poniedziałek, 21 stycznia 2013

WYSTĘP - CZ.6


Wakacje rozpoczęły się na dobre, a ja całymi dniami spędzałam je w domu. Było mi smutno, że Niall tak postąpił, że zdanie menadżera było ważniejsze. Nie rozmawiałam z nim już od dziewięciu dni. Usunęłam go ze skype, przestałam obserwować ich wszystkich na tt, żeby nie mieć prywatnych wiadomości. Dużo osób pytało się dlaczego już nie utrzymujemy kontaktu, ale nie odpowiadałam. Jak wcześniej mówiłam, zbliżyłam się z Eleanor, rozmawiałam z nią na ten temat, ale na szczęście nie osądzała mnie i nie stanęła po żadnej ze stron. To samo powiedziały Perrie i Danielle, które oczywiście też zasypały mnie pytaniami po tym jak pewnie Niall im o wszystkim powiedział.
Postanowiłam wyjść, aby się przejść, bo mama mnie bardzo na to naciskała. Nie wiem co jej tak zależało, ale jak chciała mnie się pozbyć z domu to mogła powiedzieć.
Wyprostowałam swoje włosy, które były już prawie do łokci, miałam prosty przedziałek, mama powiedziała, że mi w nim ładnie, szkoda, że Niall nie mógł zobaczyć mojej zmiany fryzury. Kurde, cały czas o nim myślę i to staje się już chore.. Muszę jak najszybciej o nim zapomnieć.
Pomalowałam się tak jak zwykle, fluid, korektor, tusz do rzęs i kreska do połowy oka na górnej jak i dolnej powiece. Dodałam jeszcze róż na policzki i było w miarę okej. Założyłam mój ukochany sweter z sową, ponieważ pogoda za oknem nie była zbyt przyjemna, mimo że był już lipiec. Do tego rurki i białe conversy.
-Ślicznie wyglądasz. - skomentowała mama. - Jak możesz wróć za jakieś dwie godziny, proszę. - uśmiechnęła się.
-Mamo co Ty kombinujesz? - spytałam. - Urodziny mam dopiero za dwa dni.
-Zobaczysz. Idź już. - ponaglała mnie.
Wyszłam z kurtką w ręce na wypadek gdyby miał padać deszcz i z kopertówką przewieszoną na ramieniu. Podwinęłam lekko rękawy i szłam przed siebie. Mimo nieukazującego się słońca na niebie, na dworze było sporo ludzi.
Zadzwoniłabym do Mattie, ale jest na zawodach w związku z akrobatyką. Ona ją trenuje, ja tylko i wyłącznie oglądam. Żałuję, że nie pojechałam z nią, przynajmniej bym się nie nudziła.
Wsiadłam do autobusu, który jechał do Krakowa. Co miałam robić? Po dwudziestu paru minutach byłam już na początku rynku, potem doszłam pod ambasadę amerykańską. Na przeciwko niej była kawiarenka, postanowiłam napić się tam kawy. Kawiarnia miała spory ganek, na którym były ułożone stoliki. Usiadłam przy jednym z nich i zaciągałam się wspaniałym zapachem Krakowa. Uwielbiałam to miasto.
W spokoju delektowałam się kawą, a potem ruszyłam na rynek. Jak zwykle było dużo turystów, którzy prosili o wskazanie drogi. Jedni po angielsku, drudzy po niemiecku. Jak to dobrze, że nie mam kłopotu z uczeniem się języków.
Spojrzałam na zegarek, minęły już trzy godziny odkąd wyszłam z domu. Zaczęłam się zbierać, bo z tego co pamiętałam  za jakieś piętnaście minut miałam autobus.
Oczywiście jak wracałam już do mojego domu, zerwał się wiatr i zaczął kropić deszcz. Zarzuciłam na głowę kurtkę i zaczęłam biec do domu. Gdy już byłam u siebie na ganku, zaczęłam dzwonić dzwonkiem, ale nikt nie otwierał.
Kazała mi nie przychodzić wcześniej niż za dwie godziny, minęły prawie cztery, a teraz jej nie ma, co ona kombinuje?, spytałam sama siebie.
Wygrzebałam klucze z torebki i weszłam do domu.
-Jestem! - krzyknęłam na cały dom, ale odpowiedziała mi głucha cisza.
Powiesiłam kurtkę i ściągnęłam buty. Pokierowałam się do kuchni, bo chciało mi się pic.
-Jezus! - krzyknęłam, gdy zobaczyłam siedzącego Nialla, Harrego, Zayna, Louisa i Liama. - Co wy tu robicie?
-Chcielibyśmy Ci wyjaśnić kilka kwestii. - zaczął Harry.
-Nie ma niczego do wyjaśniania. - odparłam oschle.
-Ugotowaliśmy obiad, usiądź, zjemy. - powiedział Liam.
-Możecie mi wyjaśnić jak to się stało, że jesteście w moim domu, gotujecie tutaj, a mojej mamy nie ma?! - wrzasnęłam.
-Ale my słyszymy. - chciał rozładować napiętą atmosferę Zayn. - Twoja mama o wszystkim wie, sama zadzwoniła do Nialla na skype i powiedziała, że chodzisz przygaszona od kilku dni.
No tak, moja mama dobrze umiała angielski, ale skąd miałam wiedzieć, że założy sobie konto na skype i z nim porozmawia.
-Aha. - odparłam. - Słucham. - usiadłam na przeciwko nich.
Louis zaczął odgrzewać kurczaka i ziemniaki, a czterej wpatrywało się na mnie i nie wiedzieli, który ma zacząć.
-Okej, miałaś rację, że to nie było fair wobec Directioner, że okłamałem ich z tą sytuacją z Perrie. - powiedział Zayn. - Ale uwierz, że każdy z Nas chce mieć odrobinę prywatności.
-Skoro to wyszło na jaw to po co udawałeś, że to nieprawda? - spytałam.
-Nie wiem, tak wyszło. - odpowiedział.
-Wiecie co? Nie chcę mi się z wami gadać, wiem jestem okropna, cieszę się, że chcecie to naprawić, ale ja nienawidzę kłamstwa i możecie być królową Elżbietą, ale ja i tak nie chcę mieć z Wami nic wspólnego, wiecie gdzie są drzwi. - wstałam od stołu i zaczęłam iść w stronę swojego pokoju.
-Kocham Cię. - usłyszałam za plecami głos Blondyna.
-Co? - odwróciłam się.
-Kocham Cię. - powtórzył. - Zakochałem się w Tobie, gdy tylko zobaczyłem Cię na scenie. Potem te nasze rozmowy, czułem, że nie mogę Cię stracić.
Zatkało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć.
-My wyjdziemy. - powiedział Harry i poszli do salonu.
-Ty chyba żartujesz? - zaśmiałam się histerycznie. - I jak Ty to sobie wyobrażasz? Ja tutaj, Ty tam i wszystko w tajemnicy? - spytałam.
-Wiem, że nie jest kolorowo, ale może nam się uda, za dwa lata kończysz liceum, potem możesz wyjechać do mnie, jakoś to będzie, a co do ukrywania nie musimy tego robić, będę szczery. - popatrzył na mnie tymi swoimi błękitnymi oczyma.
-Nie wiem co powiedzieć... - zmieszałam się. - Muszę to przemyśleć. - odparłam. - Gdzie nocujecie?
-Twoja mama zaproponowała nam spanie tutaj, ale jeżeli chcesz możemy...
-Okej, idę do siebie, rozgośćcie się, jakby co to krzyczcie. - powiedziałam do Nialla i poszłam do swojego pokoju.
Nigdy bym się nie spodziewała, że sprawy potoczą się w ten sposób.

6 komentarzy: