poniedziałek, 30 lipca 2012
KŁAMSTWO - CZ.1
-Dziękuję, że odwozisz mnie do pracy. - powiedziałam do Nialla, gdy jechaliśmy przez Londyn. - Na prawdę nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła. - pogłaskałam go po ręce, którą trzymał na biegach.
-Taka rola chłopaka. - odparł.
-Jeszcze trochę i będę sama jeździła. Już nie mogę się doczekać kiedy odbiorę mój samochód z naprawy.
-Aż tak Ci ze mną źle? - spytał.
-Nie, aż za dobrze, nie chcę Cię wykorzystywać.
-Idziemy dziś razem na lunch? - spytał.
-Jasne, w Nandos czy gdzieś indziej?
-Zobaczy się. Będę u Ciebie w pracy po 12. -powiedział.
-Okej, będę czekać z utęsknieniem. - zażartowałam.
-A nie tęsknisz? - popatrzył na mnie kątem oka.
-Oczywiście, że tak. - pogłaskałam go po głowie.
Dojechaliśmy na miejsce, jak zwykle z Niallem nie mogliśmy się rozstać. Weszłam do wielkiego budynku, gdzie pracowałam. Od zawsze marzyłam, aby pisać w gazecie, a że moja uczelnia takie coś oferowała to było mi na rękę. Jeszcze płacili w miarę przyzwoicie, więc też nie narzekałam.
Poszłam do mojego biurka i zajęłam się pisaniem. Za oknem była piękna pogoda, aż chciało się pracować.
Nim się obejrzałam była 12. Zeszłam na dół, oczywiście Niall już tam był. Byliśmy parą od trzech miesięcy i jak na razie było nam dobrze.
-To gdzie dzisiaj? - spytałam, gdy wsiadłam do samochodu.
-Pojedziemy na pizzę, dawno nie jadłem. - odparł.
-Hahaha, dawno to znaczy? Wczoraj?
-No coś w tym rodzaju. - zaśmiał się.
Dojechaliśmy do jakieś pizzeri, zamówiliśmy pizzę o własnej kompozycji i czekaliśmy.
-Tyle jeszcze rzeczy chcę się o Tobie dowiedzieć. - powiedział patrząc mi w oczy.
-Co chcesz wiedzieć? - zaśmiałam się. - Wiesz, że pochodzę z Polski, mam tam całą rodzinę, a tu przyjechałam w ostatniej klasie liceum i na studia.
-A jak Twoi byli chłopacy? - zadał mi pytanie, o którym nie chciałam słyszeć.
-Hmm to bardzo skomplikowane i jak na razie nie chcę o tym mówić, może później. - spuściłam wzrok.
-Widzę, że to drażliwy temat, więc nie zmuszam. Jak będziesz gotowa to mi powiesz. - pogłaskał mnie po ręce.
-A Ty co powiesz o swoich byłych? - spytałam.
-Miałam dziewczynę przed X - Factorem, ale zerwałem, bo postawiłem na karierę, żałowałem, ale z czasem zapomniałem, no i poznałem Ciebie.
Przynieśli nam pizzę i zaczęliśmy jeść. Nagle zadzwonił mój telefon. To moja mama.
-Musisz wrócić na kilka dni do Polski. - zaczęła na wstępie.
-Co się stało? - powiedziałam.
-Masz sprawę w sądzie, nie muszę mówić Ci dlaczego.
-Okej, na kiedy?
-W piątek.
-Ten!? - krzyknęłam do słuchawki.
-Tak.
-Dobra zadzwonię wieczorem o której mam lot. - powiedziałam i się rozłączyłam.
-Co się stało? - spytał Niall.
-Nie teraz. - odpowiedziałam i zadzwoniłam do Mattie, mojej najlepszej przyjaciółki.
-Zamów mi bilet do Polski najpóźniej na środę. - powiedziałam. Miałam całe popołudnie dziś i cały wtorek. -Na rano najlepiej.
-Po co?
-Nie teraz, jak przyjadę do Ci powiem. - odpowiedziałam i szybko się rozłączyłam.
-Powiesz mi o co chodzi? - spytał.
-Muszę pojechać do Polski, ale to na kilka dni. - powiedziałam.
-Co się stało?
-Nic takiego. Nie ważne, nie chcę o tym mówić. Odwieziesz mnie do pracy, muszę wszystko wyjaśnić szefowej? - powiedziałam i wstałam od stolika.
Poszliśmy bez słowa do samochodu i całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Było mi głupio, że nie mogę powiedzieć Niallowi całej prawdy o mnie ...
---------------------
Czy ktoś ma ochotę zająć się tym blogiem? Od czwartku i przez dwa (no może nie całe) tygodnie. Jak coś to pisać.
gg: 38890774
kissonme
xx
piątek, 27 lipca 2012
ELEANOR - CZ.10 (OSTATNIA !!!)
3 tygodnie później
Pakowałam ostatnie rzeczy do walizki. O 14 miałam samolot. Babcia miała zawieźć mnie na lotnisko.
-Masz wszystko? - spytała mnie po raz setny dzisiejszego dnia.
-Jasne. - odpowiedziałam, patrząc ekran telefonu, bo Niall napisał mi właśnie smsa, że nie może się doczekać kiedy w końcu przylecę. Uśmiechnęłam się i odpisałam, że ja też chcę już go zobaczyć. Schowałam telefon do kieszeni i zeszłam do kuchni.
-Ten czas szybko minął. - zasmuciła się babcia. Widziałam jej szklane oczy.
-Za rok znowu przyjadę na tak długo. - pocieszyłam ją.
-Widzę Cię zaledwie raz na rok ...
-Na święta też przyjadę, obiecuję! - przytuliłam się do niej mocno, bo mnie też nie było łatwo ją zostawiać tutaj samą.
-Siadaj, zjesz obiad i zaraz zawiozę Cię na lotnisko. - powiedziała.
-Przecież jest dopiero 10.30 i już mam obiad zjeść? - zaśmiałam się.
-Nie marudź tylko jedz. - pogroziła mi palcem babcia, a ja posłusznie zabrałam się do jedzenia rosołu. Potem zjadłam polskiego schabowego i mogłyśmy już jechać.
Na lotnisku nie obyło się bez łez. Nie tylko ze strony Babci, ale także i z mojej. Poszłam na odprawę cała rozmazana. Gdy byłam już w samolocie poszłam do łazienki się ogarnąć. Gdy wyglądałam w miarę dobrze, wróciłam na swoje miejsce. Napisałam jeszcze smsa do Niallera, że siedzę już w samolocie i czekam na odlot. Odpisał, że będzie na mnie czekał, co od razu poprawiło mi humor. Stęskniłam się za wszystkimi, a za nim szczególnie. Cholernie mi go brakowało. Podciągnęłam sobie spodenki, które mi spadły, co było dla mnie dziwne, bo jak tu przyjechałam były dobre. Czyżby schudła? Nie, to niemożliwe. Przecież nie odchudzałam się, a obiady babci należały do bardzo kalorycznych. Wyłączyłam telefon, wyciągnęłam mp4 i włożyłam słuchawki do uszu. Nim się obejrzanym byłam już w Londynie. Wyszłam ze swoim bagażem podręcznym i po swój bagaż.Szłam, ciągnąc moją walizkę i wypatrywałam Nialla. Nie było trudno go zlokalizować, bo otoczyło go mnóstwo fanek. Gdy udało mi się przez nie przecisnąć, rzuciliśmy się sobie w ramiona i trwaliśmy tak dłuższą chwilę.
-Myślałem, że już nigdy nie wrócisz. - szepnął mi do ucha. Nialler wziął moją walizkę w jedną rękę, a drugą złapał mnie za moją. Wyszliśmy z lotniska i Niall zaproponował, abyśmy pojechali do niego.
-Nie chcę sprawiać Ci kłopotu.. - powiedziałam.
-Zwariowałaś? - zaczął się śmiać. - Poczekaj. - stanęliśmy.
-Słucham.
-Wiem, że może to nie odpowiedni moment, ale czekałem całe trzy tygodnie i nie mogę już dłużej czekać. Zostaniesz moją dziewczyną?
Zatkało mnie. Oczywiście ze szczęścia.
-Jasne, że tak. - szepnęłam przez łzy i mocno go przytuliłam.
Później wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do jego mieszkania.
-Zmarniałaś trochę. - powiedział, gdy siedzieliśmy już w kuchni.
-Miły jesteś nie ma co. - zaśmiałam się.
-Po prostu widać, że schudłaś. - odparł.
-To chyba dobrze? - spytałam, popijając wodę.
-Nie, bo Ty zawsze byłaś szczupła. - powiedział. -Musisz więcej jeść. - uśmiechnął się i przybliżył do moich ust. Pocałowaliśmy się i był to baardzo długi pocałunek. Byłby dłuższy, gdyby ktoś nie zadzwonił do drzwi.
-Idź otwórz, może to coś ważnego. - wymruczałam.
-Nie, na pewno nie. - nie przestawał w pocałunkach, ale ktoś był bardzo natrętny i dzwonił coraz głośniej.
-Idź. - popchnęłam go w stronę drzwi.
Gdy je otworzył usłyszałam, że to Demi - jego przyjaciółka. Nic do niej nie miałam, szanowałam ją jako artystkę, ale nie wiem dlaczego nie czułam do niej wielkiej sympatii. Weszła do kuchni i jej mina była nieco dziwna.
-Demi poznaj moją dziewczynę Alice. Alice to moja przyjaciółka Demi. - przedstawił nas sobie. Uśmiechnęła się, ale to nie było szczere. Chyba mnie nie polubiła - z wzajemnością. Przeszliśmy do salonu, a oni zaczęli wspominać jakieś stare czasy. Pomyślałam, że nie będę im przeszkadzać, więc wstałam z kanapy.
-Gdzie idziesz? - spytał mój chłopak.
-Lecę do domu. - uśmiechnęłam się i zaczęłam zakładać buty.
-Nie zostaniesz z nami? - spytał.
-Nie chcę Wam przeszkadzać, spotkamy się kiedy indziej. - uśmiechnęłam się. - Zejdziesz ze mną tylko po moje bagaże? - spytałam.
-Jasne, ale na prawdę nam nie przeszkadzasz. - zapewnił mnie.
-Spokojnie, mamy mnóstwo czasu, więc się jeszcze zobaczymy.
Zeszliśmy na dól, pożegnałam się z Demi w miarę kulturalnie.
-Przyjdziesz wieczorem? - spytał, gdy byliśmy na dole.
-Dziś już chyba nie, jestem zmęczona po locie. Ale jutra nie odmówię. - zaśmiałam się.
-To wpadnę do Ciebie. - pocałował mnie.
-Do jutra. - powiedziałam i poszłam w stronę ulicy, aby złapać taksówkę.
Do domu wróciłam w nieco złym humorze, może poznanie przyjaciółki Nialla się do tego przyczyniło. Rodzice myśleli, że to przez lot. Położyłam się u siebie w pokoju i zasnęłam.
***
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Moich rodziców nie było w domu, bo poszli do pracy. Spojrzałam na zegarek, była 8.30. Kto normalny o tej porze nie śpi?! Chciałam zignorować natręta, ale cały czas dzwonił. Zeszłam więc na dół i otworzyłam drzwi. Przede mną stał Niall, a w obu rękach trzymał siatki z zakupami.
-Spać nie możesz? - spytałam.
-W ogóle nie spałem. Wiesz tak się z Demi zagadaliśmy, że cała noc nam przeleciała. - powiedział i wszedł do środka.
-Aha. - mruknęłam i poszłam do kuchni. Złapałam za butelkę wody i zaczęłam pic. Czułam się jak na kacu.
-A Ty zabalowałaś, że jesteś w tym co wczoraj? - spojrzał na mnie badawczo.
-Niee. - odparłam i otarłam swoją buzię. -Przyszłam od Ciebie i położyłam się na łóżku i tak jakoś zleciała mi cała noc. Na spaniu. - powiedziałam.
-Kupiłem świeże warzywa, owoce, chleb, bułki, więc na co masz ochotę?
-Nie wiem, płatki? - podrapałam się po głowie. Chyba byłam zła na niego, że jest ze mną, a spędza noc z jakąś inną laską.
-Tego akurat nie kupiłem. - powiedział i spuścił głowę na dół.
-Rób cokolwiek, ja idę się ogarnąć. - chciałam się pokierować do łazienki, ale Niall złapał mnie za rękę.
-Powiedz mi jeżeli coś jest nie tak. Czemu jesteś taka? Coś zrobiłem źle? Uraziłem Cię czymś? - popatrzył z troską w moje oczy.
-Bo .. ja ... bo .. no bo ja jestem zazdrosna .. o ciebie. - powiedziałam i spuściłam głowę.
-Dlaczego? - widać, że go to bawiło.
-To nie jest śmieszne. - powiedziałam wkurzona. - O Demi. Widać, że mnie nie lubi, teraz jeszcze całą noc byliście u Ciebie i nie wiem co mam sobie o tym pomyśleć ... - dokończyłam, a Niall wybuchł śmiechem. Zrobiłam się cała czerwona. I ze wstydu i ze złości.
-Co Cię tak bawi? - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
-Oj Al. Jesteś najważniejsza i nie po to prosiłem Cię wczoraj o to, abyś była moją dziewczyną i czekałem całe 3 tygodnie, chociaż w sumie jeżeli byłoby trzeba to poczekałbym nawet 3 lata, żeby Cię zdradzić w ten sam dzień z moją przyjaciółką. A co do Demi to ona Cię lubi i wierz czy nie, ale w stosunku do mnie też była taka na początku. I nie masz o co się martwic. Kocham Cię. - zakończył.
-Na prawdę? - spytałam nieśmiało.
-Tak. - powiedział.
-Ja Ciebie też. - uśmiechnęłam się i przytuliłam do niego.
-Idź się ogarnij, a ja za ten czas zrobię śniadanie. - powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Już idę mój Romeo. - zaśmiałam się i pokierowałam się w stronę łazienki. Nie mogłam uwierzyć, że całe szczęście, mam w zasięgu ręki ...
-----------------------
Wiem, że imagin zatytułowany jest Eleanor, bo z początku chodziło o przyjaźń, a potem przeszło na miłość. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe, bo chciałam połączyć te dwie rzeczy, bez których człowiek w dzisiejszych czasach nie potrafi funkcjonować.
kissonme
xx
czwartek, 26 lipca 2012
ELEANOR - CZ.9
dwa tygodnie później
Musiałam odwieźć moich przyjaciół na lotnisko. Było mi z tym cholernie źle, bo przez następne tygodnie miałam być tu kompletnie sama. Nie wiem dlaczego teraz tak mnie to martwi, skoro wcześniej przyjeżdżałam tu bez nich i świetnie dawałam sobie radę.
Na lotnisku mocno uściskałam każdego z nich. Na końcu został mi Nialler, który był strasznie smutny. W sumie nie tylko on, ja też bardzo to przeżywałam. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i nie chciałam go puścić. On tak delikatnie głaskał mnie po plecach. Podniosłam głowę i patrzyłam w jego niebieskie oczy.
-Teraz dostaniesz buzi. - zaśmiałam się, a on tylko przybliżył się do moich ust. W końcu złączyliśmy się w czułym pocałunku, a ja o mało co nie umarłam ze szczęścia. Gdy udało nam się od siebie oderwać, oni poszli na odprawę, a ja w stronę wyjścia. Poleciało kilka łez, paparazzi strasznie mnie bawili, pytali non stop czy jestem z Niallem, wiem, że to tak wyglądało, ale żadne z nas nie nazwało tego związkiem. Można powiedzieć, że przez te kilka tygodni przyzwyczaiłam się do flashy i tych dziwnych pytań. Śmieszyło mnie to, jak większość rzeczy w moim życiu. Gdy kierowałam się w stronę samochodu dostałam smsa. Oczywiście od Nialla.
"Już tęsknie xx"
Zaśmiałam się i odpisałam:
"Ja też, nawet nie wiesz jak uśmiałam się po wyjściu. Każdy pyta czy jesteśmy razem. Jak dolecisz zadzwoń, proszę xxx"
Na odpowiedź nie czekałam długo:
"A nie jesteśmy ... ?"
Zdziwiło mnie to.
"Nigdy nie zapytałeś o to, więc skąd miałam wiedzieć, że jestem z Tobą w związku?"
"Skoro non stop się (jak to nazywają inni) miziamy, to chyba coś oznacza?"
Chyba był poirytowany.
"Ale nigdy nie zapytałeś!" - próbowałam się bronic. Nie wiedziałam, że on jest tak bardzo uczuciowy. Rzadko zdarza się taki facet.
"Skoro to takie dla Ciebie ważne: Zostaniesz oficjalnie moją dziewczyną?" - o mało co nie upuściłam telefonu, gdy to zobaczyłam.
"Jak się spotkamy, zapytasz osobiście. Przez smsa to trochę dziwne ... "
"Muszę czekać całe trzy tygodnie, aby cię o to zapytac ?!" - miałam z tego ubaw.
"Jak Ci zależy to poczekasz :) xx" - zaśmiałam się.
"Tak więc do zobaczenia za trzy tygodnie. Spodziewaj się mnie na lotnisku" - dostałam odpowiedź.
"Do zobaczenia xx" - odpisałam i wsiadłam do samochodu. Nikt teraz nie mógł zniszczyc mojego szczęścia.
środa, 25 lipca 2012
ELEANOR - CZ.8
Przyjechałam po nich, byli bardzo roześmiani, ale ja nie kontaktowałam. Cały czas próbowałam wymyślić skąd ja wytrzasnę tak wielką kasę. Przecież nie wezmę pożyczki w banku, bo jej chyba nie spłacę do końca życia.
-Uważaj! - krzyknęli, a ja mocno zahamowałam.
-Co Ty robisz, chcesz nas zabić?! - wydarł się Zayn.
-Przepraszam. - wyszeptałam cicho.
-Co mi z tego, skoro o mało nie wjechałaś w drzewo!? - krzyczał dalej.
-Dobra zejdź z niej, zamyśliła się. - powiedział Niall.
-To, że to Twoja dziewczyna, nie znaczy, że musisz ją wiecznie bronic. - odgryzł się.
Było mi cholernie przykro, ale miałam ważniejsze problemy niż przejmowanie się humorami Zayna. Ruszyłam jak gdyby nigdy nic. Gdy dojechaliśmy do domu, atmosfera nie była zbyt ciekawa.
-Co się stało? - spytała babcia.
-Nic. - odparłam.
-Siadajcie do stołu, zrobiłam wam kolację. - powiedziała.
-Już idziemy, tylko umyjemy ręce. - odparłam, bo nie chciałam, aby babcia przejmowała się tym, że pokłóciłam się z Mulatem.
Usiedliśmy do stołu, wszyscy mieli dobre humory, chyba zapomnieli o tym wcześniejszym incydencie. Ja natomiast dziobałam parówki, które miałam na talerzu. Nie mogłam ich zjeść, po prostu nie miałam apetytu. Wstałam bez słowa od stołu i wyszłam tak jak stałam. Szłam przed siebie, byle w jakieś ciche miejsce, w którym będę mogła pobyć chwilę sama. Poszłam w swoją ulubioną miejscówkę, w lesie, nad stawem. Była tam cisza i spokój. Jedni z niewielu wiedzieli, że tam zawsze się skrywam, gdy mam jakiś problem.
-Powiesz mi co się dzieje? - usłyszałam za sobą głos.
-Jak mnie tu znalazłeś? - spytałam Nialla, który usiadł obok mnie.
-Szedłem za Tobą. Martwiłem się. - powiedział czule.
-Nie przejmuj się. - starałam się uśmiechnąć.
-Słuchaj, jeżeli chodzi o Zayna to ... - przerwałam mu.
-Nie o niego chodzi. Myślisz, że zawracałabym sobie głowę tym, że ktoś się na mnie wydarł? Proszę Cię. Należało mi się, ale nie powiem zrobiło mi się nieswojo, no przykro, ale na prawdę mam inne problemy. - skończyłam swój monolog.
-Podzielisz się z nimi?
-Wolę to sama zrobić. Muszę sama. - odparłam.
-Posłuchaj, po to masz nas, aby zawsze na nas polegać. Powiedz co Cię trapi.
-Byłam dziś w szpitalu, są zadłużeni, nie ma pieniędzy na leki dla dzieci. I cały czas główkuję skąd wziąć 5 milionów złotych. - powiedziałam.
-Ile to jest na funty? - spytał.
-Jakiś milion, no może trochę ponad, a co? - spytałam.
-Dam Ci je. - odparł.
-Zwariowałeś. - powiedziałam.
-Mówię poważnie.
-Nie, muszę to jakoś sama wymyślić, Ty na to zbyt ciężko pracowałeś. Nie, kategorycznie mówię nie. Wymyślę coś. - powiedziałam. - Ale teraz wracajmy już, robi się późno. - wstałam i zaczęłam iść. Cały czas po głowie chodziła mi ta propozycja Niallera, ale nie mogłam tak postąpić. Nie, to nie byłoby w porządku.
Wróciliśmy do domu, od razu każdy się wykąpał i podreptał do swoich łóżek. Ja odwróciłam się do ściany i starałam się zasnąć, ale nie wychodziło mi to. Cały czas głowiłam się skąd wziąć te pieniądze. W końcu wpadłam na genialny pomysł. Chłopcy zorganizują charytatywny koncert w Polsce. To było najmądrzejsze co mi się do tej pory udało wymyślić. Tylko pytanie czy chłopcy się zgodzą ...
Przy śniadaniu opowiedziałam im o moim genialnym pomyślę. Harry o mało nie udławił się herbatą, Louisowi opadła szczęka, Zayn zaniemówił, Niall zaczął się dusić kanapką, jedynie Liam był w miarę normalny.
-Nie podoba wam się? - spytałam.
-Nie to chcieliśmy powiedzieć, ale myślisz, że uda nam się zebrać tyle kasy? - spojrzał na mnie Louis.
-Nie ważne ile, ważne, że cokolwiek będzie, a po za tym co druga Polka za wami szaleje, więc na pewno. - odparłam.
-Gdzie to miałoby się odbyć? - spytał logicznie Liam.
-No tego to ja do końca nie przemyślałam. - podrapałam się po głowie. - Chociaż wiem. - podskoczyłam i zaczęłam się zbierać.
-Gdzie idziesz? - spytał Niall.
-Mam waszą zgodę na koncert, tak? - spojrzałam na nich.
-Jasne. - kiwnęli głową.
-Za godzinę będę. - posłałam im buziaki i już mnie nie było. Pojechałam do szpitala, był on całkiem spory, a jeszcze więcej miał miejsca dookoła siebie. Znalazłam ordynatora, opowiedziałam mu co chcę zrobić.
-Myślisz, ze to wypali? - spytał.
-Jasne, że tak. Pan załatwia jakieś ławki, krzesła, scenę, nagłośnienie, a ja idę do domu zaprojektować jakieś plakaty. - powiedziałam i wyszłam z gabinetu jak burza.
Wróciłam do domu cała zdyszana.
-Dziewczyny będzie mi potrzebna wasza pomoc. Musimy zrobić dziś plakaty i jeszcze je wydrukować. - zakomunikowałam.
-Jasne, możesz na nas liczyć. - uśmiechnęły się.
W sumie wszyscy zaangażowaliśmy się w te plakaty. Po kilku godzinach pojechałam do drukarni i je wydrukowałam. W domu każdy się nimi zachwycał.
-No to się ubierajcie, idziemy je rozwieszać. - odparłam dumnie.
-Wszyscy? - spytał Harry.
-Nie, ale Ty szczególnie. - zaśmiałam się. -Matts, El i Dan jedziecie z nami. - powiedziałam.
-Dlaczego to ja muszę z wami jechać, a nie na przykład Niall? - zaprotestował Loczek.
-Najmłodsi tak mają. - zaśmiałam. - Dawaj nie mamy całego dnia.
Rozwiesiliśmy ponad 300 plakatów. Wróciliśmy do domu zmachani. Było już po 19, nawet nie wiedziałam, że tak ten czas szybko zleciał. Koncert został zaplanowany na przyszły tydzień.
-Alice, możesz na chwilę? - spytał Zayn, gdy siedzieliśmy wszyscy przy telewizorze, oglądając jakiś film, który ściągnął Harry.
-Jasne. - odparłam i poszliśmy do kuchni.
-Chciałem Cię przeprosić. Nie powinienem tak na Ciebie naskakiwać. Teraz już wiem dlaczego tak zrobiłaś i na prawdę Cię podziwiam. Jesteś moją idolką. - powiedział.
-Cieszę się. Przyjmuje przeprosiny. - odparłam i przytuliłam go. - Chodź wracamy do reszty.
tydzień później
Wszyscy byli podekscytowani koncertem. Ja również. Gdy patrzyłam zza kulis, na widowni było coraz więcej ludzi, głównie dziewczynek. Myślałam, że zesikam się ze szczęścia. Równo o 20 wszystko się zaczęło. Z dziewczynami patrzyłyśmy na wszystko zza sceny. Cały czas tam stałyśmy. W pewnym momencie chłopcy oddali mikrofon ordynatorowi oddziału onkologii, który zaprosił mnie na scenę, ponieważ to ja byłam pomysłodawcą. Weszłam nieśmiało, a tam było mnóstwo braw dla mnie. Bałam się, aby nie wywrócić się w moich wielkich szpilkach.
-Jesteś wielka! - powiedział doktor.
-Nie przesadzajmy. - zaśmiałam się.
Podeszłam do Nialla i wzięłam na chwilę jego mikrofon.
-Tak na prawdę ja nic nie zrobiłam, bo gdyby nie oni - wskazałam na chłopców - was tu by nie było i nie uratowalibyście mnóstwo chorych osóbek. Ale są też jeszcze trzy osoby, które trzeba nagrodzić. Są to moje trzy przyjaciółki, bez których nie dałabym rady. - powiedziałam. Eleanor pokazała mi, abym się puknęła w głowę, bo one wcale nie chciały wychodzić na scenę. Ale w końcu ktoś je wypchnął i stały tam razem z nami.
Koło 24 wszystko się skończyło.
-Zmęczeni pewnie jesteście co nie? - spytałam chłopaków.
-Nie. Chętnie poszlibyśmy gdzieś na imprezę. - odparł Lou.
-No to idziemy! - krzyknęłam i zabrałam ich do najlepszego kluby w Nowym Sączu. Piliśmy drink, za drinkiem, kieliszek za kieliszkiem, kufel za kuflem. Było wspaniale. Zaczęło mi odwalać i zaczęłam się wygłupiać. Gdy leciała piosenka Super Bass zaczęłam udawać, ze jestem Nicky Minaj i śpiewam tak szybko jak ona. Całkiem nieźle mi to szło. Chyba po alkoholu byłam lepsza.
-Wooow! - krzyknęli wszyscy.
O 4 nad ranem zebraliśmy się do domu. Szliśmy na nogach, bo daleko nie było. Od razu każdy poszedł spać. Ja poszłam jeszcze do kuchni napić się wody. Nagle poczułam jak czyjeś ręce są na moich biodrach.
-Byłaś dziś cudowna. - powiedział Niall i całował moją szyję.
-Nie przesadzaj. - zaśmiałam się. - Idź do łóżka, jutro kolejny ciekawy dzień. - wyrwałam się z jego objęć.
-A dostanę chociaż buzi na dobranoc? - spytał.
-Nie dziś. - zaśmiałam się i poszłam do siebie. Wreszcie wszystko szło po mojej myśli.
-------------------
Jeśli was ciekawi kim jestem, proszę macie mojego prywatnego twittera:
@cocaine1309
follow please :) xx
kissonme
xx
poniedziałek, 23 lipca 2012
NIALL :)
Wyszłaś na rolki ze swoim wieloletnim przyjacielem Niallem.
Mieliście mniej czasu dla siebie, ponieważ on był w zespole.
-Ścigamy się? – spytał.
-Chcesz przegrać? – zaśmiałaś się.
-Zobaczymy. – powiedział. – Kto przegra stawia lody.
-Mi stoi. – powiedziałaś.
Zaczęliście się ścigać, gdy nagle zauważyłaś, że wyszło Ci na drogę dziecko. Aby na nie, nie wpaść skręciłaś gwałtownie i upadłaś na chodnik
Niall szybko zawrócił i pomógł Ci wstać. Z Twojego kolana leciała mocno krew, poszliście do jego domu opatrzeć ranę.
-Chyba nici z dalszej jazdy, ale na lody możemy iść. – powiedział.
-Wolałabym wrócić do domu, strasznie boli mnie kolano.
-To Cię tam zaniosę. – powiedział i wziął Cię na ręce.
-Niall puść mnie. – zaśmiałaś się.
-Muszę Ci to w końcu powiedzieć. – popatrzył w Twoje <kolor twoich oczu> oczy.
-Hmm? – popatrzyłaś na niego pytająco.
-Kocham Cię. – odparł jednym tchem.
-Mówisz serio? – popatrzyłaś na niego ze zdziwiłem.
-Jak najbardziej. – mówił niezrażony.
Ty nic nie mówiąc pocałowałaś go. Po tym, szepnęłaś.
-Ja Ciebie też. – i wtuliłaś się w jego klatkę piersiową.
-Ścigamy się? – spytał.
-Chcesz przegrać? – zaśmiałaś się.
-Zobaczymy. – powiedział. – Kto przegra stawia lody.
-Mi stoi. – powiedziałaś.
Zaczęliście się ścigać, gdy nagle zauważyłaś, że wyszło Ci na drogę dziecko. Aby na nie, nie wpaść skręciłaś gwałtownie i upadłaś na chodnik
Niall szybko zawrócił i pomógł Ci wstać. Z Twojego kolana leciała mocno krew, poszliście do jego domu opatrzeć ranę.
-Chyba nici z dalszej jazdy, ale na lody możemy iść. – powiedział.
-Wolałabym wrócić do domu, strasznie boli mnie kolano.
-To Cię tam zaniosę. – powiedział i wziął Cię na ręce.
-Niall puść mnie. – zaśmiałaś się.
-Muszę Ci to w końcu powiedzieć. – popatrzył w Twoje <kolor twoich oczu> oczy.
-Hmm? – popatrzyłaś na niego pytająco.
-Kocham Cię. – odparł jednym tchem.
-Mówisz serio? – popatrzyłaś na niego ze zdziwiłem.
-Jak najbardziej. – mówił niezrażony.
Ty nic nie mówiąc pocałowałaś go. Po tym, szepnęłaś.
-Ja Ciebie też. – i wtuliłaś się w jego klatkę piersiową.
HARRY :)
Jesteś z Harrym w wesołym miasteczku. Bawicie się jak małe
dzieci, nagle zauważasz chłopaka, który zdobył dla swojej dziewczyny misia w
jakieś grze.
-Ale to romantyczne. – powiedziałaś do swojego chłopaka.
On podszedł do tej samej budki i starał się zdobyć dla Ciebie maskotkę. Próbował trzy razy, aż w końcu mu się udało.
-Którego wybierasz? – spytał.
Wskazałaś na największego, białego miśka. Sprzedawca Ci go podał, a Ty uśmiechnięta szłaś z Harrym za rękę.
-Widzisz, jednak jestem choć trochę romantyczny. – powiedział do Ciebie.
-No jesteś, jesteś. – zaśmiałaś się i mocno go pocałowałaś.
-Ale to romantyczne. – powiedziałaś do swojego chłopaka.
On podszedł do tej samej budki i starał się zdobyć dla Ciebie maskotkę. Próbował trzy razy, aż w końcu mu się udało.
-Którego wybierasz? – spytał.
Wskazałaś na największego, białego miśka. Sprzedawca Ci go podał, a Ty uśmiechnięta szłaś z Harrym za rękę.
-Widzisz, jednak jestem choć trochę romantyczny. – powiedział do Ciebie.
-No jesteś, jesteś. – zaśmiałaś się i mocno go pocałowałaś.
ZAYN :)
Wychodzisz z Zaynem z restauracji, jesteś na niego wściekła,
a on na Ciebie. Całą drogę się do siebie nie odzywacie, chłopak odwozi Cię do
Twojego domu i bez słowa odjeżdża samochodem. Wchodząc do środka, Twoja mama
zasypała Cię pytaniami jak było, bo od początku wam kibicowała, a dziś minęło
pół roku odkąd zaczęliście swój związek.
-Nijak, zrobił awanturę kelnerowi, bo się popatrzył na mnie niby dziwnie, chociaż ja w tym nic dziwnego nie widziałam, a potem zarzucił mi, że z nim flirtuję! – odparłaś oburzona.
-Ach te dzieciaki. – zaśmiała się mama, ale dla Ciebie to nie był powód do śmiechu.
Zamknęłaś się w pokoju i położyłaś na łóżku. Myślałaś całą noc czy Zayn miał powód, aby być zły, ale doszłaś do wniosku, że nic takiego nie zrobiłaś, za to on przesadził.
Rano zeszłaś na śniadanie, a tam Twoja mama uśmiechnięta od ucha do ucha patrzyła na Ciebie jakoś dziwnie.
-Nijak, zrobił awanturę kelnerowi, bo się popatrzył na mnie niby dziwnie, chociaż ja w tym nic dziwnego nie widziałam, a potem zarzucił mi, że z nim flirtuję! – odparłaś oburzona.
-Ach te dzieciaki. – zaśmiała się mama, ale dla Ciebie to nie był powód do śmiechu.
Zamknęłaś się w pokoju i położyłaś na łóżku. Myślałaś całą noc czy Zayn miał powód, aby być zły, ale doszłaś do wniosku, że nic takiego nie zrobiłaś, za to on przesadził.
Rano zeszłaś na śniadanie, a tam Twoja mama uśmiechnięta od ucha do ucha patrzyła na Ciebie jakoś dziwnie.
-Co się dzieje? – spytałaś.
-Wyjdź na zewnątrz. – powiedziała.
Wyszłaś, a na Twoim ogródku było więcej róż niż w kwieciarni.
-Przepraszam. – podszedł do Ciebie Zayn. – Źle zrobiłem, miałaś rację, że jestem beznadziejny. – powiedział i przybliżał się do Ciebie stopniowo. –Wybacz mi, proszę.
-Hmm. No nie wiem. – zaczęłaś mówić poważnie, ale po chwili sama nie wytrzymałaś i rzuciłaś się w jego ramiona.
-Ale obiecaj mi, że już nigdy tak nie zrobisz. – szepnęłaś mulatowi do ucha.
-Obiecuję. – odparł i złączył wasze usta w długim pocałunku.
-Wyjdź na zewnątrz. – powiedziała.
Wyszłaś, a na Twoim ogródku było więcej róż niż w kwieciarni.
-Przepraszam. – podszedł do Ciebie Zayn. – Źle zrobiłem, miałaś rację, że jestem beznadziejny. – powiedział i przybliżał się do Ciebie stopniowo. –Wybacz mi, proszę.
-Hmm. No nie wiem. – zaczęłaś mówić poważnie, ale po chwili sama nie wytrzymałaś i rzuciłaś się w jego ramiona.
-Ale obiecaj mi, że już nigdy tak nie zrobisz. – szepnęłaś mulatowi do ucha.
-Obiecuję. – odparł i złączył wasze usta w długim pocałunku.
LOUIS :)
Idziesz z Louisem przez park, gdy nagle chłopak o coś
zahacza i wywraca się. Zaczynasz się śmiać, ale gdy widzisz cierpiącą minę
chłopaka, kucasz przy nim i pytasz czy nic mu nie jest.
-Nie, w porządku. – stara się być silny, ale widzisz po jego twarzy, że nie jest dobrze.
-Chodź. – pomogłaś mu wstać i zawiesiłaś jego rękę na swojej szyi. – Dojdziemy do domu, a tam zobaczymy czy jedziemy do szpitala czy nie. – odparłaś hardo.
W domu noga wyglądała strasznie, była sina i wielka.
-Jedziemy Lou! – zakomunikowałaś.
W szpitalu było mnóstwo ludzi, ale uzbroiliście się w cierpliwość. Po kilku godzinach, gdy Lou miał już prześwietloną nogę, okazało się, że trzeba ją zagipsować, bo jest złamana.
Wróciliście do domu, ułożyłaś chłopaka na kanapie i zrobiłaś kolację.
-Jak to dobrze, że Ciebie mam. – powiedział i pocałował cię w usta.
-Ale w nocy będziesz musiał poradzić sobie sam, bo ja muszę iść do siebie. – powiedziałaś ze smutkiem.
-Wcale nie musisz, możesz zostać. Wolałbym, gdybyś została, nie na te kilka tygodni, ale nawet na całe życie. – odparł parząc Ci głęboko w oczy.
-Jesteś tego pewien? – spytałaś ze łzami w oczach.
-Jasne, moja przyszła Pani Tomlinson. – odpowiedział i znów złożył namiętny pocałunek na Twoich ustach.
-Nie, w porządku. – stara się być silny, ale widzisz po jego twarzy, że nie jest dobrze.
-Chodź. – pomogłaś mu wstać i zawiesiłaś jego rękę na swojej szyi. – Dojdziemy do domu, a tam zobaczymy czy jedziemy do szpitala czy nie. – odparłaś hardo.
W domu noga wyglądała strasznie, była sina i wielka.
-Jedziemy Lou! – zakomunikowałaś.
W szpitalu było mnóstwo ludzi, ale uzbroiliście się w cierpliwość. Po kilku godzinach, gdy Lou miał już prześwietloną nogę, okazało się, że trzeba ją zagipsować, bo jest złamana.
Wróciliście do domu, ułożyłaś chłopaka na kanapie i zrobiłaś kolację.
-Jak to dobrze, że Ciebie mam. – powiedział i pocałował cię w usta.
-Ale w nocy będziesz musiał poradzić sobie sam, bo ja muszę iść do siebie. – powiedziałaś ze smutkiem.
-Wcale nie musisz, możesz zostać. Wolałbym, gdybyś została, nie na te kilka tygodni, ale nawet na całe życie. – odparł parząc Ci głęboko w oczy.
-Jesteś tego pewien? – spytałaś ze łzami w oczach.
-Jasne, moja przyszła Pani Tomlinson. – odpowiedział i znów złożył namiętny pocałunek na Twoich ustach.
LIAM :)
Siedzisz w domu i czekasz na telefon od swojego chłopaka
Liama. Miał przyjechać dziś ze swojej dwumiesięcznej trasy koncertowej.
Chciałaś pojechać po niego na lotnisko, ale złapałaś grypę i musiałaś leżeć w
łóżku. W końcu zmęczona zasnęłaś. Obudziło Cię pukanie do drzwi. Zerwałaś się i
pobiegłaś j otworzyć z nadzieją, że to Twój ukochany. Najpierw zobaczyłaś
wielkiego misia, a potem głowę Liama.
-Skarbie, tak się za Tobą stęskniłam! – krzyknęłaś i wpuściłaś go do środka.
-Ja za Tobą też, proszę to dla Ciebie. – podał Ci maskotkę.
-Nie trzeba było. – zarumieniłaś się i przytuliłaś się do niego mocno. On chciał Cię pocałować, ale odsunęłaś się.
-Jestem chora, nie chce Cię zarazić.
-Najwyżej oboje będziemy leżeć z grypą w łóżku.
-Jesteś pewien, że tydzień wolnego chcesz spędzić na gorączce? – spojrzałaś na niego.
-Z Tobą wszystko, skarbie. – pocałował Cię, a Ty w końcu nie myślałaś tylko o chorobie, bo miałaś przy sobie swojego księcia z bajki.
-Skarbie, tak się za Tobą stęskniłam! – krzyknęłaś i wpuściłaś go do środka.
-Ja za Tobą też, proszę to dla Ciebie. – podał Ci maskotkę.
-Nie trzeba było. – zarumieniłaś się i przytuliłaś się do niego mocno. On chciał Cię pocałować, ale odsunęłaś się.
-Jestem chora, nie chce Cię zarazić.
-Najwyżej oboje będziemy leżeć z grypą w łóżku.
-Jesteś pewien, że tydzień wolnego chcesz spędzić na gorączce? – spojrzałaś na niego.
-Z Tobą wszystko, skarbie. – pocałował Cię, a Ty w końcu nie myślałaś tylko o chorobie, bo miałaś przy sobie swojego księcia z bajki.
ELEANOR - CZ.7
Do domu wróciliśmy jak gdyby nigdy nic. Chyba za wcześnie to się stało. Był już wieczór i trzeba było przyznać wszyscy byliśmy zmęczeni po podróży. Babcia pokazała nam pokoje do naszego użytku. Lou był razem z El, Dan z Liamem, Harry, Zayn i Niall byli razem, a ja z Mattie.
-Jestem wykończona. – powiedziała przyjaciółka, gdy leżałyśmy już w łóżkach.
-Ja też. – odparłam i przykryłam się bardziej kołdrą. Miałam na sobie zwykłą, za dużą koszulkę i majtki.
-Mogę Cię o coś spytać? – zagadnęła.
-Przed chwilą byłaś zmęczona, ale okej jeżeli musisz. – zaśmiałam się.
-Wydarzyło się dziś coś między Tobą a Niallem? Jakoś dziwnie się zachowujecie. Niby normalnie, ale widać, że jest między Wami jakaś bariera.
-A co niby miało się wydarzyć? Jest wszystko okej, kolegujemy się i tyle. – dziwnie mi było ukrywać ten pocałunek, ale uważałam, że chyba jeszcze za wcześnie, aby wiedział o tym ktoś inny niż ja i Nialler.
-No nie wiem, ale dziwnie się zachowujecie. Fajnie by było gdybyście byli razem, ale chciałabym wiedzieć wcześniej. – zakomunikowała Mattie.
-Obiecuję Ci, że gdyby coś to Tobie powiem pierwszej. – zaśmiałam się. –A teraz idź spać, bo wstajemy wcześnie. Muszę Wam tyle pokazać, a potem muszę iść do szpitala.
-Po co?
-Jak to po co? Przecież o to mi właśnie chodziło. Po to tutaj przyjechałam. – odpowiedziałam przyjaciółce na pytanie.
-Zabierzesz nas ze sobą?
-Na razie nie. Muszę zobaczyć jaka jest tam sytuacja. Ale obiecuję, że na pewno tam ze mną któregoś dnia pójdziecie. Mamy przed sobą trzy tygodnie. – zaśmiałam się.
-Dobrze. – zawtórowała mi. –Dobranoc.
-Dobranoc. – odparłam i przekręciłam się na lewy bok. Myślałam o tym wszystkim,. Trzy tygodnie z przyjaciółmi, potem trzy tygodnie sama. Nie mogli ze mną zostać z powodu iż chłopaki mieli potem koncert, Eleanor sesję, Danielle też swoje występy, a Mattie zawody w akrobatyce. Tylko ja byłam jakaś nieudolna. Do niczego w życiu nie doszłam, miałam tylko studia i pracę w redakcji. Co z tego skoro to tylko zwykła praca? W sumie lubię ją, to całe moje marzenia, ale nie można się nią przed nikim jakoś szczególnie pochwalić, nie wyjeżdżam nigdzie, siedzę tylko w wielkim biurowcu przed laptopem i piszę, odbieram przeróżne telefony. Co z tego, że dobrze jak na swój wiek zarabiam, skoro nie czuję się wystarczająco spełniona?
Myślałam tak do późna, potem zasnęłam. Obudził mnie śpiew ptaków. Przebrałam oczy i spojrzałam na zegarek. Była dopiero 8. Postanowiłam już wstać, bo cały dzień przed nami. Ubrałam się, umyłam, zrobiłam lekki makijaż, a włosy związałam w kucyk. Było bardzo słonecznie i cieszyłam się, że pogoda nam tak dopisuje, chociaż to dopiero pierwszy dzień.
Zeszłam na dół i zobaczyłam moją babcię, która robi śniadanie.
-O już wstałaś. Miałam was dopiero budzić. – uśmiechnęła się ciepło.
-Nie wiem czy by Ci się to udało, ale zawsze warto próbować. – zaśmiałam się. –Pomóc Ci?
-Już skończyłam, nakryj tylko do stołu. Tu masz wyciągnięte talerze. – wskazała na blat. Zrobiłam tak jak prosiła Babcia, a potem poszłam po kolei budzić resztę. Najpierw był pokój Danielle i Liama. Zapukałam, a potem weszłam i odsłoniłam im rolety. Słońce weszło do ich pokoju, a zaspany Liam zaczął majaczyć.
-Danielle zasłoń te rolety.
Na co ciemnowłosa odpowiedziała:
-Przecież to nie ja.
-Wstawajcie. Śniadanie już gotowe, a przed nami długi dzień. Za 10 minut widzę was w kuchni. – powiedziałam i wyszłam. Następny pokój był Lou i Eleanor. Ci też spali w najlepsze, więc tak Ajka poprzedniej parze odsłoniłam rolety, na co nie byli zadowoleni.
-Al. jeszcze 5 minut. – powiedzieli.
-Za 10 minut widzę was w kuchni na śniadaniu. Potem jedziemy.
-Gdzie? – spytali.
-Zobaczy się jeszcze. Ustalimy przy śniadaniu. Do zobaczenia. – uśmiechnęłam się i wyszłam. Potem poszłam do chłopaków, którzy o dziwo nie spali.
-Już na nogach? – spytałam zdzwiona.
-Też się dziwię, ale nie mogliśmy spać. – odpowiedział Niall.
-Kto nie mógł, ten nie mógł, to Ty ciągle gadałeś o .. – odparł Harry, ale Niall przerwał mu rzutem w niego poduszką.
-Nieważne, za 10 minut widzę was w kuchni. – uśmiechnęłam się i wyszłam. Potem poszłam po Mattie, która jeszcze spała, co do niej nie podobne, bo jest rannym ptaszkiem.
-Wstawaj, śniadanie czeka. – uśmiechnęłam się.
-Już idę. – zwlekła się z łóżka.
Poszłyśmy do kuchni, gdzie byli prawie wszyscy, oprócz Lou i El.
-Ci pewnie śpią, zaraz ja im urządzę pobudkę. – odparłam i poszłam nalać wodę do szklanek.
-Niech sobie pośpią, zmęczeni są. – zaczęła Babcia.
-Na starość się wyśpią. – uśmiechnęłam się i wparowałam do ich pokoju. Tak jak myślałam, spali w najlepsze. Chlusnęłam na nich dwie szklanki zimnej wody. Od razu się obudzili.
-Zwariowałaś?! – wydarli się.
-Śniadanie czeka. – zaczęłam się śmiać.
-Przecież mówiliśmy, że 5 minut. – odpowiedział Lou.
-A minęło już 15, więc nie marudźcie tylko chodźcie.
Naburmuszeni poszli do kuchni, zdążyli się wytrzeć tylko w ręcznik, ale ich włosy były mokre. Wszyscy przy stole śmiali się, ale gdy Lou spojrzał na nich lodowatym tonem od razu się uciszyli.
-A więc myślałam, abyśmy pojechali dziś nad jezioro. Pożyczyłabym od wujka ten wieli jego busik i tam byśmy się zmieścili, jak sądzisz babciu?
-No to dobry pomysł. – przytaknęła mi.
-A co wy o tym sądzicie? – spytałam resztę.
-Jesteśmy za. – krzyknęli jednocześnie.
-A więc macie godzinę na wyszykowanie się, ja za ten czas pojadę na zakupy, spakuję potrzebne rzeczy. – powiedziałam wstając od stołu.
-Ale chyba sama musisz zjeść. – powiedział Niall.
-Najadłam się, ale wam życzę smacznego, ja lecę. – uśmiechnęłam się i pobiegłam. Wujek bez problemy pożyczył mi swojego busika, który mógł pomieścić 10 osób. Był w świetnym stanie, jakbym brała go z salonu. Potem pojechałam do miasta, kupić jakiś prowiant. Była już 10, tym razem to ja się spóźniałam. Jechałam do domu jak najszybciej się dało, po 10 wjechałam, a wszyscy byli już na dworze.
-Jesteście gotowi? – spytałam.
-Prawie, Mattie z Harrym się jeszcze grzebią. – odparł Zayn.
-Dobra to ja idę przebrać się w strój i wziąć swoje rzeczy, za 15 minut jestem.
Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam.
Byli wszyscy, zapakowaliśmy się i ruszyliśmy w podróż. Samochodem nad jeziorko było pół godziny. Całą drogę śpiewaliśmy.
Gdy byliśmy za miejscu, wypakowaliśmy ręczniki, koce, torby. Poszliśmy na piasek, dosłownie było tu jak na plaży.
Rozłożyliśmy się, mnóstwo osób robiło nam zdjęcia, ale mieliśmy to gdzieś. Z dziewczynami nasmarowałyśmy się i zaczęłyśmy opalać, natomiast chłopcy poszli od razu do wody. Bawili się jak dzieci. Zamknęłam oczy i zaczęłyśmy z dziewczynami rozmawiać.
-Co jest między Tobą a Niallem? – zaczęła Eleanor. Boże, jeszcze mi tego brakowało.
-Nic, a co ma być? – spytałam.
-Harry wspominał coś o waszym całowaniu. – powiedziała nagle Danielle, a ja oblałam się rumieńcem.
-To prawda?! – krzyknęła Mattie.
Nie chciałam już nikogo okłamywać więc się przyznałam.
-Dlaczego nie powiedziałaś? – spytały.
-Czym miałam się chwalić? Myślałam, że on też chce, aby to zostało między nami, ale widocznie się pomyliłam.
-Uwierz mi, Niall jest w Ciebie wpatrzony jak w obrazek. Co nie powiemy to słyszymy, Alice to, Alice tamto. – powiedziała Dan, a Eleanor z Mattie jej przytaknęły.
-To co ja mam robić? Nie znamy się na tyle .. – zaczęłam, ale El mi przerwała.
-A myślisz, że my z Lou się długo znaliśmy? Po jakiś dwóch tygodniach zaczęliśmy chodzić na randki, a po miesiącu zaczęliśmy być parą. Wy znacie się już ponad tydzień, więc uwierz mi, że pójdzie jak po maśle. Weź przykład z Mattie, oni już z Harrym coś kręcą.
-Dobra zobaczy się. – ucięłam rozmowę.
Dziewczyny zrozumiały, że nie chce mi się na ten temat gadać i dały mi spokój. Teraz każda z nas w ciszy i spokoju się opalała, no nie na długo, bo po jakiś 15 minutach poczułam zimno na moim ciele. Otworzyłam oczy, a na mnie leżał przytulony Niall. Zaczęłam piszczeć:
-Cholera, jesteś cały zimny!
Dziewczyny miały podobnie, bo na każdą wskoczył jej chłopak, no Mattie oficjalnie z Harrym nie była, ale wiadomo o co chodzi. Tylko Zayn był normalny i zaczął flirtować z jakąś napotkaną dziewczyną.
-Jak dasz mi buziaka to cię puszczę. – szepnął mi do ucha blondyn.
-A jak nie dam to będziesz tak na mnie leżał? – spytałam.
-Jasne. – zaśmiał się.
Pocałowałam go w policzek i zażądałam, aby zszedł.
-Ale mi chodziło o takie w usta! – oburzył się.
-Nie mówiłeś gdzie, a teraz złaź. – zaśmiałam się.
Zszedł ze mnie z niezadowoloną miną.
-Kto jest głodny? – spytałam.
-Ja! – przekrzykiwali się jedno przez drugie.
Dałam im bułki słodkie, owoce i colę.
Potem poszliśmy wszyscy do wody, było fajnie, a czas tak szybko leciał. Gdy siedzieliśmy na ręcznikach poczułam jak nagle ktoś bierze mnie na ręce i biegnie do wody.
-Niall co Ty robisz?! – spytałam.
-Idziemy popływać. – zaśmiał się.
-Ale ja nie chcę. – chciałam się wyrwać, ale był silniejszy. –Rozumiem chcesz buziaka.
-Bystra jesteś. – zaśmiał się.
Niall był już do połowy w wodzie, a ja czułam na mojej pupie zimną wodę.
-Puść mnie na chwilę. – poprosiłam.
-Nie. Jak dasz mi buzi to dopiero wtedy możesz liczyć na uwolnienie. – zaśmiał się.
Oplotłam jego szyję i delikatnie musnęłam jego usta. Potem on przejął inicjatywę i całowaliśmy się jak opętani. Nie obchodziło nas, że dookoła są obcy ludzie, papparazi i nasi przyjaciele. Liczyliśmy się my.
-Teraz mnie puścisz? – spytałam, gdy oderwaliśmy się od siebie.
-Jasne, ale nie chcę żebyś wyszła z wody jako moja przyjaciółka. Chcę żebyś była kimś więcej. – wyjąkał z siebie, widziałam ile to musiało go kosztować.
-Poczekajmy z tym. Pochodźmy na tak zwane randki, a potem się ułoży, poznajmy się lepiej. – szepnęłam mu do ucha. – Zależy mi na Tobie, cholernie. – dodałam.
-Jak chcesz, będę czekał. Mi na Tobie również. – powiedział puszczając mnie.
Wyszliśmy z wody trzymając się za małe palce. Naszym przyjaciołom poopadały szczęki, gdy zobaczyli co się stało w wodzie.
-Wyglądacie jakbyście zobaczyli ducha. – skomentowałam.
-Chyba nam słoneczko przygrzało, albo wy się całowaliście. – powiedziała ledwo Eleanor.
-Chyba jednak z wami w porządku. – zaśmiał się Niall.
Spojrzałam na zegarek, było już po 13.
-Ja się będę zbierać, wy tam macie knajpki, możecie tam iść na obiad, ale nie zastawiajcie tego bez opieki. Ja teraz lecę do domu się ogarnąć i do szpitala. Przyjadę po was około 17? 18? Jeszcze się zdzwonimy. – powiedziałam zakładając bluzkę i krótkie spodenki.
-Okej, ale szkoda, że już Cię nie będzie. – skomentowali.
-Jeszcze będziecie mieć mnie dość. – zaśmiałam się i ruszyłam w stronę samochodu.
Pojechałam do domu, odświeżyłam się i ruszyłam do szpitala, ale samochodem babci.
Tam nic się nie zmieniło. Mnóstwo dzieci, mało miejsc, rodzice, którzy walczą o zdrowie swoich pociech. Serce krajało się na samą myśl.
-Dzień dobry. – przywitałam się z ordynatorem onkologii.
-Witaj Alicjo. – odparł ciepło i mnie przytulił. – Wiedziałem, że przyjedziesz.
-Jestem tu z przyjaciółmi, będę przez trzy tygodnie zaglądać tu na 2 – 3 godziny, nie wiem czy uda mi się codziennie, ale się postaram. Później, jak będę już sama, będzie tak jak zawsze, czyli od rana do wieczora. – zaśmiałam się.
-Cieszę się, że nam pomagasz, naprawdę, ale nie musisz przejmować się tak bardzo. – powiedział.
-Jak mam się nie przejmować, przecież to część mojego życia. Co się dzieje doktorze? – spytałam.
-Nie jest dobrze, nie mamy pieniędzy na leki, sprzęt się cały rozpada. Szpital jest zadłużony – powiedział ze smutkiem.
-Postaram się temu zaradzić. – pocieszyłam go.
-Nie Alicjo, nawet Ty nie zdołasz uzyskać 5 milionów na to, aby było dobrze. – odparł ze smutkiem.
-Coś wymyślę. – poklepałam go po ramieniu. – A teraz idę do dzieciaków. Muszę poznać tegorocznych pacjentów.
Poszłam do świetlicy, gdzie zazwyczaj byli pacjenci o tej porze. Przywitałam się i starałam się być silna. Gdy po dwóch godzinach wyszłam stamtąd zwyczajnie się rozpłakałam. Nie umiałam pomóc tym biednym dzieciom, skąd miałam wziąć tak wielkie pieniądze na ich leczenie? Na zadłużenia szpitala? Na nowe sprzęty? Byłam w kropce.
Pojechałam do domu po samochód, ale wciąż byłam cholernie przygnębiona.
--------------------
Mam nadzieję, że się podoba.
2 LATA
kissonme
xx
niedziela, 22 lipca 2012
ELEANOR - CZ. 6
kilka dni później
-Na pewno wszystko wzięłaś? – spytała mnie po raz kolejny
mama.
-Tak. – przytaknęłam w jej uścisku. – Muszę już iść, widzisz, że wszyscy na mnie czekają.
-Zadzwoń jak dolecisz. – odparła rodzicielka i wypuściła ze swych objęć.
Pobiegłam do wielkiego samochodu chłopaków, wepchałam tam swoje dwie walizki i mogliśmy ruszać.
-Co Twoja Babcia na to, ze jedziemy z Tobą? – spytał Niall.
-Że nie ma mowy i że mam was ze sobą nie przyprowadzać. – popatrzyłam w jego niebieskie ślepka, które zawsze mnie hipnotyzowały.
-Serio? ! - krzyknęli wszyscy.
-Żartowałam. – wybuchłam śmiechem. – Powiedziała, że jak zobaczy to dopiero uwierzy, że ktoś ze mną jest, ale na wszelki wypadek przyszykuje pokoje. - powiedziałam szczerze.
-O której mamy tam być? – spytał Lou.
-Wylatujemy o 15, więc o 18 powinniśmy jeść obiadokolację u babci. – powiedziałam.
-O jezusiee. – jęknął Niall, a ja zaczęłam się śmiać. Co raz bardziej podobał mi się ten koleś. Był niby taki dziecięcy, ale męski też być potrafił nie raz. Ja mu się chyba też podobałam, bo cały czas, niby ukradkiem dotykał mojej słoni, przez ostatnie dni, moja skrzynka odbiorcza w telefonie, była zapchana wiadomościami od niego. Pasujemy do siebie, lecz jeżeli chodzi o uczucia to chyba jest jeszcze za wcześnie. Oboje chyba wolimy się bliżej poznać.
Na lotnisku było mnóstwo zamieszania, fanki, autografy, zdjęcia, do tego jeszcze odprawa, paszporty, bilety .. Aż w głowie się kręciło. Gdy wreszcie siedziałam na swoim miejscu, dziękowałam Bogu, ze koszmar się skończył.
-Zamieniłem się z Mattie, chyba nie masz nic przeciwko. Strasznie dobrze rozmawia jej się z Harrym. – zagadnął do mnie Blondyn.
-Też to zauważyłam. Nam też się nieźle gada, nie prawdaż? – popatrzyłam na niego zachęcająco, a po chwili oblałam się ogromnym rumieńcem.
-No jasne. – uśmiechnął się, a jego palce musnęły mój policzek. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać, gdy nagle usłyszeliśmy:
-Macie ochotę na coś do jedzenia? – miła stewardessa stała naprzeciwko nas.
-Nie, dziękuję. – odparłam.
-A ja poproszę hmm.. frytki. – powiedział Niall po zastanowieniu.
-Dobrze. – odparła i zniknęła.
Ja w tej chwili zdążyłam się odsunąć i patrzyłam w okno podziwiając chmury. Niebieskooki też chyba czuł się niezręcznie, bo nie wracał do tematu niedoszłego pocałunku. Włożyłam słuchawki, oparłam się o siedzenie i zamknęłam oczy. Usnęłam, bo nagle poczułam jakieś szturchnięcie.
-Wstawaj. – usłyszałam, wyciągając słuchawki.
-Już jesteśmy w Polsce? – spojrzałam na Nialla.
-Tak. – uśmiechnął się.
Zamruczałam i przeciągnęłam się. Zawsze tak mam jak ktoś mnie obudzi.
Na lotnisku było mnóstwo fanek. Musiałyśmy czekać na dziewczyny i chłopaków, bo samych nie mogłyśmy ich zostawić.
-Stoimy już tu od 40 minut, jestem zmęczona i chcę się odświeżyć. – powiedziała do mnie Mattie.
-Uwierz mnie też to denerwuje, ale te dziewczyny od zawsze chciały ich spotkać, więc niech mają te kilka minut w swoim życiu, my będziemy mieć trochę więcej. – puściłam jej oko.
Zadzwoniłam do babci, że już jesteśmy na lotnisku i że wezwiemy taksówki i jakoś przyjedziemy do domu.
-Mam dla Ciebie niespodziankę. – powiedziała Babcia.
-Jaką? – spytałam.
-Dowiesz się jak przyjedziesz. – odparła i rozłączyła się. W tle słyszałam jakiś dziecięcy śmiech, albo po prostu mi się wydawało. Nie chowałam telefonu tylko zadzwoniłam do Nialla, mimo że był on jakieś 9 metrów przede mną.
-Musimy już jechać, babcia się niecierpliwi. – powiedziałam do słuchawki, gdy odebrał po dłuższej chwili. Oczywiście skłamałam, ale nie musiał wiedzieć, że dla mnie jest niespodzianka.
-Okej, zawołam resztę. – odparł i widziałam jak posłał mi jeden ze swoich czarujących uśmiechów.
Gdy po chwili zebrali się wszyscy mogłam po kolei łapać taksówki, było nas 9, więc po 3 osoby do jeden, bo walizki jeszcze. Ustaliliśmy, że w jednym jadą dziewczyny, czyli Dan, El i Matts, one pojechały jako pierwsze, kierowcy podałam dokładny adres, zaraz po nich pojechali Zayn, Harry i Louis, a ja miałam jechać z Niallem i Liamem. Zadzwoniłam jeszcze do babci, że przyjadą wcześniej moi znajomi, którzy nie rozumieją polskiego i nie wiem jak się dogadają.
-Jakoś dam radę, uczyłaś mnie trochę, a po za tym sama się trochę podszkoliłam.
-Naprawdę? –spytałam po angielsku.
-Oczywiście. – usłyszałam odpowiedź w tym samym języku, co mnie zdziwiło, bo babcia nigdy nie powtarzała po mnie słów z innego języka.
-Zatem do zobaczenia za jakąś chwilę. – dalej kontynuowałam po angielsku.
-Już nie mogę się doczekać. – dorównała mi babcia, co mi bardzo zaimponowało.
O tej porze nie było już korków, co jest normalne jak na Nowy Sącz. Po 30 minutach dojechaliśmy, ja zapłaciłam taksówkarzowi, oczywiście nie odbyło się bez kłótni Liama i Nialla kto to zrobi, bo ja oczywiście nie mogłam, ale postawiłam na swoim.
Babcia już czekała na dworze razem z resztą i od razu, gdy ją tylko zobaczyłam rzuciłam się jej mocno na szyję.
-Stęskniłam się! – krzyknąłem i jeszcze bardziej wtuliłam się w babcię.
-Zobacz kto tu na Ciebie czeka. – Babunia mnie odsunęła od siebie i wskazała na frontowe drzwi. W nich stała dziewczynka, na oko z 9 lat miała. Moją uwagę przyciągnęły jej piękne, brązowe loki. Dopiero po chwili zorientowałam się kto to jest.
-Julia! – podbiegłam do dziewczynki i mocno ją przytuliłam.
-Mówiłaś, że jesteś co roku i zostawiłaś adres. Tak bardzo chciałam Cię zobaczyć. – powiedziała dziewczynka wtulona we mnie. – Dzięki Tobie uwierzyłam, że mogę mieć takie włosy. – wskazała na nie.
-Mówiłam Ci. – zaśmiałam się. – Chodź, poznasz moich przyjaciół. – pociągnęłam ją za rękę. – Kochani, poznajcie Julię. – wskazałam na dziewczynkę. – W tamtym roku spędzałam z nią każdą wolną chwilę, byłą moją ulubioną pacjentką. – pstryknęłam jej nosek. –Julka – zwróciłam się do niej – a to są moje dwie przyjaciółki, Eleanor i Mattie. – wskazałam na dziewczyny, a one ją uściskały. – A to Danielle moja koleżanka. – popatrzyłam na brunetkę, którą zdążyłam polubić, bo była naprawdę bardzo sympatyczna. – A to Liam, Lou, Zayn.. – nagle mała mi przerwała.
-Wiem, szaleję za nimi od roku. – zapiszczała lekko.
-Tak więc chłopacy poznajcie swoją fankę. – zaśmiałam się. –Nie krępuj się, poproś o zdjęcie, wiem że umiesz angielski. – puściłam jej oko.
Julia poprosiła o pamiątkową fotkę, a chłopcy byli bardzo mili. Posiedzieliśmy na dworze, bo była bardzo ładna pogoda.
-Tak. – przytaknęłam w jej uścisku. – Muszę już iść, widzisz, że wszyscy na mnie czekają.
-Zadzwoń jak dolecisz. – odparła rodzicielka i wypuściła ze swych objęć.
Pobiegłam do wielkiego samochodu chłopaków, wepchałam tam swoje dwie walizki i mogliśmy ruszać.
-Co Twoja Babcia na to, ze jedziemy z Tobą? – spytał Niall.
-Że nie ma mowy i że mam was ze sobą nie przyprowadzać. – popatrzyłam w jego niebieskie ślepka, które zawsze mnie hipnotyzowały.
-Serio? ! - krzyknęli wszyscy.
-Żartowałam. – wybuchłam śmiechem. – Powiedziała, że jak zobaczy to dopiero uwierzy, że ktoś ze mną jest, ale na wszelki wypadek przyszykuje pokoje. - powiedziałam szczerze.
-O której mamy tam być? – spytał Lou.
-Wylatujemy o 15, więc o 18 powinniśmy jeść obiadokolację u babci. – powiedziałam.
-O jezusiee. – jęknął Niall, a ja zaczęłam się śmiać. Co raz bardziej podobał mi się ten koleś. Był niby taki dziecięcy, ale męski też być potrafił nie raz. Ja mu się chyba też podobałam, bo cały czas, niby ukradkiem dotykał mojej słoni, przez ostatnie dni, moja skrzynka odbiorcza w telefonie, była zapchana wiadomościami od niego. Pasujemy do siebie, lecz jeżeli chodzi o uczucia to chyba jest jeszcze za wcześnie. Oboje chyba wolimy się bliżej poznać.
Na lotnisku było mnóstwo zamieszania, fanki, autografy, zdjęcia, do tego jeszcze odprawa, paszporty, bilety .. Aż w głowie się kręciło. Gdy wreszcie siedziałam na swoim miejscu, dziękowałam Bogu, ze koszmar się skończył.
-Zamieniłem się z Mattie, chyba nie masz nic przeciwko. Strasznie dobrze rozmawia jej się z Harrym. – zagadnął do mnie Blondyn.
-Też to zauważyłam. Nam też się nieźle gada, nie prawdaż? – popatrzyłam na niego zachęcająco, a po chwili oblałam się ogromnym rumieńcem.
-No jasne. – uśmiechnął się, a jego palce musnęły mój policzek. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać, gdy nagle usłyszeliśmy:
-Macie ochotę na coś do jedzenia? – miła stewardessa stała naprzeciwko nas.
-Nie, dziękuję. – odparłam.
-A ja poproszę hmm.. frytki. – powiedział Niall po zastanowieniu.
-Dobrze. – odparła i zniknęła.
Ja w tej chwili zdążyłam się odsunąć i patrzyłam w okno podziwiając chmury. Niebieskooki też chyba czuł się niezręcznie, bo nie wracał do tematu niedoszłego pocałunku. Włożyłam słuchawki, oparłam się o siedzenie i zamknęłam oczy. Usnęłam, bo nagle poczułam jakieś szturchnięcie.
-Wstawaj. – usłyszałam, wyciągając słuchawki.
-Już jesteśmy w Polsce? – spojrzałam na Nialla.
-Tak. – uśmiechnął się.
Zamruczałam i przeciągnęłam się. Zawsze tak mam jak ktoś mnie obudzi.
Na lotnisku było mnóstwo fanek. Musiałyśmy czekać na dziewczyny i chłopaków, bo samych nie mogłyśmy ich zostawić.
-Stoimy już tu od 40 minut, jestem zmęczona i chcę się odświeżyć. – powiedziała do mnie Mattie.
-Uwierz mnie też to denerwuje, ale te dziewczyny od zawsze chciały ich spotkać, więc niech mają te kilka minut w swoim życiu, my będziemy mieć trochę więcej. – puściłam jej oko.
Zadzwoniłam do babci, że już jesteśmy na lotnisku i że wezwiemy taksówki i jakoś przyjedziemy do domu.
-Mam dla Ciebie niespodziankę. – powiedziała Babcia.
-Jaką? – spytałam.
-Dowiesz się jak przyjedziesz. – odparła i rozłączyła się. W tle słyszałam jakiś dziecięcy śmiech, albo po prostu mi się wydawało. Nie chowałam telefonu tylko zadzwoniłam do Nialla, mimo że był on jakieś 9 metrów przede mną.
-Musimy już jechać, babcia się niecierpliwi. – powiedziałam do słuchawki, gdy odebrał po dłuższej chwili. Oczywiście skłamałam, ale nie musiał wiedzieć, że dla mnie jest niespodzianka.
-Okej, zawołam resztę. – odparł i widziałam jak posłał mi jeden ze swoich czarujących uśmiechów.
Gdy po chwili zebrali się wszyscy mogłam po kolei łapać taksówki, było nas 9, więc po 3 osoby do jeden, bo walizki jeszcze. Ustaliliśmy, że w jednym jadą dziewczyny, czyli Dan, El i Matts, one pojechały jako pierwsze, kierowcy podałam dokładny adres, zaraz po nich pojechali Zayn, Harry i Louis, a ja miałam jechać z Niallem i Liamem. Zadzwoniłam jeszcze do babci, że przyjadą wcześniej moi znajomi, którzy nie rozumieją polskiego i nie wiem jak się dogadają.
-Jakoś dam radę, uczyłaś mnie trochę, a po za tym sama się trochę podszkoliłam.
-Naprawdę? –spytałam po angielsku.
-Oczywiście. – usłyszałam odpowiedź w tym samym języku, co mnie zdziwiło, bo babcia nigdy nie powtarzała po mnie słów z innego języka.
-Zatem do zobaczenia za jakąś chwilę. – dalej kontynuowałam po angielsku.
-Już nie mogę się doczekać. – dorównała mi babcia, co mi bardzo zaimponowało.
O tej porze nie było już korków, co jest normalne jak na Nowy Sącz. Po 30 minutach dojechaliśmy, ja zapłaciłam taksówkarzowi, oczywiście nie odbyło się bez kłótni Liama i Nialla kto to zrobi, bo ja oczywiście nie mogłam, ale postawiłam na swoim.
Babcia już czekała na dworze razem z resztą i od razu, gdy ją tylko zobaczyłam rzuciłam się jej mocno na szyję.
-Stęskniłam się! – krzyknąłem i jeszcze bardziej wtuliłam się w babcię.
-Zobacz kto tu na Ciebie czeka. – Babunia mnie odsunęła od siebie i wskazała na frontowe drzwi. W nich stała dziewczynka, na oko z 9 lat miała. Moją uwagę przyciągnęły jej piękne, brązowe loki. Dopiero po chwili zorientowałam się kto to jest.
-Julia! – podbiegłam do dziewczynki i mocno ją przytuliłam.
-Mówiłaś, że jesteś co roku i zostawiłaś adres. Tak bardzo chciałam Cię zobaczyć. – powiedziała dziewczynka wtulona we mnie. – Dzięki Tobie uwierzyłam, że mogę mieć takie włosy. – wskazała na nie.
-Mówiłam Ci. – zaśmiałam się. – Chodź, poznasz moich przyjaciół. – pociągnęłam ją za rękę. – Kochani, poznajcie Julię. – wskazałam na dziewczynkę. – W tamtym roku spędzałam z nią każdą wolną chwilę, byłą moją ulubioną pacjentką. – pstryknęłam jej nosek. –Julka – zwróciłam się do niej – a to są moje dwie przyjaciółki, Eleanor i Mattie. – wskazałam na dziewczyny, a one ją uściskały. – A to Danielle moja koleżanka. – popatrzyłam na brunetkę, którą zdążyłam polubić, bo była naprawdę bardzo sympatyczna. – A to Liam, Lou, Zayn.. – nagle mała mi przerwała.
-Wiem, szaleję za nimi od roku. – zapiszczała lekko.
-Tak więc chłopacy poznajcie swoją fankę. – zaśmiałam się. –Nie krępuj się, poproś o zdjęcie, wiem że umiesz angielski. – puściłam jej oko.
Julia poprosiła o pamiątkową fotkę, a chłopcy byli bardzo mili. Posiedzieliśmy na dworze, bo była bardzo ładna pogoda.
-Zadzwonię po rodziców, żeby przyjechali. – powiedziała Julka.
-Nie, ja Cię odwiozę. – stwierdziłam szybko. – Ale mam nadzieję, że mnie jeszcze odwiedzisz. – uśmiechnęłam się.
-Jasne, jeżeli tylko będziesz chciała! – odparła dziewczynka.
-Idę odwieźć Julkę, babciu daj mi kluczyki od swojego samochodu.
-Mogę pojechać z Tobą? – spytał Niall. – Tak zobaczyć okolicę i w ogóle.
-Jasne, ktoś jeszcze jedzie? – popatrzyłam na towarzystwo.
-Nie, my jesteśmy zmęczeni, ale miło Cię było poznać Julka, do następnego razu. – powiedział Harry, jej ulubieniec.
-Mi was też. – odpowiedziała już całkiem śmiało dziewczynka. Chłopacy musieli ją naprawdę polubić, a ona traktowała ich jak zwykłych kolegów. Nie przeszkadzało ani im, ani jej że dzieli ich 10 lat różnicy.
Niall usiadł z tyłu, razem z Julią, a ja zaczęłam prowadzić. Doskonale znałam drogę do jej domu.
-Wejdziesz? – spytała, gdy staliśmy na parkingu.
-Nie, ale następnym razem na pewno skuszę się na herbatkę i ciasteczko. – zaśmiałam się. Mała wysiadła, a Nialler przesiadł się na miejsce obok kierowcy.
-Na co ona chorowała? – spytał, gdy prowadziłam. Nie odpowiedziałam, zatrzymałam się na jakimś uboczu i dopiero wtedy zaczęłam mówić.
-Miała raka, lekarze nie dawali jej żadnych szans, ale ona codziennie wierzyła że się z tego wyleczy, że da radę. I ja to robiłam razem z nią. Uwierz mi ta dziewczynka ma w sobie tyle determinacji. Podziwiam ją, jest moim idolem. – powiedziałam, a łza spłynęła mi po policzku.
-Nie płacz. – szepnął blondyn i przybliżył się do mnie. Lekko musnął moje wargi, a gdy już wiedział, ze również chcę tego był odważniejszy. Chyba pierwszy raz czułam z kimś taką chemię.
-Nie, ja Cię odwiozę. – stwierdziłam szybko. – Ale mam nadzieję, że mnie jeszcze odwiedzisz. – uśmiechnęłam się.
-Jasne, jeżeli tylko będziesz chciała! – odparła dziewczynka.
-Idę odwieźć Julkę, babciu daj mi kluczyki od swojego samochodu.
-Mogę pojechać z Tobą? – spytał Niall. – Tak zobaczyć okolicę i w ogóle.
-Jasne, ktoś jeszcze jedzie? – popatrzyłam na towarzystwo.
-Nie, my jesteśmy zmęczeni, ale miło Cię było poznać Julka, do następnego razu. – powiedział Harry, jej ulubieniec.
-Mi was też. – odpowiedziała już całkiem śmiało dziewczynka. Chłopacy musieli ją naprawdę polubić, a ona traktowała ich jak zwykłych kolegów. Nie przeszkadzało ani im, ani jej że dzieli ich 10 lat różnicy.
Niall usiadł z tyłu, razem z Julią, a ja zaczęłam prowadzić. Doskonale znałam drogę do jej domu.
-Wejdziesz? – spytała, gdy staliśmy na parkingu.
-Nie, ale następnym razem na pewno skuszę się na herbatkę i ciasteczko. – zaśmiałam się. Mała wysiadła, a Nialler przesiadł się na miejsce obok kierowcy.
-Na co ona chorowała? – spytał, gdy prowadziłam. Nie odpowiedziałam, zatrzymałam się na jakimś uboczu i dopiero wtedy zaczęłam mówić.
-Miała raka, lekarze nie dawali jej żadnych szans, ale ona codziennie wierzyła że się z tego wyleczy, że da radę. I ja to robiłam razem z nią. Uwierz mi ta dziewczynka ma w sobie tyle determinacji. Podziwiam ją, jest moim idolem. – powiedziałam, a łza spłynęła mi po policzku.
-Nie płacz. – szepnął blondyn i przybliżył się do mnie. Lekko musnął moje wargi, a gdy już wiedział, ze również chcę tego był odważniejszy. Chyba pierwszy raz czułam z kimś taką chemię.
----------------------------
Tę część dedykuję osobie, która tak mile komentowała poprzednią. Jesteś cudowna, mimo że Cię nie znam ! <3
kissonme
xx
czwartek, 19 lipca 2012
ELEANOR - CZ.5
Pojechałam do tesco po alkohol i jakieś słodycze. Wzięłam
wielki wózek i zaczęłam pakować wszystko po kolei. Ogólnie kupiłam 16 piw, 3
wódki, 5 paczek chipsów, 2 paczki popcornu i dwie puszki orzeszków. Miałam
nadzieję, że starczy na naszą ósemkę. Pani w kasie się na mnie dziwnie
popatrzyła, sprawdziła mój dowód, bo niby młodo wyglądałam. Gdy zapakowałam to
wszystko w trzy siatki, żebym tego nie rozbiła, poszłam do samochodu. Wsiadłam
do mojego czerwonego Range Rovera i pokierowałam się w stronę domu
Eleanor. Po drodze śpiewałam w samochodzie.
Gdy już byłam na miejscu z bagażnika wyciągnęłam zakupy i zadzwoniłam do drzwi,
bo były zamknięte.
-No nareszcie! – krzyknęłam, gdy dopiero po kilku minutach otworzyła mi przyjaciółka. – Masz. – wręczyłam jej jedną z siatek.
-Boże, Alice coś Ty kupiła? – spytała przyjaciółka.
-No, a co miałam przyjść z pustymi rękami? – popatrzyłam na nią dziwnie.
Poszłyśmy do salonu, gdzie chłopacy w raz z Mattie grali w twista. Moja przyjaciółka było pomiędzy Harrym, a Louisem. Jak ich zobaczyłam zaczęłam się śmiać. Wszyscy opadli na ziemię.
-Przegrałam przez Ciebie! – fuknęła niby złośliwe Matts.
-Przestań. – uśmiechnęłam się i przytuliłam do niej.
-Cześć Alice. – powiedzieli chłopacy.
-Cześć. – odpowiedziałam nieśmiało.
-Al kupiła alkohol, słodycze, więc może wy to ogarniecie? – powiedziała Eleanor.
-Jasne! – krzyknęli i już ich nie było w salonie. Z kuchni dochodziły różne odgłosy, a my rozsiadłyśmy się na kanapie.
-Już. – przyszli chłopacy, a my się zdziwiłyśmy, że tak szybko się uwinęli.
-To co chcecie? Piwo najpierw? – spytał Tomlinson.
-No, na początek. – powiedziałam.
Otworzyłam puszkę z piwem, a Liam podał mi szklankę.
-Nie dzięki, ja wolę tak. – odparłam i napiłam się łyka z puszki.
Powoli rozluźniałam się w ich towarzystwie. Widziałam, że Mattie już czuje się przy nich całkiem swobodnie i chyba wpadła oko Harremu, bo cały czas ze sobą gadali jak nakręceni.
-Pierwszy raz widzę jak nic nie mówisz. – powiedziała El w pewnym momencie.
-Zamyśliłam się. – odparłam.
-A co skupia teraz Twoje myśli zamiast alkoholu, dobrej zabawy i wyśmienitego towarzystwa? – spojrzał na mnie Lou.
-Czy mam wszystko potrzebne do wyjazdu. – powiedziałam szczerze.
-Jakiego? – zdziwili się.
-Jadę do Polski.
-Nic na nie mówiłaś. – zdziwiły się przyjaciółki.
-Co roku jeżdżę, nigdy nie robię wyjątku.
-Po co? – spytał Niall.
-Jestem pół Polką, pól Brytyjką. Moja mama pochodzi z Polski, sama tam mieszkałam przez kilka lat mojego życia. Potem przenieśliśmy się tutaj, bo tata chciał. No i lecę do Babci, a przy okazji będę pomagała w szpitalu.
-Kto by pomyślał, że twarda i niezależna Alice jest tak dobroduszna. Nie taki diabeł straszny jak go malują. – zaśmiał się Louis.
-Tomlinson nie przeginaj. – rzuciłam w niego poduszką i również się zaśmiałam.
-Na ile lecisz? – spytały dziewczyny.
-Zostanę do końca sierpnia, we wrześniu będę tutaj i tyle. – powiedziała i znowu napiłam się piwa.
-I sądzisz, ze my wytrzymamy bez Ciebie półtora miesiąca? – krzyknęły.
-Jedźcie ze mną. – powiedziałam całkiem poważnie.
-A co miałybyśmy tam robić?
-Być ze mną? – spojrzałam na nie dziwnie.
-A co Twoja babcia na to? – spytała trzeźwo Eleanor.
-Ciągle mi powtarza, abym wreszcie nie przyjeżdżała sama jak palec.
-No to jedziemy! – krzyknęły dziewczyny, a ja się zaśmiałam.
-Eleanor jak Ty sobie to wyobrażasz? – spytał nagle Louis.
-Spokojnie, wy jak chcecie też możecie jechać. – powiedziałam.
-Jesteś już pijana po jednym piwie? – popatrzył na mnie Niall, a ja wybuchłam śmiechem.
-Nie, ale to może być ciekawe doświadczenie. To co jedziemy wszyscy w ósemkę? Przepraszam w dziewiątkę, bo jeszcze jest dziewczyna Liama. – powiedziałam miło.
-Nie wiem czy Ci czegoś dosypali, ale jesteś najlepsza na świecie! – krzyknął Louis i mnie przytulił.
-Ej! - krzyknęła Eleanor.
-Tak, zaraz po El jesteś najlepsza. – przytulił mnie mocniej, a ja ledwo oddychałam.
-Dobra już mnie puść. To nie znaczy, że jesteśmy jakimiś wielkimi przyjaciółmi. – opanowałam sytuację.
-I tak wiem, że któremuś z nas się nie oprzesz. Spójrz mamy, aż trzech wolnych kandydatów. Chociaż nie, Harry jest już zajęty przez Mattie, więc zostaje Ci Zayn, albo Niall. – powiedział. Harry z Matts zrobili się purpurowi na twarzy co wywołało u reszty śmiech.
-Nie zapędzaj się. Na razie jestem szczęśliwą singielką. – zaśmiałam się.
-Szczęśliwą? – spojrzały na mnie przyjaciółki, one wiedziały o moim poprzednim, bolesnym rozstaniu, które jeszcze do nie dawna opłakiwałam.
-Tak, bo czego potrzeba mi więcej niż dwie wspaniałe przyjaciółki? – popatrzyłam na nie, a one mnie przytuliły.
-I zapomniałaś dodać 5 mega przystojnych, seksownych kolegów. – dodał Zayn.
-Tak to też. – poczochrałam go po włosach. – Nie gniewaj się, jest dobrze. – powiedziałam łagodnie.
-Przecież ja nic nie mówię. – odparł.
-Ale widzę po Twojej minie, że zaraz mnie udusisz. – zaśmiałam się.
-No dobra, ale na serio dobrze wyglądam?
-Yhym, jak zawsze. – odpowiedziała za mnie Mattie.
-To co idźcie po wódkę, bo mam ochotę na coś mocniejszego. – powiedział Niall.
-Zgadzam się z niebieskookim. – odparłam.
-Dlaczego każdy zawsze mówi o moich oczach? – spojrzał na mnie błagalnie.
-Może dlatego, że miliony dziewczyn na świecie szaleje za nimi? – odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie.
Wyszło tak, ze Blondyn razem z Zaynem poszli do kuchni, przynieśli kieliszki, dwie butelki wódki i dwie butelki coli.
Porozlewali do kieliszków i zaczęliśmy pić. Szło nam całkiem dobrze, już po pół godzinie nie było półtorej butelki alkoholu, a ja czułam, że cały pokój wiruje mi przed oczyma.
-Zagrajmy w makao. Przegrany będzie miał jakąś karę. – powiedziała całkiem pijana Mattie.
Wszyscy się zgodzili, El wyciągnęła dwie talie kart i zaczęliśmy grę. Pierwszy przegrał Lou, który musiał biegać nago wokół domu. Potem Harry, który musiał zatańczyć przed nami taniec erotyczny. Dalej nie pamiętam, bo urwał mi się film.
Obudziłam się w pokoju El, na jej wielkim łóżku, byłam w samym staniku i majtkach. Obok mnie leżały przyjaciółki i były jeszcze w głębokim śnie. Strasznie mnie suszyło, więc postanowiłam iść do kuchni po coś do picia. Moja głowa pękała. Na dole było pełno śmieci, puste puszki i butelki. Poszłam do kuchni, wyciągnęłam z lodówki wodę i zaczęłam ją pić. Spojrzałam w międzyczasie na zegarek, była 12.
-O już wstałaś? – do kuchni wszedł Niall.
-Yhym. – powiedziałam odkładając wodę. On zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu, a ja dopiero teraz uświadomiłam sobie, że jestem w samej bieliźnie.
-Yy ja już pójdę. – odparłam zażenowana i poszłam na górę.
-Nie krępuj się. Harry chodzi zawsze nagi. – krzyknął Blondyn. Muszę przyznać, że on też ma całkiem świetne ciało. Był tak jak ja w samej bieliźnie i mogłabym schrupać takie ciasteczko. Poszłam do łazienki, ogarnęłam się, potem ubrałam. Dziewczyny się obudziły, zaczęły robić pobudkę chłopakom, a ja zajęłam się sprzątaniem na dole. Wzięłam wielki worek na śmieci i wrzucałam po kolei puszki, papierki i wiele innych. Potem reszta dołączyła, aby mi pomóc. Cóż muzę przyznać, ze nie są tacy źli. Hmm… ciekawe jak będą wyglądały nasze wakacje. Na pewno nie będzie tak źle.
-No nareszcie! – krzyknęłam, gdy dopiero po kilku minutach otworzyła mi przyjaciółka. – Masz. – wręczyłam jej jedną z siatek.
-Boże, Alice coś Ty kupiła? – spytała przyjaciółka.
-No, a co miałam przyjść z pustymi rękami? – popatrzyłam na nią dziwnie.
Poszłyśmy do salonu, gdzie chłopacy w raz z Mattie grali w twista. Moja przyjaciółka było pomiędzy Harrym, a Louisem. Jak ich zobaczyłam zaczęłam się śmiać. Wszyscy opadli na ziemię.
-Przegrałam przez Ciebie! – fuknęła niby złośliwe Matts.
-Przestań. – uśmiechnęłam się i przytuliłam do niej.
-Cześć Alice. – powiedzieli chłopacy.
-Cześć. – odpowiedziałam nieśmiało.
-Al kupiła alkohol, słodycze, więc może wy to ogarniecie? – powiedziała Eleanor.
-Jasne! – krzyknęli i już ich nie było w salonie. Z kuchni dochodziły różne odgłosy, a my rozsiadłyśmy się na kanapie.
-Już. – przyszli chłopacy, a my się zdziwiłyśmy, że tak szybko się uwinęli.
-To co chcecie? Piwo najpierw? – spytał Tomlinson.
-No, na początek. – powiedziałam.
Otworzyłam puszkę z piwem, a Liam podał mi szklankę.
-Nie dzięki, ja wolę tak. – odparłam i napiłam się łyka z puszki.
Powoli rozluźniałam się w ich towarzystwie. Widziałam, że Mattie już czuje się przy nich całkiem swobodnie i chyba wpadła oko Harremu, bo cały czas ze sobą gadali jak nakręceni.
-Pierwszy raz widzę jak nic nie mówisz. – powiedziała El w pewnym momencie.
-Zamyśliłam się. – odparłam.
-A co skupia teraz Twoje myśli zamiast alkoholu, dobrej zabawy i wyśmienitego towarzystwa? – spojrzał na mnie Lou.
-Czy mam wszystko potrzebne do wyjazdu. – powiedziałam szczerze.
-Jakiego? – zdziwili się.
-Jadę do Polski.
-Nic na nie mówiłaś. – zdziwiły się przyjaciółki.
-Co roku jeżdżę, nigdy nie robię wyjątku.
-Po co? – spytał Niall.
-Jestem pół Polką, pól Brytyjką. Moja mama pochodzi z Polski, sama tam mieszkałam przez kilka lat mojego życia. Potem przenieśliśmy się tutaj, bo tata chciał. No i lecę do Babci, a przy okazji będę pomagała w szpitalu.
-Kto by pomyślał, że twarda i niezależna Alice jest tak dobroduszna. Nie taki diabeł straszny jak go malują. – zaśmiał się Louis.
-Tomlinson nie przeginaj. – rzuciłam w niego poduszką i również się zaśmiałam.
-Na ile lecisz? – spytały dziewczyny.
-Zostanę do końca sierpnia, we wrześniu będę tutaj i tyle. – powiedziała i znowu napiłam się piwa.
-I sądzisz, ze my wytrzymamy bez Ciebie półtora miesiąca? – krzyknęły.
-Jedźcie ze mną. – powiedziałam całkiem poważnie.
-A co miałybyśmy tam robić?
-Być ze mną? – spojrzałam na nie dziwnie.
-A co Twoja babcia na to? – spytała trzeźwo Eleanor.
-Ciągle mi powtarza, abym wreszcie nie przyjeżdżała sama jak palec.
-No to jedziemy! – krzyknęły dziewczyny, a ja się zaśmiałam.
-Eleanor jak Ty sobie to wyobrażasz? – spytał nagle Louis.
-Spokojnie, wy jak chcecie też możecie jechać. – powiedziałam.
-Jesteś już pijana po jednym piwie? – popatrzył na mnie Niall, a ja wybuchłam śmiechem.
-Nie, ale to może być ciekawe doświadczenie. To co jedziemy wszyscy w ósemkę? Przepraszam w dziewiątkę, bo jeszcze jest dziewczyna Liama. – powiedziałam miło.
-Nie wiem czy Ci czegoś dosypali, ale jesteś najlepsza na świecie! – krzyknął Louis i mnie przytulił.
-Ej! - krzyknęła Eleanor.
-Tak, zaraz po El jesteś najlepsza. – przytulił mnie mocniej, a ja ledwo oddychałam.
-Dobra już mnie puść. To nie znaczy, że jesteśmy jakimiś wielkimi przyjaciółmi. – opanowałam sytuację.
-I tak wiem, że któremuś z nas się nie oprzesz. Spójrz mamy, aż trzech wolnych kandydatów. Chociaż nie, Harry jest już zajęty przez Mattie, więc zostaje Ci Zayn, albo Niall. – powiedział. Harry z Matts zrobili się purpurowi na twarzy co wywołało u reszty śmiech.
-Nie zapędzaj się. Na razie jestem szczęśliwą singielką. – zaśmiałam się.
-Szczęśliwą? – spojrzały na mnie przyjaciółki, one wiedziały o moim poprzednim, bolesnym rozstaniu, które jeszcze do nie dawna opłakiwałam.
-Tak, bo czego potrzeba mi więcej niż dwie wspaniałe przyjaciółki? – popatrzyłam na nie, a one mnie przytuliły.
-I zapomniałaś dodać 5 mega przystojnych, seksownych kolegów. – dodał Zayn.
-Tak to też. – poczochrałam go po włosach. – Nie gniewaj się, jest dobrze. – powiedziałam łagodnie.
-Przecież ja nic nie mówię. – odparł.
-Ale widzę po Twojej minie, że zaraz mnie udusisz. – zaśmiałam się.
-No dobra, ale na serio dobrze wyglądam?
-Yhym, jak zawsze. – odpowiedziała za mnie Mattie.
-To co idźcie po wódkę, bo mam ochotę na coś mocniejszego. – powiedział Niall.
-Zgadzam się z niebieskookim. – odparłam.
-Dlaczego każdy zawsze mówi o moich oczach? – spojrzał na mnie błagalnie.
-Może dlatego, że miliony dziewczyn na świecie szaleje za nimi? – odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie.
Wyszło tak, ze Blondyn razem z Zaynem poszli do kuchni, przynieśli kieliszki, dwie butelki wódki i dwie butelki coli.
Porozlewali do kieliszków i zaczęliśmy pić. Szło nam całkiem dobrze, już po pół godzinie nie było półtorej butelki alkoholu, a ja czułam, że cały pokój wiruje mi przed oczyma.
-Zagrajmy w makao. Przegrany będzie miał jakąś karę. – powiedziała całkiem pijana Mattie.
Wszyscy się zgodzili, El wyciągnęła dwie talie kart i zaczęliśmy grę. Pierwszy przegrał Lou, który musiał biegać nago wokół domu. Potem Harry, który musiał zatańczyć przed nami taniec erotyczny. Dalej nie pamiętam, bo urwał mi się film.
Obudziłam się w pokoju El, na jej wielkim łóżku, byłam w samym staniku i majtkach. Obok mnie leżały przyjaciółki i były jeszcze w głębokim śnie. Strasznie mnie suszyło, więc postanowiłam iść do kuchni po coś do picia. Moja głowa pękała. Na dole było pełno śmieci, puste puszki i butelki. Poszłam do kuchni, wyciągnęłam z lodówki wodę i zaczęłam ją pić. Spojrzałam w międzyczasie na zegarek, była 12.
-O już wstałaś? – do kuchni wszedł Niall.
-Yhym. – powiedziałam odkładając wodę. On zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu, a ja dopiero teraz uświadomiłam sobie, że jestem w samej bieliźnie.
-Yy ja już pójdę. – odparłam zażenowana i poszłam na górę.
-Nie krępuj się. Harry chodzi zawsze nagi. – krzyknął Blondyn. Muszę przyznać, że on też ma całkiem świetne ciało. Był tak jak ja w samej bieliźnie i mogłabym schrupać takie ciasteczko. Poszłam do łazienki, ogarnęłam się, potem ubrałam. Dziewczyny się obudziły, zaczęły robić pobudkę chłopakom, a ja zajęłam się sprzątaniem na dole. Wzięłam wielki worek na śmieci i wrzucałam po kolei puszki, papierki i wiele innych. Potem reszta dołączyła, aby mi pomóc. Cóż muzę przyznać, ze nie są tacy źli. Hmm… ciekawe jak będą wyglądały nasze wakacje. Na pewno nie będzie tak źle.
poniedziałek, 16 lipca 2012
piątek, 13 lipca 2012
ELEANOR - CZ. 4
Usiadłam
na kanapie w salonie, okryłam się kocem i zaczęłam jeść lody. Włączyłam telewizor
i oglądałam jakieś denne seriale. Nie miałam pojęcia o co chodzi w fabule, ale
mało mnie to obchodziło. Chciałam po prostu czymś zająć myśli, co nie
wychodziło mi najlepiej. Zastanawiałam się czy to, ze nie trawię Louisa, może
znowu popsuć moją relację z Eleanor. Tylko teraz nie była by to wina jej, tylko
moja. Nagle usłyszałam, że ktoś dzwoni do moich drzwi. Chciała udawać, że mnie
nie ma w domu, w końcu rolety na dole były zasłonięte, a światła pogaszone, ale
ktoś nie dawał za wygraną. Dzwonił i dzwonił, aż wreszcie zwlekłam się z kanapy
i otworzyłam. Przede mną stał Lou.
-Możemy pogadać? – spytał.
-Hmm, mamy o czym? – ugryzłam się w język, ale za późno.
-Tak. – odpowiedział stanowczo.
-Okej, to wejdź. – otworzyłam szerzej drzwi.
-Możemy tutaj? – wskazał na bujaną huśtawkę na moim ganku.
-Jak chcesz. – powiedziałam i zamknęłam drzwi. Usiedliśmy, czekałam aż coś powie.
-Wiem dlaczego mnie nie lubisz i uwierz mi naprawdę Cię rozumiem, ale z drugiej strony postaraj się też zrozumieć mnie, chłopaków, Dan i El. Wszyscy jesteśmy gwiazdami show - biznesu, nie zawsze mamy czas dla innych, zwłaszcza dla rodziny i przyjaciół. Dlatego zawsze trzymamy się razem. Jest tak, że my mamy trasę, a dziewczyny do nas dołączają, bo o każdy związek trzeba dbać.
-Chcesz mi powiedzieć, że to, ze nie jesteśmy z show – biznesu to znaczy, że jesteśmy gorsze? – spytałam po chwili.
-Nie to miałem na myśli. – zaśmiał się. – Chodziło mi o to, że przez to łatwiej jest nam znaleźć czas dla siebie.
-Aha. – powiedziałam.
-Więc zapanuje między nami zgoda? – spytał.
Popatrzyłam na niego i pierwszy raz w życiu pomyślałam, że może być sympatyczny.
-Hmm no dobra, ale nie myśl, że wielcy z nas przyjaciele. Po prostu jesteś chłopakiem mojej przyjaciółki, a ja jestem dla Ciebie przyjaciółką Twojej dziewczyny. – odparłam.
-Dobra. – zaśmiał się. – Mam nadzieję, ze dla Dan i chłopaków też będziesz miła.
-A czy ja kiedykolwiek w życiu byłam dla kogoś nie miła? – zaśmiałam się.
-Nie no oczywiście, że nie. – zawtórował mi śmiechem.
-Dobra późno już, a naprawdę jestem zmęczona. – wstałam z huśtawki.
-Jasne, do zobaczenia. – powiedział.
Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Chwilę tak postałam i poszłam do siebie do pokoju. Wzięłam mojego laptopa na kolana i go włączyłam. Wpisałam hasło na gadu, skype, potem fb, tt i najnowsze plotki. Nagle zamarłam. Zobaczyłam swoje zdjęcie i Louisa z podpiskiem „Czyżby przyjaciółka Eleanor Calder odbijała jej chłopaka Louisa Tomlinsona z One Direction?”. Przeczytałam te brednie i były zdjęcia nie, gdy na początku siedzieliśmy z grobowymi minami, tylko dopiero wtedy, gdy się śmialiśmy. Zadzwoniłam szybko do El, aby jej to wyjaśnić.
-To nie prawda. Błagam uwierz mi. – zaczęłam nie dając Eleanor dojść do głosu.
-Widziałam. – zaśmiała się.
-Ty się śmiejesz? Tam piszą, że odbijam Ci chłopaka, a Ty zamiast się na mnie wkurzać śmiejesz się? – spytałam zdezorientowana.
-To normalne, że piszą takie głupoty. Ważne, że ja wiem, że Ty nic takiego byś nie zrobiła ani Lou.
-Uff. Już myślałam, że będziesz na mnie zła. – powiedziałam z ulgą.
-Ufam Ci. – odparła. – Ale tak z ciekawości, to co Louis robił u Ciebie? – słyszałam w jej głosie nutkę ciekawości.
-Musieliśmy wyjaśnić sobie kilka spraw. – powiedziałam.
-Dobrze, nie wnikam jakich, ale dacie radę się dogadać? – spytała.
-Chyba miałaś na myśli czy ja dam radę się z nim dogadać, bo on jest bardzo przyjazny. – powiedziałam.
-Co ?! – zdziwiła się. – Ty to mówisz? Przecież jeszcze kilka godzin temu go nienawidziłaś.
-Powiedzmy, że może go trochę polubiłam, ale bez szaleństw. – odparłam do słuchawki.
-To może przyjedziesz teraz do nas? Jest Matts i reszta. Poznasz ich bliżej. – powiedziała przyjaciółka.
-A mam jakiś inny wybór? – zaśmiałam się.
-Nie! – krzyknęli wszyscy.
-Aha, rozumiem, ze dałaś na głośno mówiący.
-Tylko na końcówkę naszej rozmowy. Kocham Cię. – powiedziała.
-Ja Ciebie też. – zaśmiałam się i rozłączyłam. Cóż trzeba się ogarnąć i jechać.
-Możemy pogadać? – spytał.
-Hmm, mamy o czym? – ugryzłam się w język, ale za późno.
-Tak. – odpowiedział stanowczo.
-Okej, to wejdź. – otworzyłam szerzej drzwi.
-Możemy tutaj? – wskazał na bujaną huśtawkę na moim ganku.
-Jak chcesz. – powiedziałam i zamknęłam drzwi. Usiedliśmy, czekałam aż coś powie.
-Wiem dlaczego mnie nie lubisz i uwierz mi naprawdę Cię rozumiem, ale z drugiej strony postaraj się też zrozumieć mnie, chłopaków, Dan i El. Wszyscy jesteśmy gwiazdami show - biznesu, nie zawsze mamy czas dla innych, zwłaszcza dla rodziny i przyjaciół. Dlatego zawsze trzymamy się razem. Jest tak, że my mamy trasę, a dziewczyny do nas dołączają, bo o każdy związek trzeba dbać.
-Chcesz mi powiedzieć, że to, ze nie jesteśmy z show – biznesu to znaczy, że jesteśmy gorsze? – spytałam po chwili.
-Nie to miałem na myśli. – zaśmiał się. – Chodziło mi o to, że przez to łatwiej jest nam znaleźć czas dla siebie.
-Aha. – powiedziałam.
-Więc zapanuje między nami zgoda? – spytał.
Popatrzyłam na niego i pierwszy raz w życiu pomyślałam, że może być sympatyczny.
-Hmm no dobra, ale nie myśl, że wielcy z nas przyjaciele. Po prostu jesteś chłopakiem mojej przyjaciółki, a ja jestem dla Ciebie przyjaciółką Twojej dziewczyny. – odparłam.
-Dobra. – zaśmiał się. – Mam nadzieję, ze dla Dan i chłopaków też będziesz miła.
-A czy ja kiedykolwiek w życiu byłam dla kogoś nie miła? – zaśmiałam się.
-Nie no oczywiście, że nie. – zawtórował mi śmiechem.
-Dobra późno już, a naprawdę jestem zmęczona. – wstałam z huśtawki.
-Jasne, do zobaczenia. – powiedział.
Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Chwilę tak postałam i poszłam do siebie do pokoju. Wzięłam mojego laptopa na kolana i go włączyłam. Wpisałam hasło na gadu, skype, potem fb, tt i najnowsze plotki. Nagle zamarłam. Zobaczyłam swoje zdjęcie i Louisa z podpiskiem „Czyżby przyjaciółka Eleanor Calder odbijała jej chłopaka Louisa Tomlinsona z One Direction?”. Przeczytałam te brednie i były zdjęcia nie, gdy na początku siedzieliśmy z grobowymi minami, tylko dopiero wtedy, gdy się śmialiśmy. Zadzwoniłam szybko do El, aby jej to wyjaśnić.
-To nie prawda. Błagam uwierz mi. – zaczęłam nie dając Eleanor dojść do głosu.
-Widziałam. – zaśmiała się.
-Ty się śmiejesz? Tam piszą, że odbijam Ci chłopaka, a Ty zamiast się na mnie wkurzać śmiejesz się? – spytałam zdezorientowana.
-To normalne, że piszą takie głupoty. Ważne, że ja wiem, że Ty nic takiego byś nie zrobiła ani Lou.
-Uff. Już myślałam, że będziesz na mnie zła. – powiedziałam z ulgą.
-Ufam Ci. – odparła. – Ale tak z ciekawości, to co Louis robił u Ciebie? – słyszałam w jej głosie nutkę ciekawości.
-Musieliśmy wyjaśnić sobie kilka spraw. – powiedziałam.
-Dobrze, nie wnikam jakich, ale dacie radę się dogadać? – spytała.
-Chyba miałaś na myśli czy ja dam radę się z nim dogadać, bo on jest bardzo przyjazny. – powiedziałam.
-Co ?! – zdziwiła się. – Ty to mówisz? Przecież jeszcze kilka godzin temu go nienawidziłaś.
-Powiedzmy, że może go trochę polubiłam, ale bez szaleństw. – odparłam do słuchawki.
-To może przyjedziesz teraz do nas? Jest Matts i reszta. Poznasz ich bliżej. – powiedziała przyjaciółka.
-A mam jakiś inny wybór? – zaśmiałam się.
-Nie! – krzyknęli wszyscy.
-Aha, rozumiem, ze dałaś na głośno mówiący.
-Tylko na końcówkę naszej rozmowy. Kocham Cię. – powiedziała.
-Ja Ciebie też. – zaśmiałam się i rozłączyłam. Cóż trzeba się ogarnąć i jechać.
wtorek, 10 lipca 2012
ELEANOR - CZ.3
kilka dni później
Postanowiłam dać szansę Eleanor. Nie tylko jak, Matts też. Pojechałyśmy do niej do domu. Zapukałyśmy do jej drzwi. Po chwili otworzyła. Nie widziałam przed sobą El, którą znałam. Tamta była radosna, uśmiechnięta, energiczna, a teraz przed nami stała smutna, szara, ponura dziewczyna.
-Przyszłyście mnie dołować? Wiem, jestem beznadziejna. - powiedziała i zaciągnęła nosem.
-Nie smuć się. Jesteśmy Twoimi przyjaciółkami i pomożemy Ci. - powiedziałam.
-Słucham? - zrobiła wielkie oczy.
-No co się tak patrzysz? Nie umiemy się na Ciebie gniewać, bez Ciebie to już nie to samo. - odparła uśmiechnięta Mattie.
El wpuściła nas do środka i usiadłyśmy u niej na kanapie.
-Nie mogę w to uwierzyć. - powiedziała i się rozpłakała.
-Kompletnie Cię nie rozumiem. Płaczesz jak nas nie ma, jak przyszłyśmy. Kobieto zdecyduj się! - zaśmiałam się i mocno ją przytuliłam. - Wiem, że przez ostatnie dni byłam zimną suką, ale ... - tu Eleanor mi przerwała.
-Nie jesteś suką!
-Daj mi dokończyć. Ale po prostu wiesz jaka jestem, znasz mnie przecież, więc nie muszę Ci tego tłumaczyć.
-To co dziewczyny? Oglądamy coś czy idziemy na imprezę? - spytała Mattie. - A nie, Ty nie możesz po wypadku. Tak więc zostaniemy u Ciebie i pooglądamy jakiś film.
El popatrzyła się na nią dziwnie, a ja razem z nią.
-No co się tak patrzycie? Tak wiem El, wprosiłam się na chama, ale cóż takie są przyjaciółki. - zaczęła grzebać coś w biblioteczce.
-Nie o to chodzi. Po prostu cieszę się, że znów ze mną jesteście. - wyciągnęła ręce do grupowego uścisku. Przytuliłyśmy się we trójkę i trwałyśmy tak długą chwilę.
-Dobra oglądamy Dirty Dancing po raz enty. - zakomunikowała Matts. - El, masz popcorn?
-Jasne zaraz zrobię.
-Siadaj, nie możesz się przemęczać. Ja to zrobię. - powstrzymałam ją.
-Przestań już jestem zdrowa. Nic mi się nie stanie. - uśmiechnęła się.
-Chcesz znowu wylądować w szpitalu? - pogroziłam jej palcem.
-Dobra, dobra. Już siadam i czekam aż Ty to zrobisz. - powiedziała.
Poszłam do kuchni, zrobiłam popcorn, nic nie spaliłam, więc było dobrze. Usiadłyśmy z dziewczynami na kanapie, tak jak to zawsze robiłyśmy i skupiałyśmy się na filmie. Jak zwykle śmiałyśmy się do łez, a potem rzucałyśmy pozostałościami po popcornie.
-Co ja tu widzę? - nagle usłyszałyśmy jakiś męski głos.
-Louis! - uradowała się El i podeszła się z nim przywitać.
-No teraz oficjalnie chciałabym Ci przedstawić, moje dwie najlepsze przyjaciółki, Alice i Mattie. - powiedziała do niego. - No, a Wy poznajcie mojego chłopaka, Louisa. - zwróciła się do nas.
-Cześć. - odparłam oschle, choć starłam się być miła, ale po prostu nie trawiłam kolesia.
-Hej. - powiedziała mile Matts. Ona umiała być przyjazna, ja niekoniecznie.
-Cieszę się, że was poznałem. El mi tak dużo o was opowiadała. - powiedział.
-Nam o Tobie wcale. - odparłam.
-Al! - szturchnęła mnie Mattie.
-No co? Powiedziałam prawdę, prawda? - popatrzyłam na El, której zrobiło się głupio.
-Tak. - powiedziała po chwili.
-Przepraszam, ale muszę już lecieć. - zaczęłam się zbierać.
-Tak szybko? - spytała Eleanor.
-Niestety, ale wpadnę jeszcze do Ciebie. - uśmiechnęłam się.
-Powiedz prawdę, nigdy nie kłamiesz. Masz coś do Louisa? Co Ci w nim nie odpowiada? - zaatakowała mnie.
-Szczerze? Nic, ale po prostu to dla mnie za dużo jak na jeden dzień. Ja po prostu muszę się oswoić z tą myślą, że muszę trawić kogoś, przez kogo prawie straciłam najlepszą przyjaciółkę. - powiedziałam i wyszłam. Czułam jak moje policzki są całe we łzach. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do siebie. Czy ja na prawdę nie potrafię nigdy, nikomu odpuścić?!
sobota, 7 lipca 2012
X - FACTOR - CZ. 3
4 lata później
Dziś już jestem 20-latką. Mam na głowie studia, pracę w gazecie i 4-letniego brata. Rok temu w wypadku samochodowym zginęli moi rodzice. Musiałam się szybko pozbierać ze względu na Liama. Mieszkał ze mną, ale bardzo pomagała mi babcia. Chciała nawet go wziąć do siebie, ale wolałam, aby został w domu, bo zna go od dziecka. Sąd też się zgodził, ale co jakiś czas ktoś nas kontroluje. Moja przyjaciółka Mattie też mi bardzo pomogła. Dzięki niej się nie załamałam. Każdą wolną chwilę poświęcałam Liamowi.
Dziś musiałam go wziąć na jakąś galę, bo miałam napisach o niej artykuł. Moja babcia musiała zostać w X-Factor, Matts miała zawody, a opiekunka się rozchorowała. Ubrałam go w rurki, białą koszulę, muszkę i szelki, Wyglądał bajecznie. Ja założyłam beżową sukienkę, szpilki pod kolor, rozpuściłam swoje długie, kręcone włosy, makijaż miałam delikatny, zaledwie tusz, kreska eyelinerem no i oczywiście podkład, ale to oczywiste.
-Idziemy jus? - spytał mój mały skarb.
-Tak kochanie - uśmiechnęłam się.
Wyszliśmy z domu i wsadziłam go do samochodu. Zapięłam dobrze w foteliku, a potem usiadłam na miejscu kierowcy.
-Cemu musę siedzieć w tym cymś?! - mówił zdenerwowany. Chciało mi się śmiać przez to jego plenienie.
-Bo jesteś malutki. - odpowiedziałam.
-Wcale nie! Jestem jus duuuuzy. - powiedział.
-Dobrze, dobrze. - przytknęłam i się zaśmiałam.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, z trudem znalazłam miejsce, aby zaparkować samochód. Wyciągnęłam mojego małego kawalera z fotelika i pokierowaliśmy się w stronę wejścia.
-A to Twój narzeczony? - zaśmiał się ochroniarz.
-Jasne. - popatrzyłam na Liama.
-No ja ją pilnuje. - powiedział dumnie mój brat.
Ochroniarz kucnął do niego i powiedział niby szeptem:
-To uważaj, żeby nikt Ci takiej ładnej dziewczyny sprzed nosa nie zabrał, bo jest na czym oko zawiesić.
Zaczerwieniłam się na te słowa. Weszliśmy do środka, było mnóstwo ludzi. Usiadłam przy stoliku, przy którym siedział fotograf z naszej gazety. Mieliśmy się spotkać na miejscu.
-Hej Alice. - powiedział. - Dobrze, że jesteś. Mają być tu największe sławy. Justin Bieber, The Wanted, Selena Gomez, One Direction .... - mówił dalej, ale ja go nie słuchałam. Pamiętam jak 1D byli jeszcze w X-Factor, jak kilka lat temu grałam z nimi w piłkę, spotkaliśmy się w prawdzie kilka razy, ale nic z tego. Niall wpadł mi w oko, ale teraz przecież jest sławny i może mieć każdą.
-Musę siusiu. - powiedział Liam.
-Dobra, chodź poszukamy toalety. - odparłam i złapałam go za rękę. - Chodź na ręce, bo się tu zgubisz. - mały wskoczył od razu w moje ramiona. Szłam, aż nagle ktoś na mnie wpadł. - Uważaj, ja tu z dzieckiem idę! - krzyknęłam.
-Przepraszam. - usłyszałam znajomy głos. To Niall. -Hej, a czy my się przypadkiem nie znamy?
-Znamy się, Alice, nie pamiętasz? - uśmiechnęłam się.
-Jasne, że tak! Boże, ale się zmieniłaś, wyładniałaś. Chociaż nie, zawsze byłaś ładna. A masz dalej tego kolczyka? W ogóle to Twój synek? Słodki. - mówił jak katarynka.
-Tak mam. - uśmiechnęłam się i było widać, dwie małe kuleczki. - Dziękuję za te komplementy. I to nie jest mój synek, to mój brat.
-Wzięłaś go ze sobą? Dobra siostra z Ciebie.
-Jestem tu z Al, dlatego, że moja mama z tatusiem są w niebie i patsą na nas z góry, a dziś nie miał kto ze mną zostać. - powiedział mądrze Liam. Aż stanęła mi gula w gardle.
-Przepraszam. - powiedział smutno.
-Nie szkodzi. Śpieszymy się, Liam chce do toalety.
-Może przysiądziecie się do nas? Tam jest nasz stolik. - wskazał na czterech chłopaków.
-Nie chcę przeszkadzać, a po za tym jestem tu, bo muszę napisać o tym artykuł.
-Nie daj się prosić, będę czekał. - odparł i odszedł. Po kilku minutach znaleźliśmy toaletę, Liam załatwił potrzebę i wróciłam do stolika przy którym siedział Josh, fotograf.
-Idę do One Direction. - powiedziałam, nie tłumacząc się. Nie chciałam z nim siedzieć, bo strasznie się do mnie przywalał.
-Jestem. - powiedziałam do chłopaków.
-Cześć Al. Nie wierzyłem, że Cię jeszcze kiedyś spotkam. - powiedział Harry. - Wow, jesteś piękna. - popatrzył mi w oczy.
-Oj nie przesadzaj. Poznajcie mojego brata, Liama. - wskazałam na malucha, który mocno ściskał moją rękę.
-Cześc mały. - powiedział Liam, który był uśmiechnięty, że mój brat nosi jego imię.
-Jestem duzy ! - odpowiedział bojowo mój skarb.
-Tak masz rację. I pewnie chcesz poznać nowych wujków. - powiedział Louis. - No więc ja jestem wujek Lou, ten najlepszy. - powiedział, biorąc Liamka na kolana. - To jest wujek Harry, tam koło Twojej pięknej siostry siedzi Niall. - ja zrobiłam buraka. - Ten z tą dziwną fryzurą to wujek Zayn, a tu jest wujek Liam.
-Mas tak samo na imię jak ja! - powiedział do Liama mój brat.
-No! - zaśmiał się.
Atmosfera była przekomiczna, a gala nieco nudna. Po trzech godzinach mój Liamek był zmęczony, usnął mi na ramieniu.
-Słodko wygląda jak śpi. - powiedział cicho Lou.
-Jest cały słodki i cały mój. - uśmiechnęłam się. - Strasznie mi się nudzi.
-Zaraz ma być koniec. - zapewnił mnie Niall.
Miał rację, po chwili wszystko się skończyło, ludzie zaczęli się rozchodzić.
-Może Cię podwieziemy? - spytał Blondyn, gdy oboje kierowaliśmy się do wyjścia. Nie wiem gdzie wywiało resztę.
-Jestem samochodem. - uśmiechnęłam się trzymając dalej brata na rękach.
-To może wpadłabyś nawet teraz do nas? Na herbatę czy coś? - zachęcał mnie.
-Nie, muszę położyć małego, ale jak chcesz możesz jechać ze mną to się napijemy czegoś u mnie w domu.
-Okej, napisze chłopakom i możemy jechać. - powiedział uradowany.
Poszliśmy do mojego samochodu, zapięłam znowu Liamka w fotelu i usiadłam na miejscu kierowcy.
-Zastępujesz mu mamę, wiesz o tym? - powiedział po chwili Niall.
-Wiem, ale on wie, że mama jest w niebie razem z tatą.
-Podziwiam Cię, jesteś wielka. - odparł.
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
Przez całą drogę czułam jego wzrok na sobie.
Zatrzymaliśmy się pod domem. Wysiadłam i pokierowałam się do tyłu samochodu, aby wziąć brata.
-Może ja go wezmę? - spytał Nialler.
-Nie, ale wyciąg klucze od domu, są w mojej torebce. - podałam mu ją. Wzięłam delikatnie Liamka na ręce, zamknęłam samochód i weszliśmy do domu.
-Usiądź w kuchni, rozgość się, a ja tylko zaniosę go na górę. - powiedziałam szeptem.
W pokoju Liamka ściągnęłam mu ubranka i ubrałam w piżamkę. Lekko się przebudził, gdy przykrywałam go kołdrą.
-Wies, jesteś dla mnie jak druga mama. - powiedział cichutko.
-A Ty dla mnie jesteś jak mój synek. - pocałowałam go w czółko.
-Będzies miec kiedyś dzieci?
-Hmm .. Jak znajdę sobie męża to może i będę miała, ale Ty też zawsze będziesz obecny w moim życiu.
-Znalazłaś już męza. A Niall to co? Pzecies widzę, jak na Ciebie patsy. Podobas mu się. - powiedział, a ja zrobiłam się czerwona jak burak.
-Idź już spać dziecinko. Kocham Cię. - dałam mu buziaka i wyszłam z pokoju. Zostawiłam uchylone drzwi i poszłam na dół.
-Żałuję, że przez cztery lata się nie kontaktowaliśmy. Chciałbym aby między nami coś ... - zaczął się jąkąc.
-Usłyszałeś co powiedział mój brat? Podsłuchiwałeś? - zaśmiałam się.
-No troszkę .. To jak zostanę kiedyś Twoim mężem? - spytał.
-Może. - odpowiedziałam tajemniczo, a po chwili poczułam jego usta na moich. Czułam, że wszystko idzie ku dobremu. W końcu rodzice nade mną czuwają.
środa, 4 lipca 2012
ELEANOR - CZ.2
Obudziłam się w kiepskim nastroju. Miałam kilka nieodebranych połączeń od Mattie. Zadzwoniłam do niej, odebrała od razu.
-Spotkamy się dziś? Wróciłam. - powiedziała radośnie.
-Jasne. - uśmiechnęłam się do telefonu.
-Rozmawiałam z Eleanor. Zadzwoniła do mnie. - powiedziała przyjaciółka.
-I co Ci powiedziała?
-Chciała się spotkać, powiedziałam, że się zastanowię. Pojedziesz ze mną do szpitala?
-Ja już byłam. Nie chcę mieć z Nią nic wspólnego.
-Wiem, mówiła mi o tym, płakała do słuchawki. Jestem na nią zła, ale może powinnyśmy dać jej szansę?
-Mattie Ty rób co chcesz. Ja nie chcę znowu cierpieć, tylko dla tego, że Eleanor ma taki kaprys.
-Może zacznijmy się z nią kolegować, potem pomyślimy o przyjaźni?
-Powiedziałam Ci, rób co chcesz. O której u mnie będziesz? - spytałam.
-Za godzinę. Do zobaczenia. - rzuciła przyjaciółka.
Poszłam zrobić poranną toaletę, ogarnęłam się i zeszłam na dół do kuchni.
-Pójdziesz do sklepu? - spytała mama.
-Jasne, jak Matts przyjedzie to ją wpuść. - powiedziałam. - Co mam kupić?
-Masz listę i pieniądze. - podała mi banknoty i kartkę. Włożyłam je do portfela, zapięłam swoją torebkę i wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do najbliższego marketu. Wzięłam koszyk i wyciągnęłam listę. Przechodziłam przez przeróżne półki, gdy nagle zobaczyłam, że jeden chłopak cały czas mi się przygląda. Poznałam go od razu. Był jednym z nowych przyjaciół Eleanor. Udałam, że go nie znam. Sprawdziłam czy mam wszystkie produkty i poszłam do kasy. Stał za mną i cały czas się patrzył. Sądząc po jego zakupach nie odżywiał się zbyt dobrze. Chipsy, cola, ciasteczka, same słodycze. Patrząc na niego nie wyglądał na żarłoka. Był drobnej postury, ale był przystojny. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos kasjerki.
-Żyje Pani? - pomachała mi ręką przed oczyma.
-Tak, tak, już płacę. - powiedziałam i podałam jej banknoty.
Zapakowałam wszystko do koszyka i wyszłam. Poszłam do samochodu i powoli wszystko wkładałam do bagażnika.
-Ty jesteś Alice, prawda? - usłyszałam za sobą nieznajomy głos.
Odwróciłam się i zobaczyłam tego chłopaka, który mi się przyglądał.
-Tak. - odpowiedziałam obojętnie. Zaczęłam szybciej wypakowywać zakupy.
-Dużo o Tobie słyszałem. Interesujesz się dziennikarstwem, siatkówką, nawet widziałem jeden Twój mecz. El mi pokazywała na filmie, bo nagrywała.
-No i co z tego? - byłam obojętna.
-Wiem, że nie jesteś egoistką, jesteś miła, przyjazna, zawsze komuś pomożesz.
-Nie znasz mnie. - powiedziałam, zamykając bagażnik. Pokierowałam się w stronę marketu, aby odłożyć koszyk.
-Poczekaj! Daj sobie coś powiedzieć. - krzyknął za mną.
Odwróciłam się pełna gniewu, złości, żalu, rozpaczy i wykrzyczałam prosto w jego twarz.
-Nie znasz mnie! Teraz tak mówisz jaka jestem, chociaż wcześniej nie miałeś o mnie pojęcia. Eleanor chce, abym jej wybaczyła, dlatego najpierw Louis przychodzi i prawi mi kazania, potem Ty, nawet Mattie chce jej wybaczyć. A wy nic nie rozumiecie! Jak cierpiałam, gdy nie miała dla mnie czasu, chciałam, aby była obecna na moim meczu, który był dla mnie najważniejszy, była tylko Mattie i moja rodzina. Jej zabrakło. Nie miała czasu, bo była z Wami! Ja się już nie liczyłam. Ja zawsze znajdywałam dla niej czas, bo ją kochałam jak siostrę. Teraz mam ją głęboko gdzieś. I z czystym sercem mogę Ci powiedzieć, że jej nienawidzę, mimo że była moją przyjaciółką. Ona wybrała was, więc życz jej szczęścia. - odwróciłam się, bo moje oczy były pełne łez. Wsiadłam szybko do samochodu i pojechałam do domu. Po policzkach spływało mi milion łez, ledwo kierowałam autem. Gdy dojechałam do domu, wyciągnęłam zakupy i weszłam do środka. Matts już była, bo jej samochód stał na podjeździe.
-Co się stało? - spytała mama, gdy weszłam do kuchni.
-Nic, a co miało się stać?
-Masz całe czerwone oczy od płaczu. - powiedziała przejęta Mattie.
Usiadłam przy stole i się rozpłakałam. Opowiedziałam im o sytuacji na zakupach. O tym co czuję, jaka jestem zła i rozdarta.
-Ułoży się, zobaczysz. Potrzebujecie czasu, obie. - powiedziała moja mama.
-Nie mogę uwierzyć, że tyle lat byłyśmy razem, a teraz ... - odparła smutna Mattie.
-Ja też nie. Uwierz mi .. - powiedziałam i obie z Matts poszłyśmy do mojego pokoju. No cóż są wakacje, a my będziemy się dołować.
kilka dni później
Siedziałyśmy z Mattsonem przed telewizorem jedząc lody, gdy nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Byłyśmy same, bo moi rodzice pojechali na dwutygodniowe wakacje.
-Otworzę. - wstałam z kanapy. Wyglądałam okropnie, rozczochrane włosy, rozciągnięty dres, zero makijażu. Miałam to gdzieś, z resztą nikogo ważnego się nie spodziewałam, aby wyglądać wyśmienicie. Otworzyłam drzwi i zamarłam. Przede mną stała Eleanor. Chciałam zamknąć drzwi, lecz włożyła między nie nogę.
-Porozmawiajmy. Proszę Cię, to dla mnie ważne. - powiedziała. Wpuściłam ją do środka.
-Kto to? - krzyknęła Mattie.
-Ja. - powiedziała nieśmiało Eleanor. Matts o mało co nie udławiła się lodami.
-Co Ty tu robisz? - zapytała.
-Chciałam z wami pogadać, chcę, aby było jak dawniej. - powiedziała była przyjaciółka. - Wykupiłam nawet bilety dla nas trzech na Hawaje. - wyciągnęła z torby jakieś koperty. - Patrzcie tylko my, plaża, słońce, drinki. - rozmarzyła się.
-Fajnie było? - spytała z drwiną. - Chcesz to leć, ja Ci nie wróg, ale tym gównem mnie nie przekupisz. Myślisz, że jak jesteś modelką, masz bogatego chłopaka, to nagle rzucę Ci się w ramiona? Śmieszna jesteś. Daj mi już spokój. Powiedziałam kilka dni temu, Twojemu przyjacielowi co o tym sądzę i z łaski swojej nie nasyłaj na mnie jeszcze Louisa, który był u mnie. Myślisz, że zrobi na mnie wrażenie Twój płacz? Nie, nie teraz. Może kiedyś tak, byłam miękka, ale dzięki Tobie się zmieniłam. Jestem silniejsza. - powiedziałam.
-Alice proszę, ja wiem, że źle zrobiłam, ale obiecuję Wam, że nie popełnię znowu tego błędu. - mówiła przez łzy.
Miałam coś powiedzieć, ale przerwała mi Mattie.
-Myślisz, że nam Ciebie nie brakuje? My po prostu Ci nie ufamy. Zrozum, że boimy się, że znowu nas zranisz. Ile razy obiecywałaś, że znajdziesz dla nas więcej czasu? Za każdym razem to były puste słowa. Uwierz, że chciałabym Ci wybaczyć, ale nie potrafię. Ty sobie bez nas poradzisz, Twoi przyjaciele zastąpią Ci nas. My będziemy mieć trochę gorzej, ale to już nie ważne, ważne, że mamy siebie. - zakończyła Matts. Byłam z niej dumna.
-Proszę was przemyślcie to jeszcze. Jestem teraz cały czas w domu, dzwońcie o każdej porze dnia i nocy.
-Dobra zastanowimy się, ale teraz daj nam spokój. - powiedziałam oschle.
El zaciągnęła nosem i wyszła, zostawiając koperty na stole.
-Chyba o czymś zapomniała. - wskazałam na stół.
-Nie wiem co o tym myśleć. - powiedziała Mattie. - Brakuje mi jej, ale nie chcę znowu cierpieć. Może po prostu kolegujmy się z nią, a z czasem zobaczymy jak to będzie? Ja nie chcę jej tracić, nie chcę udawać, że jej nie znam, bo wiesz, że była dla mnie ważna, dla ciebie z resztą też. I nie udawaj, że tak nie jest, bo zbyt dobrze Cię znam ..
-Może masz rację. Zobaczymy. - powiedziała i usiadłam na kanapie. Przytuliłam się do Mattie i obie siedziałyśmy tak do końca dnia.
ELEANOR - CZ.1
Jak każdego poranka siedziałam w kuchni i jadłam śniadanie. Patrzyłam w okno i jak zwykle myślałam o różnych rzeczach. Był początek wakacji, więc miałam dużo czasu. Z rozmyślań wyrwał mnie głos mamy.
-Pojedziesz dziś do niej? - spytała.
-Do kogo?
-Do Eleanor. Wiesz, że ona teraz potrzebuje Ciebie i Mattie. - mama zaczęła swoje kazanie.
-Mamo nie wtrącaj się w naszą przyjaźń! To El zdecydowała. Miała nas gdzieś, gdy jej potrzebowałyśmy. Ma teraz innych przyjaciół, którzy się nią opiekują. - powiedziałam wściekła. - Ale jak Ci tak zależy to pojadę. Chociaż nie widzę najmniejszego sensu.
-Tyle się przyjaźniłyście ... - odparła mama.
-Dobrze, że powiedziałaś w czasie przeszłym. Idę się ogarnąć i pojadę do tego szpitala. - powiedziałam wstając od stołu.
Ogarnęłam się i wsiadłam do swojego samochodu. Kupiłam po drodze jakieś czekoladki, chciałam byc miła, mimo że już się nie przyjaźnimy. Dlaczego? Od początku gimnazjum byłyśmy we trzy: ja, Matts i El. Potem byłyśmy razem w liceum no i w collage. Tylko tam coś się zepsuło. El była modelką i pewnego razu poznała Louisa. Był z One Direction. Miała dla nas coraz mnie czasu, liczył się on, a obieałyśmy sobie, że żaden facet nie zniszczy tego o nas łączy. Liczyłyśmy się dla niej, gdy miała doła z powodu jakiś kłótni z Lou. Nawet nam go nie przedstawiła ... Teraz kumplowała się z Danielle. Znałam ją z gazet, była dziewczyną innego członka One Direction, nie pamiętam którego. Nie słuchałam ich, miałam im za złe, że odebrali mi jedną z najważniejszych osób w życiu. I właśnie dziś jechałam do niej, aby zapytać się, jak się czuje, bo miała wypadek. Z tego co było wiadomo, to nic poważnego, ale musiała poleżeć kilka dni. Gdyby była Mattie nie musiałabym robić tego sama, ale akurat była na zawodach w Ohio. Stałam przed szpitalem dobre pół godziny. W końcu odważyłam się wejść. Gdyby nie rodzice El, którzy właśnie wychodzili, ochroniarz by mnie nie wpuścił. Szłam do sali 311. Nieśmiało zapukałam. Byli wszyscy. Danielle i One Direction.
-Przyszłaś .. - El się uśmiechnęła.
-Yhym .. - powiedziałam skrępowana.
-A gdzie Matts? - spytała.
-Na zawodach w Ohio. - odpowiedziałam.
-Zostawicie nas same? - zwróciła się do swoich przyjaciół.
-Jasne. - odparli i wyszli. Louis pocałował ją w czoło i szeptał jej coś do ucha i w końcu wyszedł.
-Proszę, kupiłam Twoje ulubione. - podałam jej czekoladki.
-Dziękuję. - uśmiechnęła się. - Usiądź.
Nieśmiało usiadłam na krześle obok jej łóżka.
-Tak bardzo się cieszę, żę przyszłaś. - powiedziała. - Mam nadzieję, że znowu będzie tak jak kiedyś, będziemy we trójkę, no poznacie chłopaków i Dan. Uwierz oni są niesamowici.
-Nie przyjechałam tu sama z siebie, po to by zobaczyć jak się czujesz. Mama mnie przekonała. Chciałam Ci tylko powiedzieć, że nic nie będzie tak jak dawniej. Razem z Matts byłyście na pierwszym miejscu. Teraz Ciebie na nim nie ma. Chcę zapomnieć, że w moim życiu istniał ktoś taki jak Eleanor Calder. Ty też zapomnij o mnie. Nas już nic nie łączy - mój głos zaczął się łamać. - Tyle razem przeżyłyśmy i codziennie mi Ciebie brakuje, uwierz na prawdę tak jest. - po moich policzkach spłynęła łza. - Ale nie umiem Ci wybaczyć. To za bardzo boli. - rozpłakałam się na dobre.
-Alice spróbujmy .. - powiedziała płacząc.
-Nie El. To już koniec .. Żegnaj na zawsze. - powiedziałam i wstałam z krzesła.
-Proszę Cię. Ja wiem, że was zraniłam, przepraszam. Nigdy sobie tego nie wybaczę, że was straciłam. Błagam Cię, każdy zasługuje na jeszcze jedną szansę.
-Miałaś ich wystarczająco, ale każdą zmarnowałaś. Wybacz, ale nie zmienię swojego zdania. - wyszłam z sali cała zapłakana. Oni tylko się dziwnie na mnie popatrzyli, a ja uciekłam. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu. Zamknęłam się w swoim pokoju i płakałam. Czułam się cholernie źle. Z mojego płaczu wyrwało mnie pukanie do drzwi. Przetarłam zapuchnięte oczy i otworzyłam. Przede mną stał Louis.
-Możemy pogadać? - spytał.
Bez słowa wpuściłam go do pokoju.
-Z tego co wiem, jesteś przyjaciółką El. Cały czas nam o was opowiadała, o Tobie, Mattie. Pokazywała zdjęcia. Mówiła, że za wami tęskni. Pogubiła się. Teraz cały czas płacze, powiedziała nam co jej powiedziałaś. To było niemiłe, ale rozumiem Twój gniew. Nie miej do niej pretensji tylko do mnie. To ja zajmowałem jej każdą wolną chwilę. Daj jej jeszcze jedną szansę.
-Nie chcę mi się z Tobą o tym gadać. Powiem Ci tylko tyle. Zabraliście mi moją przyjaciółkę, którą kochałam jak siostrę. - kilka łez spłynęła po moich policzkach. - Ale teraz to rozdział zamknięty. Mam nadzieję, że z Wami będzie szczęśliwa.
-Wy jej jesteście potrzebne.
-Co Matts zrobi to jej sprawa. Ja już nie chcę mieć nic wspólnego z Eleanor. Przepraszam Cię, ale jestem zmęczona. Cześć. - otworzyłam mu drzwi.
-Przemyśl to jeszcze, El do końca tygodnia będzie w szpitalu, potem w domu. - powiedział na koniec.
Czułam się strasznie, nie wiedziałam co robić. Bezsilnie opadłam na łóżko i zasnęłam.
-------------------------------
Ten imagin jest trochę inny od pozostałych. Mówi o przyjaźni, dlatego, że chciałam pokazac, że miłośc w życiu nie jest najważniejsza. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
kissonme
xx
-Pojedziesz dziś do niej? - spytała.
-Do kogo?
-Do Eleanor. Wiesz, że ona teraz potrzebuje Ciebie i Mattie. - mama zaczęła swoje kazanie.
-Mamo nie wtrącaj się w naszą przyjaźń! To El zdecydowała. Miała nas gdzieś, gdy jej potrzebowałyśmy. Ma teraz innych przyjaciół, którzy się nią opiekują. - powiedziałam wściekła. - Ale jak Ci tak zależy to pojadę. Chociaż nie widzę najmniejszego sensu.
-Tyle się przyjaźniłyście ... - odparła mama.
-Dobrze, że powiedziałaś w czasie przeszłym. Idę się ogarnąć i pojadę do tego szpitala. - powiedziałam wstając od stołu.
Ogarnęłam się i wsiadłam do swojego samochodu. Kupiłam po drodze jakieś czekoladki, chciałam byc miła, mimo że już się nie przyjaźnimy. Dlaczego? Od początku gimnazjum byłyśmy we trzy: ja, Matts i El. Potem byłyśmy razem w liceum no i w collage. Tylko tam coś się zepsuło. El była modelką i pewnego razu poznała Louisa. Był z One Direction. Miała dla nas coraz mnie czasu, liczył się on, a obieałyśmy sobie, że żaden facet nie zniszczy tego o nas łączy. Liczyłyśmy się dla niej, gdy miała doła z powodu jakiś kłótni z Lou. Nawet nam go nie przedstawiła ... Teraz kumplowała się z Danielle. Znałam ją z gazet, była dziewczyną innego członka One Direction, nie pamiętam którego. Nie słuchałam ich, miałam im za złe, że odebrali mi jedną z najważniejszych osób w życiu. I właśnie dziś jechałam do niej, aby zapytać się, jak się czuje, bo miała wypadek. Z tego co było wiadomo, to nic poważnego, ale musiała poleżeć kilka dni. Gdyby była Mattie nie musiałabym robić tego sama, ale akurat była na zawodach w Ohio. Stałam przed szpitalem dobre pół godziny. W końcu odważyłam się wejść. Gdyby nie rodzice El, którzy właśnie wychodzili, ochroniarz by mnie nie wpuścił. Szłam do sali 311. Nieśmiało zapukałam. Byli wszyscy. Danielle i One Direction.
-Przyszłaś .. - El się uśmiechnęła.
-Yhym .. - powiedziałam skrępowana.
-A gdzie Matts? - spytała.
-Na zawodach w Ohio. - odpowiedziałam.
-Zostawicie nas same? - zwróciła się do swoich przyjaciół.
-Jasne. - odparli i wyszli. Louis pocałował ją w czoło i szeptał jej coś do ucha i w końcu wyszedł.
-Proszę, kupiłam Twoje ulubione. - podałam jej czekoladki.
-Dziękuję. - uśmiechnęła się. - Usiądź.
Nieśmiało usiadłam na krześle obok jej łóżka.
-Tak bardzo się cieszę, żę przyszłaś. - powiedziała. - Mam nadzieję, że znowu będzie tak jak kiedyś, będziemy we trójkę, no poznacie chłopaków i Dan. Uwierz oni są niesamowici.
-Nie przyjechałam tu sama z siebie, po to by zobaczyć jak się czujesz. Mama mnie przekonała. Chciałam Ci tylko powiedzieć, że nic nie będzie tak jak dawniej. Razem z Matts byłyście na pierwszym miejscu. Teraz Ciebie na nim nie ma. Chcę zapomnieć, że w moim życiu istniał ktoś taki jak Eleanor Calder. Ty też zapomnij o mnie. Nas już nic nie łączy - mój głos zaczął się łamać. - Tyle razem przeżyłyśmy i codziennie mi Ciebie brakuje, uwierz na prawdę tak jest. - po moich policzkach spłynęła łza. - Ale nie umiem Ci wybaczyć. To za bardzo boli. - rozpłakałam się na dobre.
-Alice spróbujmy .. - powiedziała płacząc.
-Nie El. To już koniec .. Żegnaj na zawsze. - powiedziałam i wstałam z krzesła.
-Proszę Cię. Ja wiem, że was zraniłam, przepraszam. Nigdy sobie tego nie wybaczę, że was straciłam. Błagam Cię, każdy zasługuje na jeszcze jedną szansę.
-Miałaś ich wystarczająco, ale każdą zmarnowałaś. Wybacz, ale nie zmienię swojego zdania. - wyszłam z sali cała zapłakana. Oni tylko się dziwnie na mnie popatrzyli, a ja uciekłam. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu. Zamknęłam się w swoim pokoju i płakałam. Czułam się cholernie źle. Z mojego płaczu wyrwało mnie pukanie do drzwi. Przetarłam zapuchnięte oczy i otworzyłam. Przede mną stał Louis.
-Możemy pogadać? - spytał.
Bez słowa wpuściłam go do pokoju.
-Z tego co wiem, jesteś przyjaciółką El. Cały czas nam o was opowiadała, o Tobie, Mattie. Pokazywała zdjęcia. Mówiła, że za wami tęskni. Pogubiła się. Teraz cały czas płacze, powiedziała nam co jej powiedziałaś. To było niemiłe, ale rozumiem Twój gniew. Nie miej do niej pretensji tylko do mnie. To ja zajmowałem jej każdą wolną chwilę. Daj jej jeszcze jedną szansę.
-Nie chcę mi się z Tobą o tym gadać. Powiem Ci tylko tyle. Zabraliście mi moją przyjaciółkę, którą kochałam jak siostrę. - kilka łez spłynęła po moich policzkach. - Ale teraz to rozdział zamknięty. Mam nadzieję, że z Wami będzie szczęśliwa.
-Wy jej jesteście potrzebne.
-Co Matts zrobi to jej sprawa. Ja już nie chcę mieć nic wspólnego z Eleanor. Przepraszam Cię, ale jestem zmęczona. Cześć. - otworzyłam mu drzwi.
-Przemyśl to jeszcze, El do końca tygodnia będzie w szpitalu, potem w domu. - powiedział na koniec.
Czułam się strasznie, nie wiedziałam co robić. Bezsilnie opadłam na łóżko i zasnęłam.
-------------------------------
Ten imagin jest trochę inny od pozostałych. Mówi o przyjaźni, dlatego, że chciałam pokazac, że miłośc w życiu nie jest najważniejsza. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
kissonme
xx
poniedziałek, 2 lipca 2012
X - FATOR - CZ.2
Wyszliśmy z budynku X-FACTOR i pokierowaliśmy się w stronę parku. Sięgnęłam do torebki po paczkę papierosów i odpaliłam jednego.
-Ty palisz? - zdziwili się wszyscy, oprócz Zayna.
-Tsa, ale wy chyba nie. - odparłam zaciągając się dymem.
-Ja tak. - odpowiedział Mulat.
-Chcesz? - zapytałam.
-Dzięki mam swoje.
-Spoko. - powiedziałam.
-Ile Ty masz lat? - spytał mnie Louis.
-Za nie długo będzie 16.
-Aha, młoda jesteś. - powiedział Harry.
-Tsa, jest w Twoim wieku. - zaśmiał się Niall.
-Cicho! - skarcił go Hazza, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
-Ei czekaj, masz coś chyba między zębami, uśmiechnij się jeszcze raz. - powiedział blondyn, gdy się uspokoiłam.
-Nic nie mam, to kolczyk. - podwinęłam górną wargę. W wiązadełku miałam kolczyka.
-Masz jeszcze gdzieś kolczyki? - spytali.
-W uszach. - puściłam oko. - Ale o tym nie mówicie Babci, bo mnie chyba zabije. Rodzice też nie byliby zadowoleni.
Chwile porozmawialiśmy o kolczykach, a potem dołączyliśmy do Mattie, która siedziała na trawie.
-Kto to jest? - spytała na wstępie.
-Harry, Louis, Niall, Harry i Liam. - powiedziałam. - Spotkałam ich u Babci i chcieli iść, to ich wzięłam, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
-Skądże. To co gramy, nie? - bardziej powiedziała niż spytała. Podałam jej piłkę, stanęliśmy wszyscy w kółku i zaczęliśmy odbijać. Co chwilę ścinałyśmy z Matts, ale nie byli słabi, wręcz przeciwnie, bardzo dobrze grali.
Zeszło nam dobre dwie godziny w tym parku.
-Ja już nie czuję rąk, idę do domu. - powiedziałam skonana.
-Ja też. - poparła mnie przyjaciółka.
-To co odprowadzimy Was? - spytał Nialler.
-Damy sobie radę, to nie daleko. - powiedziałam, ale Mattie się zgodziła.
-Śpisz dziś u mnie? - zwróciłam się do Matts.
-Spoko. - powiedziała.
Szliśmy, a im buzie się nie zamykały. Gdy byliśmy pod moim domem, powiedziałam:
-No to dzięki za dziś, było fajnie. Na razie. - chciałam iść, ale mnie zatrzymali.
-Powtórzymy to kiedyś? - spytał Lou.
-Yyy.. no czemu nie? - zrobiłam dziwną minę.
-No to do kiedyś. - powiedziała Mattie i weszłyśmy do mojego domu.
-Młode gwiazdki, ale przyznam, że ten Harry to niczego sobie. - odparła przyjaciółka, a ja zaczęłam się śmiać. - No nie mów, że Tobie się nikt nie podoba z tamtej piątki. Widziałam jak patrzysz maślanymi oczami na Nialla. - powiedziała oburzona.
-Nie żartuj. - rzuciłam w nią poduszką. - Wiadomo, że ich nie spotkamy i tyle. Chodź pooglądamy jakiś film. - zaproponowałam i zaczęłyśmy czegoś szukać w necie. Cóż... to był bardzo ekscytujący, a zarazem męczący dzień.
Subskrybuj:
Posty (Atom)