wtorek, 14 sierpnia 2012

KŁAMSTWO - CZ.4


półtora tygodnia później

Alice do tej pory się nie odzywała. Odchodziłem od zmysłów. Siedziałem cały czas w domu jej i Mattie, do siebie jechałem, aby się przebrać. Chłopaki na każdym koncercie przypominali o tym, że Al zaginęła i ktokolwiek ją zobaczy niech da nam znać. Siedzieliśmy na kanapie, gdy nagle drzwi w zamku zaczęły się przekręcać.
-Alice! - krzyknęła Mattie i pobiegła do drzwi. Zaczęły się ściskać, a ja nie mogłem uwierzyć, że się znalazła. Podszedłem do nich bliżej.
-Boże gdzieś Ty była ?! Cały świat Cię szuka! - powiedziała z oburzeniem Matts.
-Opowiem Ci wszystko potem, na razie muszę się ogarnąć. - odparła i ominęła mnie. Zachowywała się tak, jakbym był powietrzem. Nagle zawróciła i powiedziała prosto w moją twarz.
-Nie udawaj, że się tak przejmowałeś ćpunką. Przecież w to wierzysz, dlatego ze mną zerwałeś, więc nie wiem co Ty tu jeszcze robisz. Twoi kolesie na każdym koncercie też tak się o mnie martwią, proszą żeby ten kto mnie widział dał znać, a tak na prawdę wkręciłeś w nich to, że ćpam. Więc zniknij z mojego życia. Nienawidzę Cię. - mówiła to z taką nienawiścią, ale i z żalem. Wiedziałem, że mocno ją zraniłem.
-Poczekaj! - złapałem ją za rękę, gdy chciała odejść.
-Puść mnie! - wyszarpała się.
-Kocham Cię, wiem, nie powinienem, głupio się zachowałem. Żałuję tego. Wybacz mi. - mówiłem nieskładnie.
-Chcesz żebym Ci wybaczyła? - zaśmiała się. - Ja Cię prosiłam żebyś dał mi szansę, olałeś to. Pieprz się. - powiedziała i poszła do łazienki.
Pożegnałem się z Mattie i poszedłem do siebie do domu. Z jednej strony byłem szczęśliwy, że wróciła, z drugiej wiedziałem, że już nigdy jej nie odzyskam.

oczami Alice

Byłam wściekła. Przed nim udawałam twardą, że tylko go nienawidzę. Ale prawda była inna. Kochałam go i to cholernie, ale myśl, że uwierzył jej, a nie mi, bolała mnie ze zdwojoną siłą. Oparłam się o kafelki i zaczęłam płakać 
-Żyjesz? - spytała Matts zza drzwi.
-Tak, nie zabiłam się, ani nie przedawkowałam. - zaśmiałam się gorzko. Wstałam, popatrzyłam w lustro i otarłam łzy. Wzięłam długą kąpiel, tego mi było trzeba. Gdy skończyłam, czysta i pachnąca w moim ulubionym szlafroku poszłam do kuchni, gdzie czekały na mnie placki ziemniaczane.
-Dzięki, są pyszne. - powiedziałam z pełną buzią.
-Powiesz mi, gdzie podziewałaś się od ponad tygodnia?
-Pojechałam do jakiegoś motelu, oddalonego o spory kawałek stąd. Byłam w jakieś małej wiosce, tam ludzie są dosłownie zacofani, ale był tam taki spokój, uwierz brakowało mi tego. Siedziałam cały czas w pokoju, oglądałam telewizję, myślałam. Sprawdzałam twittera, miałam tam chyba z milion wiadomości z pytaniem "Żyjesz?" albo "Gdzie jesteś?". Chciałam pobyć sama. Powiem Ci, że rozbawił mnie tytuł w wiadomościach "Dziewczyna Nialla Horana zaginęła!". Oboje wiemy, że nie jesteśmy już razem. I on jak się jeszcze użalał na jednym z wywiadów, że tęskni. Jego przyjaciele też. Chociaż nawet mnie nie znają. - powiedziałam ze złością.
-Zrozum, że on na prawdę się o Ciebie martwił. - powiedziała przyjaciółka.
-Nawet nie zaczynaj. Idę spać, dobranoc. - zakończyłam temat i położyłam się do swojego łóżka.
Leżałam tak do późnej nocy, aż wreszcie udało mi się zasnąć.
Obudziłam się dość wcześnie, była dopiero 8:53. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie. Mattie już dawno nie spała, siedziała w salonie i oglądała jakiś swój serial. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Mattie nie chciało się wstawać, więc ja pofatygowałam swoje 4 litery, aby otworzyć.
-Co Ty tu robisz? - powiedziałam, gdy przed sobą zobaczyłam Nialla z bukietem róż.
-Wysłuchaj mnie.
-Mattie za 5 minut wrócę. - posłałam przyjaciółce błagalne spojrzenie, aby mnie nie wydała. Ona popatrzyła na mnie z miną 'wtf', ale przytaknęła tylko. Chodziło mi o to, że jak ja chciałam rozmawiać, kazał czekać Demi 5 minut.
-Jestem kretynem, debilem, skończonym idiotą. Nie wiem jak ja mogłem w to uwierzyć. Jestem cholernym egoistą, niedoceniającym taki skarb jak Ty.
-No powiedziałeś całą prawdę, przynajmniej nie kłamiesz tak jak ja. - powiedziałam.
-Nie, Ty nie skłamałaś, nie chciałaś mi mówić i Cię rozumiem, bo się bałaś. - odparł.
-O popatrz jaki z Ciebie bystrzak. - wzięłam z jego rąk kwiaty, a on się uśmiechnął.
-Dziękuję za nie, będę miała czym zapełnić śmietnik. Żegnam. - odwróciłam się napięcie i zamknęłam za sobą drzwi. Pokierowałam się do kuchni, otworzyłam śmietnik, w którym wylądowały chyba ze 2 tuziny róż. Cóż ... Widocznie nie jesteśmy sobie pisani.

1 komentarz: