactwo. - zaczęła Cher.
-Daj jej spokój. - powiedziała Mattie.
-Dobra idę do siebie, bo teraz będzie "Boże Alice nie przejmuj się itd itp" - powiedziałam. - Dobranoc. A co do Nialla jakoś się pozbieram. Przecież świat się nie skończył. - dodałam i poszłam do swojego pokoju. I właśnie wtedy dałam upust emocjom. Płakałam jak głupia. Nie wiem po jakim czasie, ale zadzwonił mój telefon. To był Niall. Chciałam nie odbierać, ale każde z nas było gotowe pojechać do drugiego w środku nocy.
-Halo? - powiedziałam z zatkanym nosem.
-Alice, płakałaś? - spytał.
-Nie, spałam. Obudziłeś mnie. - skłamałam.
-Aha. Tak sobie pomyślałam, że może poszlibyśmy jutro do wesołego miasteczka.
-Nialler mówiłam Ci, że mam naukę. - kolejne kłamstwo. Czułam się z tym okropnie.
-Aha, to kiedy masz czas?
-Nie wiem, poniedziałek może być? - mimo wszystko nie mogłam pokazać, że jestem zła. Musiałam byc silna.
-Odezwę się jeszcze. - powiedział.
-Dobranoc. - powiedziałam i rozłączyłam się.
Znowu zaczęłam płakac. Około 3 nad ranem poszłam do łazienki, przemyłam twarz, żeby rano wyglądać jak człowiek. Położyłam się z powrotem do łóżka i zasnęłam. Obudził mnie dźwięk smsa. To był Niall. Napisał, że tęskni za mną. Nie ogarniam go. Od kiedy się tęskni za siostrą? Myślałam, że coś do mnie czuje. Tyle razy szliśmy trzymając się za ręce, kilka razy doszło do pocałunków. Raz poszliśmy do łóżka ... Po pijaku, ale nie ważne. Ważne, że było.
Wstałam, ubrałam stare dresy i rozłożyłam na łóżku książki od geografii i historii. Miałam się tego uczyć. Zaczęłam czytać jeden temat, drugi. Były ciekawe.
-I jak z nią? - spytała Cher.
-Źle. Zaczęła się uczyć geografii i historii. - powiedziała Mattie.
-To na prawdę musi być z nią nie dobrze. Pociesza mnie fakt, że nie płakała. - odpowiedziała Cher.
-Jesteś tego taka pewna? Spójrz do kosza na śmieci. - zwróciła się do niej przyjaciółka.
-Tak mi jej szkoda. Nie wiem jak jej pomóc.
-Dlaczego oni nie są razem !? Przecież zachowują się jak para, są jak papużki nierozłączki. Ja nie wiem co on ćwiczy. - dodała Mattie.
-Nie musicie szeptać. - weszłam do kuchni. - Wy to dalej przeżywacie. Proszę Was jest okej. Popłakałam i przeszło mi. Jest okej. - uśmiechnęłam się.
-Nie wierzę Ci. Nie przestaje się kochać z dnia na dzień. - powiedziała Matts.
-Nie wiesz, że jestem outsiderem? - spytałam. Ktoś zadzwonił do drzwi. - Idę otworzyć. - powiedziałam smętnie. Pofatygowałam się, a po chwili stał przede mną Niall.
-Przyjechałem, aby umilić Ci czas. - powiedział z uśmiechem, a mnie zamurowało.
-Yyy... Wejdź. - powiedziałam.
Weszliśmy do salonu, jak zwykle dostałam buzi w usta. Nawet usłyszałam jak Cher mówi szeptem do Mattie "I on ją niby nie kocha. Proszę cię nie wiem kogo on próbuje okłamać. Czy siebie czy ją."
-Jak tam mija Twój dzień? - spytał.
-A no jak co rano przeczytałam jaka jestem paskudna, brzydka, gruba i że mam się trzymać od Ciebie z daleka. I chyba to zrobię.
-Co ?! - krzyknął blondyn. - Przepraszam Cię za te hejty. Nie mam nie nie wpływu. Proszę Cię nie przejmuj się nimi.
-Nie Niall. Nigdy nie byłam dobrą aktorką. I może zachowam się teraz jak egoistka, więc bardzo Cię za to przepraszam. To koniec naszej przyjaźni. Nie chcę, nie potrafię tego ciągnąc. Kocham Cię, tak bardzo mi na Tobie zależy. Spójrz jak my się zachowujemy. Raz wylądowaliśmy w łóżku, ale dla Ciebie to i tak nic nie znaczyło. A dla mnie bardzo wiele. Pamiętam to do dziś i wspominam to najlepiej. Wszystko się kiedyś musi skończyć. Więc żegnaj. - powiedziałam ze łzami w oczach.
-Alice .. Przemyślałaś to dobrze? - spytał smutno.
-Nie. Ale nie umiem udawać, a zwłaszcza przed Tobą. Może kiedyś wrócimy do naszej przyjaźni, ale nie teraz. Daj mi po prostu czas.
-Ile go chcesz? Tydzień, dwa, miesiąc? - zaczął zadawać mnóstwo pytań.
-Nie wiem. Jak się pozbieram napiszę. Proszę Cię idź już. - płakałam już na dobre. Podszedł do mnie otarł jedną z moich łez z policzka i wyszedł. Tak po prostu mnie zostawił, zamiast zostać i powiedzieć "Alice, ja Ciebie też kocham, po prostu chciałem sprawdzić czy Tobie na mnie zależy." Ale nic takiego się nie stało ...
-Teraz możecie zacząć mnie pocieszać. - powiedziałam w stronę przyjaciółek. Usiadły na kanapie. Trzymałam głowę na kolanach Mattie, a nogi na kolanach Cher. Obie mnie głaskały i pozwalały się wypłakać.
-Dziękuję .. - szepnęłam.
-Za co? - spytały.
-Że jesteście. - powiedziałam i zrobiłyśmy grupowy uścisk.
POWRÓT Z HAWAI - CZĘŚĆ 2
-Proszę. - powiedziałam.
Do mojego pokoju wszedł Niall. Momentalnie poderwałam się z łóżka i usiadłam.
-Spokojnie, możesz leżeć. - zaśmiał się.
-Jakoś tak mi głupio. - powiedziałam.
-Dlaczego? - spytał, jakby nie znał odpowiedzi na to pytanie.
-Eee, bo cię nie znam i nie było by to grzeczne gdybym leżała. Z resztą nie ważne. - uśmiechnęłam się. - Co Cię do mnie sprowadza?
-A no przyszedłem przekonać Cię, abyś poszła z nami jednak na tę imprezę.
-Na prawdę jestem zmęczona. - zaczęłam się wykręcać, choć chyba tak na prawdę to po prostu czułam się przy nich dośc niekomfortowo.
-Żyje się tylko raz, wyśpisz się po śmierci. - usiadł obok mnie na łóżku.
-Czemu Ci tak zależy, abym poszła? - zapytałam.
-Mattie z Cher dużo mi o Tobie opowiadały. - zaczął.
-Co?! - poczułam, że się czerwienię.
-Mówiły, że jestem Twoim ulubieńcem z zespołu. - teraz to byłam jak burak.
-A-a-a-ha. - wyjąkałam. - Chyba pójdę się przejść. - wstałam z łóżka i pokierowałam się w stronę drzwi.
Pobiegłam na dół, wzięłam kurtkę, założyłam w pośpiechu buty i wybiegłam. Dlaczego tak zrobiłam? Sama nie wiem. Po prostu to była jedyna myśl, jaka przyszła mi w tamtym momencie do głowy. Nienawidziłam siebie za to, że nie potrafię być bardziej śmielsza, chociaż wszyscy za taką mnie uważali. Przecież pracowałam w gazecie mimo że mam 18 lat, jestem na dobrej uczelni dziennikarskiej. Ale jeżeli chodzi o miłość nie byłam w niej ekspertem. Moje związki kończyły się po miesiącu, dwóch. Byłam niestała w uczuciach i chyba nadal taka jestem.
Usiadłam na ławce i wzięłam kilka głębszych wdechów. Mój telefon zaczął dzwonić. Odebrałam, to była Mattie.
-Alice co się stało? - spytała.
-Nic. Na prawdę jest wszystko w porządku. - zapewniłam ją.
-Dlaczego tak wybiegłaś nagle z domu? - dopytywała się.
-Zastanówcie się z Cher co i komu mówicie. Nie jestem na was zła, ale wiesz jaka jestem ....
-Przepraszam. Powiedziałyśmy to, żeby Ci pomóc. - przerwała mi.
-Nieważne. Nie gniewam się, nie długo będę. Mam klucze, więc spokojnie możecie iść na imprezę. - zakończyłam rozmowę.
Popatrzyłam na bezchmurne, ciemne niebo. Świeciło mnóstwo gwiazd. Zaczęłam zastanawiać się nad swoim życiem. Czy ja coś czuję do Nialla mimo, że znam go kilka godzin? Przecież jest tylko moim idolem. Tylko? Czy aż? Sama nie wiem. Ciągnie mnie coś do niego, ale nie nadaje się do związków.
Po dłuższych rozmyślaniach doszłam do wniosku, że nie mam się czym przejmować. Przecież to nic nie znaczy, a on i tak nie zwróci na mnie uwagi. Pozostanie tak jak jest czyli ja nadal będę ich zwykłą fanką. Było już grubo po północy, gdy przekręciłam klucz w zamku. Weszłam do domu, nie było ich kurtek na wieszakach to znaczy, że poszli na imprezę. To dobrze, przynajmniej będę sama. Poszłam do kuchni napić się soku, na lodówce wisiała kartka o treści:
"Przepraszamy, na prawdę jest nam przykro. Mamy nadzieję, że się nie gniewasz.
Love u"
Z podpisami wszystkich oprócz Nialla. W ogóle dlaczego oni się podpisali, skoro dziewczyny mnie chyba przepraszały. Boże never mind, nie ogarniam. Poszłam do salonu i zapaliłam światło.
-Aaaaaa! - krzyknęłam.
Na kanapie spał Niall.
-Co się stało? - spytał zmęczonym głosem.
-Czemu Ty tu śpisz? - nie odpowiedziałam.
-Chciałem Cię osobiście przeprosić. Nie powinienem Ci tego mówić. Nie wiedziałem, że jesteś taka wrażliwa. - podrapał się za uchem.
-Aha. Nie no okej. Nie gniewam się. - uśmiechnęłam się.
-To co. Możemy choć na chwilę zapomnieć, że jestem Niall Horan z One Direction i po prostu może zacząć naszą znajomość jeszcze raz?
-Hmm. Nie no jasne. - zaśmiałam się. - Ale idę spać. Dobranoc. - powiedziałam.
-Idź, bo jesteś zmęczona. Ja pojadę do siebie. - wstał z kanapy.
-Jak chcesz to tu zostań. Tam masz jakiś koc. - popatrzyłam w jego niebieskie oczy.
-Jeśli Ci to nie przeszkadza ....
-Dobranoc. - uśmiechnęłam się i poszłam na górę. Cóż za ekscytujący dzień ...
POWRÓT Z HAWAI - CZĘŚĆ 1
-Wróciłam! - wydarłam się targając za sobą dwie, wielkie walizki.
-Czeeeeeśc. - usłyszałam z salonu. Poszłam tam, a moje przyjaciółki rzuciły się na mnie.
-Na reszcie jesteś! Tyle się tu działo jak Cię nie było. - powiedziały.
-No widzę. - spojrzałam badawczo na pięciu chłopaków, którzy siedzieli na naszej kanapie.
-Alice nie poznajesz?! - wydarła się Cher.
-Ale co? - spojrzałam na nich. - Boże, nie wierzę. - aż upuściłam walizki z wrażenia. -Co One Direction robi w naszym domu ?! - powiedziałam.
-No ten. Długo by opowiadać. - powiedziała przyjaciółka.
-Czeeeeśc. - powiedzieli do mnie i się uśmiechnęli.
-Cze -cze-cześć. - wyjąkałam.
-Skąd Ty masz tą drugą walizkę? Przecież zabierałaś tylko jedną. - spojrzała na mnie Mattie.
-No nie zmieściło mi się wszystko. Tyle tam nakupowałam.
-Boże. - załamała się Matt, a wszyscy zaczęli się śmiać.
-To ja idę na górę. - powiedziałam i wzięłam walizki pod rękę. Były strasznie ciężkie.
-Zostań z nami. Poopowiadasz jak to było na Hawajach. - odłożyłam walizki i usiadłam obok Nialla.
-No ogólnie to było super, ale za dużo miałam czasu wolnego. Nie nadaję się na trzytygodniowe urlopy. Przez pierwsze cztery dni fajnie było sobie poleżeć, poopalać się, ale potem mnie to po prostu znudziło. A ciotka cały czas kazała mi odpoczywać. Ja nie wiem ona ma taki wielki dom, a mieszka w nim sama. Zabiorę was tam kiedyś. - uśmiechnęłam się.
-Nas też? - spytali chłopcy.
-Może. - uśmiechnęłam się tajemniczo. - Dobra idę się rozpakować. Przy okazji zamówię jeszcze pizzę, bo głodna jestem. Chcecie też? - spytałam.
-Jeszcze się pytasz !? - powiedział z oburzeniem Niall, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Dobra to wy zamówcie, a ja idę się wykąpać. - wstałam i poszłam w stronę schodów, gdzie stały moje bagaże. Wzięłam je i zaczęłam się z nimi siłować.
-Czekaj pomożemy Ci. - podszedł do mnie Louis z Niallem. Podnieśli walizki i krzyknęli:
-Boże dziewczyno co Ty tu masz ?!
-No takie tam, moje ciuchy ... - powiedziałam cicho.
-Tsa, pewnie w połowie nie chodziłaś. - powiedziała Matt.
-Chodziłam. - starałam się, aby to zabrzmiało wiarygodnie, lecz Mattie tylko spojrzała na mnie. - No dobra, większość leżała w szafie. - przyznałam.
Chłopcy zanieśli wszystko do mojego pokoju i wyszli. Niall uśmiechnął się do mnie i cały czas patrzył mi w oczy.
-Yhyyy. - chrząknął Louis. - Może dasz nowej koleżance się rozpakować? - zwrócił się do przyjaciela. - Wiem, że Ci się podoba, ale ....
-Dobra już idę. - powiedział Niall i wyszedł. Ja za to oblałam się wielkim rumieńcem.
Zaczęłam wszystko wypakowywać. Wszystkie ciuchy, pamiątki, prezenty dla moich przyjaciółek. Chciałam im dać to później, jak będziemy same, bo było mi głupio, że dla chłopaków nic nie mam, no ale skąd ja miałam wiedzieć. Gdy skończyłam postanowiłam się wykąpać. Moje koturny poszły już dawno w kąt, zostały tylko krótkie spodenki i bluzka. Bluzkę ściągnęłam, więc byłam już w samym staniku. Podeszłam do mojej garderoby i zaczęłam szukać jakiegoś wygodnego dresu. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Zarzuciłam jakąś bluzkę i powiedziałam:
-Proszę!
-Możemy pogadać? - do mojego pokoju weszła Mattie.
-A to Ty. Pewnie. - uśmiechnęłam się. - Ale poczekaj. Najpierw muszę zadać Ci pytanie. Skąd oni się tu wzięli?! - starałam się nie krzyczeć ze szczęścia.
-No normalnie. Spotkałyśmy ich z Cher na jakieś imprezie. No i się zakumplowaliśmy i tak od prawie trzech tygodni bywają u Nas w domu. Czekali aż się pojawisz, bo dużo im o Tobie gadałyśmy ... - nagle ucichła.
-Nie mów, że powiedziałaś, ze podoba mi się Niall.
-No ...
-ŻE CO PROSZĘ ?! POWIEDZIAŁAŚ TO ?! - krzyknęłam.
-No, ale spokojnie. Jak widać Ty mu również się podobasz.
-Boże, ale wstyd. - zaczęłam panikować, a Mattie się śmiała. - Nie ważne, a wy z Harrym coś ten teges? - poruszyłam lekko brwiami.
-No! Mówię Ci. Byliśmy na dwóch randkach i w ogóle było świetnie, jutro może też pójdziemy. - zaczęła się jarać jak małe dziecko.
-A Cher z Zaynem? - spytałam.
-No Ci to jacyś tacy dziwni. Podobają się sobie, ale żadne nie zagada. Tylko szczerzą się do siebie. Takie dwie sieroty. Musimy im pomóc. - puściła do mnie oko.
-No dobra. - uśmiechnęłam się. - Idę się wykapać. Zamówiliście już tą pizzę?
-No Harry coś ma zamówić. - powiedziała.
-Aha. Tylko wiesz ja chcę naszą ulubioną.
-No wiem wiem, teraz to także ich ulubiona. Wciągnęłyśmy ich w to. - zaśmiała się. - To idziesz dziś z nami?
-Chyba nie, jestem zmęczona tym lotem. Zjem i idę spać. - powiedziałam.
-No dobra. Szkoda. - odparła przyjaciółka i wyszła z pokoju.
Po kąpieli zeszłam na dół. Chciałam założyć dres, ale głupio mi było więc ubrałam rurki i bokserkę.
-Masz tu swoją pizzę. - podał mi całe opakowanie Niall.
-No dzięki, na pewno zjem to sama. - zaśmiałam się.
-Wiesz zawsze mogę Ci pomóc. - uśmiechnął się.
-No nie wątpię. - poczochrałam mu jego włosy. Boże zawsze o tym marzyłam!
Włączyliśmy jakiś film i oglądaliśmy. Z Niallem opróżniłam całą pizzę i popiłam colą. Dziewczyny poszły się szykować, a ja siedziałam z nimi sama w salonie. Jaka ja byłam spięta.
-Czemu się nic nie odzywasz? Cher i Mattie mówiły, że jesteś wygadana, pracujesz w redakcji i studiujesz dziennikarstwo. - powiedział Liam.
-No bo ten ... Nie zawsze, gdy wracasz do domu widzisz pięciu swoich idoli siedzących na Twojej kanapie. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Oj nie przesadzaj. - powiedział Lou. - Jesteśmy normalni. Nie krępuj się i mów zawsze co myślisz.
-Okej, a więc idę spać, bo jestem zmęczona. - wstałam.
-Nie idziesz z nami? - spytał Niall.
-Nie dzisiaj. Jeszcze muszę wysłać kilka email'i. - powiedziałam - Mattie! Widziałaś gdzieś mojego laptopa? - krzyknęłam do niej, a ona razem z Cher zeszły na dół. Wszyscy zamilkli. - Co jest? - popatrzyłam na nich.
-Bo wiesz, jak wróciliśmy kiedyś z imprezy to byliśmy pijani i jakoś tak wyszło, że Twój laptop spadł na podłogę ... - powiedział Harry.
-CO !? - krzyknęłam. - Przecież ja miałam tam wszystko! Wszystkie wywiady, artykuły, zdjęcia, filmy! No wszystko ! - krzyknęłam.
-No on działa tyle, że brzydko wygląda, więc zgraliśmy wszystko, oczywiście nie czytając i kupiliśmy Ci nowego. - powiedział Liam i podszedł do mnie z jakąś torbą.
-A-a-a-a-ha. - znowu się zająkałam. - Dzięki.
-Na prawdę Cię przepraszamy. - powiedzieli.
-Dobra nie ważne. - powiedziałam i wzięłam mojego nowego laptopa.
-Jeszcze raz przepraszamy. - powiedzieli.
-Nie no spoko. Nie gniewam się.
-Uff, a myślałam, że wpadnie w furie. - powiedziała niby szeptem Matts.
-Słyszałam to! - krzyknęłam idąc po schodach.
Weszłam do swojego pokoju, położyłam się na łóżku i włączyłam mojego nowego laptopa. Nagle ktoś zapukał do moich drzwi ...
STYLISTKI
-Mattie zbieraj się. Jak zwykle dzwonią kiedy śpimy. - powiedziałam zmęczonym głosem do przyjaciółki.
-Co znowu? - była tak samo zmęczona jak ja.
-Znowu trzeba kogoś wymalować.
-To nie był dobry pomysł, zgadzając się, że będziemy na każdy ich telefon.
-Jak chcemy tę robotę to musimy. Pomyśl sobie, że już za rok skończymy tę szkołę i będziemy mogły tam pracować. - rozmarzyłam się.
-Daj mi spokój z marzeniami. Od kilku dni bez przerwy balujemy i nie spałam więcej niż 10 godzin.
-Chodź, ja wiem, że to ciężkie wstać teraz, ale na prawdę musimy tam być.
Matt poszła do łazienki dla gości, ja poszłam do swojej. Wzięłam szybki prysznic, potem wysuszyłam i wyprostowałam włosy. Był początek wakacji, a my z Mattie już miałyśmy dość ładną opaleniznę. Posmarowałam się moim ulubionym balsamem i zaczęłam robić makijaż. Był on delikatny zaledwie fluid i czarny tusz. Poszłam do swojej garderoby wyciągnęłam białe, krótkie spodenki, białą bokserkę i na to luźną również białą bluzkę. Włożyłam jeszcze białe, krótkie conversy i na nadgarstek założyłam bransoletkę. Byłam wręcz cała na biało, ale to bardzo ładnie podkreślało moją opaleniznę. Wzięłam moją beżową torebkę i walizkę, w której trzymałam wszystkie potrzebne kosmetyki do stylizacji.
-Musimy jeszcze podjechać po moją. - powiedziała Mattie.
Wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy do domu mojej przyjaciółki. Gdy już się uwinęła pojechałyśmy do studia. Był tam duży ruch, ale nie przeszkadzało mi to. Pojechałyśmy na samą górę i byłyśmy na miejscu.
-No to przyjadą chłopaki z One Direction i macie ich pomalować. Znaczy wiecie tak tylko do tego, aby wszystko w kamerze dobrze wyglądało. - powiedziała szefowa.
-Tak, tak rozumiemy. Włosy też?
-Tak, tym też się zajmijcie.
-Za ile oni będą? - spytałam.
-Już są, zaraz tu przyjdą. - powiedziała i wyszła.
Trzeba przyznać, są ładni i nam strasznie się podobali. Obie nie mogłyśmy uwierzyć w swoje szczęście.
-Ale wiesz co? - zaczęła Mattie.
-No co?
-Wyglądamy fatalnie. No spójrz tylko. Jesteśmy zmęczone.
-Wiem i boje się, że to zawalimy.
-No ja też.
-Co zawalicie? - usłyszałyśmy za plecami.
-Yyy. Nic. - odpowiedziałam szybko. -Jestem Alice, a to Mattie. Dziś się wami zajmiemy. - uśmiechnęłam się i podałam każdemu rękę. Były też z nimi dwie dziewczyny. Domyśliłam się, że to Danielle i Eleanor. Z nimi również się przywitałyśmy.
-Wy też bierzecie udział w wywiadzie? - spytała Mat.
-Nie, przyjechałyśmy tu dla towarzystwa. - powiedziała przyjaźnie El.
-Okej to usiądźcie gdziekolwiek, a my zaczynamy. - powiedziała moja przyjaciółka. We dwie miałyśmy wystylizować 5 chłopaków.
-To ten ... kto chce być pierwszy? - spytałam.
-Ja! - krzyknęli jednocześnie Niall z Harrym.
-Okej, to który gdzie?
Nic nie odpowiedzieli tylko Hazza poszedł do Mattie, a do mnie przyszedł Blondynek. Najpierw zajęłam się jego włosami, był strasznie rozgadany, co mi odpowiadało, bo ja również uwielbiałam gadać.
-Dużo imprezujesz? - zapytał.
-Aż tak to widać? - zaśmiałam się.
-Nie no, broń boże. - zaczął się wypierać, na co ja tylko na niego popatrzyłam. - Nie no dobra, trochę, co nie zmienia faktu, że jesteś ładna.
-Oh dzięki. - znowu wybuchłam śmiechem.
Gadaliśmy o jedzeniu, o naszych hobby i muszę przyznać, strasznie mi się spodobał. Nagle poczułam, że mój biały Iphone zaczął dzwonić.
-Słucham? - przytrzymałam do ramieniem, a dalej malowałam Horana.
-Gdzie jesteś? - spytała mama.
-W pracy. Coś ważnego? Bo nie mogę zbytnio gadać.
-Musisz zaopiekować się Liamem.
-Mamo jak ty to sobie wyobrażasz? On ma 7 miesięcy, przecież nie rzucę tego teraz i nie przyjadę do domu.
-To na prawdę nagła sytuacja. Wszystkich obdzwoniłam.
-Eh dobra przywieź mi go tutaj, tylko mam nadzieję, że śpi.
-Zdążę go uspac, wyślij mi adres smsem.
-Dobra, do zobaczenia. - powiedziałam i zaklęłam pod nosem.
-Co się dzieje? - zapytał Niall.
-Moja mama zaraz przywiezie Liama.
-Kogo?
-No mojego brata. - powiedziałam zdenerwowana. - Czy ja wyglądam na niańkę? Kocham go, ale na prawdę nie mam czasu na zajmowanie się nim. No Matko Boska! - wrzasnęłam, a na mnie wszyscy się popatrzyli. Zmieszałam się i powróciłam do dalszej pracy. - Trzymaj mój telefon, bo zaraz chyba nim walnę o ścianę. - zwróciłam się do Nialla, bo byłam tam wkurzona.
-Ładna jesteś jak się denerwujesz. W ogóle jesteś ładna. - powiedział.
Zarumieniłam się i wybełkotałam tylko:
-Dzięki.
Mój telefon znowu zaczął dzwonić. Moja mama była już na dole.
-Zaraz do Ciebie wrócę idę tylko po małego. - zwróciłam się do Blondyna i już mnie nie było. Mattie wysłała mi tylko pytające spojrzenie, ale nie zdążyłam jej odpowiedzieć.
-Masz tu wszystko dla Liama i na prawdę Cię przepraszam. Ostatni raz stawiam Cię w takiej sytuacji. - powiedziała moja rodzicielka.
-A ja ostatni raz biorę go do pracy. - warknęłam i wzięłam fotelik wraz z torbą. Dzięki bogu Liam spał. Kochałam go, ale na prawdę dziś nie mogłam się nim zając. Ale cóż jak mus to mus. Poszłam na górę, a gdy weszłam wszyscy zaczęli mówic jaki to on nie jest śliczny, słodki i w ogóle.
-Śliczne masz dziecko. - powiedział Harry.
-Ale to mój brat! - powiedziałam. - Ale proszę was nie bądźcie zbyt głośno, żeby się nie obudził, bo przecież nigdy nie skończę tej roboty.
-Okej. - powiedzieli wszyscy chórem.
-A jak ma na imię? - spytała Danielle.
-Liam. - uśmiechnęłam się.
-Serio?! - członek 1D nie mógł w to uwierzyć.
-Serio, ale nie krzycz tak. - wysłałam mu błagalne spojrzenie.
-Okej. Przepraszam. - powiedział i się uśmiechnął.
Postawiłam go na podłodze tak, aby był dla mnie widoczny. Szybko skończyłam Nialla, teraz była kolej kogoś innego.
-Posłuchaj, bo yyyy ... czy Ty .... - Niall się dziwnie jąkał.
-Alice chodź tu na chwilę, musisz mi pomóc. - zawołała Mattie.
Posłałam Blondynowi przepraszające spojrzenie i podeszłam do przyjaciółki. Byłam na nią zła, bo przecież to musiało być coś ważnego skoro Nialler się jąkał. Pomogłam jej i wróciłam do swojej pracy. Wzięłam na fotel Zayna, który mnie błagał, żeby nie spieprzyła jego jakże cudownych włosów. Fajnie mi się z nim rozmawiało, ale myślami byłam przy Niallu. Uwinęłam się szybciej niż moja przyjaciółka i wzięłam Liama do siebie.
-Podobasz się Niallowi, ja to widzę. - zaczął się ze mną przedrzeźniać.
-Chcesz zaraz stracić włosy? - zaśmiałam się.
-On Tobie też. - zawtórował mi.
-Liam sam się prosisz o zgolenie na łyso. - pogroziłam mu.
-Już dobra, dobra nic nie mówię. - powiedział.
Zaczęłam mu układać włosy, gdy mały Liam się obudził.
-Idź do niego, ja to skończę. - powiedziała Mattie.
Wzięłam malca na ręce i zaczęłam kołysać. Wyciągnęłam butelkę z torby i dałam mu żeby zjadł.
-Do twarzy Ci z dzieckiem. - poruszył brwiami Harry.
-Bardzo śmieszne. - powiedziałam.
Nakarmiłam dziecko i dalej kołysałam na rękach, bo gdy tylko go kładłam do fotelika zaczynał płakać.
-Daj mi go, widzę, że bolą Cię ręce. - zaoferował się Nialler.
Podałam mu Liamka bez protestu i tylko mu podziękowałam.
-No, ale za to musisz coś zrobić. - zaśmiał się.
-No co? - znowu się zarumieniłam!
-Nie wiem, pójdziemy może gdzieś na kawę, shake?
-No oczywiście!- krzyknęłam. - To znaczy, tak bardzo chętnie. - zmieszałam się.
-To jesteśmy umówieni. - uśmiechnął się słodko, a ja patrzyłam jak zahipnotyzowana w jego niebieskie oczy. Chłopcy musieli już iść na scenę, a my zostałyśmy w garderobie. Zaczęłam się pakować.
-Gdzie Ty idziesz? - spytała moja przyjaciółka.
-Do domu. - powiedziałam.
-Chodź, zobaczymy ich koncert na żywo. - zachęcała mnie.
-Na prawdę, bardzo chętnie, ale muszę już iść. On jest strasznie marudny! - wskazałam ręką na brata.
-No dobra, mam nadzieję, że jeszcze będziesz miała taką okazję. - powiedziała Mattie, a ja się pożegnałam z nią i dziewczynami i poszłam.
Gdy przyjechałam już do domu na szczęście moja mama już była. Dałam jej Liama i sama poszłam do siebie, bo byłam strasznie zmęczona. Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu.
-Słucham? - odpowiedziałam zaspanym głosem.
-Alice? - usłyszałam znajomy głos, od razu się uśmiechnęłam.
-Tak.
-Obudziłem Cię?
-Tak, ale nie gniewam się. Skąd masz mój numer?
-Jak dałaś mi swój telefon zadzwoniłem do siebie i o to cała filozofia. - powiedział.
-A no tak. - zaśmiałam się.
-To masz jutro czas nie wiem o 12?
-Jasne.
-To w MilkShake City?
-Pewnie, oczywiście będę. - uśmiechnęłam się do telefonu.
-Do jutra. - usłyszałam i odpowiedziałam mu tym samym. Czy ja się zakochałam?!
***
Nie mogłam się doczekać spotkania z Niallem. Gdy już byłam przed MSC siedziałam w samochodzie i nie mogłam się z niego ruszyć. Strasznie się denerwowałam. Gdy w końcu udało mi się wyjść, ruszyłam w moich szpilkach w kierunku wejścia.
-Witaj! - krzyknął i pomachał mi Blondyn.
-Hej. - powiedziałam i go przytuliłam. Chociaż nie wiem czy to on raczej przytulił mnie, ale z resztą nie ważne.
-Zamówiłeś już coś? - spytałam.
-Nie. Czekałem na Ciebie. Nie wiem co lubisz. - zmieszał się.
-To chodź idziemy zamówić. - zaczęłam szukać portfela w torebce. Jak zwykle mam w niej bałagan i nie umiem niczego znaleźć.
-Jakiego chcesz? Ja zamówię.
-Truskawkowego. - Horan zaczął się oddalać. - Czekaj, masz tu pieniądze. - krzyknęłam.
-Oszalałaś. - zaśmiał się i poszedł w kierunku kasy.
Czekałam na niego cierpliwie. Spoglądałam w okno, które roiło się od wścibskich reporterów. Uderzałam stół swoimi białymi paznokciami. Przyznam, że te flesze mnie krępowały.
-Nie przejmuj się, przywykniesz do tego. - usłyszałam głos Nialla.
-Do czego?
-Do tych aparatów, głupich pytań.
-Ale przecież spotykamy się pierwszy raz .. - zaczęłam pleść głupoty.
-I chyba nie ostatni, prawda? - popatrzył na mnie tymi swoimi ślepkami.
-Taak. - wyjąkałam.
Piliśmy swoje shake'i cały czas gadając. Powoli czułam się bardziej pewnie.
-Idziemy na spacer? - zaproponował Horan.
-Bardzo chętnie.
Spacerowaliśmy po parku, ale za nami ciągle łazili papparazi.
-Chodź wracamy. Odprowadzę Cię do domu. - powiedział Niall. Był taki jakiś przygaszony.
-Co jest? - spytałam.
-Nic, po prostu głupio mi, że to tak wyszło ..
-Jak?
-No, że nie mamy chwili spokoju, ani nic. Pewnie już więcej nigdzie nie pójdziemy ...
-Oszalałeś! To było najlepsze spotkanie w moim życiu. Chętnie to jeszcze powtórzę. - uśmiechnęłam się.
-Na prawdę? - jego oczy się zaświeciły.
-Tak. - kiwnęłam głową i pocałowałam go w policzek.
***
3 miesiące później.
-Słucham? - spytałam do telefonu. Jak zwykle nie wiedziałam kto dzwoni, bo byłam zbyt pochłonięta czytaniem jakiś bzdur w internecie.
-Hej, jesteś zajęta? - usłyszałam ten anielski głos w telefonie.
-Nie, no co Ty. - uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Może wybralibyśmy się razem na obiad, co?
-Jasne, bądź po mnie o 15, okej?
-Nie ma problemu. Do zobaczenia, zielonooka. - zaśmiał się.
-Pa, niebieskooki. - zawtórowałam mu i się rozłączyłam. Uwielbialiśmy się tak droczyć. Wszyscy brali nas za parę, chociaż oficjalnie tak nie było. Mattie od jakiś dwóch tygodni była z Harrym i na prawdę cieszyłam się jej szczęściem. Spojrzałam na zegarek była 14. Wyciągnęłam z garderoby białe rurki, białą bokserkę i również białą luźną bluzkę na to. Moje długie, ciemne włosy rozpuściłam i zostawiłam proste. Zrobiłam sobie lekki makijaż i byłam już gotowa. Usłyszałam dzwonek do drzwi. To Nialler.
-Wychodzę, nie wiem o której będę. - powiedziałam do mamy.
-Baw się dobrze! - krzyknęła, a ja wybiegłam do Horana. Jak zwykle na powitanie dał mi buziaka w usta (tak to było nasze najdalsze posunięcie) i wsiadłam do jego samochodu. Pojechaliśmy do jakieś restauracji, zamówiliśmy spaghetti i rozmawialiśmy.
-Chciałbym Ci coś powiedzieć, a właściwie Cię o coś zapytać. - zaczął mówić, a ja czułam, że to ten moment.
-Pojedziesz ze mną na ślub mojej kuzynki jako osoba towarzysząca? - spytał, a mi łza zakręciła się w oku. To nie takie miało być pytanie.
-Taa, jasne .. - odpowiedziałam półgębkiem.
-Ale nie jako moja przyjaciółka tylko jako moja dziewczyna. - dodał.
Co?! Czy ja się przesłyszałam?!
-Dobrze słyszysz. - jakby odgadł moje myśli. - Nie chcę być dla Ciebie tylko przyjacielem. Chcę być kimś więcej.
Nic nie odpowiadając podeszłam do niego i mocno się do niego przytuliłam. Trwaliśmy tak kilka minut.
-To zgadzasz się? - spytał zdezorientowany.
Nic nie mówić, pocałowałam go namiętnie, a ludzie w restauracji zaczęli bic brawa.
SĄSIADKA
-Mamo oszalałaś. Ja nigdzie nie idę. - powiedziałam.
-Chodź to są nowi sąsiedzi trzeba ich przywitać. - naciskała.
-Pójdę tam kiedy indziej z Mattie. - odparłam.
-Dobra, ale pójdziecie dziś wieczorem. - pogroziła palcem.
-Nie mogę iść jutro? Nie chcę się im narzucać. - powiedziałam.
-Chyba, że idziesz teraz ze mną. - powiedziała.
-Dobra, dobra pójdę z Matt.
Moja mama jak zwykle nie mogła odpuścić. Zawsze była przyjazna i jak tylko ktoś nowy się wprowadził leciała z ciastem i bóg wie jeszcze czym do nich, żeby ich przywitać. Zadzwoniłam do przyjaciółki.
-Mattie musisz ze mną iść do tych nowych sąsiadów co się tydzień temu wprowadzili. - zaczęłam na wstępie.
-Po co ja tam? - spytała zdezorientowana.
-Bo sama tam nie pójdę, a mama mi suszy od rana głowę. Przyjedź, bo ciasto jeszcze upiec trzeba.
-No my we dwie w kuchni równa się pożar lub coś w tym stylu. - zaśmiała się.
-Nie denerwuj mnie. Wyślę Ci smsem co masz kupić jak będziesz jechała. Czekam. - powiedziałam i się rozłączyłam.
Wysłałam jej tę listę i czekałam. Po godzinie przyjechała i zaczęłyśmy. Upiekłyśmy murzynka, bo tylko to umiałam piec. O 18 był gotowy, a mojej mamy jak nie było tak nie ma.
-Chodź idziemy. - powiedziała Mattie.
-Już, tylko buty ubiorę. Mama mi cały czas biadoli, że niby oni przystojnego syna mają. Tyle, że ja go nigdy nie widziałam. Pewnie zmyśla. - zaśmiałam się.
-No chodź już. - krzyknęła.
Zamknęłam dom i szłam z blachą ciasta do nowych sąsiadów. Zadzwoniłyśmy dzwonkiem i otworzył nam blondyn o niebieskich oczach. Dobrze, że Mattie była ze mną, bo nasze ciasto wylądowało by na ziemii. Przecież to był Niall Horan!
-No ten ... - zaczęłam, a on tylko się uśmiechał.
-No ciasto przyniosłyśmy i witamy w okolicy. - powiedziała Mattie.
-Wejdźcie. - powiedział i zaprosił nas gestem ręki.
-Nie, nie my się spieszymy. - powiedziałam.
-Gdzie? - spytała głupio moja przyjaciółka.
-No więc wchodźcie. - zaśmiał się.
Boże czułam się jak kompletna idiotka. Zaprosił nas do kuchni, a ja dalej trzymałam tę blachę z ciastem.
-Dzień dobry. - powiedziałyśmy nie śmiało w stronę rodziców Nialla. - O mama. - powiedziałam.
-Tak się zagadałyśmy, że straciłam rachubę czasu. O ciasto upiekłyście? - powiedziała moja rodzicielka.
-A no. Proszę. - podałam je Niallowi.
-Mmm pysznie wygląda. - powiedział.
-Dobra idziemy. Nie będzięmy przeszkadzać. - zwróciłam się do przyjaciółki.
-No właśnie. - przytaknęła mi.
-Zostańcie chociaż na herbacie. - zwróciła się do Nas Pani Horan.
-Na prawdę nie możemy, musimy zrobić projekt do szkoły. - skłamałam.
-Przecież są wakacje. - powiedział Niall.
-Ale my to na dodatkową ocenę, na nowy rok robimy, więc do widzenia. - uśmiechnęłam się i pociągnęłam Mattie za sobą. Czułam, że spalę się tam ze wstydu. Nigdy więcej nie pójdę witać nowych sąsiadów!
-Ja ją zabije! - wrzeszczałam w domu.
-Alice uspokój się. - mówiła ze śmiechem Mattie.
-Jak ja mam być spokojna?! I czemu Ty się śmiejesz? Przecież zrobiłam z siebie idiotkę przed Niallem. No weź mnie trzymaj. Boże też jej się zachciało nowych sąsiadów witać. Jakby chcieli sami by przyszli, ale nie ona jest Matką Teresą. - wrzeszczałam na cały dom. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Idź otwórz. - powiedziała Mat.
-Nienawidzę tego domu. - mówiłam pod nosem. - I w ogóle kogo niesie teraz?
Otworzyłam z impetem drzwi.
-Czego?! - warknęłam. Nawet dobrze nie popatrzyłam kto przed nimi stoi ...
-Chciałem jeszcze raz rozpocząć naszą znajomość, ale widzę, że chyba jesteś w złym humorze to wpadnę potem. - powiedział Niall.
-Eee, nie wejdź. Przepraszam po prostu mam gorszy dzień.
-Nie, na prawdę możemy to przełożyć na kiedy indziej.
-No wchodź, przecież Cię nie zjem. - zaśmiałam się przyjaźnie.
Zaprosiłam go do środka i zawołałam Mattie żeby zeszła.
-Czyli Ty jesteś Mattie. - zwrócił się do mojej przyjaciółki. - A Ty ? - spojrzał na mnie.
-Alice. - odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Ja lecę, mama na mnie czeka. - puściła mi oko Matt i już jej nie było.
Nie wiedziałam o czym mam rozmawiać z kimś takim jak Niall. Przecież on był kimś, a ja tylko zwykłą dziewczyną.
-Jak to się stało, że przeprowadziłeś się tutaj z rodziną? - zadałam mu pytanie, które zaczęło mnie nurtować.
-Po prostu mama chciała być bliżej mnie, a że ja większość czasu spędzam w Londynie, więc się tutaj przeprowadzili. A Ty od dawna tu mieszkasz?
-Od zawsze. - uśmiechnęłam się. -Wiesz z jednej strony Ci zazdroszczę, a z drugiej nie.
-Dlaczego? - uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
-Bo też chciałabym podróżować po świecie w tak młodym wieku i nie przejmować się szkołą, nauką i ocenami, ale z drugiej strony nie chciałabym, aby każdy mój ruch był śledzony.
-Masz rację, wszystko ma swoje plusy i minusy. A jak tam Wasz projekt do szkoły? - zaśmiał się, a ja poczułam, że się czerwienie.
-Nie ma żadnego projektu. Po prostu tak mnie sparaliżował strach, więc musiałam coś szybko wymyślec. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. - powiedziałam.
-Jasne, że nie. Mogę Cię o coś zapytać? - popatrzył mi w oczy.
-Oczywiście.
-Jesteś naszą fanką?
-Eee, może jakąś psycho to nie, ale chętnie poszła bym na wasz koncert. - uśmiechnęłam się. - Chcesz coś do picia, jedzenia cokolwiek? Przepraszam, że nie zapytałam wcześniej.
-W najbliższym czasie nie mamy żadnych koncertów, ale może do mnie wpaść jak przyjadą chłopaki. - powiedział przyjaźnie. - Sok poproszę.
-Nie wiem, zastanowię się. - nadal czułam się nieswojo. Podałam mu pomarańczowy sok, a sama zajęłam się kolacją, byłam głodna. - Zjesz razem ze mną? - spytałam.
-A co dobrego robisz?
-Makaron z sosem serowym.
-Pewnie, że się skuszę. Chodź pomogę Ci. - powiedział.
-Siadaj, ja sama zrobię.
-Nie i nawet nie dyskutuj. - popatrzył na mnie niby groźnie, a ja się zaśmiałam.
-Okej, chodź.
Cały czas się wygłupialiśmy. On przede mną nikogo nie udawał, był po prostu zwykłym nastolatkiem. Gdy makaron się ugotował, a sos był gotowy zaczęłam nakładać na talerze. Niallowi buzia się nie zamykała, ale odpowiadało mi to. Po skończonej kolacji pożegnaliśmy się z Horanem, ale w duchu modliłam się, żeby to nie był ostatni raz, gdy gościłam w swoim domu samego Nialla Horana.
WRR - CZĘŚĆ 3
3 miesiące później
Dobrze, że zaczął się rok szkolny, bo już wariowałam w domu. Wreszcie zaczęłam ponownie studia i znalazłam sobie nawet pracę. Nie było mnie od rana do wieczora i było mi to na rękę.
Wróciłam jak zwykle do domu. Była 22, więc to dosyć wczesna pora. Moje studia nie wymagały aż tak wielkiej nauki, dziennikarstwo było czymś co towarzyszyło mi już prawie od 10 lat. Ponadto weekendy miałam wolne, no może czasami ściągali mnie z redakcji, ale to na prawdę bardzo rzadko.
-O już jesteś. - usłyszałam głos Mattie.
-No tak. Ale idę już spac. Dobranoc. - pokierowałam się w stronę schodów.
-Możemy pogadać? - zatrzymała mnie.
-Jasne. - usiadłam obok niej na kanapie.
-Nie zauważyłaś, że oddalamy się od siebie? Codziennie wychodzisz z domu przed 8 a wracasz przed 23, no czasami są wyjątki, że wracasz o 22. Ja wiem, że Ty cały czas tęsknisz za Niallem, ale sama wybrałaś koniec tego związku.
-Wiem, ale wiesz, że to nie było dla mnie takie łatwe. Ja nadal go kocham, a szkoła i praca pozwalają mi się odrobinę od tego oderwać. Wiem, że was zaniedbuję, bo zawsze co tydzień imprezowałyśmy i wszystko robiłyśmy razem, ale chcę o tym zapomnieć ...
-Minęły już trzy miesiące Alice ...
-To mnie nadal boli, a myśl, że są ze sobą jeszcze bardziej ... - spuściłam głowę w dół.
-Oni nie są razem! - krzyknęła. -To Madison naopowiadała prasie głupot. Niall to teraz odkręca. Z tego co wiem urwał z nią wszelkie kontakty.
-Nie ważne. Postaram się spędzać z Wami więcej czasu, ale nie miej mi za złe, że nie chcę iść nigdzie, gdzie jest Niall.
-To jesteśmy umówione jutro do kina? - uśmiechnęła się Mattie.
-Jasne, przyjadę jak najszybciej. - pocałowałam ją w policzek i przytuliłam mocno. - A tak w ogóle to gdzie Cher?
-Od kilku dni śpi u Zayna. Nie zauważyłaś? - spojrzała na mnie.
-Jakoś nie szczególnie. A Ty czemu nie jesteś z Harrym?
-Jakoś tak wyszło.
-Pokłóciliście się? - spytałam.
-Zwariowałaś?! Co za dużo to nie zdrowo. Jak się trochę za mną stęskni to mu nie zaszkodzi. - puściła do mnie oko.
Ktoś zadzwonił do drzwi.
-Kto to o tej porze? Spodziewasz się kogoś? - spytałam Matt.
-Nie. - odpowiedziała. - A Ty?
-Też nie. - poszłam otworzyć drzwi. Przede mną stał Niall.
-O. - wydukałam.
-Cześć .. - spojrzał na mnie smutno. - Przywiozłem Ci Twoją ulubioną bluzkę. Robiłem porządki i pomyślałem, że chciałabyś ją odzyskać. - podał mi rzecz.
-Dzięki. - wydukałam. - Masz coś jeszcze mojego?
-Właściwie to tak. Jest mnóstwo Twoich rzeczy. Wiesz o tym. - spojrzał na mnie.
-Alice kto to?! - krzyknęła z salonu Mattie.
-Niall. - odpowiedziałam spokojnie.
-Zaproś go do środka, a nie stoicie w progu. - powiedziała.
-Wejdź. - zaprosiłam go gestem ręki.
Weszliśmy do kuchni.
-Chcesz coś do picia? - zaproponowałam.
-Soku, poproszę. - pierwszy raz od trzech miesięcy ujrzałam jego uśmiech. - Nie zadzwoniłaś. - spoważniał.
-Nie czułam takiej potrzeby. - odparłam. Oczywiście to nie była prawda. Tak na prawdę wiele razy wystukiwałam jego numer na telefonie.
-A ja wiele razy chciałem do Ciebie zadzwonić.
-To czemu tego nie zrobiłeś? - podałam mu szklankę z sokiem.
-Bo wiedziałem, że nie odbierzesz. - spuścił wzrok. - Masz kogoś?
-Skąd takie pytanie? - spojrzałam na niego.
-Po prostu jestem ciekawy.
-Nie. - odpowiedziałam. - Dlaczego właśnie dziś tak na prawdę przyjechałeś? - spytałam.
-Dziś byłby rok. - powiedział.
-Byłby, ale nie jest ... - odwróciłam wzrok. On nagle do mnie podszedł i objął mnie.
-Kocham Cię. Zacznijmy od początku, ja wiem, że Ty nie odwołujesz swoich decyzji, ale zrób dziś wyjątek. Ten jeden jedyny raz.
Patrzył na mnie tymi swoimi oczyma, a ja nie umiałam mu odmówić. Co więc miałam zrobić? Pocałowałam go. Tak długo na to czekałam, tak bardzo za nim tęskniłam.
-Taka odpowiedź wystarczy? - spytałam, a po moich policzkach lały się łzy.
-Jasne, ale już nie płacz. - przytulił mnie do siebie.
-No nareszcie! - do kuchni weszła Mattie i przytuliłam się do nas.
W końcu czułam się szczęśliwa.
WRR - CZĘŚĆ 2
-Wszystko w porządku? - do pokoju weszły moje przyjaciółki.
-Nie. - odparłam nawet nie patrząc na nie. - Zerwaliśmy.
-Jak to ?! - krzyknęła Cher. - Wrócicie do siebie.
-Normalnie. Nie Cher. Nie wrócimy. Nie po tym co usłyszałam od niego. To chyba najpodlejsze co kiedykolwiek mogłabym usłyszeć. Nawet Ty mi tak nie pocisnęłaś .. Wiem, że przesadziłam ...
-To fakt, ale on też był nie fair. Wiedział, że jesteś na nią cięta. - wtrąciła się Mattie.
-Do dupy z tym wszystkim. - zaczęłam się ubierać.
-Gdzie idziesz? - spytały.
-Nie wiem. Najdalej stąd.
-Pójdziemy z Tobą.
-Nie, chcę być chwilę sama. - powiedziałam po czym wyszłam.
Szłam uliczkami Londynu. Był wieczór, ale na ulicach był spory ruch. Wstąpiłam do pierwszego lepszego baru. Zamówiłam kolejkę czystej wódki. I tak kilka razy pod rząd. Wypiłam także kilka drinków i chwiejnym krokiem poszłam do domu. Było chyba nad ranem, bo ptaki już ćwierkały.
Weszłam po cichu.
-Gdzie Ty byłaś?! - naskoczyły.
-Dajcie mi spokój. Idę spać.
-Alice jesteś kompletnie pijana. - podeszła do mnie Mattie.
-Idę. - poszłam i przewróciłam się na schodach.
-Pomożemy Ci. - powiedziały i zaniosły do mojej sypialni.
Obudziłam się, gdy już słońce było wysoko na niebie. Głowę mi rozsadzało, a tu jeszcze telefon dzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz: Niall. Odrzuciłam połączenie. Zeszłam na dół, dziewczyny rozmawiały o czymś w kuchni. Weszłam, a one zaczęły:
-Jak się spało Królewno?
-Dajcie mi spokój. Jest coś na kaca? - spytałam.
-Zaraz zaparzę Ci kawę. - powiedziała Matt.
-Dzięki.
Usiadłam przy stole.
-Jak się czujesz? - spytała Cher.
-Głowa mnie boli. - odpowiedziała.
-Ale ja nie o tym. O Niallu mówię.
-Dzwonił przed chwilą.
-I co? - dopytywała się.
-Nie wiem.
-Jak to?
-Nie odebrałam.
-Dlaczego?
-Cher, czy Ty musisz zadawać takie głupie pytania? - powiedziała Mattie. - Na jej miejscu też bym nie odbierała. Po tym co jej powiedział ...
-Skąd o tym wiecie?
-Zapytałyśmy go i na prawdę świnia z niego. Jakby mi Harry tak powiedział to ....
-Nie kończ. Idę spać.
-Masz zamiar przespać całe życie?
-Tak, bo nic innego mnie nie czeka. Jestem nienormalna, a dla nienormalnych nie ma życia.
Poszłam na górę, nawet nie pijąc tej kawy. Zamknęłam drzwi na klucz. Telefon dzwonił cały czas, w końcu go wyłączyłam. Położyłam się na moim wielkim łóżku i zaczęłam płakać. Czułam na sobie resztki makijażu, cała śmierdziałam papierosami i alkoholem.
Nie wiem ile tak leżałam płacząc, ale z mojego użalania się wyrwało mnie pukanie do drzwi. Nie odzywałam się, po prostu nasłuchiwałam kto to.
-Alice, chodź coś zjedz. Jest już po 19, a Ty od rana nie miałaś nic w ustach. - to była Mattie.
-Nie jestem głodna. - powiedziałam. - Idź stąd, proszę. Zostawcie mnie samą.
-Ale tak nie można. Chodź do nas na dół. Jest Harry z Zaynem. Pośmiejesz się. Proszę.
-Nie mam ochoty, nie jest mi do śmiechu.
-Proszę Cię, przynajmniej coś zjedz. Ugotowałam twoją ulubioną zupę pieczarkową. Zjesz i możesz wrócić do pokoju.
-Nie chcę mi się. - odparłam bez entuzjazmu.
-Wpuść mnie, pogadamy, proszę Cię. Alice .. - nie odpuszczała przyjaciółka.
Podeszłam do drzwi i otworzyłam. Spojrzałam na Mattie i pokierowałam się na dół.
-Matko jedyna jak Ty wyglądasz?! - krzyknął Zayn.
-Dzięki, miłe powitanie. - mruknęłam. - Gdzie ta zupa?
-W garnku. Siadaj odgrzeję Ci. - powiedziała Mattie.
-To jak to zrobisz to mnie zawołaj. - chciałam wstać z krzesła, ale Cher przytrzymała mnie gestem ręki.
-Zostań z nami. - powiedziała. - Tak nie można.
-Ja tylko wiecznie słyszę, że nie można, nie można. Dajcie mi spokój. Będę chciała, będę wyglądała jak strach na wróble, będę siedziała w pokoju aż do usranej śmierci i nie będę nic jadła. - wydarłam się.
-Spokojnie, nie denerwuj się. Nie wyglądasz jak strach na wróble. - powiedział Zayn.
-Yhym, Twoja reakcja na mój widok była świetna. Nie kłam przynajmniej Ty. Straciłam ochotę na tę zupę. Cześc. - pokierowałam się do swojego pokoju. Jeszcze nigdy nie miałam tak cholernego doła.
-Alice! - krzyknął Harry.
-Co?
-On nie chciał tego powiedzieć, uwierz mi. Nerwy go poniosły. Od rana z resztą próbuje się z Tobą skontaktować. - powiedział.
-Czy ja mówię w innym języku? Nie obchodzi mnie nic. - podeszłam do barku i wyciągnęłam Jack'a Daniell'sa.
-Co Ty robisz z tą butelką? - spytała Cher.
-Biorę ją do siebie do pokoju, aby się napic.
-To nalej sobie no szklanki.
-Ale ja ją całą opróżnię. Pójdę jutro po nową.
-Nie ma mowy. Nie popadniesz w alkoholizm. Idź się wykąp i chodź z nami obejrzeć film.
-Nie odpuścicie? - skapitulowałam.
-Nie. - zaśmiali się.
-No dobra. - powiedziałam.
Po kąpieli, zeszłam na dół. W salonie było ciemno. Nie wiedziałam co się dzieje.
-Ei gdzie wy jesteście wszyscy? - zapaliłam światło. Na kanapie siedział Niall.
-Przepraszam. Ja wcale tak nie myślę. Rozumiem mogłaś się zdenerwować. Wróćmy do siebie.
-Nie Niall. Nie chcę. Kocham Cię, ale nie umiem tak. Jestem chyba zbyt zazdrosna o Ciebie, a Ty nie widzisz, że Madison na Tobie zależy. Spróbuj z nią, może wam wyjdzie. Ja dwa razy do tej samej rzeki nie wchodzę.
-Ale ja Ciebie kocham, a nie ją.
-Przykro mi moja decyzja jest nieodwołalna. - czułam, że moje oczy się zaszkliły.
-Okej. - wstał i pokierował się ku drzwiom. - Ale pamiętaj jakby co to dzwoń kiedy tylko chcesz.
-Idź już. - powiedziałam szeptem.
Chciała żeby był jej to teraz ma. Nic jej już nie stoi na przeszkodzie ...
WRR - CZĘŚĆ 1
-Ciekawe czemu tak długo ich nie ma? - Mattie niespokojna chodziła po pokoju.
-Może coś ich zatrzymało? - starałam się nie wpaść w żadną panikę.
-Nie coś, tylko ktoś. - Cher również była na skraju wytrzymałości.
-Kogo masz dokładnie na myśli? - spytała Mattie.
-Caroline, Madison i Genevę.
-Nawet nie psuj mi humoru. Spróbujmy się do nich dodzwonić. - powiedziałam.
-Już próbowałyśmy. Do Nialla zadzwoń. - powiedziała Cher.
-Ma wyłączony telefon ... No, ale może mają próbę.
-Mieli być dwie godziny temu! - Cher była wściekła.
-Jedziemy do studia. - zawyrokowała Mattie.
Po chwili byłyśmy na miejscu. Po chłopakach ani śladu. Niepokój zagościł na nowo.
-Zaraz nie wytrzymam! - Matt machała rękami jak oszalała.
-Uspokój się. - podeszłam do niej.
-Nie to już przechodzi wszelkie granice! - krzyknęła.
-Też tak myślę. - przytaknęła jej Cher.
-To co robimy? - spojrzałam na nich bezradnie.
-Zawiadamiamy policję! - zerwała się Mattie.
-Zwariowałaś! - krzyknęłam wraz z Cher.
-Idziemy do MilkShake City. Może tam są. A przy okazji kupię sobie shake'a, bo strasznie mam na niego ochotę. - powiedziałam.
-Okej. - przytaknęły mi przyjaciółki.
Wsiadłyśmy ponownie do białego Audi. Przez korki nasza podróż zajęła więcej czasu niż sądziłyśmy.
Weszłyśmy do MSC i oczywiście przeczucie nas nie myliło. Byli tam z tymi trzema wywłokami ...
-Chodźcie zamówimy shake'i i podjedziemy tam. - zaproponowałam.
Kupiłyśmy trzy truskawkowe napoje. Podeszłyśmy do nich. Byli bardzo zdziwieni tym, że jesteśmy. One nic z tego sobie nie zrobiły. Jeszcze bardziej kleiły się do naszych chłopaków. Madison do Nialla, Caroline do Harrego, a do Zayna Geneva.
Nie wytrzymałam, otworzyłam wieczko i cała zawartość kubka wylądowała na głowie Madison.
-Oszalałaś?! - krzyknęli wszyscy.
-Nie. - wyszłam, a za mną moje przyjaciółki.
-Alice, bez spiny. - Matt próbowała mnie uspokoić.
Za nami wybiegł Harry.
-Mattie! - wołał ją i złapał za ramię.
-Aj zostaw mnie. - wyszarpała się.
-To nie tak jak myślicie. - usprawiedliwiał się.
-A jak? - była mega rozzłoszczona.
-Yyy.. - jąkał się.
-Tak też myślałam. - odpowiedziała z ironią.
Za chwilę obok zjawiły się Caroline i Geneva.
-Jeszcze te wywłoki. - powiedziałam z pogardą i szłam do samochodu. -Mattie, chodź jedziemy. Cher Ty też!
Nie zwracając na nikogo uwagi pojechałyśmy do swojego mieszkania. Weszłam do swojego pokoju i opadłam na łóżko. To nie był pierwszy raz, kiedy Niall spotykał się z Madison. Ufałam mu, ale jej niekoniecznie. Rozmawialiśmy na ten temat tysiąc razy, jednak do niego jak widać, nic nie dociera.
-Alice, do Ciebie! - krzyknęła Cher, a w drzwiach mojego pokoju stał Niall. Był zły.
-Czy Ty jesteś normalna?! Dlaczego wylałaś na nią tego shake'a ?! Co ona Ci zrobiła?! - krzyczał i zamknął drzwi od mojego pokoju.
-O co Ci chodzi!? Wiesz jak ona mnie denerwuje! Tyle razy o tym rozmawialiśmy, ale Ty nic złego w tym nie widzisz!
-No jasne, że nie! Ty masz wiecznie jakieś problemy! - darł się.
-Ty się sapiesz o wszystkich kolegów! - nie była mu dłużna z krzykami.
-Bo się do nich kleisz!
-Co?! Robisz ze mnie ladacznicę?! Wiesz co, wyjdź stąd. Nie mam ochoty Cię nigdy więcej widzieć! Nie spodziewałam się tego po Tobie!
-I dobrze! Może ktoś inny do Ciebie dotrze, bo ja nie umiem! Wiecznie tylko pretensje. - ciągnął.
-Wynoś się stąd. - warknęłam.
On posłusznie zamknął drzwi, a po moich policzkach znowu spłynęły łzy ..
NIALL - CZĘŚĆ 2
miesiąc później
Nie sądziłam, że pobyt u Patricka tak długo mi zajmie. Dziś postanowiłam wrócić do Londynu, w końcu muszę odebrać dyplom potwierdzający zakończenie drugiej klasy liceum. Właśnie zaczął się lipiec, a ja nie miałam planów na wakacje. Przyjaciel zawiózł mnie na lotnisko. Było mi ciężko znów z nim się rozstać, ale niestety musiałam. W Londynie odbierze mnie Mattie, która jako jedyna wie o moim powrocie. Lot zleciał mi dosyć szybko, a gdy zobaczyłam przyjaciółkę rzuciłam się na nią i mocno przytuliłam. Trwałyśmy w przyjacielskim uścisku dobre kilka minut.
-To jedziemy do domu. Pewnie jesteś zmęczona. - powiedziała.
-Jeszcze musimy zahaczyć o dom Nialla, muszę wziąć swoje rzeczy.
-Nie sądzisz, że powinniście to sobie wyjaśnić?
-Mattie, tu nie ma czego wyjaśniać. Zakończyliśmy nasz związek, ja się z tym pogodziłam. - nie wiem czy chciałam okłamać ją czy samą siebie, chociaż w głębi duszy, sądziłam, że tak właśnie jest.
-Al, proszę Cię, zbyt dobrze Cię znam.
-Oj daj mi spokój, lepiej mi poopowiadaj co było jak mnie nie było. - zaśmiałam się.
Idąc, przyjaciółka opowiadała mi o różnych plotkach. Gdy wsiadłyśmy do mojego Jaguara (stał cały ten czas na lotniskowym parkingu) usiadłam za kierownicą i odpaliłam silnik.
-Wstąpmy po drodze do apteki. - powiedziała Mattie.
-Ale po co? - spytałam zdezorientowana.
-Muszę kupić test ciążowy - zagryzła wargi.
-CO !? - krzyknęłam.
-Okres mi się spóźnia już cztery tygodnie ... - jej oczy były skierowane w dół.
Nic nie powiedziałam tylko ruszyłam w drogę. Tak jak prosiła mnie przyjaciółka, pojechałyśmy do apteki, kupiłyśmy trzy testy ciążowe. Zawiozłam ją do domu z moją walizką, a sama pojechałam do Nialla, po resztę moich rzeczy. Miałam klucze, a o tej porze powinien chyba być na próbie. Przekręciłam klucz w zamku, jednak drzwi były otwarte. To oznaczało tylko jedno. Nialler jest w domu. Przełknęłam ślinę i weszłam do środka. Siedział na kanapie w salonie z chipsami w ręku i oglądał "Dwóch i pół".
-Cześć. - powiedziałam nieśmiało.
Chłopak odwrócił się do mnie i posłał mi swój piorunujący uśmiech.
-Wróciłaś .. - powiedział zaczął iść w moją stronę.
-No tak jakby .. - zmieszałam się. -Przyszłam po swoje rzeczy.
-Ale jak to, przecież miałaś to jeszcze przemyśleć, miało być dobrze ... - mówił i robił się czerwony na twarzy.
-No przemyślałam to i chcę być sama. - mówiłam ze stoickim spokojem.
-Dlaczego mi to robisz?! Spójrz ile razem byliśmy ze sobą i chcesz to wszystko zmarnować?
-Oh Niall przestań. Oboje to schrzaniliśmy, więc nie obwiniaj mnie. Nie chcę wiecznych awantur. Nie możesz uszanować mojej decyzji?
-Nie, nie mogę, bo ja Cię kocham, ale Ty jak zwykle wszystko komplikujesz. - jego głos się unosił.
-Nie to Ty wszystko utrudniasz! Nie potrafisz zrozumieć, że to koniec, definitywny. - wydarłam się.
-Zawsze jesteś taka choleryczna. Nigdy nic nie umiesz powiedzieć spokojnie! - krzyczał jeszcze głośniej.
-A Ty?! Sam nie lepszy. - odgryzłam się. - Dobra daj mi spokój. Idę się spakować i za 10 minut mnie tu nie ma. - ruszyłam w kierunku sypialni.
Poszedł za mną. Wyciągnęłam walizki, wkładałam tam rzeczy, zaczął mi je wyrzucać na podłogę.
-Przestań do cholery!
-Nie. Masz tu zostać, bo się kochamy. - powiedział i zaczął zbierać moje ciuchy i wkładał je z powrotem do szafki.
-To nic nie da. - odpowiedziałam i starałam się pakować dalej, ale ten robił mi na złość. Zaczął mi rzucać walizkami i krzyczał, że mam nie iść. Usiadłam bezradnie na łóżku i się rozpłakałam. Nie wiem dlaczego, chyba z tej bezsilności. -Okej, ale to ostatni raz. Obiecaj, że nie będziemy się kłócić. - wtuliłam się w niego.
-Masz moje słowo. - pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się do niego i wtuliłam mocno.
-Muszę jechać jeszcze do Mattie, obiecałam jej. - wzięłam kluczki i pokierowałam się do wyjścia. Gdy byłam na schodach usłyszałam:
-Ale wrócisz?
-Oczywiście. - zaśmiałam się i pojechałam do przyjaciółki.
Gdy już u niej byłam, jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.
-Pozytywny? - spytałam.
Ona tylko pokiwała twierdząco głową. Po chwili się odezwała.
-Mimo że jestem młoda, to się cieszę, tyle nie wiem co na to Harold.
-Nie będzie aż tak źle. - poklepałam ją po ramieniu.
Zaczęłam jeść u niej ciasteczka po strasznie miałam na nie ochotę.
-Jeszcze się okaże, że Ty jesteś w ciąży. - zaśmiała się.
Policzyłam chwile i stwierdziłam, że już z dobry miesiąc jak nie więcej nie miałam miesiączki. Porwałam test ciąży, który leżał u niej na szafce i zamknęłam się w łazience. Po kilku minutach spojrzałam na wynik. Pozytywny. Otworzyłam drzwi od toalety i wpuściłam Mattie. Pokazałam jej i się załamałam.
-JEZU ! BĘDZIEMY MIEĆ DZIECI !! JEZU !! - darła się jak nienormalna.
-Chodź jedziemy do szpitala na USG, żeby się na 100 % upewnić. - pociągnęłam ją za rękę i w ciągu 15 minut byłyśmy u lekarza. Do gabinetu weszłyśmy razem. Przyjęła nas miła Pani ginekolog, której opowiedziałyśmy o testach ciążowych.
-No to która pierwsza na USG? - uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Mattie Ty idź. - powiedziałam do przyjaciółki.
Patrzyłyśmy z niecierpliwością w ekran.
-Jesteś w 4 tygodniu ciąży. - oznajmiła lekarka, a my obie popłakałyśmy się ze szczęścia.
Posłuchałyśmy bicie serduszka małego Stylesa i nadeszła kolej na mnie. Strasznie się denerwowałam. Ściskałam jak najmocniej przyjaciółkę za dłoń.
-No Ty jesteś w 6 tygodniu ciąży. - powiedziała, a z naszych oczu znowu popłynęły łzy szczęścia. Również posłuchałyśmy bicia serduszka dzidziusia i obie wracałyśmy ze zdjęciem małych Horana i Stylesa.
-Jezu jak my im to powiemy? - spytałam Mattie
-Też nie wiem.
Pojechałyśmy do niej do domu, a tam o dziwo nasi chłopacy byli razem.
-Gdzie byłyście? - spytali jednocześnie.
-Yyy noo.. ten ... - jąkałam się.
-U ginekologa. Jestem w ciąży. - wypaliła Mattie a ja zakrztusiłam się śliną.
-BOŻE! NIALL SŁYSZYSZ ! JA BĘDĘ OJCEM! - krzyknął. - Który to miesiąc?
-4 tydzień. - powiedziała śmiejąca się przyjaciółka. Harold przytulił się do jej brzuszka i zaczął rozmawiać z maleństwem. Ja natomiast usiadłam obok Nialla.
-Zazdroszczę im. Fajnie, że będą mieli dziecko.
Nic nie powiedziawszy podałam mu zdjęcie USG.
-No ładne to dziecko Stylesów. - powiedział mój chłopak.
-Kretynie to nasze dziecko. - powiedziałam.
-TY TEŻ JESTEŚ W CIĄŻY !? - aż wstał z krzesła, a Hazza patrzył na nas z niedowierzaniem, a Mattie oczywiście się śmiała.
-Tak, to 6 tydzień. - powiedziałam, a Niall mnie wziął na ręce.
-Harry będziemy ojcami! Boże, ale super!
-No i będziemy zabierać nasze dzieci wszędzie, do wesołego miasteczka i w ogóle, co nie? - gadali jak małe dzieci.
Postanowiłyśmy pójść do salonu i nie przeszkadzać im w cudownych konwersacjach.
NIALL - CZĘŚĆ PIERWSZA
-Jesteś beznadziejna! Nie wiem jak ja mogę z tobą być! - krzyknął mi prosto w twarz zdenerwowany Niall.
-Co proszę?! To ja nie wiem jak JA z TOBĄ wytrzymuję tyle czasu! Chyba ślepa jestem! - krzyczałam w między czasie pakując swoje walizki.
Ostatnimi czasy takie słowa w naszym domu padały bardzo często. Wcześniej sądziłam, że to się już nigdy nie powtórzy, lecz po kilku już razach, teraz mówię dość.
-Co robisz? - spytał spokojniejszym tonem.
-Odchodzę. - powiedziałam też uspokojona.
-Przestań Alice. Przecież to nie pierwsza nasza kłótnia i nie ostania. - powiedział.
-Mylisz się. Więcej nie będę psuła sobie nerwów. - zapięłam walizkę. - Po resztę rzeczy wrócę za jakiś czas. Jak będą Ci bardzo przeszkadzały wywieź je do Mattie.
-To gdzie się wyprowadzisz jak nie do niej?
-Nie Twój interes. - ściągnęłam torbę z naszego dotychczas łóżka i zeszłam po schodach w moich szpilkach. Nawet nie zdążyłam się przebrać po egzaminach ...
Wsiadłam do mojego Jaguara i ruszyłam z piskiem opon. Niall jechał za mną. Po jakieś godzinie zgubiłam go, albo raczej on mnie, ale z resztą nie ważne. Pojechałam na lotnisko. Wykupiłam pierwszy lepszy lot do Hiszpanii. Czemu właśnie tam? A to dlatego, że mieszkał tam mój stary przyjaciel Patrick. Przeprowadził się, bo znalazł tam miłość swojego życia. Zadzwoniłam do Mattie, która wcześniej próbowała się ze mną skontaktować.
-Słyszałam o wszystkim! Gdzie jesteś? Przyjedź do mnie, jakoś Ci z Harrym pomożemy. A po za tym pewnie się pogodzicie. - powiedziała moja optymistyczna przyjaciółka.
-Nie martw się o mnie. Wyjeżdżam na kilka dni. Nie gniewaj się, nic sobie nie zrobię. Kocham Cię. - powiedziałam i się rozłączyłam. Do odlotu miałam jakieś 2 godziny, więc ruszyłam na odprawę. Gdy siedziałam w samolocie, ludzie dziwnie się na mnie patrzyli, a dziewczyna która siedziała obok mnie spytała:
-Czy Ty jesteś dziewczyną Nialla Horana?
Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć, więc zbyłam ją milczeniem.
Włożyłam słuchawki w uszy i po prostu zasnęłam. Po kilku godzinach wylądowałam. Adres Patricka znałam, bo byłam u niego nie raz. Czułam się strasznie, wszystko mnie bolało, moja sukienka była nie wygodna, a o butach nie wspomnę .. Zamówiłam taksówkę i pojechałam do jednorodzinnego domu przyjaciela. Gdy zobaczył mnie w drzwiach rzucił się mnie i trzymał tak przez kilka minut.
-W mediach aż huczą o was! - krzyknął.
-Co ?!
-No, że Niall Cię szuka i że nikt nie wie gdzie jesteś i że jak Cię ktoś zobaczy ma dać znać.
-Cholera! Jak on się dowie, że poleciałam do Hiszpanii to przecież będzie wiedział, że jestem u Ciebie, a ja chcę być teraz sama!
-Spokojnie nie wydam Cię. Zostaniesz tutaj na jak długo zechcesz i nikt nie będzie o tym wiedział.
-Kochany jesteś. - uśmiechnęłam się do przyjaciela i poczochrałam jego bujne, czarne włosy. - Czyli przez najbliższe kilka dni, będę ukrywała się w Twoim domu. - uśmiechnęłam się.
Patrick zaprosił mnie do środka. Zrobił moją ulubioną kawę, dał ciasteczka. Znał mnie na wylot i wiedział, że robię dobrą minę do złej gry.
-O co wam tak na prawdę poszło? - poruszył ten bolesny temat.
-Od dawna się nie układało. Kłóciliśmy się o wszystko, dosłownie! W końcu powiedziałam dość, spakowałam się i jestem. - poczułam pierwsze łzy spływające po moim policzku.
-Idź się połóż, jesteś zmęczona. - powiedział przyjaciel i zaprowadził do pokoju gościnnego.
Położyłam się na miękkie łóżko i podkuliłam nogi. Słone łzy leciały po mojej twarzy i szyi. Zostałam sama, tak tego mi było trzeba. Musiałam pomyśleć co dalej, przecież nie będę się ukrywać w nieskończoność. Ze zmęczenia nawet nic sobie nie ustaliłam tylko zasnęłam. Obudziły mnie czyjeś krzyki na dole. Gdy się dobrze rozbudziłam, rozpoznałam, że Patrick kłóci się z Niallem. Boże, wiedziałam, że to się wyda!
-Wpuść mnie, wiem, że ona tam jest. Są jej buty.
-Nie prawda. To są buty mojej dziewczyny. - odpowiedział mój przyjaciel. - A po za tym już chyba nie jesteście razem.
-Nie będę się Tobie tłumaczył. Wpuść mnie. - zażądał Niall.
-Odjedź stąd. Jej tu nie ma. - krzyknął Patrick.
-Wpuść go. - powiedziałam zrezygnowana.
Przyjaciel posłał mi spojrzenie "jesteś tego pewna?". Kiwnęłam twierdząco głową. Zostałam z Niallem sama w salonie.
-Alice wrócisz? - spytał niepewnie.
-Nie sądzę ... - zawahałam się.
-Dlaczego?
-Bo nie ma do czego.
-A ja?
-Co Ty? Wiecznie słyszę jaka jestem beznadziejna, więc po co?
-Nie jesteś, przepraszam. Przepraszam, że na Tobie wyładowywałem swój stres. Wiem, to nie jest usprawiedliwienie, ale nikt mi Ciebie nie zastąpi.
Nie wiedziałam co mam zrobić. Z jednej strony chciałam być stanowcza, lecz z drugiej .. przecież go kocham.
-Daj mi trochę czasu, dam Ci znać. - powiedziałam i pokierowałam się w stronę pokoju, w którym będę mieszkać u Patricka. Musiałam się poważnie zastanowić ..
MAMA - CZĘŚĆ 2
Obudziły mnie promienie słoneczne. Chcąc obrócić się na drugi bok spostrzegłam, że nie jestem sama. Niall uśmiechał się do mnie i bawił się moimi włosami.
-Co Ty tu robisz? - spytałam kładąc się na poduszkę i zamykając ze zmęczenia oczy.
-Przyszedłem do Ciebie. Strasznie słodko wyglądasz, gdy śpisz. - zaśmiał się.
-Nie gniewasz się na mnie? - spytałam podpierając się na łokciach i ostatnimi siłami otwierając oczy.
-No co Ty głuptasie. - pocałował mnie w czubek nosa. -Jeżeli nie chcesz, nie polecimy.
-Wiesz, zmieniłam zdanie. Polećmy, chyba Twoja mama mnie nie zje. - powiedziałam i przytuliłam się do niego.
-Jesteś tego pewna?
-Ja nigdy niczego nie jestem pewna. Raz się żyje, to kiedy mamy ten lot? - spytałam.
-Jak chcesz możemy lecieć nawet dziś.
-To weź zamów bilety. Laptopa zostawiłam w samochodzie. Poszukaj kluczyków, nie mam pojęcia gdzie je położyłam.
-Czyli będę ich szukał przez najbliższy rok. - zaśmiał się.
-Powinny być w torebce. - powiedziałam i przykryłam się kołdrą.
-Dobra są, zaraz wracam.
-Yhym .
Po kilku minutach Niall był z powrotem.
-Co tak długo?
-Rozmawiałem z Twoją mamą chwilę.
-Aha. - powiedziałam. - To zamawiaj te bilety.
-Hasło jakie masz?
-Dobrze wiesz.
-Nie wiem. - znowu zaczął się śmiać.
-Daj to. - wpisałam po kolei litery i cyfry.
-Czemu mi nie powiedziałaś? - spytał.
-I tak nie zapamiętasz. - powiedziałam.
-O masz mnie na tapecie. - znowu w jego głosie usłyszałam zaskoczenie.
-Zawsze ciebie mam matołku. - poczochrałam jego blond włosy.
-Oh jakie to słodkie. - do pokoju weszła Mattie.
-Idę się ogarnąć, bo nie mam co liczyć na to, że przy was pośpię. - powiedziałam i podrapałam się po głowie.
Poszłam do swojej łazienki i zaczęłam poranną toaletę. Potem oczywiście nie odbyło się bez zastanawiania się co Alice dzisiaj założy.
-Mogą być dziś wieczorem? - spytał zamyślony Niall.
-Ale co? - jak zwykle nie ogarniałam.
-No czy dziś wieczorem możemy lecieć?
-A no yy no tak. - powiedziałam. - To na ile Ty chcesz tam polecieć?
-Na tydzień? - odpowiedział mi pytaniem.
-Co na to chłopcy? Nie macie jakiś koncertów, wywiadów?
-Jak zwykle zapominasz, że mamy cały tydzień wolny. A mi marudzisz, że mam słabą pamięć.
-Oh nie ważne. - zaśmiałam się. - Mattie pomożesz mi się pakować?
-Jasne, może nie weźmiesz ze sobą pięciu walizek. - wybuchła śmiechem.
-Bardzo śmieszne, doprawdy. - zawtórowałam jej.
Po godzinie, byłam spakowana w dwie walizki.
-Aż tyle Ci tego trzeba? - zapytał z politowaniem Niall.
-Uwierz mi, że gdyby nie ja, wzięła by ze 4 walizki. - poklepała go po ramieniu Mattie.
-Jak Ci się coś nie podoba, to możemy nie lecieć wcale. - lekko się wkurzyłam.
-Nic już nie mówię. - zaśmiał się i pocałował mnie w policzek. - Chodź jedziemy do mnie, spakuje się i któryś z chłopaków nas odwiezie na lotnisko.
-Dobra Horan. Ale weź walizki, ciężkie są. - powiedziałam i pokierowałam się na dół. - Maamoo!!
-Co się tak drzesz? - spytała rodzicielka.
-Lecę z Niallem do Irlandii dzisiaj.
-Już dziś? - zrobiła wielkie oczy.
-No, bo później nie będzie kiedy.
-Dobra, ale uważajcie tam na siebie dzieciaki. - powiedziała i mnie przytuliła, a potem mojego chłopaka.
Pojechaliśmy do domu, Niall się spakował i mieliśmy jeszcze jakieś dwie godziny. Postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Czas wlókł się nie miłosiernie.
-Dobra Al idziemy! - usłyszałam głos Harolda.
-Okej. - wstałam z kanapy i podeszłam do wszystkich, aby się pożegnać. Mattie jechała z nami i przez całą drogę się śmiała. Na miejscu pożegnaliśmy się w dwójką zakochanych i poszliśmy na odprawę. W samolocie strasznie się wierciłam. Nie mogłam sobie miejsca znaleźć.
-Zadzwoniłeś do mamy, że przylecimy? - spytałam zdenerwowana.
-Nie, zrobimy jej niespodziankę.
-A jak jej się nie spodoba, że ze mną przyleciałeś?
-Od dawna suszy mi głowę, że chce Cię poznać, bo widziała Cię tylko w gazetach. Więc proszę Cię, nie denerwuj się.
-Spokojna przecież jestem.
-Widzę właśnie. - zaśmiał się i mnie pocałował.
Lot minął nam nawet szybko. Gdy byliśmy już pod drzwiami rodzinnego domu mojego chłopaka, czułam się dziwnie. Chyba nerwy mnie zjadały ... Niall trzymał moje dwie walizki i swoją torbę. Wyglądał przekomicznie. Gdy zadzwoniliśmy dzwonkiem czułam, że nie ma odwrotu. Nagle w drzwiach pojawiła się kobieta w średnim wieku. Od razu przytuliła Nialla, a ja stałam z boku. Widziałam jacy oboje byli szczęśliwi. Weszliśmy do środka.
-Mamo poznaj to jest moja dziewczyna Alice. - powiedział, a ja nieśmiało wyciągnęłam rękę w jej stronę. Kobieta przytuliła mnie jak swoją własną córkę, a ja się uśmiechnęłam.
-To co zjecie dzieciaki?
-Wszystko co podasz, mamo. - odpowiedział Niall, a ja się zaśmiałam.
-Idźcie do salonu, a ja tu wszystko przygotuję.
Jak kazała, tak zrobiliśmy. Później Pani Horan zasypała mnie różnymi pytaniami. Powoli przełamałam się i rozluźniłam.
-Tak się cieszę, że Cię poznałam. Lepszej synowej wyśnić nie mogłam. - zaśmiała się. - A teraz idźcie spać, jesteście pewnie zmęczeni. - powiedziała.
Gdy byliśmy już w pokoju Niallera opadliśmy zmęczeni na łóżko.
-I było aż tak źle? - spytał.
-Nie, było cudownie. - powiedziałam i przytuliłam się do swojego mężczyzny .
MAMA - CZĘŚĆ 1
-Chcę żebyś w końcu poznała moją mamę. - wypalił nagle Horan, gdy leżeliśmy oglądając telewizor.
-Co? - spytałam z niedowierzaniem. Nie byłam chyba jeszcze na to gotowa.
-No chcę żebyśmy w najbliższym czasie polecieli do Irlandii. - kontynuował.
-Nie sądzisz, że to trochę za wcześnie? - starałam się go odwlec od tego pomysłu.
-Skądże. Sądzę, że to odpowiedni moment. - popatrzył na mnie tymi swoimi oczami jak ocean.
-Zastanowię się. - odparłam po krótkim namyśle.
-A co tu jest do zastanawiania? Pojedźmy, proszę Cię. - zaczął nalegać, co nie bardzo pomagało mi w podjęciu odpowiedniej decyzji.
-Dobra. - powiedziałam cicho, lecz nadal czułam się nieswojo. Zwyczajnie bałam się jego mamy. Nie wiem dlaczego, po prostu ...
Leżeliśmy tak do wieczora. Wreszcie przyszli chłopaki, a razem z nimi Mattie.
-Dobra ja idę już do domu. - zakomunikowałam i zaczęłam się zbierać.
-Myślałem, że zostajesz na noc. - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem Horan.
-Źle się czuję. - skłamałam. Tak na prawdę nie miałam ochoty dzisiaj spędzać z nimi czasu.
-To przynajmniej Cię odprowadzę. - powiedział.
-Dzięki, sama dojdę. Na prawdę potrzebuje być chwilę sama. - powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi.
Mimo że było już późno na dworze było ciepło. Nagle usłyszałam, że ktoś woła moje imię. To była Mattie. Stanęłam i zaczekałam kiedy do mnie dobiegnie.
-Co się dzieje? Czemu tak nagle wyszłaś? - spytała. - Pokłóciliście się?
-Nie, nie jest wszystko w porządku między nami.
-Ale? - nie dawała za wygraną.
-Chce żebyśmy w najbliższym czasie polecieli do Irlandii.
-Po co?
-Jak to po co? Mattie nie rozumiesz? On chce mnie przedstawic swoim rodzicom.
-To powinnaś się z tego cieszyc! - krzyknęła.
-Nie jestem chyba na to gotowa. Zgodziłam się, ale ja na prawdę czuję, że to będzie jedna wielka porażka. Że oni mnie nie polubią i w ogóle ..
-Przestań! Jesteś najcudnowniejszą osobą jaką znam. No może po za Harrym, ale nie ważne. Oni Cię pokochają zobaczysz. I nie masz się czymś stresowac. Niall Cię kocha i tylko to powinno się dla Ciebie liczyc. - pocieszyła mnie. - Chodź wracamy do domu.
-Nie, chcę byc chwilę sama. Do jutra. - powiedziałam i oddaliłam się ku mojeu miejscu zamieszkania.
Wchodząc napotkałam się na moją mamę siedzącą w kuchni.
-Nie jesteś u Nialla?
-Jakoś tak wyszło, że nie. Dobranoc. - rzuciłam.
-Poczekaj. Co się dzieje? - znowu kolejna osoba, która chce wiedziec co jest nie tak.
Usiadłam na przeciwko niej i powiedziałam jej całą historię moje zmartwienia.
-Oj Ty durna. Jedź. I ja mu się nie dziwię, że chce, abyś poznała jego rodziców, bo on w sumie poznał mnie i tatę. My go zaakceptowaliśmy, jego rodzice zrobią to samo. - pocieszyła mnie mama. Jej i Mattie słowa dodały mi otuchy. Poszłam do swojego pokoju, włożyłam jakąś koszulkę Nialla, którą miałam i napisałam mu smsa "Dobranoc xx". Chyba się na mnie obraził, bo nie uzyskałam odpowiedzi ...
-Co? - spytałam z niedowierzaniem. Nie byłam chyba jeszcze na to gotowa.
-No chcę żebyśmy w najbliższym czasie polecieli do Irlandii. - kontynuował.
-Nie sądzisz, że to trochę za wcześnie? - starałam się go odwlec od tego pomysłu.
-Skądże. Sądzę, że to odpowiedni moment. - popatrzył na mnie tymi swoimi oczami jak ocean.
-Zastanowię się. - odparłam po krótkim namyśle.
-A co tu jest do zastanawiania? Pojedźmy, proszę Cię. - zaczął nalegać, co nie bardzo pomagało mi w podjęciu odpowiedniej decyzji.
-Dobra. - powiedziałam cicho, lecz nadal czułam się nieswojo. Zwyczajnie bałam się jego mamy. Nie wiem dlaczego, po prostu ...
Leżeliśmy tak do wieczora. Wreszcie przyszli chłopaki, a razem z nimi Mattie.
-Dobra ja idę już do domu. - zakomunikowałam i zaczęłam się zbierać.
-Myślałem, że zostajesz na noc. - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem Horan.
-Źle się czuję. - skłamałam. Tak na prawdę nie miałam ochoty dzisiaj spędzać z nimi czasu.
-To przynajmniej Cię odprowadzę. - powiedział.
-Dzięki, sama dojdę. Na prawdę potrzebuje być chwilę sama. - powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi.
Mimo że było już późno na dworze było ciepło. Nagle usłyszałam, że ktoś woła moje imię. To była Mattie. Stanęłam i zaczekałam kiedy do mnie dobiegnie.
-Co się dzieje? Czemu tak nagle wyszłaś? - spytała. - Pokłóciliście się?
-Nie, nie jest wszystko w porządku między nami.
-Ale? - nie dawała za wygraną.
-Chce żebyśmy w najbliższym czasie polecieli do Irlandii.
-Po co?
-Jak to po co? Mattie nie rozumiesz? On chce mnie przedstawic swoim rodzicom.
-To powinnaś się z tego cieszyc! - krzyknęła.
-Nie jestem chyba na to gotowa. Zgodziłam się, ale ja na prawdę czuję, że to będzie jedna wielka porażka. Że oni mnie nie polubią i w ogóle ..
-Przestań! Jesteś najcudnowniejszą osobą jaką znam. No może po za Harrym, ale nie ważne. Oni Cię pokochają zobaczysz. I nie masz się czymś stresowac. Niall Cię kocha i tylko to powinno się dla Ciebie liczyc. - pocieszyła mnie. - Chodź wracamy do domu.
-Nie, chcę byc chwilę sama. Do jutra. - powiedziałam i oddaliłam się ku mojeu miejscu zamieszkania.
Wchodząc napotkałam się na moją mamę siedzącą w kuchni.
-Nie jesteś u Nialla?
-Jakoś tak wyszło, że nie. Dobranoc. - rzuciłam.
-Poczekaj. Co się dzieje? - znowu kolejna osoba, która chce wiedziec co jest nie tak.
Usiadłam na przeciwko niej i powiedziałam jej całą historię moje zmartwienia.
-Oj Ty durna. Jedź. I ja mu się nie dziwię, że chce, abyś poznała jego rodziców, bo on w sumie poznał mnie i tatę. My go zaakceptowaliśmy, jego rodzice zrobią to samo. - pocieszyła mnie mama. Jej i Mattie słowa dodały mi otuchy. Poszłam do swojego pokoju, włożyłam jakąś koszulkę Nialla, którą miałam i napisałam mu smsa "Dobranoc xx". Chyba się na mnie obraził, bo nie uzyskałam odpowiedzi ...
Subskrybuj:
Posty (Atom)