wtorek, 20 listopada 2012
KAWA
-Cześć. - powiedział do mnie lokowaty brunet.
Popatrzyłam na niego. Kogoś mi przypominał.
-Cześć. - odpowiedziałam i dalej ścierałam blat. - Coś podać?
-Kawę. - powiedział i cały czas się do mnie uśmiechał.
-Jasne, już się robi. - wstawiłam ekspres i wyciągnęłam filiżankę.
-Co taka ładna dziewczyna robi tutaj?
-Pracuje? - spytałam i zaśmiałam się.
-Harry. - wyciągnął w moją stronę rękę.
-[T.I]. - uścisnęłam jego dłoń.
Lubiłam moją pracę. Może nie zarabiałam kokosów, ale była tu miła atmosfera i był w niej spokój, klimat. Pamiętam takie knajpki jeszcze z filmów, z dzieciństwa, a teraz miałam okazję tu pracować.
-O której dziś kończysz? - spytał.
-A czemu Cię to interesuje? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Może byśmy gdzieś razem wyskoczyli?
-Przykro mi, ale nie mam czasu. - chciałam go spławić. Zorientowałam się kim jest, ale nie miałam ochoty umawiać się z jakąś gwiazdką.
-A co takiego robisz? - nie dawał za wygraną.
-Cukru i mleka? - zignorowałam pytanie.
-Poproszę, ale odpowiedz. - nalegał.
-Uczę się.
-O, na jakim kierunku studiujesz? - zainteresował się. Gdybym mogło wyprosiłabym go, bo naprawdę nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
-Nie studiuję. Jestem w ostatniej klasie liceum. Chodzę wieczorem do szkoły, tak więc nie znajdę czasu żeby gdzieś z Tobą pójść.
-Szkoda. - zasmucił się i już się nie odezwał. Ruch był mały, a ja czekałam aż przyjdzie moja zmienniczka.
-Hej, przepraszam za spóźnienie. - powiedziała Mery. Harry popatrzył na nią, ale chyba nie wpadła mu w oko, co było dziwne, bo ona była naprawdę ładna.
-Nie ma za co, ja lecę, bo się śpieszę. - poszłam szybko na zaplecze się przebrać i wyszłam tyłem.
kilka dni później
Harry dzień w dzień siedział przy barze, czytał gazetę i pił hektolitry kawy. Czy on nie miał nic innego do roboty?
-Jest sobota, może dziś uda Ci się gdzieś ze mną wyskoczyć? - spytał z nadzieją w oczach.
-No dobra. - zgodziłam się. Co mi szkodzi?
-Gdzie mam po Ciebie przyjechać?
-Spotkajmy się pod tą knajpką, o 19, okej? - spytałam.
-Jasne, do zobaczenia. - uśmiechnął się i wyszedł. Spojrzałam na zegarek, była już 17.
-Mogę wyjść wcześniej? - spytałam Mery.
-Jasne, leć i miłej randki. - pocałowała mnie w policzek, a ja wybiegłam z pracy jak na skrzydłach.
Weszłam do domu i poszłam szybko do łazienki, aby się umyć. Wysuszyłam i wyprostowałam włosy. Były prawie do pupy, nie wiedziałam, że są aż tak długie. Zazwyczaj miałam na głowie kitkę, bo było mi tak wygodnie.
Usiadłam przed lustrem i starannie nałożyłam fluid, eyeliner i pomalowałam rzęsy tuszem. Założyłam beżową sukienkę, pod kolor buty i wyciągnęłam z dna małą kopertówkę. Tę sukienkę kupiłam na ślub kuzynki i miałam ją na sobie tylko raz w życiu.
Wyszłam z domu, spojrzałam na zegarek, miałam dziesięć minut na dotarcie na miejsce. Dosłownie biegłam, ale zdążyłam. Już w oddali widziałam Harrego z bukietem róż.
-Hej. - uśmiechnęłam się.
-Wow! - krzyknął. - Nie poznałem Cię. Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję. - zarumieniłam się.
Wsiedliśmy do samochodu Harrego i pojechaliśmy do jakieś restauracji. Nie miałam zwyczaju bywać w takich miejscach.
Usiedliśmy przy stoliku w rogu sali. W środku było pięknie, czerwone zasłony, łączące się z kolorem kawy z mlekiem. Świetne połączenie.
Zamówiliśmy po lampce wina i jakiś posiłek, który zaproponował mój towarzysz. Mówił, że jest dobre, więc postanowiłam zdać się na niego.
-Powiedz mi coś o sobie. - powiedział.
-Uczę się, pracuję, mieszkam tutaj.
-Sama? - spytał. Był strasznie ciekawski.
-Tak. - spuściłam wzrok na dół i popiłam wino.
-Dlaczego?
-Musisz zadawać tak wiele pytań? - zdenerwowałam się. - Może Ty powiesz coś o sobie? Jak to być rozpieszczoną gwiazdką?
-Nie jestem wcale rozpieszczony! - trafiłam w jego czuły punkt. - Nawet nie wiesz z ilu rzeczy musiałem zrezygnować.
-Oświeć mnie.
-Nie widuję się często z rodziną, chociaż Ty pewnie codziennie widzisz się ze swoimi rodzicami, nie spotykam się z moimi dawnymi przyjaciółmi, owszem chłopacy to moi przyjaciele, ale tych starych wcale nie widzę.
-Rodzice nie żyją od roku, miałam wybór, albo tu zostać i poradzić sobie sama, albo jechać do Polski, do Babci. Wybrałam pierwszą opcję. Z przyjaciółmi się nie widuję, bo nie mam na to czasu, jestem między pracą, szkołą a domem. - powiedziałam z prędkością karabinu maszynowego.
-Przepraszam. - powiedzieliśmy w tym samym momencie i wybuchnęliśmy śmiechem.
Kelner przyniósł nam posiłek, a my jedliśmy i non stop się śmialiśmy. Harry sypał żartami jak jakiś komik, a ja nie sądziłam, że ten wieczór będzie tak miły.
Po kolacji poszliśmy jeszcze się przejść, a potem Loczek odwiózł mnie do domu.
-Nie zaprosisz mnie na górę? - jego pewność siebie mnie zaskakiwała.
-Może następnym razem. - zaśmiałam się.
-A będzie jeszcze? - spytał i popatrzył w moje oczy z pożądaniem.
-Chcesz? - spytałam, a nasze usta były blisko siebie.
-Jasne. - odpowiedział, a ja złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. - Do zobaczenia. - uśmiechnęłam się i wyszłam z samochodu, kierując się do swojego domu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Szczerze mówiąc to nie wiem już co pisać w tych komentarzach nie chcę pisać w kółko świetny albo boski i tym podobne ale nie mogę znaleźć słowa żeby to określić krótko mówiąc jest CUDOWNY ty jesteś CUDOWNA
OdpowiedzUsuńPs. Wiem że się powtarzam / natalia :)
hahaha nie prawda :) ale dziękuję za miłe słowa.
Usuńxx
:*
UsuńFajny
OdpowiedzUsuńDzięki
Usuńxx