wtorek, 20 listopada 2012

KAWA


-Cześć. - powiedział do mnie lokowaty brunet.
Popatrzyłam na niego. Kogoś mi przypominał.
-Cześć. - odpowiedziałam i dalej ścierałam blat. - Coś podać?
-Kawę. - powiedział i cały czas się do mnie uśmiechał.
-Jasne, już się robi. - wstawiłam ekspres i wyciągnęłam filiżankę.
-Co taka ładna dziewczyna robi tutaj?
-Pracuje? - spytałam i zaśmiałam się.
-Harry. - wyciągnął w moją stronę rękę.
-[T.I]. - uścisnęłam jego dłoń.
Lubiłam moją pracę. Może nie zarabiałam kokosów, ale była tu miła atmosfera i był w niej spokój, klimat. Pamiętam takie knajpki jeszcze z filmów, z dzieciństwa, a teraz miałam okazję tu pracować.
-O której dziś kończysz? - spytał.
-A czemu Cię to interesuje? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Może byśmy gdzieś razem wyskoczyli?
-Przykro mi, ale nie mam czasu. - chciałam go spławić. Zorientowałam się kim jest, ale nie miałam ochoty umawiać się z jakąś gwiazdką.
-A co takiego robisz? - nie dawał za wygraną.
-Cukru i mleka? - zignorowałam pytanie.
-Poproszę, ale odpowiedz. - nalegał.
-Uczę się.
-O, na jakim kierunku studiujesz? - zainteresował się. Gdybym mogło wyprosiłabym go, bo naprawdę nie miałam ochoty  z nim rozmawiać.
-Nie studiuję. Jestem w ostatniej klasie liceum. Chodzę wieczorem do szkoły, tak więc nie znajdę czasu żeby gdzieś z Tobą pójść.
-Szkoda. - zasmucił się i już się nie odezwał. Ruch był mały, a ja czekałam aż przyjdzie moja zmienniczka.
-Hej, przepraszam za spóźnienie. - powiedziała Mery. Harry popatrzył na nią, ale chyba nie wpadła mu w oko, co było dziwne, bo ona była naprawdę ładna.
-Nie ma za co, ja lecę, bo się śpieszę. - poszłam szybko na zaplecze się przebrać i wyszłam tyłem.

kilka dni później

Harry dzień w dzień siedział przy barze, czytał gazetę i pił hektolitry kawy. Czy on nie miał nic innego do roboty?
-Jest sobota, może dziś uda Ci się gdzieś ze mną wyskoczyć? - spytał z nadzieją w oczach.
-No dobra. - zgodziłam się. Co mi szkodzi?
-Gdzie mam po Ciebie przyjechać?
-Spotkajmy się pod tą knajpką, o 19, okej? - spytałam.
-Jasne, do zobaczenia. - uśmiechnął się i wyszedł. Spojrzałam na zegarek, była już 17.
-Mogę wyjść wcześniej? - spytałam Mery.
-Jasne, leć i miłej randki. - pocałowała mnie w policzek, a ja wybiegłam z pracy jak na skrzydłach.
Weszłam do domu i poszłam szybko do łazienki, aby się umyć. Wysuszyłam i wyprostowałam włosy. Były prawie do pupy, nie wiedziałam, że są aż tak długie. Zazwyczaj miałam na głowie kitkę, bo było mi tak wygodnie.
Usiadłam przed lustrem i starannie nałożyłam fluid, eyeliner i pomalowałam rzęsy tuszem. Założyłam beżową sukienkę, pod kolor buty i wyciągnęłam z dna małą kopertówkę. Tę sukienkę kupiłam na ślub kuzynki i miałam ją na sobie tylko raz w życiu.
Wyszłam z domu, spojrzałam na zegarek, miałam dziesięć minut na dotarcie na miejsce. Dosłownie biegłam, ale zdążyłam. Już w oddali widziałam Harrego z bukietem róż.
-Hej. - uśmiechnęłam się.
-Wow! - krzyknął. - Nie poznałem Cię. Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję. - zarumieniłam się.
Wsiedliśmy do samochodu Harrego i pojechaliśmy do jakieś restauracji. Nie miałam zwyczaju bywać w takich miejscach.
Usiedliśmy przy stoliku w rogu sali. W środku było pięknie, czerwone zasłony, łączące się z kolorem kawy z mlekiem. Świetne połączenie.
Zamówiliśmy po lampce wina i jakiś posiłek, który zaproponował mój towarzysz. Mówił, że jest dobre, więc postanowiłam zdać się na niego.
-Powiedz mi coś o sobie. - powiedział.
-Uczę się, pracuję, mieszkam tutaj.
-Sama? - spytał. Był strasznie ciekawski.
-Tak. - spuściłam wzrok na dół i popiłam wino.
-Dlaczego?
-Musisz zadawać tak wiele pytań? - zdenerwowałam się. - Może Ty powiesz coś o sobie? Jak to być rozpieszczoną gwiazdką?
-Nie jestem wcale rozpieszczony! - trafiłam w jego czuły punkt. - Nawet nie wiesz z ilu rzeczy musiałem zrezygnować.
-Oświeć mnie.
-Nie widuję się często z rodziną, chociaż Ty pewnie codziennie widzisz się ze swoimi rodzicami, nie spotykam się z moimi dawnymi przyjaciółmi, owszem chłopacy to moi przyjaciele, ale tych starych wcale nie widzę.
-Rodzice nie żyją od roku, miałam wybór, albo tu zostać i poradzić sobie sama, albo jechać do Polski, do Babci. Wybrałam pierwszą opcję. Z przyjaciółmi się nie widuję, bo nie mam na to czasu, jestem między pracą, szkołą a domem. - powiedziałam z prędkością karabinu maszynowego.
-Przepraszam. - powiedzieliśmy w tym samym momencie i wybuchnęliśmy śmiechem.
Kelner przyniósł nam posiłek, a my jedliśmy i non stop się śmialiśmy. Harry sypał żartami jak jakiś komik, a ja nie sądziłam, że ten wieczór będzie tak miły.
Po kolacji poszliśmy jeszcze się przejść, a potem Loczek odwiózł mnie do domu.
-Nie zaprosisz mnie na górę? - jego pewność siebie mnie zaskakiwała.
-Może następnym razem. - zaśmiałam się.
-A będzie jeszcze? - spytał i popatrzył w moje oczy z pożądaniem.
-Chcesz? - spytałam, a nasze usta były blisko siebie.
-Jasne. - odpowiedział, a ja złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. - Do zobaczenia. - uśmiechnęłam się i wyszłam z samochodu, kierując się do swojego domu.

poniedziałek, 19 listopada 2012

LIAM


-Wejdź. - otworzyłam drzwi i wpuściłam Liama.
-Nie masz przypadkiem soli? Nie mam w domu, a gotuję zupę. - uśmiechnął się.
-Jasne. - pokierowałam się do kuchni i podałam potrzebny składnik brunetowi.
-Dzięki, jesteś wielka. - posłał mi kolejny swój zabójczy uśmiech. Zdawało mi się, że chciał mnie przytulic, ale zrezygnował z tego.
-Nie przesadzaj. - poszliśmy w stronę drzwi.
-A może wpadniesz do mnie na zupę? Przynajmniej w jakiś sposób się odwdzięczę.
-Nie, nie chcę robić problemu. - powiedziałam stanowczo.
-Ależ proszę Cię. Mnie i chłopakom będzie bardzo miło. Nie daj się długo namawiać.
-Okej. - uległam jego urokowi. Był taki czarujący..
-To tak za pół godziny możesz wpadać. - uśmiechnął się.
-Jasne, ogarnę się i przyjdę. - zamknęłam za nim drzwi i poszłam szybko do swojego pokoju, aby się przyszykować.
Liam był moim sąsiadem już od trzech miesięcy. Do niedawna mieszkała z nim jeszcze Danielle, bardzo miła dziewczyna, polubiłam ją, ale to tylko sąsiadka. Rozstali się, ale nie wiem dlaczego i jakoś mnie to nie obchodziło. Stanęłam przed lustrem, poprawiłam kucyka, makijaż i byłam gotowa do wyjścia, nie chciałam się stroić. Po co? Przecież Liam na pewno nie jest zainteresowany, pewnie jeszcze nie doszedł do siebie po zerwaniu.

oczami Liama

-I co zaprosiłeś ją? - od razu, gdy wszedłem do domu, Zayn zadał mi bezsensowne pytanie.
-Tak. - uśmiechnąłem się.
-Stary, wiem, że brakuje Ci Dan, ale widzę po Tobie, że ta laska Ci się podoba. - poklepał mnie po ramieniu.
-No tak, ale nie sądzisz, że za szybko szukam sobie jakieś dziewczyny? - popatrzyłem na kumpla z obawą, strachem, jakbym robił coś karygodnego.
-Nie. Trzeba żyć dalej, a nie patrzeć na przeszłość  No weź się rozchmurz. Za ile będzie ta Twoja panna? Jak w ogóle ona ma na imię?
-[T.I] ma przyjść za jakieś pół godziny. - odpowiedziałem.
-[T.I]? Skąd ona jest? Przecież to takie jakieś nietypowe imię. - skrzywił się Mulat.
-A ja skąd mam wiedzieć? Wróżbitą jestem? Nie pytałem się jej, w ogóle mało ją znam, tyle co jak wychodzę na ogród i jak ona jest to rozmawiamy, ale tylko jak sąsiedzi. Nikt więcej. - powiedziałem zgodnie z prawdą.
-I właśnie dziś to zmienimy. - po raz kolejny klepnął mnie w ramię. Pokierowałem się do kuchni, aby dokończyć zupę, a Zayn poszedł grac z chłopakami w PS3.
-Otwórzcie! - krzyknąłem, gdy zadzwonił dzwonek, bo byłem zajęty ustawianiem talerzy na stole.

oczami [T.I]

-Hej, jest Liam? - powiedziałam do Mulata, który mi otworzył. Był całkiem przystojny, ale z tego co wiem miał dziewczynę. Tak, czytam plotki, a do tego pracuję w gazecie więc wiem.
-Tak, jasne, wejdź. Ty jesteś [T.I], tak? - spytał.
-Yhym. - odpowiedziałam. Nie onieśmielał mnie. Byłam bardzo pewna siebie, czasami aż za.
-Mam do Ciebie takie pytanie... - zaczął, ale przerwał mu Liam.
-[T.I]! Jesteś! - uśmiechnął się. Rozczulił mnie ten jego uśmiech. -Wejdź, siadaj. - odsunął mi krzesło przy stole. -Chłopaki obiad!!!
Pierwszy zjawił się Niall, a potem reszta.
-Olala, co to za ładna Pani? Harry jestem. - jak na dżentelmena przystało ucałował moją rękę. Zaśmiałam się.
-[T.I]
-Cóż to za nietypowe imię? - zdziwili się.
-No właśnie, na tym polegało moje pytanie, zanim Liam mi przerwał. - powiedział Zayn. - Skąd pochodzisz?
-Jestem z Polski, ale przeprowadziłam się tutaj cztery lata temu. Teraz studiuję i pracuję.
-Niedawno mieliśmy z Louisem wywiad dla Polski. - odparł.
-Tak wiem, miałam go przeprowadzać, ale zrezygnowałam. - wzięłam do ust łyżkę z zupą.
-Jak to? - zdziwił się Lou.
-Piszę o tym co dzieje się w Wielkiej Brytanii dla Polski. - uśmiechnęłam się.
-Więc dlaczego zrezygnowałaś? - dopytywali się.
-Powiedzmy, że nie chciałam się denerwować. - byłam trochę zirytowana tymi pytaniami.
-Czym? Aż tak działamy Ci na nerwy? - zaśmiali się Lou z Zaynem.
-Nie o to chodzi, może skończmy już ten temat? - zaproponowałam, bo czułam, że zaraz wybuchnie awantura.
-Masz rację. - opowiedział Liam. - I jak Ci smakuje?
-Pyszna. - pochwaliłam go, chociaż była lekko przesolona.
-Rzadko mam czas gotować. - jakby czytał w moich myślach.
-Dziękuję. - powiedziałam, gdy skończyłam posiłek.
-Nie ma za co, niestety nie ugotowałem drugiego dania, ale jak chcesz to zamówimy pizzę, co? - spytał.
-Masz cebulę? - spytałam.
-No jest cały worek w lodówce.
-To poczekajcie, zaraz przyjdę. - wyskoczyłam jak torpeda i poszłam do siebie, do domu. Z zamrażalki wyciągnęłam cztery worki z pierogami. Mama mnie rozpieszcza, aż za..
-Jestem! - krzyknęłam i weszłam do kuchni. - Jeżeli tak jak mówiliście w wywiadzie chcecie tam przyjechać, musicie spróbować polskiego jedzenia. To są pierogi. Te dwa worki są z kapustą i grzybami, ten z mięsem, a tamte ruskie. Liam daj mi ze trzy wielkie garnki, patelnię i smalec. A no i te cebule.
Brunet wykonał moje polecenie, a oni patrzyli na mnie jak na zaczarowaną. Zagotowałam wodę, pokroiłam cebulę, usmażyłam ją i czekałam, aż ugotują się pierogi.
Pierwszą porcję dałam im z kapustą i grzybami, kolejną z mięsem, a następną ruskich.
-Smakowało? - spytałam z nadzieją.
-Jasne! - krzyknęli. - Jak to się nazywa?
-Pierogi. - zaśmiałam się.
-Od dziś to moja ulubiona potrawa! - powiedział Niall.
-Dobra chłopaki chodźcie zagrać. - zapronował Harry.
4/5 One Direction poszło do salonu, a ja zostałam sama z Liamem.
-Pomogę Ci posprzątać. - uśmiechnęłam się.
-Daj spokój, jesteś moim gościem.
-Który nieźle Ci nabałaganił. - popatrzyłam na blat i kuchenkę.
-Nie przejmuj się, zrobiłaś nam bardzo pyszne drugie danie. - poklepał się po brzuchu.
-Nie przesadzaj. - wzięłam do ręki talerze i dałam je do zlewu.
Zmywałam, a Liam wycierał naczynia i wkładał je na miejsce. Zauważyłam, że na parapecie stoi kubeczek z solą jaką dałam brunetowi.
-Liam, a czym posoliłeś zupę? - spytałam.
-No solą, którą pożyczyłem od Ciebie. - odpowiedział.
-Doprawdy? - wskazałam na parapet.
-Yy no, bo Zayn znalazł i posolił za mnie. - zaczął kręcić, a ja wybuchłam śmiechem.
-Powiesz mi prawdę? - spytałam.
-No bo nie wiedziałem jak mam zagadać do Ciebie, więc pożyczenie soli było chyba moją ostatnią deską ratunku. - spuścił głowę.
-Oh Liam, trzeba było mówić prosto z mostu.
-Jeżeli tak to umówisz się ze mną? - popatrzył mi w oczy.
-Przez żołądek do serca? - zaśmiałam się.
-No można tak powiedzieć  - nagle Brunet znalazł się strasznie blisko mnie. Nasze ciała lekko się stykały, a ja poczułam motyle w brzuchu.
-To gdzie spędzimy pierwszą randkę? - zaśmiałam się, a Liam podniósł mnie z radości i zaczął okręcać w kółko.

niedziela, 4 listopada 2012

ZERWANIE


-Cześć kochanie. - wszedł do mojego pokoju Niall.
-Hej. - uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka. - Moja mama nie zamęczyła Cię pytaniami? - zaśmiałam się.
-Nie wiem o co Ci chodzi. Twoja mama to naprawdę miła kobieta.
-I wścibska. - dodałam.
-Przestań. - zaczął mnie łaskotać.
Śmiałam się wniebogłosy. W końcu się nade mną ulitował i pocałował mnie czule i namiętnie.
-Kocham Cię. - szepnęłam do jego ucha.
-Ja Ciebie też. - pocałował mnie w szyję i zjechał do obojczyka. Wiedział, gdzie najbardziej lubię pocałunki..
-Dobra, dobra, umawialiśmy się na film. - zaśmiałam się i odepchnęłam go lekko od siebie.
-Ej, no weź. - zaprotestował.
-Nie, rodzice są w domu. - wyjaśniłam.
-To chodźmy do mnie. - zapronował.
-Wytrzymasz do jutra. - puściłam mu oko.
Wzięłam mojego laptopa i położyłam się obok Nialla.
-Co oglądamy? - spytałam mojego chłopaka.
-Nie wiem, daj poszukam czegoś w necie. - Nialler przejął mojego laptopa.
-Okej, idę po popcorn i po coś do picia. - wstałam i zeszłam do kuchni.
Wzięłam co mi było potrzebne i wróciłam na górę.
-Co masz taką minę? - odłożyłam tacę na szafkę nocną i zobaczyłam co mój chłopak robi na laptopie.
-Dlaczego mi nic nie powiedziałaś, że aż tak wiele ludzi Cię hejtuje? - popatrzył we mnie tymi swoimi niebieskimi ślepiami.
-Po co? Nie obchodzi mnie to. - uśmiechnęłam się.
-Jak to Cię nie obchodzi? - wstał.
-Niall, ważne, że mam Ciebie. Kochamy się i to jest najważniejsze. - złapałam go za rękę.
-Zrozum nie chcę żebyś cierpiała. I chyba lepiej będzie jak już sobie pójdę. - zaczął ubierać swoją kurtkę.
-Nialler przestań! - krzyknęłam.
-Zrozum, tak będzie dla Ciebie lepiej.
-Czyli to koniec? - moje oczy momentalnie zrobiły się szklane.
-Tak, przepraszam. Nie chcę żebyś cierpiała. Znajdziesz kogoś lepszego. Zasługujesz na to. - pocałował mnie w czoło.
-Niall, ja Cię kocham. - wyszeptałam.
-Ja Ciebie też, ale tak będzie lepiej. - przytulił mnie ostatni raz i wyszedł. Tak po prostu.
Poczułam jak moje serce rozbija się na milion kawałeczków. Upadlam bezsilnie na łóżku i płakałam. Po jakimś czasie przyszła moja mama i mnie przytuliła. Nie pytała co się stało, po prostu ze mną była.
-Możesz mnie zostawić samą? - spytałam.
-Kochanie.. - pogłaskała mnie po głowie.
-Proszę. - odparłam.
-Dobrze. - wykonała moją prośbę i wyszła. Wstałam jedynie po to, aby zamknąć drzwi na klucz. Położyłam się z powrotem do łóżka i płakałam. Tak bardzo go kochałam, a on tak po prostu odszedł. Musiał być tego jakiś powód.
Nad ranem weszłam na twittera i facebooka. Tam Directiones zawsze pisały jakieś newsy o chłopakach.
Dowiedziałam się, że przyjaciółka Nialla, Amy jest w Londynie. Zdenerwowałam się, bo wiem, że coś ich łączyło, ale starałam się ją akceptować, a mój były chłopak zawsze mnie zapewniał, że jestem najważniejsza.
Położyłam się na chwilę spać, lecz cały czas miałam przed oczyma twarz Nialla.
***
Zapukałam do drzwi, w których znajdywała się Amy. Mieszkała w hotelu, przekupienie recepcjonistki nie było wcale takie trudne.
-Słucham? - przede mną pojawiła się ona. Była taka ładna.
-Cześć. - ściągnęłam przeciwsłoneczne okulary i chustkę z głowy. Dopiero teraz mnie poznała.
-Alice. - powiedziała. - Wejdź.
-Jesteś z Niallem? Tylko proszę Cię powiedz mi szczerze. - popatrzyłam na nią moimi zapuchniętymi oczami.
-Tak. - spuściła głowę w dół. - Ale uwierz on Cię kochał, a nasze uczucie wyszło tak znienacka.
-Długo to trwa? - czułam w swoim gardle gulę.
-Miesiąc. - odpowiedziała.
-Dziękuję. No nic, życzę Wam szczęścia. - uśmiechnęłam się blado i wyszłam.
W głowie mi huczało, miałam milion myśli.
Wróciłam do domu i znowu zamknęłam się w pokoju. Płakałam i nic innego nie robiłam. Nagle mój telefon zadzwonił. Zerwałam się z nadzieją, że to Niall, który mi mówi, że to nie prawda, że to tylko żart. Nadzieja okazała się bezsensowna, bo dzwonił tylko mój kuzyn Harry.
-Słucham? - starałam się brzmieć normalnie.
-Jesteś w domu? - spytał na wstępie.
-Nie. - skłamałam.
-Nie kłam, bo ciocia dzwoniła i mówiła, że nie wychodzisz ze swojego pokoju.
Moja mama nie umiała trzymać języka za zębami. Zawsze, gdy coś złego się ze mną działo, kontaktowała się z Harrym, bo miał na mnie dobry wpływ. W sumie był moim przyjacielem i to dzięki niemu poznałam Nialla.
-I co w związku z tym? - odezwałam się po chwili ciszy.
-Pogadamy? - spytał.
-O czym?
-O tym co się stało. - nie dawał za wygraną.
-A co się stało?
-Przestań udawać, za pół godziny u Ciebie będę. - odparł, a ja się rozłączyłam. Wzięłam mojego laptopa i usunęłam z niego wszystkie zdjęcia jakie miałam z Niallem. Potem usunęłam swoje konto na twitterze i na facebooku. Nie istniałam już w sieci. Odłożyłam laptopa na biurko. Moją uwagę przyciągnął album. Wzięłam go do ręki i zaczęłam przeglądać. Były tam zdjęcia od początku naszej znajomości, która przerodziła się w przyjaźń, a potem w związek. Wyciągałam zdjęcia i darłam je, płacząc.
-Alice otwórz. - usłyszałam pukanie mojego kuzyna.
Nie odezwałam się tylko nadal robiłam, to co robiłam.
-Wiesz, że stąd nie pójdę. - powiedział, ale na mnie nadal to nie działało. - Okej, będę tu siedział tak długo do póki mnie nie wpuścisz.
Nie przejęłam się tym. Darłam te zdjęcia, aż do ostatniego. Potem wróciłam do łóżka.
-Porozmawiaj ze mną. - Harry nadal siedział pod drzwiami. Nie wiedziałam, że tak długo wytrzyma. - Okej, odezwij się, żebym wiedział, że żyjesz.
Ja nadal milczałam. Smarkałam nos.
-Dobra czyli żyjesz. - chyba to usłyszał.
Zobaczyłam, że skończyły my się chusteczki, a naprawdę ciężko mi się oddychało.
-Jak przyniesiesz mi coś do wysmarkania nosa to Cię wpuszczę. - wychrypiałam.
Słyszałam, że wstał i po chwili pukał do moich drzwi. Przekręciłam kluczyk i wpuściłam go.
-Masz. - podał mi pudełko z chusteczkami. Wzięłam je od niego i usiadłam na łóżko. Zaczęłam wyć jeszcze głośniej.
-No już, uspokój się. - przytulił mnie, a ja nadal płakałam.
-Powiedz mi, co ze mną nie tak? - popatrzyłam w jego oczy.
-Nic. - pocieszał mnie.
-Widocznie coś jest, skoro on jest z Amy. - zaczęłam smarkać.
-Czasami tak jest, że ukochana osoba nas zostawia. Może on po prostu jest z nią szczęśliwy?
-Ale mnie pocieszyłeś Harry. - kolejne słone łzy spłynęły mi po policzkach. - Czyli ze mną nie był szczęśliwy?
-Tego nie powiedziałem, ale może z nią jest bardziej.
-Ale jeszcze tego samego dnia mówił, że mnie kocha. - popatrzyłam z wyrzutem na loczka.
-Nie wiem co siedzi w głowie Nialla. - przytulił mnie. - Chodź. - pociągnął mnie za rękę.
-Dokąd? - spytałam.
-Pójdziemy się przejść, zjesz coś. - odparł.
-Widzisz jak ja wyglądam? - spojrzałam na niego, a potem na lustro. Za duża bluza Nialla, rozmazany makijaż i zapuchnięte, czerwone oczy.
-Jest ciemno. - widział, że nie chcę iść  więc wziął mnie na ręce. - Ciociu, biorę ją pod swoją opiekę. Nie martw się. - powiedział Harold do mojej mamy, wziął jeszcze do ręki moją kurtkę i wyszedł.
-Harry jestem w kapciach. - zaśmiałam się.
-Trudno. Pojedziemy do mnie. - zapakował mnie do swojego samochodu.
Dojechaliśmy na miejsce, na szczęście nikt nas nie widział.
-No zamówimy pizzę i obejrzymy jakiś film.
-Proszę Cię. - spuściłam głowę w dół. - Daj mi spokój, chcę być sama.
-Nie denerwuj mnie. - spojrzał na mnie groźnie.
Jak powiedział tak zrobił. Oglądaliśmy jakąś komedię, która poprawiła mi humor, lecz cały czas moje serce było w drobnych kawałeczkach.
-Chcę się wykąpać. - odparłam. - Ale nie mam ani piżamy, ani nic..
-Spokojnie dam Ci jakiś mój sweter, bo w nocy jest zimno, mimo że jest ogrzewanie i jakieś moje skarpetki. No majtek Ci nie dam. - zaśmiał się.
-Okej.
Dał mi swój granatowy sweter i białe skarpetki. W łazience doprowadziłam się do porządku. Umyłam włosy, całą siebie i od razu poczułam się lepiej.
-Na stole czeka na Ciebie herbata. Teraz ja idę się kąpać  - odparł i już go nie było. Usiadłam na kanapie i napiłam się ciepłego napoju. Nagle poczułam się senna, położyłam się i zasnęłam.
***
-Nie wiem jak mam jej pomóc. - powiedział pierwszy głos.
-Widać, że z nią źle, może powinna iść do jakieś pracy? - odpowiedział drugi głos.
-Tak Liam, ma 17 lat, szkołę i maturę przed sobą i powinna pracować.
Rozpoznałam te dwa głosy. To byli Harry i Liam. Rozmawiali szeptem, ale i tak mnie to obudziło. Przeciągnęłam się i poszłam do kuchni.
-Dzień dobry. - uśmiechnęłam się.
-O już wstałaś. - zmieszał się Harry.
-Tak. Wypiję tylko kawę i lecę do domu.
-Nie, zostań. - odparł kuzyn.
-Nie przesadzaj. Masz swoje życie i męczenie się z młodszą kuzynką nie jest fajne.
-Z taką kuzynką też bym chciał siedzieć. - puścił mi oko Liam. A myślałam, że on jest nieśmiały..
-Może poszłabyś z nami dziś na próbę? - zaproponował Hazza.
-Ty się dobrze czujesz? - popatrzyłam na niego wrogo.
-Dobra, masz rację. To może gdzieś wyskoczymy? Do jakieś knajpy? A może wesołe miasteczko?
-Harry, ja naprawdę doceniam to co dla mnie robisz, ale daj mi szansę, abym sama zdecydowała co zrobię ze swoim życiem.
-Nie lubię patrzeć, gdy cierpisz. - posmutniał.
-Kocham Cię kuzynku, ale ja już jestem dużą dziewczynką i sobie poradzę. - poczochrałam jego włosy i z kubkiem kawy poszłam do salonu.
Włączyłam telewizor i przełączałam kanały. Zatrzymałam, gdy było coś o Niallu. Dałam głośniej i nie mogłam uwierzyć w to co tam mówią.
"Słynny członek boysbandu One Direction zerwał ze swoją dziewczyną, bo zakochał się w Amy, swojej długoletniej przyjaciółce. Jak sam powiedział, Alice była dla niego zapomnieniem o Amy, gdyż wydawało mu się, że ona nie odwzajemnia jego uczuć".
Cały czas te słowa huczały mi w głowie. Pobiegłam szybko do łazienki, Liam z Harrym wszystko słyszeli.
-Al otwórz! - dobijali się.
Nic do mnie nie docierało. Szukałam jakiegoś ostrego narzędzia w szafkach. Nic nie mogłam znaleźć  Postanowiłam rozbić lustro.
-Alice co Ty tam robisz!? - krzyknęli i szarpali mocniej za klamkę, gdy usłyszeli tłuczące się szkło. Wzięłam jeden kawałek do ręki i podcięłam sobie żyły. Teraz już nie mam dla kogo żyć.
-Alice bo wyważę drzwi! - słyszałam głos Hazzy.
Cięłam obie ręce, krew coraz bardziej się lała, a mi coraz bardziej kręciło się w głowie. Upadłam.
-Alice! - krzyknął Harry i nie wiem jakim cudem, klęczał obok mnie. - Coś Ty zrobiła? - głaskał mnie po głowie.
-Nie ratuj mnie, powiedz mu, że go kocham. Ciebie też. Jesteś najlepszym kuzynem na świecie. - mówiłam resztkami sił.
-Liam dzwoń po karetkę. - widziałam, że Hazza płacze. - Nic nie mów, wszystko będzie dobrze.
Zaczęli robić mi coś w okół nadgarstków, nic nie czułam powoli odpływałam...
***
oczami Harrego

Karetka zabrała Alice, a ja nie mogłem sobie darować, że chciała popełnić samobójstwo. Miałem ją pilnować.
Razem z Liamem pojechaliśmy do szpitala, przyjaciel zadzwonił jeszcze do rodziców kuzynki, bo ja nie byłem w stanie. Mieliśmy wszyscy spotkać się na miejscu.
-Co z nią? - spytałem lekarza, który wyszedł z sali Al.
-Będzie żyła, ale straciła bardzo dużo krwi. - powiedział.
-Uff. - ulżyło mi. Najgorsze miałem za sobą.
-Harry jedź do domu, my z nią zostaniemy. - powiedziała ciocia.
-Nie, zostanę. - odpowiedziałem.
-Harry to dobry pomysł, powinieneś odpocząć. - Liam pogłaskał mnie po ramieniu.
-Dobra, pojedziemy jeszcze w jedno miejsce. - powiedziałem. - Przyjadę z samego rana.
Zeszliśmy na dół i wsiedliśmy do samochodu Liama.
-Jedź do Nialla. - powiedziałem wściekły.
-Harry uważam, że ...
-Nie obchodzi mnie to, jedź do niego. - mówiłem przez zaciśnięte zęby.
Przyjaciel posłusznie wykonał moje polecenie. Niall był w domu, w oknach paliło się światło.
Zapukałem i po chwili otworzyła mi Amy, znaliśmy się już wcześniej, lubiłem ją, ale teraz darzyłem ją tylko i wyłącznie nienawiścią.
-Jest Nialler? - spytałem oschle.
-Tak, jasne. Wejdźcie. - uśmiechnęła się. Na moim miejscu nie byłoby jej do śmiechu.
-Kto to? - blondyn darł się z kuchni.
-Jeszcze pytasz? - wparowałem tam jak torpeda i rozwaliłem talerz, który był na stole.
-Harry co się stało? - przyjaciel popatrzył na mnie ze strachem w oczach.
-Gówno. - popchnąłem go. - Przez Ciebie moja kuzynka chciała się zabić  Jesteś zadowolony? Po dniu zerwania mówisz prasie, że była dla Ciebie zabawką? I jak fajnie się bawiłeś? ! - krzyczałem jak opętany i miałem ochotę mu przywalić.
-Nie wiedziałem, że dla niej to takie ważne.. - zaczął się tłumaczyć.
-Jeżeli umrze, bądź pewien, że Ty również będziesz w piachu. Nienawidzę Cię. Mówiłem Ci, że masz jej nie zranić  Jesteś dla mnie nikim! - popchnąłem go ostatni raz.
-Ty też dla mnie nie istniejesz. - powiedziałem do Amy, która wpatrywała się w tę scenę z przerażeniem.
Naprawdę mało brakowało, a chyba bym go zabił. Wyszedłem trzaskając drzwiami.
-Uspokój się. - przytulił mnie Liam.
-Mogę zatrzymać się u Ciebie? Nie chcę wracać do mojego domu. - popatrzyłem przyjacielowi w oczy.
-Jasne. - poklepał mnie po ramieniu i wsiedliśmy do samochodu.
Jechaliśmy w ciszy. Myślałem o Alice, o tym czy dożyje jutra. Biedna dziewczyna. Tak bardzo żałuję, że to właśnie mój przyjaciel ją zranił. Dlaczego w ogóle to zrobił? Ona od zawsze była dla mnie jak młodsza siostra.
U Liama w ogóle nie mogłem zasnąć. Moje myśli były wokół kuzynki.
***
Obudziłam się w jakieś sali. Nie wiem w ogóle jak ja się tam znalazłam.
-Alice? - usłyszałam jakiś męski głos.
-Co się stało? - wychrypiałam.
-Żyjesz! Ty żyjesz! - powiedział Harry, teraz na sto procent wiedziałam, że to on.
-No, wiem, ale co się w ogóle stało?
-Podcięłaś sobie żyły w  mojej łazience... - odparł kuzyn.
Powoli zaczęłam sobie przypominać.
Trzeba było mnie nie ratować  od razu sobie pomyślałam, lecz gdy głębiej się zastanowiłam, stwierdziłam, że dobrze się stało. Przecież mam wspaniałych przyjaciół, kuzyna, rodziców. I chciałam się zabić przez jednego dupka? Nigdy w życiu.
-Już nigdy tego nie zrobię, obiecuję. - ścisnęłam kuzynowską rękę.
***
-Cześć. - przede mną stał Niall i nie śmiało patrzył mi w oczy
-Cześć. - nie mogłam w to uwierzyć. Od razu oblał mnie zimny pot. - Co tu robisz?
-Przyszedłem porozmawiać. Mogę wejść? - spytał.
Wpuściłam go. Co on chciał ode mnie po 5 miesiącach?
-Nie mieliśmy okazji porozmawiać odkąd.... odkąd... - nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa, albo po prostu bał się go.
-Odkąd chciałam się zabić?
-Tak... - spuścił głowę. - Słuchaj chciałem Cię przeprosić. Cholernie źle zrobiłem i to co było w prasie to nie prawda. Ona mnie po prostu szantażowała. Chciała opublikować nasze zdjęcia z imprezy. Dobrze wiesz której... - spuścił głowę.
Domyślałam się, oboje poszliśmy do klubu nocnego z uwagi, że ja jestem biseksualna.
-Nie mogłeś mi tego powiedzieć i razem byśmy coś wymyślili? - spytałam.
-Bałem się, o Ciebie, o nas. Wiem, że i tak źle zrobiłem, ale chłopaki o wszystkim wiedzą, łącznie z Harrym, który powoli mi wybacza. - spuścił głowę.
-I teraz czekasz aż ja to zrobię? - spytałam.
-Tak. - odparł.
-Okej, ale możemy być tylko i wyłącznie przyjaciółmi. - odparłam.
-I nikim więcej? - zrobił smutną minę.
-Przyjaciele? - zignorowałam jego pytanie i wyciągnęłam w jego stronę dłoń.
-Przyjaciele. - powtórzył za mną jak echo i ściskał mocno moją rękę, patrząc z uśmiechem w moje oczy.

PRZYJACIEL PRZYJACIÓŁKI - CZ.5 (OSTATNIA!!!)


Irlandia była przepiękna. Nie wiem dlaczego nigdy się tu nie wybrałam. Zachwycałam się widokiem z okna, gdy nagle poczułam wibracje w swoim telefonie.
-Słucham?
-I jak doleciałaś? Jak wrażenia? Jak mieszkanie? - zasypała mnie pytaniami Demi.
-Yy. Tak doleciałam, wrażenia są świetne i mieszkanie nie najgorsze. - rozglądnęłam się po moim nowym domu.
-To świetnie. I w ogóle nie uwierzysz! Okazało się, że mieszkasz niedaleko rodziców Niallera.
-Tak? - spytałam smętnie. - To super. - udawałam zadowoloną.
-No, Niall leci do nich, więc może się spotkacie, co?
-Demi, proszę Cię. Teraz nie będę miała czasu, wiesz dobrze o tym. - próbowałam się wymigać od spotkania z nim.
-Powiedz mi co się wtedy wydarzyło? Od tej imprezy zachowujecie się dziwnie wobec siebie. - naciskała, a ja czułam, że nie mogę nadal jej okłamywać.
-Spaliśmy ze sobą, zadowolona?
-Zadowolona. - powtórzyła po mnie. - Szkoda, że nie powiedziałaś mi tego od razu tylko musiałam to od Ciebie wyciągać  - była zła. - I wiesz co? Niall mi powiedział i cholernie mu na Tobie zależało, chciał pogadać  ale jak mi się nie przyznałaś uznał, że to on był dla Ciebie przygodą, a nie jak myślisz, Ty dla niego. Zastanów się co robisz, bo zabawa w kotka i myszkę jest nudna. - powiedziała mi prawdę, która cholernie mnie zabolała.
-Nie mogłaś powiedzieć od razu, że wiesz, tylko musiałaś wypytywać  Kto tu się bawi w kotka i myszkę? - odbiłam piłeczkę.
-Jesteśmy przyjaciółkami, myślałam, że nie ukrywamy przed sobą niczego..
-Po prostu nie byłam gotowa by Ci to powiedzieć, okej? - odetchnęłam głęboko.
-Zadzwoń jak uporasz się ze swoimi uczuciami. - powiedziała i się rozłączyła.
Rzuciłam telefon na łóżko. Byłam wściekła na siebie, na Demi, na Nialla. Zachował się okropnie, ale ja też nie byłam fair..

kilka dni później

-Przepraszam. - powiedziałam od razu, gdy Demi odebrała telefon.
-No już dobrze. - słyszałam jej śmiech. Tak bardzo mi jej brakowało. - Lepiej opowiedz jak tam w pracy.
-Świetnie, ale na razie odpowiadam na jakieś listy. Chciałabym iść w teren, poznać sławnych ludzi. - rozmarzyłam się. - No chociaż jedną już znam. - dodałam ze śmiechem.
-Tak? - udawała zdziwienie. - Kogo?
-Nie wiem czy znasz. Wiesz to moja najlepsza przyjaciółka, mieszkałyśmy koło siebie, teraz ona jest w LA, ogólnie to śpiewa. To jak kojarzysz? - wybuchłam śmiechem.
-Niee. - zawtórowała mi.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Czekaj, otworzę. - powiedziałam do słuchawki.
-Chwila!- wydarła się. - Zanim to zrobisz musisz coś wiedzieć.
-No..? - spytałam.
-Bo ja podałam Niallowi Twój adres i on chce zacząć waszą znajomość na nowo. Proszę nie krzycz. - powiedziała z prędkością karabinu.
-I że niby teraz to on dzwoni? - zaśmiałam się.
-No.
-Dobra, to kończę. Zadzwonię później. - uśmiechnęłam się i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Podeszłam do drzwi, przez judasz zobaczyłam, że to naprawdę był Niall.
-Cześć. - otworzyłam i uśmiechnęłam się.
-Hej. - podał mi różę, którą trzymał w ręku.
-Wejdź. - zaprosiłam go do środka.
-Ładnie tu masz. - uśmiechnął się.
-Dziękuję. Co robisz w Irlandii?
-Mam jeszcze trochę wolnego i przyjechałem do rodziców. - uśmiechnął się ukazując rządek swoich zębów. -Wiesz, bo ja tak sobie pomyślałem, że ... No nasza znajomość nie zaczęła się fajnie, więc może ... Może .. dałabyś zaprosić się na lunch?
-Dzisiaj?
-Czemu nie? - uśmiechnął się.
-Czy Ty nie proponujesz mi przypadkiem randki? - zaśmiałam się.
-A jeżeli tak, to zgodzisz się na nią pójść? - jego oczy zabłyszczały.
-Chyba nie mam nic do stracenia.
-No nie masz. Za to masz do zyskania. - poruszył śmiesznie brwiami.
-Co takiego? - uśmiechnęłam się.
-Takiego świetnego chłopaka jak ja.
-Jesteś bardzo skromny Horan. Nie gadaj już tyle tylko chodźmy na ten lunch, to znaczy randkę. Głodna jestem. - zaśmiałam się.
On nic nie odpowiedział tylko mnie pocałował. Czy to nie powinno być po randce, kiedy odprowadzi mnie do domu? Eh, nie ważne, my zawsze robimy wszystko odwrotnie.